31 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 13

-Dzień dobry- odpowiadam i przy akompaniamencie dźwięku tłuczonego szkła siadam przy stole. Kamil patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy, ale mój wyraz twarzy pozostaje obojętny.
-Oliver?- Szepcze, a ja podnoszę jedną brew do góry- ty..?
Pochylam głowę w bok robiąc taką minę jakbym nie wiedział, o co mu chodzi.
Ale dobrze wiem i nie mam zamiaru powiedzieć ani słowa.
Postanowione.
Wprowadzam swój plan w życie.

*

Zerka na mnie i widzę irytację wymalowaną na jego twarzy, a mimo to nie odwracam wzroku, bo lubię go obserwować. Gabriel wraca do pisania czegoś w zeszycie. Podnoszę się, biorę jeden brulion i siadam po turecku na kanapę. Przez następne kilkanaście minut nic się nie dzieje. Brunet odrabia lekcję, ja czytam jego notatki z polskiego. Nagle dzwoni jego telefon oznajmujący, że jest godzina siódma wieczorem. Chłopak wstaje i idzie do kuchni, widzę jak przygotowuje kolacje dla nas dwóch, robi herbatę i wyciąga kolejną porcje moich leków. 
-Smacznego- mówi i siada naprzeciwko zaczynając jeść. Obserwuje mnie czy aby na pewno skonsumuję to, co zrobił, wezmę leki i popije chłodną herbatą, kiedy to robię uśmiecha się lekko i po odniesieniu naczyń kończy odrabianie lekcji.
Ten schemat trwa od świąt, a ja nadal nie rozumiem, po co on to wszystko robi.
Przecież mógłby mnie zostawić i się nie męczyć z codziennym pilnowaniem. 
Słyszę dźwięk mojego telefonu. Wyciągam go z kieszeni i nie patrząc na ekran odbieram.
-Oli?- Słyszę głos Michała- wiem, że mi nie odpowiesz, ale nie odpisujesz na SMS-y, więc postanowiłem zadzwonić...-Jakie SMS-y?-Ogólnie to twój ochroniarz- ah no tak.. Zapomniałem, że on wie.- Nie pozwala mi się z tobą skontaktować jakkolwiek i...  I martwię się- rozłączam się i posyłam wkurwione spojrzenie Gabrielowi. 
Już otwieram usta, kiedy w mojej głowie rozbrzmiewa cichy głos, który ostrzega, że nie chce, aby pierwsze słowa do niego wypowiedziane były pod wpływem złości. Więc nic nie mówiąc i ignorując senność wstaje z kanapy i idę się przebrać. Zakładam granatowe spodnie i czarny sweter, spod którego wystaje jasnoniebieski kołnierzyk. 
-Wychodzisz?-Nie. Ubieram się z nudów. Kończę zapinać kurtkę, kiedy na moją głowę zostaje nasunięta czapka z wielkim pomponem. Odwracam się i patrzę sennie na Gabriela, który teraz trzyma moją twarz w dłoniach ogrzewając ją. Schyla się i całuje mnie w nos. Marszczę brwi i odwracam się.
Co to miało znaczyć?

Drzwi otwiera mi Paweł. Kiedy mnie dostrzega uśmiecha się szeroko, a wokoło oczu pojawiają się zmarszczki.
-Oliś- oliś?- Dawno Cię nie widziałem. 
Chłopak przepuszcza mnie w drzwiach. Rozpłaszczyłem się i wgapiłem w niego.
-Michał jest u siebie. Wiesz gdzie- natychmiast poszedłem na piętro, ale stojąc przed drzwiami pokoju Michała na krotką chwile zawahałem się. 
Właściwie, po co to robię?
Oliver debilu masz kumpla i pytasz się, po co chcesz utrzymać tą znajomość? 
Cichy głosik w mojej głowie znów ma rację.
Zapukałem, a kiedy usłyszałem pozwolenie wszedłem do jego pokoju, zamknąłem drzwi i rozejrzałem się. Michał leżał na tapczanie na brzuchu odwrócony do mnie tyłem, więc nie mógł mnie dostrzec.
-Paweł mów, co chcesz a nie...- Odwrócił się w moją stronę i zamilkł, a ja wziąłem głęboki wdech nie wiedząc, czego się spodziewać. Blondyn podniósł się i podszedł blisko mnie. Podniósł rękę. Zacisnąłem szczękę, ale nie zniechęcił się tym i musnął kciukiem mój policzek tak jakby chciał sprawdzić czy to aby na pewno ja.
Zimno.
-Oliver?- Mruknął cicho- jak się czujesz?
Objąłem go i przyłożyłem wcześniej dotykany przez niego policzek do jego piersi.
-Nie wiem- wyszeptałem i poczułem jak jego mięśnie napinają się. 
Uznałem, że nie powinienem ukrywać tego, że mówię. Po prostu muszę wiedzieć, kiedy się odezwać żeby nie złamać reguły. 
Michał odsunął się i posłał mi uśmiech, za którym zdążyłem się tęsknić. 
-Mówisz- stwierdził jakby to nie było oczywiste. Uśmiechnąłem się lekko.
Resztę wieczoru spędziliśmy w ciszy oglądając film kryminalny, który bardzo mnie zainteresował, co było dziwne gdyż zawsze, kiedy Gabriel coś włącza nigdy nie mogłem się skupić.

-Oddawaj to!- Jęknął przeciągle Michał chcąc doskoczyć do wysoko trzymanego nad głową Pawła talerza z kanapkami. Widok ten był co najmniej zabawny, lecz moje usta ani drgnęły.
-No masz- zlitował się nad nim jego brat i wręczył mu porcelanowy przedmiot. Chłopacy usiedli przy stole i zaczęli jeść w ciszy. Siorbałem cicho swoją herbatę. 
-Fajnie wyglądasz- skomentował mój wygląd starszy z nich. Niedawno wstałem, więc moja fryzura i ogólnie twarz była w małym nieporządku, a na dodatek miałem na sobie za dużą koszule Michała oraz spodnie dresowe.
-Daj mu spokój- fuknął zaczepnie Michał i rozczochrał jeszcze bardziej moje włosy. Odsunąłem głowę pozbywając się jego dotyku- jest uroczy.
-Fakt- pokiwał głową. 
-Co?- Powiedziałem cicho lekko zachrypniętym głosem. 
-O kurwa! On mówi!- Paweł podniósł się z miejsca i wycelował palcem wskazującym w brata- kłamca. 
-Nie kłamałem!- I znów zaczęła się ich mała sprzeczka. 
Do końca dnia było ich jeszcze mnóstwo. Przyglądałem się temu za każdym razem z zazdrością.

*

-Kamil?- Mówię niepewnie nie wiedząc, jakiej reakcji się spodziewać, ale mężczyzna na szczęście zareagował normalnie, mimo że to był pierwszy raz, kiedy powiedziałem mu coś poza "dzień dobry".
-Co jest?- Odkłada kartki trzymane w ręku i spogląda na mnie, a ja wraz z wielkim miśkiem siadam na fotelu naprzeciwko niego.
-Co mogę dać na urodziny Gabrielowi?- Pytam głupio i tak też się czuję, bo kiedy myślę o jakimś prezencie dla niego to w głowie mam pustkę. Mężczyzna drapie się po brodzie, a po chwili uśmiecha się tajemniczo. 
-Najlepsze są prezenty od serca- i zostawia mnie samego z myślą, jakie było drugie dno tej wypowiedzi.

