17 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 11

Ciemność
Las
Adam
Obudziłem się z krzykiem, przyszedł Kamil, poczekał aż się uspokoję, po czym wyszedł.
A ja nie mogę zmrużyć oka nawet na kilka minut.
Wiem, że mężczyzna jest zmęczony, ja też jestem, ale ten schemat nie zmienia się od kilku dni, strach mnie nie opuszcza.
Tej nocy podjąłem decyzję.

-Jesteś pewien, że chcesz tam jechać?- Znów słyszę to pytanie i po raz kolejny kiwam głową.
Kamil właśnie wpakował jedyną torbę, którą przygotowałem do auta, a teraz bezczynnie siedzimy w salonie i czekamy aż wolny czas do wyjazdu skończy się.
Rozbrzmiewa dzwonek do drzwi, brunet wstaje i idzie je otworzyć, a ja dalej siedzę i patrzę się w obrany punkt na ścianie. 
-Oliver?- Mrużę oczy i spoglądam na Michała stojącego w przejściu. Chłopak patrzy na mnie tak jakby widział ducha.
Może jestem duchem?
Blondyn podchodzi do mnie. Wiem, że chce mnie objąć, ale ja wstaje i odsuwam się. Wiem jak wygląda teraz moja twarz, wiem, że Michał zastanawia się, co mi się stało, dlaczego tak długo mnie nie było, a kiedy o to pyta patrzę na Kamila i znów mam łzy w oczach. 
Jestem żałosny.
-Oliver...- Wyciąga rękę tak jakby chciał mnie dotknąć, ale jestem za daleko i wciąż się oddalam.
Doskakuje do ławy, biorę zeszyt i długopis, piszę dwa słowa „Powiedz mu” i podaje przedmiot Kamilowi.
-Co mam powiedzieć?- Oddaje mi zeszyt.
WSZYSTKO
On dobrze rozumie, o co mi chodzi. Siadamy. Chłopaki na kanapie, a ja na fotelu podciągając nogi pod brodę, chcąc ukryć sińce pod oczami i przyszłe łzy. Wiem, że będę płakać. Jestem słaby jak dziewczyna, wiem to.
Kamil mówi ani razu nie zająkując się, nie przerywa, a kiedy kończy nie mam odwagi spojrzeć w zielone oczy. Wstaje i idę do auta.
Muszę się ukryć.

Mężczyzna otwiera drzwi i wsiada. Odwraca się do mnie i bez słowa podaje mi zeszyt. Jest to bardzo gruby notatnik oprawiony w skórę, w środku są lekko żółte kartki. To w nim najczęściej piszę i dotychczas tylko ja to robiłem, ale kiedy spoglądam na dwie odznaczone kartki na jednej z nich poznaje pismo Gabriela, na drugiej Michała. Wciskam brulion do torby podróżnej nie czytając nic i spoglądam za okno.

