29 lip 2015

See you - Rozdział 3

Po pokonaniu pierwszego zaskoczenia szybko zacząłem odwzajemniać pocałunki, co musiało wydawać mu się idiotycznie, gdyż nie miałem żadnego doświadczenia. Moje ręce wciąż spoczywają na jego policzkach, a jego po bokach mojej głowy. Słyszę jego cichy pomruk i nie rozumiem, dlaczego odsunął się.
-Kocham Cię- nie widzę, ale wiem, że patrzy na mnie, a ja staram się nakierować swój wzrok tam- gdzie wydaje mi się- gdzie jest jego twarz.
-Ja ciebie też- odpowiadam. To szczere słowa. Wiem całym sobą, że to prawda. Kocham go najmocniej, najszczerzej i bezwarunkowo odkąd tylko pamiętam. Kiedyś tego nie rozumiałem, ale teraz już wiem, co to znaczy i wiem, że właśnie go darze tym uczuciem.
-Nie… Seweryn…-Szepcze- ja ciebie naprawdę kocham- mówi to tak jakby nie wierzył w to, co ja powiedziałem.
-Nie mówiłbym tego, że cię kocham gdybym nie wiedział, że tak naprawdę jest- puszczam jego policzki i zaplatam dłonie na jego karku, lecz puszczam go, gdy siada na moim biodrach w pozycji wyprostowanej.
-Oh.. Nie wierzę, a ja tak strasznie się bałem- słyszę jego śmiech, do którego po chwili dołącza również mój- Seweryn… wiesz, że niedługo zaczynam studia, prawda?
Moje ramiona napinają się.
-Tak.. Dziękuję za to, że przypomniałeś mi, że niedługo się rozstajemy.
Czuje pocałunek na policzku.
-O czym ty mówisz?- Biorę głęboki wdech wiedząc, że moje własne słowa za chwile spowodują, że moje serce pęknie na kawałeczki, ale nim cokolwiek mówię to on zabiera głos- rozmawiałem z twoją mamą. Nie ma nic przeciwko żebyś zamieszkał ze mną.
-Co?
-Wiem, że będzie trudno. Obca okolica. Dużo zajmie tobie i Miśkowi nauczenie się gdzie, co jest. Poza tym inne mieszkanie to też nauka. No i ja będę musiał robić wszystko, ale zrozum… będziesz przy mnie i tylko to się liczy. Gdybym wiedział, że mama się nie zgodzi nawet bym nie zaczynał studiów dziennych, bo nie potrafiłbym wytrzymać długo bez ciebie- kończy swoją wypowiedz, a mi i tak pęka serce, chociaż nic nie powiedziałem. I już nie powiem, bo nie wiem, co. 
Jestem szczęśliwy.

*

-Oh- jęknąłem, bo wziął mnie na ręce- Darek, co ty robisz?
Słyszę jego śmiech. Jednym ramieniem obejmuję go w szyi, a drugie kładę na swoim brzuchu dłonią chwytając go za koszulkę.
-Kochanie…Przenoszę cię przez próg naszego mieszkania- po dłuższej chwili stawia mnie na nogach. Nie wiem gdzie pójść, w którą stronę. Kroki, pamiętaj o krokach.
-Szesnaście w przód i obrót w lewo- słyszę przy uchu. Boje się puścić materiał jego koszulki.
-Słucham?- Słyszę szelest kartki, która rozkłada.
-Policzyłem wszystko dokładnie, trzymaj- wciska mi ją w rękę- trochę ci to pomoże poruszać się- dotykam papieru i uśmiecham się. Odwracam w jego stronę i całuję.
-Dziękuję. A co to tych szesnastu… gdzie one prowadzą?
-Do sypialni.