Czuję jakbym leciał do góry, a tak naprawdę moje ciało unosi się tylko metr nad ziemią i zostaje przyciśnięte do czyjejś klatki piersiowej. Odruchowo oplatam ramionami czyjąś szyje i muskam ją ustami. Ciepło. Otwieram oczy i widzę Gabriela, który uchyla drzwi od mojego pokoju i wchodzi do środka i kładzie mnie na łóżku. Staram się zasnąć, ale nie udaje mi się to, bo czuję jego ciepło w pobliżu. Chłopak czyta książkę leżąc obok mnie. Obmacowywuje wolną przestrzeń obok i zadaje sobie pytanie gdzie jest głupi pluszak, gdy go potrzebuję. 
Podnoszę się do pozycji siedzącej i przecieram zaspane oczy. Biorę leżący w pobliżu telefon i patrzę na ekran 15.01 1:22 AM. 
A więc to dziś.  
Patrzę na Gabiego i dostrzegam jego przeszywający wzrok znad książki, którą w następnej chwili zabieram i kładę gdzieś obok. 
Biorę kilka głębszych, uspokajających wdechów i siadam na jego biodrach kładąc kościste palce na jego ramionach, później szyi. Chwilę wykłócam się z własnymi myślami, z odpowiednią decyzją i jednocześnie zaciskam i luzuję ścisk dłoni, w skutku drapie chłopaka po karku, a on przymyka oczy i uśmiecha się delikatnie. 
Ten widok podziałał na w sposób niewyjaśniony i teraz nasze wargi dotykają się. 
Pierwszy raz to ja inicjuje pocałunek i kiedy uchylam powieki widzę wymalowany na jego twarzy szok, ale szybko doprowadza się do porządku i zaczyna mnie całować. Nie wiem jak to się stało, że to w następnej chwili ja leżałem pod nim, ale wiem, że w pewnym momencie wszelkie hamulce i kajdany, które mnie ograniczały zniknęły, przepadły. 
Jego ręce sunęły po moich biodrach pozostawiając za sobą nieopisane ciepło, a język badał wnętrze moich ust. Czuję jego delikatny dotyk, który doprowadza mnie do obłędu i dobrze wiem, że każdy, nawet najmniejszy jego gest jest ostrożny i przemyślany. Zarzucam mu ręce na szyję i, o ile to możliwe, przyciągam go jeszcze bliżej i zachłanniej.
Nie mam pojęcia, po jakim czasie przerywamy tą pieszczone, ale trwało to tak długo, że obaj mamy problemy z wzięciem wdechu. 
Kiedy otwieram usta i mówię, słowa są doskonale słyszane przez naszą dwójkę, a głos nawet przez sekundę mi się nie załamał.
 -Wszystkiego najlepszego.

***

Chciałam bardzo podziękować wszystkim, którzy ostatnim czasem wykazali OGROMNE zainteresowaniem moim blogiem. To był niesamowity szok kiedy to dostrzegłam.

Pragnę poinformować, że przez najbliższy miesiąc moja działalność na bloggerze diametralnie zmaleje gdyż do wakacji będę miała bardzo napięty grafik. Treningi, wyjazdy, sprawy rodzinne i tym podobne już dają o sobie znać i wiem ze do 30 czerwca to nie ustanie. Mimo to postaram się nadal regularnie dodawać rozdziały jednak można spodziewać się tego, że kiedy skończę pisanie drugiej części opowiadania planuje zrobić przerwę trwająca maksymalnie trzy tygodnie.

24 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 12

-Przez nie chciałem się zabić- powiedział wybudzony ze snu, a ja odsunąłem rękę, którą bez pozwolenia dotykałem rany pod okiem Tymka- przez oczy byłem wyśmiewany w szkole- powiedział smutno- i kiedy próba samobójcza mi nie wyszła, a noszenie soczewek zaczęło mnie irytować chciałem pozbyć się jednego z nich- prycha- to takie głupie.
Nie wiedziałem, co zrobić, więc znów dotknąłem szramy dwoma palcami i przejechałem palcami wzdłuż niej. Wróciłem na swoje łóżko po drodze biorąc gitarę. W ciągu dwóch tygodni, podczas których jestem w ośrodku nauczyłem się na niej grać w miarę dobrze. Tymek był w szoku i przyznał, że sam uczył się pół roku zanim mu cokolwiek jakoś wychodziło, ale mu nie wierzyłem. To wydawało mi się zbyt proste żeby zajęło tyle czasu. Kamil odwiedził mnie dwa dni temu i razem uzgodniliśmy, że niedługo wrócę do domu.
Ta myśl mnie przerażała, bo powrót równał się spotkaniu Michała, wobec którego nie mam zielonego pojęcia jak się zachowywać, ale kiedy myślałem o Gabrielu moje serce przyspieszało, a ręce drętwiały.

*

Minęły trzy tygodnie zanim stwierdziłem, że jestem gotowy wyjść z ośrodka, podczas których nic nie robiłem. Co prawda były spotkania z psychologiem, ale na dwóch się skończyło dzięki temu, że jestem niemową. Po moich nocnych napadach lęku lekarze dobrali mi leki uspokajające, po których szybko stawałem się senny i spałem bardzo długo, ale mimo to sen nie należał do spokojnych.

Zarzuciłem torbę na ramie i wyszedłem na świeże powietrze. Rozejrzałem się po ośnieżonym parku, który otaczał całą placówkę, pod jednym z drzew dostrzegłem auto Kamila. Starając się nie poślizgnąć zszedłem z kilkunastu schodków i skierowałem się do pojazdu, ale kiedy oberwałem czymś zimnym i twardym w tył głowy zatrzymałem się i odwróciłem. W moją stronę biegł Tymek, a z jego ust wydobywały się kłębki pary
-Jak...Mogłeś...Tak bez... Po-pożegnania?- Zapytał zasapany, po czym wcisnął mi w dłoń jakiś papierek- odezwij się do mnie- uśmiechnął się i wyrzucił pięść do przodu. Skuliłem się spodziewając ciosu, ale pięść zatrzymała się w połowie drogi, a chłopak wykrzyknął- żółwik na pożegnanie!- Stukaliśmy się i odeszliśmy w przeciwne strony.
Stanąłem za samochodem czekając aż Kamil otworzy mi bagażnik, kiedy to zrobił włożyłem do środka torbę, zamknąłem drzwi i usiadłem na miejscu pasażera.
-Jak tam?- Zapytał i odpalił auto.
Uniosłem kciuk w górę.
Jest dobrze.
Naprawdę.

*

Zanurzyłem się w wodzie.
Na początku miałem zamknięte oczy, ale po kilku sekundach otworzyłem je. Widziałem falujący sufit spod tafli wody. Wiedziałem, że już długo nie wytrzymam gdyż potrzeba wynurzenia się z każdą chwilą była coraz większa, ale postanowiłem, że jeśli miałbym otworzyć usta to tylko po to, aby zadławić się wodą i uparcie nic nie robiłem.
Czułem, że już blisko ku końcowi, ale na moje niepocieszenie ktoś mocno szarpiąc mnie za ramiona wyciągnął moją głowę ponad wodę.
-Nie rób tego więcej, aniołku. 