-Mimo pańskiej prośby umieściliśmy Olivera w pokoju pewnego chłopaka- Mówi kobieta w zielonym szlafroku- ale tylko, dlatego że myślimy, że jest... Są w stanie sobie pomóc.
-Pomóc?
-Później panu wyjaśnię. Proszę się pożegnać- zwróciła się do mnie- i idziemy. Pani Irenka pokaże ci, co gdzie jest i jak wszystko funkcjonuje- pokiwałem głową i spojrzałem na kobietę stojącą po mojej lewej stronie, ale przeniosłem wzrok na Kamila, który uśmiechał się lekko zapewnie chcąc dodać mi odwagi. 
-Za tydzień Cię odwiedzę- Mhm.
Odwróciłem się, zarzuciłem na ramie torbę i dreptałem za Ireną. 
-Za tymi drzwiami znajduje się świetlica- wskazała duże, drewniane drzwi, ale nie weszliśmy do środka- na końcu korytarza jest stołówka, a reszta pomieszczeń należy do różnych lekarzy, sanitariuszy lub pracowników.- Zaczęliśmy wchodzić po schodach, a kiedy już je pokonaliśmy ukazały się kolejne drzwi. Mnóstwo drzwi- tu są pokoje dla pacjentów, a na końcu znajduje się łazienka. Na wyższych piętrach są oddziały zamknięte- dla wariatów? -Śniadania od siódmej do dziewiątej, obiady o piętnastej, a kolacje o osiemnastej- spojrzałem na kobietę wyczekując, kiedy wskaże mi mój pokój, ale ona uśmiechnęła się, podała numer, po czym odeszła.
Zacząłem przemierzać korytarz patrząc na wszystkie drzwi chcąc znaleźć te odpowiednie, a kiedy to się stało zapukałem kilka razy.
-Proszę- usłyszałem i wszedłem do środka. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się. Ściany były zielone, w pokoju stały tylko dwa łóżka, a pomiędzy nimi, pod ścianą jedna komoda. Podszedłem do wolnego łóżka i usiadłem na nim rzucając torbę w kont.
-Też zmusili Cię żebyś tu był? - Zaprzeczyłem.- Aha.
Usłyszałem skrzypienie sprężyny, a po chwili miałem przed oczami rękę mojego współlokatora. Odskoczyłem uderzając plecami o ścianę i spojrzałem na jego twarz.
-O kurwa- powiedział. Gdybym mówił też bym tak zareagował.
Na pierwszy rzut oka był moim rówieśnikiem tylko o wiele wyższym i szerszym. Zmierzyłem wzrokiem jego umięśnione ciało, zrobił to samo i znów wróciliśmy do swoich twarzy. Był blady, niemal tak samo mocno jak ja i miał nieco ciemniejsze włosy ścięte na pazia. Posiada zgrabny nos i cienkie usta, ale nie one zwróciły moją uwagę tylko jego oczy, które była takie jak moje.
Jedno błękitne, drugie brązowe, pod prawym okiem była gruba, cięta rana.
-Pierwszy raz spotykam osobę, która... Ma takie oczy jak ja- przerwał cisze. Dalej siedziałem przybity do ściany i patrzyłem na niego jak jakiś ułomny człowiek. Chłopak widząc mój wyraz twarzy zaśmiał się.
-Jestem Tymoteusz, ale mów mi Tymek- wyciągnął do mnie rękę, ale nie uścisnąłem jej. Rozpiąłem torbę, wyciągnąłem notes, nabazgrałem swoje imię i podniosłem go na wysokość jego oczu. Dwie tęczówki zamigotały, jedna bardziej zauważalne, a druga mniej, w mojej głowie narodziło się pytanie czy moje oczy też tak czasami wyglądają. 
-Ładnie- znów wyszczerzył swoje kły. Tymek usiadł na swoim łóżku dokładnie naprzeciwko mnie i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy, ale moją uwagę ciągle przyciągała rana bardzo blisko jednego z nich. 
-Dlaczego tu jesteś? - Zapytał dokładnie o to, o co ja chciałem go. Zakreśliłem początek zdania i napisałem odpowiedz.
Chyba jestem wariatem.
Zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Oddał mi notes i zadał kolejne pytanie
-Zawsze nie mówiłeś?- Zaprzeczyłem ruchem głowy- to, od kiedy?
Od około półtora roku
-Choroba?- Przymknąłem oczy i znów pokiwałem na "nie"- jak nie to, co?- Zamknąłem notes dając mu do zrozumienia, że nie dostanie odpowiedzi na to pytanie.
Kątem oka zobaczyłem coś interesującego, więc spojrzałem na przedmiot stojący przy ścianie w okolicy rogu jego łóżka i długopis znów ruszył do dzieła.
Grasz?-  Napisałem, mimo iż odpowiedz była oczywista.
Tymek rzucił przelotne spojrzenie gitarze, po czym potwierdził. Poprosiłem żeby coś zagrał, więc wstał chwycił instrument i wrócił na miejsce. Kilka razy szarpnął pojedyncze struny i pokręcił jakimiś haczykami. Lewą dłonią uderzył wszystkie sprężyny na raz, a prawą układał bardzo szybko przyciskając różne progi i rozpoczął melodię. Przypatrywałem się jego dłonią i słuchałem dźwięków, po chwili zorientowałem się, że chwyty powtarzają się. 
Ktoś zapukał do drzwi, ale nie wszedł. Tymoteusz bez słowa wstał i opuścił pokój. Nie zastanawiaj się chwyciłem jego gitarę i ułożyłem podobnie do niego. Szarpnąłem twarde pręty i położyłem palce lewej dłoni na progach. Poczułem ból, co przypomniało mi o niedawnej kontuzji, ale on szybko minął. Zacząłem grać. Wyszło mi identycznie jak mojemu tymczasowemu współlokatorowi.
Po kilku minutach zacząłem kojarzyć melodie i przypomniał mi się do niej tekst, więc zacząłem poruszać wargami, ale jak zawsze żaden dźwięk się z nich nie wydobył.
-Ooo! Też grasz?- Moje ręce zamarły i spojrzałem w kierunku skąd dochodził głos. Tymek stał w drzwiach i uśmiechał się. Zaprzeczyłem- jak to nie?
Wziąłem notes i napisałem
Dzisiaj pierwszy raz trzymam gitarę.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Więc jak to zagrałeś nie znając chwytów?- Zmarszczył czoło. 
Naśladowałem Ciebie.
Chłopak usiadł obok mnie, więc szybko wróciłem na swoje miejsce. 
Zaczął grać jeszcze piękniejszą melodie niż poprzednio. Patrzyłem na ruch jego dłoni. Po skończeniu gry podał mi gitarę 
-Powtórzysz to?- Zapytał. Pewnie chwyciłem instrument i po kilku próbach niemal bezbłędnie zagrałem to, co on. Kiedy w pokoju zapanowała cisza spojrzałem na Tymka
-Ty na serio pierwszy raz grałeś na gitarze?- Kiedy potwierdziłem jego oczy otworzyły się jeszcze mocniej- ale talent. Masz dobrą pamięć, nie?- Wzruszyłem ramionami zaś on zabrał zeszyt leżący obok mnie i zaczął coś pisać. Po kilku minutach oddał moją własność. Przyjrzałem się wypisanym na kartkach chwytom
-Przyda Ci się to