Nie żałuję niczego z ostatnich kilku tygodni.
Nie żałuję tego, że wyjechałem od mamy tym samym doprowadzając do pierwszego rozstania odkąd się urodziłem ani tego, że zgodziłem się zamieszkać z Darkiem. Nie szkoda mi mojej skóry, na której znajdują się rany i blizny- pozostałości po tym, czego musiałem się nauczyć w nowym miejscu. Nie żal mi godzin spędzonych na przeklinaniu, płakaniu i krzyczeniu o tym, że się nie uda, bo to właśnie te chwile spowodowały, że udało się. Udało mi się dojrzeć, aby pójść na swoje, aby podjąć jedną z najważniejszych decyzji dotychczas. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo mam kogoś, kogo nie obchodzi w pierwszej kolejności moja niepełnosprawność. Liczy się to, jaki jestem i co robię. Nie poddam się. Zrobię wszystko, aby pozostać przy Darku, bo go kocham. I wiem, że on kocha mnie. To chyba najważniejsze, prawda?

22 lip 2015

See you - Rozdział 2

Trzęsą mi się nogi. Mocniej zaciskam ręce na kolanach i niespokojnie kiwam głową na wszystkie strony. Wyciągam z kieszeni telefon i przyciskam mały guzik na jego górze.
-Kwadrans po piętnastej- od godziny czekam na Darka, który nie przychodzi, a ja z każdą chwilą denerwuję się coraz bardziej. Pani Danusia już dawno powinna zamknąć bibliotekę i nie chcąc utrudniać jej pracy wstaje, odliczam kroki i otwieram drzwi.
-Poradzisz sobie chłopcze?- Pyta, a ja potwierdzam. Wiem, że sobie nie poradzę. Wychodzę i zamykam drzwi, opieram się plecami o ścianę i zamieram w tej pozycji wciąż czekając. Nie znam rozkładu szkoły tylko drogę do biblioteki i z powrotem. Darku gdzie jesteś?
Rozbrzmiewa dzwonek, prawdopodobnie ostatni i niemal natychmiast słyszę piski przy otwieraniu drzwi przez uczniów i dźwięk kroków. Za dużo. Słyszę za dużo. Czuję na twarzy lekki wiatr, kiedy tłumy uczniów przechodzą obok mnie, a jeden szarpnął mnie za ramie, przez co wkraczam w tłum i idę jego nurtem. Serce podchodzi mi do gardła. Ktoś nadepnął mi na buta, upadam, czując przy boku ścianę. Siadam i chowam głowę miedzy podciągniętymi kolanami.
Nie wiem jak długo trwało, aby wszelkie dźwięki ucichły, a ja poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Podnoszę głowę, kiedy ktoś podnosi mnie za łokieć.
-Przepraszam, ale zatrzymała mnie ta suka od matmy - łączy nasze palce, uwieszam mu się na szyi i opieram czoło na jego ramieniu- dlaczego nie czekałeś w bibliotece?
-Pani musiała zamknąć- odsuwam się gdyż materiał i jego skóra mocno zagłuszają moje słowa- i wyszedłem. I ktoś mnie pchnął. I trafiłem tu- panikuję- i tak strasznie się bałem- odsuwam się i szarpie się za włosy.
-Spokojnie- przytrzymuje mnie w pasie i muska mój policzek ustami. Ujmuję jego twarz w dłonie i delikatnie ją głaszczę. Uśmiecham się.
-Tak, tak.

*

Czekałem, stresując się bardziej niż kiedykolwiek. Dziś Darek dostanie wyniki matur.
Matura.
A po maturze studia.
Wziąłem głęboki wdech, bo dopiero teraz dotarło do mnie to, że pewnie wyjedzie na stadia gdzieś za miasta, a może nawet za granice? A ja? Zostanę tutaj sam.
Misiek wiercił się, tak samo jak ja jest niespokojny. Zwierzętom udziela się nasz humor. Zdjąłem mu uprząż powodujący tym samym, że zaczął szczęśliwie machać ogonem uderzając o moją rękę, po chwili uciekł w głąb ogrodu, a ja nadal, niezmiennym tempem bujałem się na ogrodowej, szerokiej huśtawce czując wiosenne promienie słońca na twarzy.
-Seweryn- słyszę od strony bramki. Ten ton jest dla mnie odwieczną zagadką. Ni to ulga, ni to obojętność, zawahanie, strach… Nie wiem jak odbierać ten szept zmieszany z westchnięciem. Wstaje i poruszam oczami tak jakbym oczekiwał, że spojrzeniem odnajdę jego postać kroczącą w niedawno skoszonej trawie. Odwracam się w stronę skąd dochodził jego głos i czekam aż podejdzie.
Słyszę jak Misiek gdzieś blisko przekopuje rów, jakieś dzieciak śmieją się, ktoś słucha głośnej muzyki.
Słyszę to jakbym znajdował się za jakimś murem.
Słyszę przyśpieszone bicie mojego serca.
I jego kroki.
A potem czuje.
Jego ręce na mojej talii.
Świeżo ścięte włosy na jego karku, kiedy moje nagie dłonie dotykają go tam, aby w następnej chwili objąć w szyi.
Wzdycham, kiedy mówi, że poszło mu dobrze, bardzo dobrze.
Czuję ulgę i strach.