*

Chyba przywykłem do tego, że zawsze mam koszmary.
Jednak coraz rzadziej śni mi się gwałt- zamiast tego śnie o swojej śmierci.
Sny to są skryte pragnienia czyż nie? 
Czy to oznacza, że chce umrzeć?
Otworzyłem oczy dostrzegając, że na dworze już jest widno, więc nie chcąc tracić czasu na bezsensowne przemyślenia zwlokłem się z łóżka i biorąc ciuchy na zmianę podreptałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i kiedy wycierałem swoje ciało mimo wszelkim staraniom spojrzałem w lustro i przeraziłem się. 
Nie zobaczyłem tam chłopaka z kamienną twarzą, błyszczącymi włosami i błyskiem nadziei w oczach tylko wychudzonego, smutnego nastolatka, któremu zapadały się policzki, wystawały żebra, a oczy były niemal martwe, bez wyrazu. Dotknąłem lewego obojczyka, na którym była lekko widoczna blizna ciągnąca się przez plecy aż do pośladka. To pamiątka pozostawiona przez Adama.
Który nigdy nie był moim ojcem.
Oczy, których do niedawna nienawidziłem teraz, dzięki Tymoteuszowi, stały się dla mnie czymś, czym mogłem się pochwalić, być dzięki nim dumny, bo są wyjątkowe.
Skończyłem się wycierać, założyłem ciemne spodnie dresowe z wąskimi nogawkami i bluzę z reniferem oraz standardowo- grube skarpety, bo przecież nie od dziś wiadomo, że jestem zmarzluchem.
Usłyszałem hałas dobiegający z parteru, więc tam się skierowałem, a następnie do kuchni skąd słychać było przyciszone głosy.
-Mateusz, proszę Cię...-Kamil przerwał, kiedy mnie zobaczył, a za jego spojrzeniem powędrował też ten należący do jego szefa, uśmiechnął się serdecznie i przywitał się ze mną, a ja nawet bez mrugnięcia okiem odwróciłem się z zamiarem wrócenia do pokoju i nie przeszkadzania im, ale podskoczyłem wystraszony, kiedy odwracając się zobaczyłem Gabriela. Jednak nie widok chłopaka mnie zdziwił tylko to, co trzymał.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział wręczając mi ogromnego białego pluszaka. Uśmiechnął się niepewnie czekając na moją reakcje, ale ja po prostu stałem gapiąc się na niego.
-Dzisiaj jest piętnasty grudzień, solenizancie- dopowiedział Michał czochrając mi włosy. Skuliłem się, ale on udał, że tego nie widzi i wraz z Mateuszem zniknęli za drzwiami gabinetu.
Broda zaczęła mi drzeć, kiedy spojrzałem na Gabriela. Podszedłem do niego i zamiast chwycić miśka, którego mi podał przytuliłem go przykładając głowę do jego piersi i pociągając nosem.
-Wszystkiego najlepszego- powtórzył i objął mnie w pasie.
Tęskniłem za jego ciepłem.

Leżymy obok siebie, między nami panuje cisza, którą lubię, która nie jest niezręczna. Ona pozwala na przemyślenie tego, czego nigdy nie powiem. Jednak coś ją zakłóca. Nie wiem, co to jest, ale wiem, czego teraz bym chciał.
I robię to.
Podnoszę się na łokciach, w następnej chwili przerzucam jedną nogę nad Gabrielem i siadam okrakiem na jego biodrach.
I spoglądam na niego
A on patrzy na mnie
I kiwa głową dając mi odpowiedz na niewypowiedziane pytanie
Dotykam jego obojczyków, gładkiej skóry szyi, policzków, czoła, nosa i kciukiem lekko pocieram jego usta, które są suche, a jednocześnie tak cholernie kuszące.
Spoglądam w jego oczy, które mnie obserwują i widzę tajemniczy błysk.
Powracam do badania jego twarzy chcąc znaleźć to, co powoduje uścisk w mojej klatce piersiowej, przyspieszone tętno, niemożliwość wzięcia głębszego wdechu, ale nie znajduję nic, co mogłoby być tego przyczyną.
-Chciałbym żebyś mówił. Cisza czasami jest nieznośna-  tymi słowami uświadamia mi, że on czuję coś innego niż ja, a w następnej chwili delikatnie ujmuje moją dłoń i kładzie na swoją pierś.
Czuję jak szybko bije jego serce.
Schodzę z jego bioder i uśmiecham się blado, słysząc jęk protestu. Biorę pluszaka i przytulam się do niego całym ciałem gdyż zabawka jest ogromna. Patrzę na profil Gabriela. Odwraca się i podnosi, w następnej chwili odsuwa miśka i zawisa nade mną. Jest blisko, bardzo blisko, ale nie przeszkadza mi to. Czekoladowe tęczówki skupiają na sobie moją uwagę i z każda chwilą są coraz bliżej. Kiedy czuję usta Gabriela na swoich przymykam oczy i urywam kontakt wzrokowy.
Mój umysł oczyszcza się, czuje spokój, zero wspomnień, zero bólu.
Chcę zapomnieć o przeszłości.
Uda mi się.
Za dużo osób na mnie liczy, nie mogę ich zawieść.
Jęknąłem, kiedy język Gabriela polizał moje usta prosząc o dostęp, na który nie daje zgody. Kładę mu rękę na karku i delikatnie wbijam paznokcie w skórę chcąc go opamiętać.
Nasz drugi pocałunek był równie niewinny jak pierwszy, ale mimo że chce to zmienić to gdzieś w środku znajduję się blokada, która mi na to nie pozwala. Chłopak odsuwa się i patrzy mi w oczy, a ja wiem, że on dostrzegł to, co przeszkadza mi posunąć się nawet troszkę dalej. Schyla się i smyra mój policzek czubkiem nosa. To przyjemne. Masuje mu kark następnie przeczesuje palcami jego miękkie, gęste włosy.

*

Nie śpię od dwóch dni, bo boję się koszmarów.
Nie jem gdyż widok jedzenia mnie obrzydza.
Wszyscy dziwnie się na mnie spoglądają, a ja cały czas siedzę na kanapie i nie odpowiadam na zadane mi pytania.
Myślą, że mi się pogarsza, ale to nieprawda.
Ja tylko myślę, od czego zacząć.

*

Zakładam kurtkę, szalik, rękawiczki, czapkę i buty i wychodzę na dwór. Jest szarawo i zimno, ale na szczęście śnieg się nie roztopił i teraz wydaje zabawne skrzypienie, kiedy ugniatam go stopami. Ten dźwięk zawsze mnie bawił.
Czuję na sobie czyjś wzrok.
Idę parkiem, a później krążę dookoła jeziora. Kilka razy.
Czyżbym popadł w obsesję?
Nogi zaczynają mnie boleć, policzki szczypią mnie od zimna, ale nadal chodzę. Muszę pomyśleć.
Mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi.
Kamil wie gdzie jestem. Kilka dni temu obiecałem mu, że zawsze będę go informować gdzie wychodzę. Martwi się o mnie.
Odwracam się.
Gabriela nie widziałem od tygodnia. Na początku przychodził, ale kiedy ciągle widział, że siedzę w jednym miejscu odpuścił. A może nie przychodzi, bo są święta lub przychodzi wtedy, kiedy śpię?
Widzę mężczyznę idącego za mną
Wyciągam telefon, zdejmuje rękawiczki i pisze szybkiego smsa do Kamila
"Przydzieliłeś mi ochroniarza? Czy wariuje myśląc, że pewien facet mnie śledzi?"
Zaczynam wolno iść w stronę domu, co chwilę zerkając za siebie. Jest coraz bliżej. Dzwoni Kamil, odbieram.
-Uciekaj!- Słyszę podniesiony głos i już innego nic się dla mnie nie liczy. Zaczynam biec.

Widzę swój dom, a przed nim stojącego Gabriela. Zwalniam, bo powoli brakuje mi tchu. Gabriel się odwraca i dostrzegam szok wymalowany na jego twarzy, kiedy mnie zauważa. Nie myśląc ani przez chwilę rzucam się na niego i oplatam ramionami i nogami całe jego ciało. Staram się nie wydawać żadnego dźwięku, ale chłopak domyśla się, w jakim jestem stanie. Obejmuje mnie w tali i otwiera drzwi domu, a po chwili słyszę jego rozmowę z Kamilem, ale nie skupiam się na słowach tylko na cieple Gabriela. Ktoś inny chwyta mnie za ramie.
Krzyczę 
Wiem ze to robię, mimo że nic nie słyszę.
Gabriel robi krok w tył. Niechciany dotyk znika. Zsuwam się z chłopaka i jakby nigdy nic zaczynam zdejmować nakrycie wierzchnie. Zachowuję się tak jakby tego, co stało się kilkanaście sekund temu nie było i jakby teraz nie patrzyło na mnie trzy pary oczu. Ale tego krzyku naprawdę nie było. Nie dla mnie.
Czuję rękę na ramieniu. Zamieram.
-Oliver?- Słyszę Kamila. Odwracam się, a on opuszcza ramię. Zauważa ślady łez na policzkach, ale nie reaguje. Jestem mu za to wdzięczny. 
Mierzy mnie wzrokiem
Widzi wrak jakiegoś stworzenia
Stworzenia, które mimo wcześniejszych zapewnień nie jest w stanie sobie poradzić z przeszłością.

