21 cze 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 16

Kiedy poczułem czyjeś wargi na swoich odruchowo, szukając ciepła oddałem pocałunek, ale gdy nie znalazłem tego, czego szukałem odsunąłem się niemal natychmiast trzeźwiejąc, co było niemałym wyczynem biorąc pod uwagę to, ile wypiłem. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach.
-Kocham Cię- usłyszałem przy swoim uchu i poczułem oddech Michała na ramieniu, lecz chłopak odsunął się tak, aby spojrzeć mi w oczy
-Nie wiem, czemu teraz ci się do tego przyznaje... Chyba, dlatego iż mam nadzieję, że zapomnisz, kiedy wytrzeźwiejesz- to wyznanie przyszło mu tak łatwo. Tak łatwo mówi mu się o uczuciach.
Przysunąłem się i pocałowałem go. CO JA ROBIĘ?!
-Michał...O sorki- usłyszeliśmy od strony drzwi. Zielonooki zamarł, a ja wytrącony z równowagi wstałem i podszedłem do Pawła teraz to go całując. Nie zareagował, a kiedy się odsunąłem lekko chwiejąc zacmokał w usta.
-Ale go upiłeś- mówił coś jeszcze, ale mnie już tam nie było. Uciekłem mając wielką ochotę przyjebać sobie w twarz. 

*

Wszedłem do domu już od progu słysząc podniesione głosy wydobywające się z salonu. Minąłem to pomieszczenie szerokim łukiem i w poskokach dotarłem do swojego pokoju.
-Co ty wyprawiasz?!- Podskoczyłem ze strachu gdyż Gabriel mnie zaskoczył- odbiło Ci?- Podszedł do mnie, a ja zamknąłem oczy oczekując ciosu, który nie nadszedł. Otworzyłem załzawione powieki patrząc na niego, stał z niepokojem wymalowanym na twarzy.
-Przepraszam- szepnął i przysunął się blisko mnie- śmierdzisz alkoholem- zmarszczył zabawnie nos i zatkał go udając, że się dusi.
-Ruszaj dupe- pchnął mnie w stronę drzwi- idziemy się myć. 
-My?
-No, ja też muszę wziąć prysznic, a razem zaoszczędzimy wodę.
Stałem w miejscu jak słup soli i nie ruszyłem się o milimetr gdyż wizja wspólnego prysznica była przerażająca i ekscytująca za razem. Wspólnymi siłami dotarliśmy do łazienki i pierwsze co zrobiłem to umyłem zęby gdyż kwaskowy posmak był nie do zniesienia. Po kilku minutach odwróciłem się i spojrzałem na Gabriela, który również mi się przyglądał. Podszedłem do niego i zacząłem rozpinać guziki swetra
-Ciuchy pierze się w pralce, a nie pod prysznicem- Mruknąłem głupio, na co on zarechotał i sam skończył się rozbierać zostając w samych bokserkach zaś ja miałem na sobie jeszcze podkoszulek. Gabriel zmrużył oczy wyczekująco, ale nie miałem zamiaru jego na razie ściągać. Odwróciłem wzrok.
-Mam blizny- wyszeptałem. Może i dramatyzowałem, bo po ranach zostało jedynie kilka różowych pasków i kółek, ale i tak był to mój kompleks. 
Brunet podszedł do mnie i podsuwając bluzkę do góry najpierw dotknął rozgrzanymi palcami ślady po postrzałach, a dopiero po zdjęciu materiału przejechał opuszkiem po cięciach na plecach.
-Gdybyś ty tego nie zrobił to zginąłby z mojej ręki- Nie musiał wypowiadać imienia abym wiedział, o kogo chodzi.
-Dlaczego taki jesteś?- Zapytałem- dlaczego nie zostawiłeś mnie po skończeniu zadania, byłeś przy mnie wiedząc o mojej przeszłości i... Wspierałeś?- Te pytania od dawna mi ciążyły.
-Już dałem ci odpowiedz- i tak jak ostatnio pocałował mnie.
-Nie rozumiem- odezwałem się niemal płaczliwie, a on znów wpił się w moje usta.
Jest taki ciepły. 
Przyłożył mi dłonie do policzków i posmyrał je delikatnie, ale po chwili zaprzestał wykonywanie tej czynności i zjechał dłońmi niżej. O wiele niżej. Dotknął palcami gumki od bokserek, a ja zadrżałem. Włożył jeden palec pod materiał i zsunął go lekko. Położyłem mu ręce na nagich plecach i lekko podrapałem, wbijając je w skórę.
-Oli...-Mruknął pomiędzy pocałunki i całkowicie zsunął bokserki z moich bioder. Podniosłem nogi i przesunąłem bieliznę w kont łazienki, szybko pozbyłem się też tej należącej do Gabriela przez przypadek dotykając jego krocza.
-Oliver?- Mruknął zdezorientowany, kiedy odsunąłem się i spuściłem głowę żeby włosami zasłonić twarz.
-Przepraszam.
-Nie szkodzi- podrapał się po karku tak jak miał w zwyczaju, kiedy jest zdenerwowany- po prostu tak na mnie działasz- jeszcze zanim wyszedłem z łazienki zasłonił erekcje ręcznikiem.
Ciekawe, jakie to uczucie podniecić się?