-Obejrzyjmy film- mówiąc to mam na myśli moje siedzenie na sofie między jego nogami i słuchanie jego szeptu, kiedy mówi, co się dzieje na ekranie. Nigdy nie potrafię skupić się na filmie, kiedy czuję jego bliskość.
-Dobra. Pobrałem niedawno taki nowy.. „Ex machin”-ciągnie mnie w stronę salonu i sadowi na kanapie, a po chwili podchodzi do telewizora, montuje pendrive’a i wraca do mnie. Siada, a ja wchodzę mu na kolana, jednak po chwili zjeżdżam z nich i kładę głowę na jednym z rogów sofy, nogi trzymając na udach Darka. 
Nie mam problemu z zrozumieniem fabuły. Tylko w chwilach, gdy dzieje się coś ważnego chłopak obok mnie mówi cicho, co to za sytuacja, po czym znów nastaje cisza. Nie muszę patrzyć w kierunku ekranu, więc głowę kieruje na sufit i tak zostaję przez niecałe dwie godziny. 
W pewnym momencie, gdy w tle leci muzyka budująca nastrój, ale żaden z bohaterów nic nie mówi oczekuje usłyszeć głos Darka, a zamiast tego czuję jak chłopak przesuwa się i trzymając się mnie kładzie się na kanapie tuląc do mojej piersi.
-Darek?- Szepczę, w odpowiedzi dostaje ciche westchniecie- śpisz?- Znów gardłowy pomruk.
Wzdycham i wplątuje palce w jego włosy. 

-Seweryn- słyszę tuż przy uchu ciepły głos przyjaciela i czuję jego ręce, które otulają swoim ciepłem moją talię. Otaczam ramionami jego szyję i przytulam się szczelnie jak bezbronne dziecko do matki. Robię to nieświadomie, mój umysł w połowie znajduje się w krainie Morfeusza- Seweryn- chichocze, kiedy wypowiada moje imię.
Czuję jak odciąga moje ręce od swojej szyi i, trzymając za nadgarstki, umieszcza je nad moją głową. Jęczę przez ten niespodziewany ruch i otwieram oczy, mimo że równie dobrze mógłbym je mieć zamknięte i nie robiłoby to różnicy, jednak tak jest w pewien sposób wygodniej, normalniej.
Wciąż nie będąc do końca świadomy czuję ciężar i suchość, kiedy coś zostaje przyłożone do moich ust. Rejestruję moment, kiedy Darek puszcza moje ręce, więc ujmuję w nie to, co przylega do moich warg.
Dotykam jego policzków.
Ciężar na moich ustach okazuję się być spowodowany napieraniem na nie jego własnymi.

15 lip 2015

See you - Rozdział 1

Jedyne, czego pragnę w życiu to to, aby budząc się nie trwała wieczna noc, ciemność.
Ciemność otacza mnie od urodzenia, taki się urodziłem i nikt nic nie mógł z tym zrobić.