*

Nowy rok.
Gabriel przesiaduje całe popołudnia u mnie,  czasami na mnie patrzy i coś mówi, ale nigdy nie dotyka.
Pilnuje mnie?
Brakuje mi jego ciepła.
Ciekawe, co u Michała...

*

-Wychodzę. Gabriel przyjdzie za godzinę- Kamil nie czeka na jakąkolwiek reakcje i posyłając mi lekki uśmiech wychodzi. Wiem, że nie traci nadziei.
Idę pod prysznic. Rozbieram się i wchodzę pod zimny strumień wody
I zaczynam mówić
I płakać
I krzyczeć
I gorzko się śmiać
To wszytko trwa tak długo, że zasycha mi w gardle.
Chyba dam radę

*

-Dzień dobry
-Dzień dobry- odpowiadam i przy akompaniamencie dźwięku tłuczonego szkła siadam przy stole zaczynając patrzeć na Kamila, który ma oczy jak pięć złoty i lustruje mnie wzrokiem.
-Oliver?

17 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 11

Ciemność
Las
Adam
Obudziłem się z krzykiem, przyszedł Kamil, poczekał aż się uspokoję, po czym wyszedł.
A ja nie mogę zmrużyć oka nawet na kilka minut.
Wiem, że mężczyzna jest zmęczony, ja też jestem, ale ten schemat nie zmienia się od kilku dni, strach mnie nie opuszcza.
Tej nocy podjąłem decyzję.

-Jesteś pewien, że chcesz tam jechać?- Znów słyszę to pytanie i po raz kolejny kiwam głową.
Kamil właśnie wpakował jedyną torbę, którą przygotowałem do auta, a teraz bezczynnie siedzimy w salonie i czekamy aż wolny czas do wyjazdu skończy się.
Rozbrzmiewa dzwonek do drzwi, brunet wstaje i idzie je otworzyć, a ja dalej siedzę i patrzę się w obrany punkt na ścianie. 
-Oliver?- Mrużę oczy i spoglądam na Michała stojącego w przejściu. Chłopak patrzy na mnie tak jakby widział ducha.
Może jestem duchem?
Blondyn podchodzi do mnie. Wiem, że chce mnie objąć, ale ja wstaje i odsuwam się. Wiem jak wygląda teraz moja twarz, wiem, że Michał zastanawia się, co mi się stało, dlaczego tak długo mnie nie było, a kiedy o to pyta patrzę na Kamila i znów mam łzy w oczach. 
Jestem żałosny.
-Oliver...- Wyciąga rękę tak jakby chciał mnie dotknąć, ale jestem za daleko i wciąż się oddalam.
Doskakuje do ławy, biorę zeszyt i długopis, piszę dwa słowa „Powiedz mu” i podaje przedmiot Kamilowi.
-Co mam powiedzieć?- Oddaje mi zeszyt.
WSZYSTKO
On dobrze rozumie, o co mi chodzi. Siadamy. Chłopaki na kanapie, a ja na fotelu podciągając nogi pod brodę, chcąc ukryć sińce pod oczami i przyszłe łzy. Wiem, że będę płakać. Jestem słaby jak dziewczyna, wiem to.
Kamil mówi ani razu nie zająkując się, nie przerywa, a kiedy kończy nie mam odwagi spojrzeć w zielone oczy. Wstaje i idę do auta.
Muszę się ukryć.

Mężczyzna otwiera drzwi i wsiada. Odwraca się do mnie i bez słowa podaje mi zeszyt. Jest to bardzo gruby notatnik oprawiony w skórę, w środku są lekko żółte kartki. To w nim najczęściej piszę i dotychczas tylko ja to robiłem, ale kiedy spoglądam na dwie odznaczone kartki na jednej z nich poznaje pismo Gabriela, na drugiej Michała. Wciskam brulion do torby podróżnej nie czytając nic i spoglądam za okno.

-Mimo pańskiej prośby umieściliśmy Olivera w pokoju pewnego chłopaka- Mówi kobieta w zielonym szlafroku- ale tylko, dlatego że myślimy, że jest... Są w stanie sobie pomóc.
-Pomóc?
-Później panu wyjaśnię. Proszę się pożegnać- zwróciła się do mnie- i idziemy. Pani Irenka pokaże ci, co gdzie jest i jak wszystko funkcjonuje- pokiwałem głową i spojrzałem na kobietę stojącą po mojej lewej stronie, ale przeniosłem wzrok na Kamila, który uśmiechał się lekko zapewnie chcąc dodać mi odwagi. 
-Za tydzień Cię odwiedzę- Mhm.
Odwróciłem się, zarzuciłem na ramie torbę i dreptałem za Ireną. 
-Za tymi drzwiami znajduje się świetlica- wskazała duże, drewniane drzwi, ale nie weszliśmy do środka- na końcu korytarza jest stołówka, a reszta pomieszczeń należy do różnych lekarzy, sanitariuszy lub pracowników.- Zaczęliśmy wchodzić po schodach, a kiedy już je pokonaliśmy ukazały się kolejne drzwi. Mnóstwo drzwi- tu są pokoje dla pacjentów, a na końcu znajduje się łazienka. Na wyższych piętrach są oddziały zamknięte- dla wariatów? -Śniadania od siódmej do dziewiątej, obiady o piętnastej, a kolacje o osiemnastej- spojrzałem na kobietę wyczekując, kiedy wskaże mi mój pokój, ale ona uśmiechnęła się, podała numer, po czym odeszła.
Zacząłem przemierzać korytarz patrząc na wszystkie drzwi chcąc znaleźć te odpowiednie, a kiedy to się stało zapukałem kilka razy.
-Proszę- usłyszałem i wszedłem do środka. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się. Ściany były zielone, w pokoju stały tylko dwa łóżka, a pomiędzy nimi, pod ścianą jedna komoda. Podszedłem do wolnego łóżka i usiadłem na nim rzucając torbę w kont.
-Też zmusili Cię żebyś tu był? - Zaprzeczyłem.- Aha.
Usłyszałem skrzypienie sprężyny, a po chwili miałem przed oczami rękę mojego współlokatora. Odskoczyłem uderzając plecami o ścianę i spojrzałem na jego twarz.
-O kurwa- powiedział. Gdybym mówił też bym tak zareagował.
Na pierwszy rzut oka był moim rówieśnikiem tylko o wiele wyższym i szerszym. Zmierzyłem wzrokiem jego umięśnione ciało, zrobił to samo i znów wróciliśmy do swoich twarzy. Był blady, niemal tak samo mocno jak ja i miał nieco ciemniejsze włosy ścięte na pazia. Posiada zgrabny nos i cienkie usta, ale nie one zwróciły moją uwagę tylko jego oczy, które była takie jak moje.
Jedno błękitne, drugie brązowe, pod prawym okiem była gruba, cięta rana.
-Pierwszy raz spotykam osobę, która... Ma takie oczy jak ja- przerwał cisze. Dalej siedziałem przybity do ściany i patrzyłem na niego jak jakiś ułomny człowiek. Chłopak widząc mój wyraz twarzy zaśmiał się.
-Jestem Tymoteusz, ale mów mi Tymek- wyciągnął do mnie rękę, ale nie uścisnąłem jej. Rozpiąłem torbę, wyciągnąłem notes, nabazgrałem swoje imię i podniosłem go na wysokość jego oczu. Dwie tęczówki zamigotały, jedna bardziej zauważalne, a druga mniej, w mojej głowie narodziło się pytanie czy moje oczy też tak czasami wyglądają. 
-Ładnie- znów wyszczerzył swoje kły. Tymek usiadł na swoim łóżku dokładnie naprzeciwko mnie i zaczęliśmy patrzeć sobie w oczy, ale moją uwagę ciągle przyciągała rana bardzo blisko jednego z nich. 
-Dlaczego tu jesteś? - Zapytał dokładnie o to, o co ja chciałem go. Zakreśliłem początek zdania i napisałem odpowiedz.
Chyba jestem wariatem.
Zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. Oddał mi notes i zadał kolejne pytanie
-Zawsze nie mówiłeś?- Zaprzeczyłem ruchem głowy- to, od kiedy?
Od około półtora roku
-Choroba?- Przymknąłem oczy i znów pokiwałem na "nie"- jak nie to, co?- Zamknąłem notes dając mu do zrozumienia, że nie dostanie odpowiedzi na to pytanie.
Kątem oka zobaczyłem coś interesującego, więc spojrzałem na przedmiot stojący przy ścianie w okolicy rogu jego łóżka i długopis znów ruszył do dzieła.
Grasz?-  Napisałem, mimo iż odpowiedz była oczywista.
Tymek rzucił przelotne spojrzenie gitarze, po czym potwierdził. Poprosiłem żeby coś zagrał, więc wstał chwycił instrument i wrócił na miejsce. Kilka razy szarpnął pojedyncze struny i pokręcił jakimiś haczykami. Lewą dłonią uderzył wszystkie sprężyny na raz, a prawą układał bardzo szybko przyciskając różne progi i rozpoczął melodię. Przypatrywałem się jego dłonią i słuchałem dźwięków, po chwili zorientowałem się, że chwyty powtarzają się. 
Ktoś zapukał do drzwi, ale nie wszedł. Tymoteusz bez słowa wstał i opuścił pokój. Nie zastanawiaj się chwyciłem jego gitarę i ułożyłem podobnie do niego. Szarpnąłem twarde pręty i położyłem palce lewej dłoni na progach. Poczułem ból, co przypomniało mi o niedawnej kontuzji, ale on szybko minął. Zacząłem grać. Wyszło mi identycznie jak mojemu tymczasowemu współlokatorowi.
Po kilku minutach zacząłem kojarzyć melodie i przypomniał mi się do niej tekst, więc zacząłem poruszać wargami, ale jak zawsze żaden dźwięk się z nich nie wydobył.
-Ooo! Też grasz?- Moje ręce zamarły i spojrzałem w kierunku skąd dochodził głos. Tymek stał w drzwiach i uśmiechał się. Zaprzeczyłem- jak to nie?
Wziąłem notes i napisałem
Dzisiaj pierwszy raz trzymam gitarę.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Więc jak to zagrałeś nie znając chwytów?- Zmarszczył czoło. 
Naśladowałem Ciebie.
Chłopak usiadł obok mnie, więc szybko wróciłem na swoje miejsce. 
Zaczął grać jeszcze piękniejszą melodie niż poprzednio. Patrzyłem na ruch jego dłoni. Po skończeniu gry podał mi gitarę 
-Powtórzysz to?- Zapytał. Pewnie chwyciłem instrument i po kilku próbach niemal bezbłędnie zagrałem to, co on. Kiedy w pokoju zapanowała cisza spojrzałem na Tymka
-Ty na serio pierwszy raz grałeś na gitarze?- Kiedy potwierdziłem jego oczy otworzyły się jeszcze mocniej- ale talent. Masz dobrą pamięć, nie?- Wzruszyłem ramionami zaś on zabrał zeszyt leżący obok mnie i zaczął coś pisać. Po kilku minutach oddał moją własność. Przyjrzałem się wypisanym na kartkach chwytom
-Przyda Ci się to

*

Otworzyłem z przerażeniem oczy.
Nie mogłem oddychać, mocno zacisnąłem pięści na pościeli. 
Zaczęło boleć mnie podbrzusze, więc dotknąłem jedną ręką tego miejsca i chciałem je rozmasować, ale moja dłoń ani drgnęła.
-Oliver?- Poczułem jak coś szarpie mnie za bluzę- spokojnie- zacisnąłem ręce na bluzce Tymka i spojrzałem w jego oczy. Moje oczy.
-Spokojnie- powtarzał to słowo aż mogłem bez problemu nabrać powietrza. Chwyciłem jego nadgarstki i odsunąłem jego dłonie od siebie.
-Pewnie to już nie raz słyszałeś, ale... Wiesz... Jesteś jak otwarta księga, łatwo można z Ciebie czytać- podrapał się po brodzie, a później powiedział coś, co mnie totalnie zszokowało- nieważne, co ci się stało w przeszłości, to już nie ma znaczenia. Ważne jest to, co przed tobą i może będzie trudno o wszystkim zapomnieć, ale warto się starać…

*

Siedzę na ławce w korytarzu. Na moich udach leży skórzany zeszyt. Biorę go w dłonie i otwieram na jednej z zaznaczonych stron.

Już wszystko rozumiem. 
Nie martw się.
Będzie dobrze. Pomogę ci.
Michał.

Przewracam kilka kartek i czytam krótką wiadomość od Gabriela


Wracaj szybko. Czekam na Ciebie.


***

Mam wrażenie ze się wypalam

11 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 15

-Jesteś szczęśliwy?
-Dlaczego miałbym nie być? Jesteś tu.
-Ale czy jesteś szczęśliwy?
-Jesteś tu, więc jestem szczęśliwy na dziewięćdziesiąt dziewięć procent.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do pocałunku.

*

-Wyjedźmy.
-Gdzie?
-Gdzieś gdzie możemy wsiąść ślub.

*

-Tak- powiedziałem zaraz po nim i nasza przysięga została przypieczętowana pocałunkiem.

*

-Jesteś szczęśliwy?
-Tak, na sto procent.

*

Kładę jedną dłoń na jego klatce piersiowej zaś drugą na swojej.
Czuję jak biją nasze serca
Jednym rytmem.

***

Tym akcentem kończę to opowiadanie.

10 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 10

-Oliver?- Otworzyłem oczy, a mimo to przez chwilę nic nie widziałem. 
Kiedy mroczki przeszły rozejrzałem się najpierw po szpitalnym pokoju, a później mrużąc oczy spojrzałem na trzy osoby stojące przed łóżkiem, na którym leżałem. 
Pielęgniarka podeszła do aparatury stojącej po mojej lewej stronie, a mężczyzna ubrany w biały fartuch wraz z Kamilem stali przy moich nogach i wpatrywali się we mnie. 
Jako pierwszy głos zabrał lekarz.
-Wybudzaliśmy cię ze śpiączki- przeszedł od razu do rzeczy- trwała szesnaście dni. Możesz czuć się ospały i zmęczony przez dłuższy czas- zerknąłem na Kamila, który przysłuchiwał się mężczyźnie, ale myślę, że już to wszystko wie- kiedy tu trafiłeś od razu przeprowadziliśmy operację. Z żebrami jest już w miarę w porządku. Jeśli będziesz kontynuował smarowanie ran kremem po wyjściu ze szpitala- spojrzał na Kamila- to nie zostanie blizn.
-Mhm. Dziękujemy- najwyraźniej mężczyzna też miał go dość. Lekarz wraz z pielęgniarką wyszli zostawiając nas samych.
-Wszystko w porządku? 
Wystarczyło żeby wypowiedział te dwa słowa i do mojej głowy wróciły obrazy sprzed dwóch tygodni, a do oczu napłynęły mi łzy. Zacisnąłem mocno zęby i pokiwałem przecząco głową. 
Drzwi otworzyły się. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Gabriela, który mocno sapał. Kiedy uspokoił oddech podszedł do łóżka przelotnie zerkając na Kamila, ale szybko skierował swój wzrok z powrotem na mnie.
-Jak się czujesz?- To chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem teraz usłyszeć.

" nie wiem, po co dali Ci ochroniarzy skoro to było pewne, że cię im ukradnę (...) Ten smarkacz nie przykładał się do pilnowania cię skoro tu jesteś, Ale zabawnie było obserwować jak się stara żeby nie stracić cię z pola widzenia (...) Chociaż trzeba powiedzieć, że temu całemu Gabrielowi udało się doskonale Ciebie oswoić po tym, co ci zrobiłem"

Zrzedła mi mina, kiedy przypomniałem sobie słowa Adama. Zmrużyłem oczy powodując, że kilka łez spłynęło po moim policzku, ale szybko je otarłem. Serce zaczęło mi szybciej bić i wszyscy mogli to usłyszeć, bo taką możliwość dawał maszyna, do której byłem podłączony. Odrzuciłem głowę do tyłu próbując złapać powietrze, ale nie mogłem. 
Jak na zawołanie do sali wbiegła pielęgniarka trzymając coś w dłoni. Przyłożyła mi jakąś maskę do ust i poczułem lekki ukłucie na ramieniu. Doskonale wiedziałem, co się dzieje.  Pikanie za moją głową wyrównało się, a ja się zrelaksowałem i spokojnie ułożyłem na materacu.
-Proszę wyjść- kobieta zwróciła się do Gabriela
-Dlaczego?
-Źle na niego działasz- odburknęła jakby zniesmaczona.
-Niech on sam zdecyduje czy mam zostać.
-Ma?- Zwróciła się do mnie, a ja pokiwałem przecząco głową. Gabriel posmutniał, ale posłusznie wyszedł.

Stał przede mną, a jego ślepia błyszczały odbijając światło księżyca. Zawróciłem i biegłem dalej przez las, ale w pewnym momencie potknąłem się i upadłem a kiedy odwróciłem się dostrzegłem, że stoi nade mną.
-Nigdy się mnie nie pozbędziesz
Usłyszałem dźwięk rozpinanego się zamka od spodni, a później był tylko ból

Obudziłem się z krzykiem. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem oddychać.
Kolejną noc Krzyczałem
I z każdą nocą coraz Głośniej
Głośniej 
Głośniej
I nie mogłem przestać. 
Drzwi otworzyły się i zobaczyłem Gabriela. Co on robi w szpitalu?
Chłopak podszedł do mnie z niepokojem wymalowanym na twarzy
Wyszeptał moje imię wyciągając do mnie dłoń, a ja zaskakując samego siebie chwyciłem ją i przyciągnąłem go bliżej. Dotknął mojego policzka natychmiastowo go rozgrzewając.
-Wszystko będzie dobrze...- Usiadł przy moim łóżko i zaczął masować zewnętrzną część mojej ręki- muszę ci coś powiedzieć. Będziesz na mnie zły-chyba już mi przeszło-, kiedy się do ciebie wprowadziłem. Wiesz, kiedy nasi ojcowie wyjechali... Dostałem zlecenie. Miałem robić za twojego ochroniarza- przyjrzał mi się, ale wyraz mojej twarzy nie zmienił się. Zmarszczył brwi- naprawdę cię polubiłem i... No przepraszam, że ci tego nie powiedziałem i wtedy nie wyszedłem za tobą tak jak powinienem. Gdyby nie ja to pewnie byś tu nie leżał. 
Mówił jeszcze dużo i długo, ale go nie słuchałem. Chyba tego potrzebowałem... Żeby ktoś nareszcie wyznał mi prawdę. 
Prawda
"Nie jestem twoim ojcem"- zabrzmiał mi w głowie głos Adama.
Jeśli on nie był moim ojcem to, kto nim jest?

*

-Proszę, recepta- lekarz wręczył mi trzy średniej wielkości kartki i poklepał mnie po ramieniu. Odskoczyłem spanikowany i uderzyłem plecami o drzwi gabinetu.
Kamil posłał mi zaniepokojone spojrzenie, a ja zmarszczyłem czoło wyczekując aż wyjdziemy na zewnątrz.
-Tak jak myślałem- zacmokał doktor i napisał coś na kolejnej kartce, po czym dał ją Kamilowi- to skierowanie do... Ośrodka. Wiem, że on nie mówi, ale pozwoli to mu się uspokoić. 
-Ośrodka?- Spojrzał na papier- pan żartuje?!
-To luźna propozycja- zabrzmiało to dwuznacznie- proszę to przemyśleć. Wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się do wyjścia. W pewnym momencie przypomniało mi się coś, więc wyciągnąłem z Kamila kieszeni telefon i wystukałem pytanie, „co ze szkołą?"
-Będziesz miał indywidualne zajęcia- uśmiechnął się delikatnie, a ja schyliłem głowę i wsiadłem do auta.
-Dzień dobry Oliverze- podniosłem głowę i patrząc na Mateusza mocno wbiłem się w oparcie siedzenia. Mężczyzna spojrzał zdziwiony na Kamila, ale on pokiwał tylko głową i odpalił auto. Zapiałem pasy i dostrzegłem, że obok mnie siedzi Gabriel. 
Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył moją wystraszoną minę. Spojrzałem na Kamila, który obserwował mnie w lusterku. On już wiedział, że wszystko sprzed ponad roku się powtórzy, a ja chcąc nie chcąc musiałem pogodzić się z tym, co znowu zrobił mi Adam.
Poczułem dłoń Gabriela na swojej, ale odrzuciłem ją. 
Nie chciałem żeby ktokolwiek mnie dotykał. 
Żeby on mnie dotykał powodując za każdym razem niespokojne bicie serca.

*  

Jak to się stało? 
-Ale co?- Zapytał Kamil
Jak mnie znaleźliście?- Napisałem i podałem mu zeszyt.
Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać 
-Od razu po dowiedzeniu się, że zniknąłeś namierzyliśmy Twoją komórkę i kiedy pojechaliśmy w wskazane miejsce Adamowi udało się uciec zabierając ciebie z sobą. Jeden z naszych zdążył spisać numer rejestracji i po tygodniu znowu go prawie dorwaliśmy podrzucając pluskwę. Przez pewien czas siedzieliśmy mu na ogonie, ale okazało się, że jeździliśmy za nieodpowiednią osobą. Szukaliśmy przez dłuższy czas aż w końcu złapaliśmy was na kamerach...- Skończył i przypatrywał się mi a ja zacząłem się trząść- Oliver... Może ten szpital to dobry pomysł?- Zszokowany spojrzałem na niego- wyciszysz się... Przemyślisz wszystko i odpoczniesz od miasta i ludzi. To ci się przyda- skończył mówić, a ja przyznałem mu racje, bo to był dobry pomysł. 
Kamil podniósł się z tapczanu i podszedł do drzwi.

-Jeszcze coś- odwrócił się i uśmiechnął- jakiś Michał często przychodził i wypytywał o Ciebie.

Głos mego serca - Rozdział 14

-Mam dziś wolne- oświadczyłem, kiedy Fabi wszedł do kuchni w naszym niedawno zakupionym mieszkaniu. Uśmiechnął się i nalał sobie kawy po drodze całując mnie w policzek.
Praca lekarza będąc głuchym nie należy do najłatwiejszej i czasem mam dość jak jakiś pacjent cacka się ze mną jak z dzieckiem, ale myślę, że nadrabiam to zdolnościami i charyzmą.

*

Mając dwadzieścia pięć lat dowiedziałem się o śmierci rodziców. Czy było mi przykro? Może trochę, ale nie tak bardzo jak powinno smucić się dziecko dowiadując się o czymś takim. Nigdy nie byli mi bliscy mimo pokrewieństwa, nigdy się mną nie interesowali i nie kochali, więc na cholerę to mi przepisali całą fortunę?
W prawdzie trochę to pomogło gdyż byłem w stanie kupić dom oraz zapewnić życie w dostatku do końca życia mojego i Eryka, ale mimo to z biegiem lat czegoś mi zaczęło brakować...

9 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 13

-Studia to masakra!- Jęknąłem opadając na teraz cholernie wygodne łóżko, a po chwili poczułem palce Fabiego lekko jeżdżące po moim brzuchu. Przyciągnąłem go do pocałunku, który po kilku minutach przerodził się w coś sto razy przyjemniejszego.