Leżymy w ciszy blisko siebie, ale nie dotykamy się. Obowiązuje nas niespisana umowa zobowiązująca Gabriela do spania ze mną w weekendy. Są to weekendy bez koszmarów i zmartwień. Najlepsze dwa dni, dwie noce w ciągu tygodnia.
Otwieram oczy i patrzę w brązowe, które chyba bardzo polubiły obserwowanie mnie i widzę ten błysk. Zastanawiam się czy Gabriel patrzy tak na wszystkich, tak rozczulająco i miękko. Nie potrafię nazwać tego, z czym kojarzy mi się ten wyraz twarzy, ale lubię go.
Nie wiem czy mogę
Nie wiem czy powinienem 
Ale podnoszę jedno jego ramie i przysuwam się obejmując go i opuszczając rękę na swoje biodro. Przylegam do niego każdym kawałkiem swojego ciała, splatam nasze nogi ze sobą i chowam głowę w zagłębieniu jego szyi
Chowam się za nim
Chowam się w nim
Obejmując mnie układa nas w wygodniejszej pozycji i przykrywa kołdrą.
Wiem, że on nie lubi spać pod przykryciem, ale mi byłoby zimno.
Tylko, że on nie wie, że kiedy mnie tak przytula nawet bez kołdry jest mi gorąco.
Dopiero, kiedy słyszę jego "dobranoc" i czuję dłoń sunąca w górę i dół moich pleców jestem w stanie zasnąć.

Czuje obezwładniające ciepło na twarzy i mam wrażenie jakbym się topił. Chce wziąć wdech, ale coś mi to uniemożliwia. Panikuje. Otwieram oczy i tak samo jak strach się pojawił równie szybko znika. Przyciskam mocniej usta do tych Gabriela i jeszcze przed przymknięciem oczu dostrzegam jego zszokowanie. Czuję ciepłe dłonie po bokach mojego brzucha i sam oplatam Gabriela ramionami, a nogi zaplatam wokół jego bioder przyciągając go bliżej.
Ale to wciąż za mało 
Słyszymy pukanie do drzwi
Świetny moment
Nie zdążyliśmy się odsunąć, nawet nie chcieliśmy, więc tylko przestaliśmy się całować i spoglądamy w kierunku gdzie teraz stoi Kamil. Spodziewałbym się po nim każdej reakcji, a mimo to jego poszerzający się uśmiech zdziwił mnie.
-Jest po dwunastej. Wstawajcie- tylko tyle powiedział i wyszedł nie zamykając drzwi.
Gabriel spojrzał na mnie. 
-Chyba powinienem Cię puścić, ale nie chce- zaśmiałem się i wyślizgnąłem z jego uścisku

Nie lubię tych momentów, kiedy uświadamiam sobie, że nie pamiętam mamy, bo czuję się wtedy bezsilny, pusty i zły sam na siebie, bo jak mogłem ją zapomnieć. Spoglądam w lustro i zastanawiam się czy jestem do niej podobny. Próbuje przypomnieć sobie jej głos, sposób, w jaki się poruszała, zapach jej ulubionego perfum, lecz w głowie mam pustkę.
I zawsze
Zawsze
Kiedy o niej przestanę myśleć zastanawiam się, kim jest mój ojciec.
I dlaczego go tu nie ma

*

Kamil kładzie przede mną talerzyk z kilkoma kapsułkach i odchodzi, a ja spoglądam na Gabriela, który nie wyciąga nosa poza książki gdyż zbliża mu się egzamin. Powracam spojrzeniem do tabletek czekających na to aż je spożyje, ale tego nie robię. Chwytam talerz i odnoszę go do kuchni gdzie Kamil wypełnia jakieś dokumenty.
Kładę przed nim leki i kiedy na mnie spogląda mówię:
-Już ich nie potrzebuje- i wracam do salonu, do Gabriela w celu patrzenia się na niego dziś o kilka godzin dłużej.
Bo to nie jakieś leki mi pomagają tylko on.
On mnie uspokaja.