Naciskam guzik wielkości mojego palca i słyszę mechaniczny, znienawidzony głos-Godzina siódma i pięć minut- wzdycham niechętnie, a mimo to podnoszę się.
Dwanaście kroków prosto, klamka, skręcić w lewo, trzy kroki i w prawo, klamka i jestem w łazience. Liczby i kroki to coś, co pamiętam, co muszę pamiętać, aby móc choć trochę być samodzielnym. Bycie niewidomym zawsze równa się byciu skazanym na łaskę innych. Irytuje mnie to, ale po siedemnastu latach przywykłem i mimo że w duchu przeklinam, wyzywam i krzyczę to dla świata wciąż jestem tylko spokojnym nastolatkiem, który nie ma wyboru. I nigdy nie będzie mieć.
Znów liczę kroki, następnie centymetry przestrzeni, w której moje ramiona mogą się swobodnie poruszać, aby nie uderzyć o szklaną szybę kabiny.
Wychodzę
Kroki
Kroki
Kroki
Dotykam materiału przygotowanych przez mamę ciuchów, którymi dzisiaj okazują się zwyczajne jeansowe spodenki i bawełniana bluzka. Nie mając większego, a raczej żadnego wyboru zakładam to, co mi przygotowała, ufając jej, że kolory pasują do siebie, jakiekolwiek barwy by nie były, przeczesuje ręką włosy, zakładam skarpetki i wychodzę.
-Oh!- Jęczę, czując, że pies tuż po moim wyjściu z łazienki zaskakuje mnie. Kocham tego zwierzaka. Kiedy nie ma specjalnej uprzęży jest energicznym psiakiem, lecz gdy tylko zostaje mu nałożona zmienia się nie do poznania. Wzdycham. Nawet zwierzęta muszą mi przypominać o tym, że jestem ślepy? Drapie Miśka za uchem i idę w kierunku kuchni skąd dochodzi smakowity zapach moich ulubionych tostów z serem.
-Dałaś szynkę?- Słyszę świst podczas szybkiego złapania powietrza przez mamę. Wiem, że ją wystraszyłem, za co przepraszam i zajmuję miejsce za stołem.
-Dała- zaskakuje mnie to, że słyszę głos Darka, uśmiecham się w kierunku skąd go usłyszałem, a przyjaciel śmieje się- nigdy cię nie wystraszę- czuję jego rękę na ramieniu, po chwili siada niedaleko mnie. Jego dłoń odnajduję moją pod stołem i łączy je ze sobą. Znam go od dziecka, a takie gesty są dla nas naturalne, przyjemne. Nie mogę nawiązywać kontaktu za pomocą spojrzenia, więc nadrabiam to dotykiem.
-Udawało ci się to zbyt często i w końcu przywykłem- drugą rękę kładę na krawędzi stołu, po chwili sunę nią po blacie, odnajduję talerz i biorę z niego jednego tosta wgryzając się w niego.
-Szkoda- mruczy, mocniej ściskając mnie pod stołem. 
Słyszę kroki, czuję pocałunek mamy składany na mojej głowie i jej słodki głos:
-Wrócę późno. Dasz sobie rade?- Zawsze zadaje to pytanie. Martwi się i rozumiem to aż nazbyt doskonale. Kiwam pewnie głową i kończę śniadanie. 
Trzask zamykanych drzwi informuje o wyjściu kobiety.
-Nie chciałem mówić tego przy Alicji, ale zielona koszulka totalnie do ciebie nie pasuje- zaczyna ciągnąc mnie w kierunku mojego pokoju. Kiedy tam wchodzimy puszcza moją dłoń i otwiera szafę. Słyszę jak przekłada ubrania, kilka spada na podłogę, a coś uderza mnie w twarz. Dotykam tego. Materiał- Załóż ją, jest świetna- macam koszulkę i czuję charakterystyczną dla nadruku szorstkość. Wiem, co przedstawia naklejka- wielką uśmiechniętą buźkę.
-Jaki to kolor?- Pytam, zdejmując z siebie koszulkę i po chwili nakładam tę drugą. Nie słyszę odpowiedzi. Nie słyszę nic. Wyciągam ręce do przodu- Darek?- Panikuję. Nie pilnuję tego przy nim i nie wiem, w jakim kierunku stoję. Łóżka, a może okna, szafy?-Darek?- Mój głos drży. Macham rękoma we wszystkie strony, ale przez jakiś czas nie natrafiam na nic poza powietrzem. W końcu czuję jego twardą pierś i kurczowo zaciskam dłonie na jego koszulce- Nie strasz mnie tak- uspokajam się, a on zanosi śmiechem.
-Jest błękitna- naciąga materiał na dole i przykłada swoje czoło do mojego. Wiem, że musi się nachylić, bo jest wyższy i śmieję się z tego. Czuję bijące od niego ciepło i samemu robi mi się gorąco.
-O. Mój. Boże- wymawiam każde słowo pojedynczo, żeby zaakcentować i podkreślić wagę okoliczności. Jego oddech otula moją twarz, kiedy pyta, co się stało- przecież dzisiaj jest drugi kwiecień, prawda?- Mruknął potakującą- dzisiaj mija czternaście lat- znów cichy pomruk z mojego strony.
Puszczam jego koszulkę i drżące dłonie podnoszę do góry, odsuwając od niego głowę. Czuje jak chwyta moje ręce i delikatnie przykłada do swojej twarzy. Uwielbiam te chwile, bo zawsze wydają się magiczne. Czekam aż drżenie ustanie i następnie dokładnie badam całą jego twarz. Jego skóra jest miękka, czuje delikatne kłucie w miejscach gdzie był niedawno ogolony młodzieńczy zarost. Omijam czoło i okolice oczu i wplątuje palce w jego włosy.
-Powinieneś iść do fryzjera- jego pasma mają około pięciu, może sześciu centymetrów, podczas gdy wiem, że zazwyczaj nosi o połowę krótsze.
-Jutro- szepcze, zachowując intymność tej chwili. Opuszczam jedne ramie a drugie przemieszczam, aby moja dłoń dotykała blizny ciągnącej się od lewej brwi, przez powiekę do środka lewego policzka. Zatrzymuję się na niej dłużej niż powinienem i wzdycham. Kciukiem dotykam jego ust, a on uśmiecha się jak zawsze, kiedy to robię. Zaprzestaje go dotykać i opuszczam głowę.
-Idziemy?- Pyta i chwyta mnie za dłoń.

*

-Zostaw- znam ten ton i nie śmie mu się sprzeciwić, więc nie przesuwam ręki z jego na łokieć. Zawsze to robię, gdy wchodzimy do jego szkoły, ale teraz tego nie chce. Dlaczego?
Idąc, czuję spojrzenia uczniów, przyzwyczaiłem się, ale oni chyba wciąż nie. Patrzą się na mnie, na moje oczy. Według wszystkim są piękne, tajemnicze, mroczne... Nie wiem tego, ale ufam im na słowo, bo nie mam innego wyboru.
Darek otwiera drzwi, czuję zapach książek, robimy dokładnie trzydzieści kroków i stajemy przed biurkiem pani Danusi.
-Dzień dobry, czy są nowe książki?- Słyszę szelest, przesuwanie krzesła na kółkach, a po chwili zostaje włożony mi do ręki blok kartek w oprawie. Dotykam okładki szukając charakterystycznych wypuklęć, a kiedy je znajduje uśmiecham się
-„Wichrowe wzgórza” Dziękuje.
-Proszę kochanieńki- obracam się w prawo robię sześć kroków i dotykając blatu ławki siadam na drewnianym krześle. Wiem, że za sześć godzin, kiedy Darek skończy lekcje zdrętwieją mi pośladki, ale nie przejmuje się tym.
-Do zobaczenia- tak samo jak mama składa pocałunek na mojej głowie i słyszę jego kroki, dźwięk zamykanych drzwi.
Czternaście lat minęło od naszego poznania się. Ten czas wystarczył, aby miedzy nami nawiązała się niesamowicie silna więź. Czasem mam wrażenie, że jest przy mnie z litości, ale wiem, że to nieprawda. Jest przy mnie, bo sam tego chce. 
Kocham go za to.
Naprawdę kocham.