*

Pięć lat bycia razem, a ja wciąż nie mam go dość- czasem sam zastanawiam się jak to możliwe.
Całkowicie odciąłem się od swoich rodziców podejmując najbardziej dojrzałą decyzje w moim życiu o usamodzielnieniu się i podjęciu pracy w małej kawiarence, jako kelner oraz studiując psychologię. Zaś Eryk wybrał coś odważniejszego i odpowiedzialniejszego wybierając się na studia medyczne oraz pracując w księgarni.
-O czym myślisz?- Zapytał siadają na moich biodrach. Spojrzałem w jego bursztynowe oczy i uśmiechnął się.
-O tym jak bardzo Cię kocham- odpowiedziałem po chwili całując go.

8 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 12

-Co ty robisz?!-Jęknąłem chcąc wyrwać swoją dłoń z jego uścisku, ale mocno ją chwycił uniemożliwiając mi to- Jesteśmy w szkole!- Fuknąłem patrząc na jego usta.
-Byłej szkole- zatrzymał się na środku korytarza pełnego ludzi, ujął moją twarz w swoje duże dłonie i pocałował. Jęknąłem z przyjemności i na krótką chwilę zapomniałem gdzie jesteśmy i o tym, że ludzie się na nas patrzą.

*

Chwyciłem jego drobną dłoń i skierowałem się do wyjścia po drodze obserwując lekko zszokowane twarze młodzieży i nauczycieli.
-Co teraz?- Zapytał
-Teraz? Wakacje!-Powiedziałem żartobliwie.

7 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 11

Leżałem pomiędzy jego nogami tuląc się do niego. Lubiłem takie wieczory: pełne spokoju i jego ciepła. Nie tylko on powodował, że było mi ciepło, ale także ogólna, letnia temperatura. Podniosłem się lekko i przywarłem do jego ust rozkoszując się smakiem wcześniej jedzonych truskawek.

*

-Kochajmy... Się- usłyszałem pomiędzy namiętnymi pocałunkami, a moje serce przyspieszyło rytm dwukrotnie. Nie żebym jakoś specjalnie czekał na te słowa, ale z każdym dniem od ponad pół roku coraz trudniej było mi się ukrywać z moim podnieceniem.
Nie wiem jak znaleźliśmy się w mojej sypialni teraz będącej w odcieniach pomarańczy dzięki zachodzącemu słońcu, które swoją drogą nadawało tej chwili niesamowitego klimatu, ale to nie było ważne liczył się dla mnie tylko brunecik wijący się pode mną z rozkoszy, jaką sobie nawzajem sprawialiśmy.

6 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 10

Zanim ktokolwiek się zorientował minęło półtora roku mojej przyjaźni z Fabim. Byłem szczęśliwy z tego powodu, bo to jedyny prawdziwy przyjaciel, jakiego kiedykolwiek miałem, ale czy na pewno mogę nazwać go przyjacielem, jeśli czuję do niego coś, co przekracza granicę przyjaźni?

*

Miałem dość, naprawdę dość, kiedy widziałem go smutnego.
Położyłem mu dłoń na ramieniu i kiedy jego twarz była w idealnym położeniu pocałowałem go i niemal nie zachłysnąłem się, kiedy oddał pocałunek. Nie wiedząc, kiedy wylądowaliśmy na jego łóżku wciąż się od siebie nie odrywając, ale kiedyś musiał nastąpić koniec. Widok Eryka z potarganym włosami, rumieńcami i lekko spuchniętymi ustami spowodował, że jęknąłem głośno, a moje ręce po chwili układały się w doskonale wyćwiczone ruchy.
"Kocham Cię"
-Ja ciebie też- usłyszałem niemal natychmiast w odpowiedzi.

5 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 9

-Jak pokazuję się słowa" Kocham Cię"?- Zapytał w jeden z jesiennych wieczorów, który przeznaczyliśmy na naukę języka migowego.
Pokazałem mu, a on zapytał o moje imię w tym języku, więc znów zrobiłem dość skomplikowany ruch ręką. Po kilkunastu minutach, podczas których uczył się, a ja surfowałem w Internecie szturchnął mnie w ramie i zaczął "mówić"
"Kocham Cię Eryk"
Właśnie te słowa spowodowały, że tej nocy i kilka następnych miałem problem z zaśnięciem.

*

Brunet zaczął zachowywać się wobec mnie dziwnie. Unikał mnie i prawie nic nie mówił, a kiedy go dotykałem spuszczał głowę i zaciskał dłonie w pięści. Nie powiem żeby mnie to nie raniło, bo raniło strasznie, ale widziałem, że coś go trapi i to coś gorszego niż mnie.

4 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 8

Krysie poznałem w wakacje na jednym z spotkań dla niesłyszących. Polubiliśmy się i można powiedzieć, że odnaleźliśmy wspólny język. Mieszkaliśmy kilkanaście minut piechotą od siebie, więc nic nie stawało na przeszkodzie, aby często się spotykać.
No prawie nic...

*

Zaczęło się od tego, że poznał tę dziewczynę. W sumie nie miałem nic przeciwko żeby zawierał nowe znajomości, ale kiedy zaczął mieć na mnie wyjebane i wolał spędzać czas z nią niż ze mną coś do mnie dotarło, a mianowicie to, że jestem o niego zazdrosny.
Niewielkie czasu potrzebowałem, aby zrozumieć, że jestem w nim zakochany.

3 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 9

Nie lubili przebywać w szpitalu. Zapach, widok i panujący chaos to było to, co doprowadziło ich do szewskiej pasji, ale przyrzekli sobie w duchu, że wytrwają.
Dla każdego z nich poprzedni miesiąc był ciężki. 
Mateusz musiał wysłuchiwać ich obojgu i być najbardziej skupiony. Starał się, aby nie wkładać w zadanie uczuć, bo wiedział, że to może wpłynąć na ich niekorzyść 
Kamil odchodził od zmysłów kombinując jak dorwać drania, który kilka razy zdążył im zwiać sprzed nosa. Nie mógł spokojnie zmrużyć oka i dostrzegł, że bez jego nastoletniego towarzysza dom wydaje się duży, pusty i cichy, bo, mimo że Oliver nie mówił to on nie miał, do kogo otworzyć ust. Poza tym polubił młodego chłopaka, który obudził w nim instynkt ojcowski.
Gabriel znosił tą sytuację najgorzej.
Nie mógł spać, normalnie jeść, a o skupieniu na czymkolwiek nie było mowy. Jego ojciec nie zgodził się, aby nastolatek nie chodził do szkoły, więc połowę dnia spędzał w niej nawet nie skupiając się na lekcjach, po których od razu szedł do biura ojca i siedział tam aż do wieczora.
Źle znosił nieobecność Olivera i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Cała trójka siedziała na, o dziwo, wygodnych krzesłach szpitalnych i czekała na przyjście lekarza z wieściami. Gdy wspomniany osobnik wyszedł do nich zlustrował ich wzrokiem.
-Który z panów to Kamil Konieczny?
-To ja- wstał wcześniej wspomniany.
-Proszę za mną.
Weszli do małego pomieszczenia, który bardziej przypominał gabinet lekarza psychiatry niż chirurga. Kamil usiadł na ogromnym skórzanym fotelu zaś lekarza za biurkiem zaczynając przyglądać się jakiemuś dokumentowi.
-Sytuacja nie jest ciekawa.-Zaczął-  Stan pacjenta nie jest krytyczny, ale bardzo poważny. Usunęliśmy kule. Poza licznymi zadrapaniami pacjent miał rozcięty łuk brwiowy, skręconą kostkę, zwichnięty nadgarstek, połamane żebra oraz poważne rozcięcia na plecach, które musieliśmy zszyć. Poza tym jego odbyt był... Zmasakrowany, ale nie doszło do poważnych uszkodzeń narządów wewnętrznych. -Spojrzał na Kamila ze współczuciem- Musieliśmy chłopaka wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej.
Brunet skinął głową na znak, że rozumie.
-Kiedy zostanie wybudzony?- Powieki mu się zamykały. Był zmęczony.
-Postanowiliśmy utrzymać go w tym stanie przez około dwa może trzy tygodnie dopóki najpoważniejsze obrażenia nie zostaną wyleczone.
-Dziękuję- chciał już wyjść 
-Proszę zaczekać- mężczyzna podszedł do niego i skrzyżował ręce na piersi- pomimo że wiem o pańskiej  współpracy z policją i o tym, że pacjent jest pod pańską opieką muszę poinformować odpowiednią służbę w przypadku, kiedy dochodzi do postrzału. Gdy chłopak się obudzi musi zostać przeprowadzona rozmowa z nim dotycząca tego, co się tak wydarzyło...
-Czegoś pan jednak nie wie...-Otworzył drzwi- Oliver nie mówi- i wyszedł przekazać informacje dwójce czekających na nich mężczyzn.