*

Otworzyłem z przerażeniem oczy.
Nie mogłem oddychać, mocno zacisnąłem pięści na pościeli. 
Zaczęło boleć mnie podbrzusze, więc dotknąłem jedną ręką tego miejsca i chciałem je rozmasować, ale moja dłoń ani drgnęła.
-Oliver?- Poczułem jak coś szarpie mnie za bluzę- spokojnie- zacisnąłem ręce na bluzce Tymka i spojrzałem w jego oczy. Moje oczy.
-Spokojnie- powtarzał to słowo aż mogłem bez problemu nabrać powietrza. Chwyciłem jego nadgarstki i odsunąłem jego dłonie od siebie.
-Pewnie to już nie raz słyszałeś, ale... Wiesz... Jesteś jak otwarta księga, łatwo można z Ciebie czytać- podrapał się po brodzie, a później powiedział coś, co mnie totalnie zszokowało- nieważne, co ci się stało w przeszłości, to już nie ma znaczenia. Ważne jest to, co przed tobą i może będzie trudno o wszystkim zapomnieć, ale warto się starać…

*

Siedzę na ławce w korytarzu. Na moich udach leży skórzany zeszyt. Biorę go w dłonie i otwieram na jednej z zaznaczonych stron.

Już wszystko rozumiem. 
Nie martw się.
Będzie dobrze. Pomogę ci.
Michał.

Przewracam kilka kartek i czytam krótką wiadomość od Gabriela


Wracaj szybko. Czekam na Ciebie.


***

Mam wrażenie ze się wypalam

4 komentarze:

  1. Jakie tam wypalam, ja czekam na dalszy ciąg. Przestań się wypalać i ciągnij kochanie dalej ten wózek. Proszę zastosować autosugestię, mantrę czy com lepiej pomaga.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy19 maja, 2015

    Fajne, wciągające opowiadanie.
    Pisz, nie wypalaj się, bo chce czytać o chłopakach. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobają mi się twoje teksty. Mają to coś w sobie. Nie umiem tego inaczej określić. Coś co lubię w tekstach :)
    Ty też wybijasz ze schematu. Ze względu na sposób pisania :)
    pozdrawiam
    LM

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    Michał dowiedział się wszystkiego, a może, może Tymek jest jego bratem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń