18 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Koniec

Nie skłamię, mówiąc, że nie płakałam, pisząc ostatnie zdania tego opowiadanie. Nie chcę pisać o tym jak bardzo mi przykro, że to już koniec, o tym jak to opowiadanie jest dla mnie ważne, sentymentalne… Nie obchodzi Was to. Proszę jedynie o jakieś komentarze podsumowujące cały ten twór. Jesteście w stanie zrobić to dla mnie?
A więc czas na trochę statystyk:

BLOGGER:

Łączna liczba wyświetleń: 32.543
Łączna liczba komentarzy: 120
Najpopularniejszy post: Prolog (670 wyświetleń)

WATTPAD:
Łączna liczba wyświetleń: 12.476
Łączna liczba komentarzy: 131
Najpopularniejszy post: Prolog (770 wyświetleń) 



Moi drodzy!
Dziękuje wszystkim osobom komentującym, oceniającym. Dziękuje za te wspaniałe kilka miesięcy, za krytykę, słowa wsparcia, za wsparcie i gonienie mnie do pisania, dodawanie weny i kopa do tworzenia. Mam nadzieje, że „36 godzin” spotka się z jeszcze lepszymi statystykami i opiniami. Jego publikacje rozpocznę w przyszłym roku. Na tym blogu pojawi się jeszcze informacja w dniu publikacji pierwszego rozdziału, więc… do poczytania?

Pina.

17 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Epilog

Rok później...

*GABRIEL*

Obudziłem się, słysząc przy uchy ciche jęknięcie. Czy moje uszy są tak wrażliwe czy po prostu wina leży w tym, że ten dźwięk wydobył się z wnętrza Olivera? Bardzo możliwe, że ta druga opcja. Przyznam się niechętnie, że cokolwiek bym nie robił, upewniając się, iż jest bezpieczny to i tak będę się o niego martwić niezmiennie intensywnie. Ale to chyba nie jest złe, prawda? Sam już nie wiem, czy takie zachowanie z mojej strony jest normalne czy z czasem popadłem w obsesje?
Przewróciłem się na bok i otworzyłem oczy, aby ujrzeć pogrążoną w śnie twarz. Jak zawsze do głowy nasuwa się myśl, że jest piękny, a z każdym dniem jakby jeszcze bardziej niż poprzedniego. Oliver leży na boku, z kołdrą między nogami, w dłoniach i pod głową, ale poza nią nie ma na sobie nic. Jest całkowicie nagi. Westchnąłem z przyjemności, kiedy do głowy wdarły się wspomnienia tego, co robiliśmy w nocy. Przypomniałem sobie nasz pierwszy raz, uśmiechnąłem się mimowolnie. Dotknąłem bladego policzka i głaskałem go do czasu aż dwukolorowe tęczówki nie spojrzały na mnie sennie.
-Dzień dobry- złożyłem pocałunek na jego policzku. Chłopak ziewnął, rozciągając swoje ciało i po chwili kładąc głowę na moim torsie.
-Hej- szepnął. Domyślałem się jak bardzo chciałby z powrotem wkroczyć w słodką krainę snów, ale nie mogłem mu na to pozwolił- spokojnie, nie zasnę- powiedział, jakby czytając mi w myślach.
Wplątałem palce w brązowe włosy i zacząłem masaż głowy, ale przerwałem, bo to mogło spowodować jego uśnięcie.
-Wstajemy- mruknąłem, wydostając się spod niego i ciągnąc za sobą. Widok jego odsłoniętego ciała podziałał na mnie pobudzająco, ale nie czas na to.
Oliver spojrzał w bok na stertę walizek i kartonów i posmutniał. Wiedziałem dlaczego- nie chciał wyjeżdżać, ale pomimo tego smutku cieszył się, że możemy zamieszkać razem, rozpoczynając studia. Odwrócił wzrok od bagaży i wspiął się na palce, aby mnie pocałować. Przyjąłem jego propozycje ochoczo, po chwili sam przejmując inicjatywę, jednak musiałem się upomnieć.
-Kochanie- odsunąłem się od niego. Zaspany wyraz twarzy rozczulił mnie ponownie do granic możliwości. Chwyciłem jego dłonie i splotłem nasze palce- Eh… prysznic?
Pokiwał głową i odwrócił się, a ja mogłem podziwiać jędrne pośladki.
Przez ten rok dużo się zmieniło i wydarzyło. Nie mówię o zakończeniu edukacji, ale także o zmianie, która zaszła w Oliverze. Stał się spokojniejszy i mniej strachliwy. Nie bał się już mocniejszego podmuchu wiatru ani ciemności, w nocy nie miał koszmarów, a obcy dotyk nie powodował, że milkł i trząsł się ze strachu. Narodziła się w nim nowa osobność gaduły, co napawa mnie cholerną dumą. Wspólnie z naszymi ojcami podjęliśmy decyzje o przeprowadzce do stanów, do Mariusza, aby tam rozpocząć studia- ja kryminologie, a mój chłopak prawo. Wielokrotnie słyszałem jak opowiadał, że marzy o pomaganiu skrzywdzonym przez los osobom i myślę, że wybrał dobry, ale trudny kierunek. Zamknąłem oczy, myśląc o tym dlaczego go kocham, ale cały czas od chwili, kiedy go pokochałem w głowie miałem trzy słowa: bo to Oliver. Czy można go nie kochać? Pewnie można, ale nie w moim przypadku. Pierdole od rzeczy, ale co mam powiedzieć? To, że uwielbiam jego oczy, uśmiech, dołeczki w policzkach? Po co? To tylko wygląd- on się zmieni, a to, co jest w Olim nie. Czy to dziwne, że mając dziewiętnaście lat myślę o tym, aby spędzić z nim resztę życia? Możliwe, że tak, ale ja już przywykłem do niej i za nic w świecie nie chcę zmieniać postrzegania swojej przyszłości, bo kiedy o niej myślę w głowie mam tylko jeden obraz- nas, starych i pomarszczonych w fotelach, pod kocem przy kominku, wspominających to wszystko, co dzieje się w tym momencie.
-Gabi, idziesz?- Z chwilowego zamyślenia wyrywa mnie głos Olivera. Stoi w drzwiach i uśmiecha się delikatnie. Podchodzę do niego i całuje.
-Z tobą? Zawsze- rzekłem.
Śmieje się.
-W tym przypadku pod prysznic…- czuje jego uśmiech na swoich ustach. Widzieć i czuć go takiego to najwspanialsze uczucie pod słońcem.

*OLIVER*

Kamil wraz z Mateuszem zamieszkali ze sobą w ten sam dzień, w którym ja z Gabrielem wyjeżdżamy do Mariusza. Czemu mnie to nie dziwi? Przez kilka ostatnich miesięcy coś się miedzy nimi wydarzyło, a ja jednocześnie dowiedziałem się, że byli ze sobą przeszło dwadzieścia lat do tyły. Sytuacja trochę zagmatwana, ale staram się zrozumieć i cieszyć tym, że ich uczucie wytrwało tak dużo lat, gdzieś tam zamaskowane, ale trwałe. To wspaniałe po tylu latach powrócić do siebie. Nie tylko oni się zeszli, ale także Tymek z Michałem. Cieszę się ich szczęściem i już półrocznym stażem. Poznają się, czasem kłócą, ale widzę ich wzajemną miłość i jestem pewny, że będą ze sobą długi czas.  
-O czym myślisz?- Zapytał Gabriel, kiedy wsadziliśmy dwie walizki do bagażnika.
-O wszystkim- odpowiedziałem, obejmując go w pasie- jestem szczęśliwy- dodałem, podnosząc na niego wzrok.
-Ja też.
-Ojejku jejku! Zaraz się wzruszę tą uroczą scenką- za plecami rozbrzmiewa głos Kamila. Trochę głupio słyszeć to z jego ust, widząc jak trzyma się za rękę z Mateuszem. Wyglądają jak zakochane w sobie szczeniaki, jednak po chwili ich kontakt fizyczny urywa się, a Kamil przytula mnie do siebie- nie chce się z tobą żegnać, młody- wyszeptał na tyle głośno, aby wszyscy go słyszeli.
-To nie pożegnanie. Przecież będziemy się często widywać- odsunęliśmy się od siebie, wracając do swoich partnerów. Gabriel pożegnał się z Mateuszem uściskiem dłoni i kilkoma słowami.
-Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś, tato- powiedziałem w kierunku Kamila. Mężczyzna zacisnął mocno szczękę i mógłbym przyrzec, że jego oczy zaszkliły się. Nigdy nie widziałem go płaczącego.
Nie chcąc przedłużać, wsiadłem z Gabim do auta i zapiąłem pasy.
-Jesteś gotowy?- Zapytałem.
-Na co?- Odpalił silnik, ale nie ruszył, gdyż patrzył na mnie, a jego oczy lśniły.
-Na resztę życia w moim towarzystwie- powiedziałem, niepewny jego reakcji. Nigdy o tym nie wspominałem, ale skrycie marzyłem, żeby dożyć z nim starości.
-Z tobą? Zawsze- powtórzył słowa z dzisiejszego poranka.
Auto ruszyło, a mnie ogarnęło ciepło, kiedy duża dłoń na krótką chwile ujęła moją odpowiedniczkę. 

11 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 25

Wziąłem głęboki wdech, aby trochę uspokoić szaleństwo wewnątrz mnie, kiedy on obdarowywał całą moją twarz ciepłymi pocałunkami. Jest cudowny, boże, jak ja go kocham. To takie silne uczucie, uderzające ogromną falą w każdy fragment ciała i umysłu, a jednocześnie miłość jest taka delikatna. Czy da się kochać to uczucie? Czy da się kochać miłość? Jeśli tak to ja ją kocham za to, że jest taka wspaniała, za to, że spotkała właśnie mnie. I jeśli wszystko to co przeszedłem było tylko po to, aby dożyć tego momentu, tej sekundy to jestem wdzięczny wszystkim, którzy we mnie wierzyli i mnie wspierali za to, że pomogli mi pokochać Gabriela. Powtarzałem jego imię jak najwspanialszą modlitwę, jaka istnieje. Odpiąłem zatrzask paska do jego spodni, w celu pozbycia się ich, gdyż materiał drapał mnie i sprawiał dyskomfort. Chciałem poczuć każdy nagi element jego ciała. Pragnąłem poczuć fakturę jego skóry w najdelikatniejszych, najskrytszych miejscach ludzkiego ciała. Odpiąłem metalową zasuwkę i rozpiąłem rozporek spodenek, zsuwając je po chwili do połowy opalonych ud Gabriela. Otworzyłem oczy, kiedy przestał mnie całować. Patrzył na mnie w cudowny, rozczulający sposób, od którego robiło mi się goręcej. Wstaliśmy z łóżka, aby pozbyć się reszty ciuchów. Odebrał mi tę przyjemność, żeby to moje ręce pozbyły się ich z jego ciała i sam się rozebrał. Poszedłem w jego ślady i po chwili staliśmy przed sobą całkowicie nadzy. Jedynie srebrne łańcuszki łaskotały i lśniły na naszych szyjach. Przyjrzałem się umięśnionej sylwetce Gabriela, zachwycając się każdym jej centymetrem. Podszedł do mnie i sunąc dłońmi od ramion aż do rąk splótł razem nasze palce i spojrzał głęboko w moje oczy. Marszczyłem czoło i zagryzałem wargę pełen obaw, przed czymś co nadejdzie, jednak równocześnie pragnąłem tego i byłem pewny, że to się stanie. Sam go o to poprosiłem, wiedząc jednocześnie, że on również pragnie naszego zbliżenia o wiele dłużej niż ja. Schylił się i pocałował mnie w czoło, nos, policzki i usta. Zachłysnąłem się powietrzem, mając wrażenie jakby to był pierwszy raz, kiedy poznaje fakturę jego warg, ich miękkość i rozkoszność, delikatność, z jaką traktują moje odpowiedniczki. Odsunęliśmy się od siebie, aby ponownie patrzeć w swoje oczy i mógłbym przyrzec, że w jego widziałem odbicie swojej twarzy. Twarzy drobnego, ciemnowłosego chłopaka o dwukolorowym spojrzeniu, który podczas ostatnich miesięcy tak bardzo się zmienił. Zmieniłem się właśnie dzięki niemu. Jego dłonie ponownie dotknęły moich ramion, a następnie twarzy z obydwóch stron, głaszcząc ją. Moje ciało zadrżało z podniecenia. Jądra zaczęły pulsować i trochę boleć. Zarzuciłem mu ramiona na szyje i pocałowałem zachłannie. Uwielbiałem to robić. Gabi położył dłonie na moich pośladkach, masując je i podrzucając mnie delikatnie w górę. Objąłem go nogami w biodrach, krzyżując kostki z tyłu. Moje przyrodzenie przywierało do naszych brzuchów, zaś jego do moich pośladów. Położył mnie powoli na pościel i ponownie zawisł nade mną. Wstał i odszedł pozostawiając mnie samego, aby podejść do torby i wyciągnąć z niej kilka prezerwatyw i trzy żele. Spojrzał rozbawiony w moją stronę i powiedział:
-Czy ty zamierzałeś nie wypuszczać mnie z sypialni przez tydzień?- Odrzucił kilka sztuk w bok teraz trzymając tylko po jednej.
-Nie, ale chyba Michał i Kamil planowali, że nie wyjdziemy z sypialni dłuższy czas- zachichotałem.
Podszedł do mnie i usadowił się między moimi nogami, kładąc żel i gumkę gdzieś na boku. Obdarzył mnie czekoladowym spojrzeniem i nachylił się, łącząc nasze wargi. Uśmiechnąłem się w jego usta, które spotykały się z moimi zębami. Dużo się śmialiśmy, dzięki czemu atmosfera stała się łagodniejsza i weselsza. To dobrze, że w tej sytuacji nie musiałem się stresować bardziej niż powinienem.
Poczułem jego dłonie gładzące moje łydki, kolana, a następnie uda. Obserwowałem jego poczynienia mocno wyginając szyję. Czułem się miło i bezpiecznie w jego ramionach oraz odprężyłem się. Dotknął moich stóp, aby pchnąć je w tył w celu zgięcia przeze mnie kolan. Zacisnąłem ręce na pościeli myśląc, że już chce zacząć, jednak myliłem się. Najpierw pocałował moją kostkę, później pozostawił mokre ślady na łydkach i udach aż dotarł do mojego penisa. Pocałował go i zassał się na chwile na końcówce, czemu towarzyszył długi jęk rozkoszy wydobywający się z moich ust. Gabi miał inne plany niż ulżenie mi za pomocą ust i wsunął jeden palec w moje wnętrze, jednak ja nie spiąłem się. Byłem całkowicie rozluźniony i zrelaksowany. Nie poczułem bólu tylko malutki dyskomfort, kiedy poruszył palcem, aby po chwili dołożyć drugi. Jego twarz pojawiła się przed moją. Palce wewnątrz mnie skrzyżowały się. Jęknąłem głośno.
-Szybko znalazłem- mruknął zadowolony. Pocałował mnie, objąłem go i przyciągnąłem bliżej czując powiększającą się z każdą chwilą przyjemność.
Drżałem, kiedy nie dwa, a trzy palce penetrowały moje wnętrze rozciągając je, przygotowując na to, czego z zniecierpliwieniem oczekiwałem. Gabi spojrzał w bok i wziął coś po chwili wkładając w moją dłoń.
-Nałożysz?
Pokiwałem głową, zdzierając końcówkę opakowania prezerwatywy, przy czym dłonie okropnie mi drżały powodując, że miałem problem z rozerwaniem opakowanie. Kiedy w końcu udało się to chwyciłem końcówkę nawilżonej gumy, aby powstało trochę wolnego miejsca. Trzęsącą się dłoń uniosłem i przyłożyłem do penisa Gabriela. Narząd był dość spory, nie wiedziałem czy taka wielkość jest normalna czy nie, więc nie zwracałem na to zbyt dużej uwagi. Nałożyłem prezerwatywę ściskając przyrodzenie chłopaka, widziałem, jak zaciska powieki i wzdycha cichutko. Usłyszałem kliknięcie otwieranego opakowania żelu. Powróciłem do pozycji leżącej, czując po chwili jak zimna substancja zostaje rozsmarowana w okolicach mojego wejścia.
-Kocham cię- usłyszałem kilka minut później, czując po chwili jak penis chłopaka rozciąga moje wnętrze, a ciepłe usta łącząc się z moimi w najczulszym pocałunku, jaki istnieje.
Odrzuciłem głowę w tył krzycząc z rozkoszy, a nachylając się nade mną sylwetka Gabriela przyległa do mnie, otaczając me ciało swoim ciepłem i miłością.
Przywieszki na łańcuszkach wiszących na naszych szyjach złączyły się ze sobą.

-Wiesz- zaczął, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie następnego poranka- ostatnio czytałem artykuł, w którym opisują jak niepełnosprawne osoby, niezdolne do normalnego mówienia porozumiewają się z innymi, a w głowie pojawiło mi się zdanie, że czyny przemawiają głośniej niż słowa również w naszym przypadku.
Przejechałem dłonią po torsie chłopaka, zataczając kółka dookoła różowych sutków.
-Tak, to doskonale do nas pasuje- odpowiedziałem- ale już do tego nie wracajmy, dobrze? Już zawsze będę mówić.
Gabriel przytulił mnie mocniej, ukrywając swą twarz w mej szyi. Ciepły oddech otoczył mój policzek, a miękkie usta pieściły skórę.
Przy nim nic mi nie grozi, żadne niebezpieczeństwo, ani ktoś pokroju Adama. Czułem się bezpiecznie w jego ramionach. To najodpowiedniejsze miejsce dla mnie.
Właśnie wtedy, drugiego sierpnia przy wschodzie słońca podjąłem decyzje, która dotyczyła mojej przyszłości.


To, co zastałem po powrocie do domu niczym nie różniło się od tego co było przed jego opuszczeniem. Nie wiem czego się spodziewałem. Kwiatków, plakatów powitalnych. No, może przesadzam, ale naturalność i normalność, z jaką się spotkałem różniła się od tego co przeżywałem przez dwa tygodnie w domu letniskowym. Atrakcje, namiętne noce i poranki… powrót do rzeczywistości okazał się jak oberwanie z prawego sierpowego od boksera. Po kilku godzinach przyzwyczaiłem się do tego, aby w momencie, kiedy Kamil wróci do domu zachowywać się normalnie, a nie jak kotka z rują. Prawda była taka, że Gabriela nigdy nie miałem dość.
Kamil nie spodziewał się naszego powrotu, więc trochę go zaskoczyłem. Mężczyzna poszedł szybko spać, będąc zmęczony po całym dniu w pracy, a ja wieczór spędziłem z kubkiem herbaty przed telewizorem.

Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspany zszedłem do nich, aby powitać Mariusza. Niemal natychmiast zmęczenie zniknęło. Wpuściłem ojca do środka i nakazałem usiąść w salonie, gdzie po chwili pojawił się Kamil.
-Zagadaj go- poprosiłem, uciekając do pokoju. Napisałem szybkiego SMS-a do Gabriela, po czym umyłem się i ubrałem, aby jak tylko to możliwe przedłużyć czas do konfrontacji z Mariuszem. Gabriel pojawił się u mnie po kwadransie, kiedy w samych bokserkach stałem przed szafą. Podszedł do mnie od tyłu i złożył pocałunek na moim ramieniu. Odwróciłem się w jego objęciach i smutno spojrzałem w jego oczy.
-Tęskniłem.
Zaśmiał się krótko.
-Widzieliśmy się wczoraj.
Pokiwałem głową.
-Musisz z nim porozmawiać- powiedział.
-Ale nie chce- burknąłem, odwróciłem się i ubrałem w byleco. Na stopy nasunąłem skarpetki. Postanowiłem pójść do ojca. Zeszliśmy ze schodów trzymając się za ręce, a kiedy ujrzałem Kamila i Mariusza smutek uderzył mnie z podwójną mocą. Ale decyzje już podjąłem, więc rzekłem zwracając na siebie ich uwagę:
-Nie wyjadę- Mariusz podniósł się z fotela i podszedł do nas. Najpierw spojrzał na splątane dłonie, a później w moje oczy- przepraszam.
-Dlaczego?- Zapytał prosto. Kamil pojawił się obok niego.
Zagryzłem policzek, zamyślając się przez chwile jak wszystko odpowiednio ująć.
-Bo tu jest moja rodzina- spojrzałem znacząco na Kamila- i mój dom- mocniej zacisnąłem rękę na dłoni Gabiego- nie zostawię ich. Nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Może kiedyś cię odwiedzę… ale nie teraz- wziąłem głębszy wdech.
Mariusz zrozumiał moje słowa. Zrozumiał to, że nie odrzucam go, jako ojca, ale to, że nie jestem gotowy na zamieszkanie z nim. Przecież tak niedawno dowiedziałem się kim tak naprawdę jest, nie ufam mu. Jeszcze nie.
-Będę na ciebie czekać, synu- powiedział tylko.
Kilka dni po tym wieczorze opuścił Polskę.  

Pod koniec lata ponownie wraz z Michałem, Tymoteuszem i Gabrielem zasiadłem na ławce przed szkołą. Chłopacy na pierwszy rzut oka mieli coś ku sobie i podejrzewałem, że ten rok szkolny będzie bardzo interesujący. Michał opierał głowę na ramieniu chłopaka, który dziś nie miał soczewek, ani podkładu, przez co blizna była doskonale widoczna.
-I co teraz?- Ciepła dłoń odwróciła moją uwagę od zakochanych. Spojrzałem w oczy Michała i rzekłem:
-Wracam do szkoły.
Podniósł się i obdarzył mnie szybkim miśkiem.
-Czyli co?- Zerknął na Gabriela- to już koniec przykrych sytuacji?
-Tak- odpowiedział- teraz będzie tylko lepiej.
Patrzyłem w jego ciemne oczy i byłem po prostu szczęśliwy, szczęśliwy, że go poznałem i jestem z nim. Nauczył mnie być człowiekiem i obdarzył miłością, a ja jego. Czy mogłem chcieć więcej? Chyba nie. Miałem tylko nadzieje, że przyszłość będzie dla nas łaskawa i pozwoli być razem.

***

Przepraszam, że taki krótki wyszedł, ale nie czułam potrzeby przedłużania w nieskończoność, a co do sceny seksu to pomyślałam, że opowiadanie pozostawię pod etykietą „niewinne”, przez co nie chciałam za bardzo opisywać całego wydarzenia…