*

-Przepraszam panią- zaczepił pielęgniarkę wychodzącą z sali numer sto dwa i spojrzał błagalnym wzrokiem- czy można już wejść? 
Kobieta zdziwiła się na widok nastolatka, któremu na to samo pytanie odpowiadała już dwa dni. Zmierzyła zaspanego chłopaka wzrokiem i kiedy zauważyła, że nie przebrał się ani razu zrozumiała jak długo musiał czekać na jej zgodę.
-Dobrze- pokiwała głową niechętnie- masz kwadrans.
Wpadł do pomieszczenia i rozejrzał się. Dostrzegł łóżko i podszedł do niego wolno spoglądając na śpiącą twarz. Oliver miał mnóstwo ran i sińców na chorobliwie bladej twarzy, a do jednej z rąk wystających spod pościeli wprowadzona była igła zaś druga była zawinięta bandażem. Gabriel przysunął małe krzesełko i usiadł na nim obok łóżka. Chwycił rękę Olivera i przejechał palcem po jej wewnętrznej stronie.
Kilkanaście minut przesiedział wpatrując się w śpiącą twarz masując bladą skórę. Usłyszał jak drzwi od sali otwierają się, ale nie odwrócił głowy, bo wiedział, że to pielęgniarka chcąca go wygonić.
-Czy on mnie słyszy?- Zapytał. 
-Nie.
Wstał i wsunął krzesło pod łóżko, do którego podszedł i pocałował nieprzytomnego chłopaka w głowę. 
-Kocham Cię- mruknął- i obiecuję, że już nigdy nie stracę Cię z oczu- przeczesał palcami jego kasztanowe włosy i wyszedł. 
Następne tygodnie nie zapowiadały się interesująco.

*

-Gabriel, czekaj!- Kiedy to usłyszał przyspieszył krok i zaczął wspinać się po schodach prowadzących na wyższe piętro szkoły. Został szarpnięty za ramię, więc odwrócił się z chęcią mordu wypisaną na twarzy.
-Jeśli znowu spytasz gdzie jest Oliver to obiecuję, że dostaniesz w pysk- wysyczał.
-Jeśli znowu skłamiesz, że nie wiesz to też ci przyjebie- odburknął nieco spokojniejszym tonem.
Gabriel wziął głęboki wdech chcąc się uspokoić.
Odkąd zniknął Oliver Michał codziennie go wypytywał czy wie gdzie on jest, a przy tym miał taki wyraz twarzy, że coś ściskało go od środka. Widział, że chłopak martwi się o swojego kolegę i szybko nie odpuści z pytaniem Gabriela gdzie nastolatek się podziewa, a mimo to wierzył, że kiedyś przestanie.
Może jednak powinien mu powiedzieć?  Może wtedy odpuści? 
Tak, podjął decyzję. 
-Zapytaj o to za dwa tygodnie to dam ci odpowiedz.
-Dwa tygodnie?!- Niemal warknął ze złości 
-Tydzień
-Eh. Niech będzie... Wszystko z nim w porządku?
-Michał nie przesadzaj...-Odwrócił się i odszedł, ale po kilku minutach zbiegał po schodach w kierunku drzwi, a na ekranie trzymanej przez niego komórki widniały dwa słowa:
"Wybudzamy go"

*

Najpierw poczułem ból każdego skrawka ciała. 
Później do bólu dołączyły szmery, które z czasem przemieniły się w doskonale zrozumiałe słowa.
-Oliver? Słyszysz mnie?
Wziąłem głęboki wdech i
Otworzyłem oczy.


Przeżyłem. 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ pt. "Adam"

***

Opowiadanie to ma już 3 miesiące z hakiem i bądź co bądź jestem z niego dumna :) 

Głos mego serca - Rozdział 7

-Dlaczego to robisz?- Mruknąłem cicho będąc pewny, że mnie usłyszy. Chłopak przyłożył zimny okład do mojego policzka i kazał mi go przytrzymać.
-Co takiego?
-Dlaczego się ze mną zadajesz? Z kaleką?
-Nie jesteś kaleką- zaczął wolno- po prostu nie słyszysz.
-Ale dlacz...
Przyłożył mi rękę do ust i wskazał na swoje wargi, które zaczęły się wolno poruszać.
-Jesteśmy przyjaciółmi. Dlatego.

*

-Naucz mnie.
Marszczy czoło, więc powtarzam:
-Naucz mnie języka migowego.
-Po co?
-Tak sobie.
Nigdy nie przyznam się, że szukam wymówki, aby spędzać z nim więcej czasu.

2 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 6

Święta, święta i po świętach.
Dwudziestego czwartego grudnia o ósmej wieczorem już po kolacji pakowałem prezent dla Fabiana. Przebrałem się w wygodny sweter w świąteczny wzór i ciemne spodnie.
-Wychodzę- powiedziałem patrząc na rodziców,a oni tylko zapytali gdzie i kiedy wrócę. Powiedziałem im i obiecałem, że szybko wrócę. uśmiechnęli się i życzyli miłego spaceru.
Będąc już pod domem, a właściwie Villą, blondyna zauważyłem, że wszystkie światła są pogaszone, ale mimo to zadzwoniłem do drzwi i ku mojej uldze zostały one otworzone. Szeroko otworzyłem usta, kiedy zobaczyłem Fabiana ubranego w wymiętolone dresy i z zaspanym spojrzeniem.

*

Mimo wcześniejszym podejrzenia nie obżerałem się tylko spałem i z niemałym wkurwem poszedłem otworzyć drzwi nieproszonemu gościowi, który mnie obudził.
-Eryk?- Szepnąłem bardzo zdziwiony- co ty to robisz?- Spytałem jednak nie otrzymałem odpowiedzi gdyż chłopak nadal lustrował moją osobę. Ująłem go za podbródek i zmusiłem do spojrzenia na moją twarz jednocześnie powtarzając pytanie.
-Przyniosłem dla Ciebie prezent. Wesołych świąt.
Moje serce przyspieszyło dwukrotnie.
On jedyny o mnie pamiętał.

1 maj 2015

Głos mego serca - Rozdział 5

Poczułem jak ktoś nasuwa mi czapkę na głowę, więc odwróciłem się i wlepiłem zaspane spojrzenie w Fabiego usta.
-Co ty wyprawiasz?- Burknąłem i przez ułamek sekundy podziwiałem jego szeroki uśmiech.
-Przecież jest zimno.
-Ale teraz tobie będzie zimno- zauważyłem, że śnieg już osiadł na jego włosach, co było trudno dostrzec biorąc pod uwagę ich kolor.
-To nic- powiedział, a mi zrobiło się ciepło w środku.

*

Samo wyszło, że się z nim zakumplowalem i przez pewien czas nieumyślnie zachowywałem się jak jego matka. To nie było nic na wzór współczucia tylko... Troski?
-Jakie masz plany na wigilię?- Zapytałem pewnego razu.
-Co?- Zmarszczył czoło tak jak to miał w zwyczaju, kiedy czegoś nie zrozumiał.
-Święta- powiedziałem wolno- plany?
-Ymm- zamyślił się- pewnie z rodzicami coś zjemy wręczymy sobie prezenty i coś obejrzymy. A ty co planujesz?
-To samo- przecież nie przyznam się, że będę sam jak palec w domu obżerał się chipsami.