6 lip 2015

Dodatek "Wrzód na dupie"

Pamiętacie jeszcze sytuacje z siódmego rozdziału, kiedy to Gabriel zaczął „czesać” Oliśka? Wpadłam na pomysł (chorej) miniaturka, ale najpierw krótkie przypomnienie, o jaki fragment mi chodzi:

„Poczułem dotyk na karku a po chwili ciepła dłoń zaczęła miziać świeżo ścięte pukle pod włos (…) Przeturlałem się na plecy przerywając Gabrielowi wykonywaną czynność i korzystając z tego, że znajduję się nade mną sam zacząłem miziać mu kark. Zareagował podobnie do mnie…”

 ***

Kiedy zobaczyłem paproch w jego włosach trudno było mi się powstrzymać od wyciągnięcia go z nich. Oliver tego nie wiem, ale mam malutki, malusieńki fetysz na jego pulkę. I właśnie w tym momencie ich porządek, idealną harmonie zakłóca biały śmieć. Nosz cholera, jeśli go nie wyciągnę. Wspiąłem się na łóżko i obawiając się jego reakcji delikatnie wsunąłem palce między pasma kasztanowych nitek. Niestety paproch, niczym ruchomy wrzód na dupie zaczął emigrować, co utrudniło mi jego schwytanie i sam spowodowałem zniszczenie fryzury Olivera, ale chłopak nie zdając sobie z tego sprawy zaczął mruczeć. Przyjemnie mu? Okay. Najpierw śmiech, a potem pieszczoty.
Kiedy Oliver przewrócił się na plecy i sam zaczął robić to, co ja chwilę przed nim zrozumiałem, o co mu chodzi.
Rób mi tak dalej kotku.

***

Oczywiście tak nie było, Gabriel tak nie myśli a ja wpadłam na pomysł na tą miniaturkę siedząc w wannie…

W głowie same głupoty... ciekawe kto napisze rozdział?

5 lip 2015

Dodatek "Dlaczego Gabriel pokochał upały"

Krótkie przeniesienie w czasie z akcją do przodu, czyli to jak chłopaki spędzają niedzielne wakacyjne popołudnie dnia piątego lipca :)

***

Upał.
Kropelki potu bez przerwy spoczywają na moim czole, brodzie, karki i mimo że co chwile przecieram te miejsca ręką na nowo powstają.
Mrużąc oczy spoglądam w bok na czytającego jakąś książkę Olivera. Chłopak w przeciwieństwie do mnie ma matowa, sucha skórę i tego dnia ani razu nie wspomniał ani jednym słowem o tym, że mu gorąco.
-Nie jest ci ciepło?- Pytam w zamyśle mając cholerną duchotę.
-Jest, ale tak wiesz przyjemnie- mówi nie odwracając wzroku od książki.
Z jękiem opadam plecami na łóżko i zaczynam sapać jak pies. Po kilku minutach słyszę dźwięk zamykanej książki i zirytowane mrukniecie Olivera.
-Chodź do ogrodu- nie pytając po co wstaje i idę za nim do wskazanego miejsca- stój tu chwile i zamknij oczy- staje na środku trawnika w całej okazałości przed prażącym słońcem i zamykam oczy.
Kilka dłuższych, gorących chwil nic się nie dzieje a w momencie, gdy zamierzam otworzyć oczy słyszę wielki chlup.
Wydaje z siebie okrzyk gwałtownie otwierając oczy. Mokre włosy zasłaniają mi trochę widok i kąpie z nich woda tak samo jak z mojej koszulki i spodenek. Jestem cały mokry, ale to, co zrobił przyniosło ogromną ulgę.
-Lepiej?- Pyta Oliver z pustym już wiaderkiem. Podchodzi do mnie, odgarnia mokre włosy i stojąc na palcach całuje mnie, po czym uśmiecha się i idzie do domu.
Chyba pokocham upały.

***

Nie jest to zwyczajny rozdział, więc nie odwieszam jego działalności. Tak, tak jeszcze nie wyjechałam, bo okazało się, że nie ma takiej potrzeby być dwa tygodnie przed terminem.
12 Lipca na drugim blogu pojawi się pierwszy rozdział, więc bądźcie czujni!