*

-Zaczekasz tu?- Wyszedłem na dwór biorąc uprzednio znicz i zapałki.
Szedłem wolno i spokojnie w najdalszy zakątek cmentarza i zatrzymałem się  przy grobie Roksany. Zapaliłem znicz i spojrzałem na marmurową płytę. 
-Cześć mamo- powiedziałem- nawet nie wiem, od czego zacząć. Nie powiem ci, że tęsknię. Powiem, że mi cię brakuję. Nie pamiętam cię za bardzo, ale wiem, że byłaś naprawdę cudowna- zamilkłem na chwilę- u mnie wszystko zaskakująco dobrze. Nie kłamie. Naprawdę jest dobrze. Gabriel i Kamil mi pomagają, Adama już nie ma, mam dziadków i chce znaleźć ojca. Chce go poznać, ale najpierw dowiem się, kto cię zamordował.- Uśmiechnąłem się lekko- Gabriel jest bardzo fajny, szkoda, że nie możesz go poznać, polubiłabyś go. Kamila i Michała też- mówiłem jeszcze dużo, starałem się podzielić się swoimi myślami i pożegnać ją jak najlepiej się da.

*

Dobiegłem do drzwi od domu, otworzyłem je i już na korytarzu usłyszałem rozmowę dobiegająca z salonu gdzie następnie się udałem. Na kanapie wraz z Kamilem siedział ciemnowłosy mężczyzna w granatowym swetrze i czarnych spodniach, na kolanach trzymał ciemnobrązową, skórzaną torbę. Kiedy stanąłem w progu salonu przesunął swój wzrok na mnie, błyskawicznie zmrużyłem oczy, moje serce zabiło szybciej.
-Ooo! Oliver, jesteś już- zabrał głos Kamil wstając z kanapy i podchodząc do mnie. Tak samo uczynił mężczyzna wciąż wpatrując się we mnie- to jest Tomek i będzie cię uczył angielskiego- rozszerzyłem ze zdumienia oczy, na co ciemne odpowiedniczki przybysza dziwnie zamigotały.

Przede mną stał Tomek, mój nauczyciel języka angielskiego i mężczyzna, który pamiętnej nocy wsypał mi do piwa narkotyk.

***

To koniec drugiej części opowiadania.
Część trzecia będzie nosić tytuł „Mariusz”.
Jakoś w tygodniu pojawi się krótka notatka, prośba i pytanie, ale nie wiem, kiedy dokładnie. Zapraszam na drugiego bloga:

14 cze 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 15

Zamknąłem drzwi od pokoju i wysypałem zawartość koperty na łóżko. Ignorując całkowicie zdjęcia wziąłem w dłoń kartkę i zacząłem czytać dane jakiejś kobiety i adres. Pod nimi pisało tylko:
"Powinno Cię to zainteresować" 
Nic z tego nie rozumiałem, więc wziąłem zdjęcia i zacząłem je przeglądać. Po kilku sztukach gdzie była na nich sama kobieta zaczęły się zdjęcia z jakimś mężczyzną. Na ostatnim wyraźnie można dostrzec, że było robione bardzo dawno temu. Przyjrzałem się trzem osobą znajdujących się na nim i zamarłem rozpoznając w jednej z nich Adama.
Wszystko zrozumiałem w momencie, gdy przeczytałem napis na odwrocie kartki
"Roksana i Adam wraz z półrocznym synem Oliverem"
Zdjęcie wymsknęło mi się z ręki i opadło gdzieś na podłogę, a ja stałem, mimo że nogi po chwili mi zmiękły. Rozejrzałem się chaotycznie po pokoju szukając czegoś, co pomogłoby mi przestać myśleć. Dostrzegłem wciśnięte za szafę buty do biegania, które po minucie miałem na sobie wraz z dresami i bluzą. W ekspresowym tępię zbiegłem ze schodów niemal wpadając na Gabriela.
-Co robisz?- Spytał chcąc złapać mój rozbiegany wzrok, ale mu się to nie udało. 
Bez żadnego mojego słowa zrozumiał, co się dzieje, ale kiedy jego ręka przybliżała się chcąc spocząć na moim ramieniu strzepnąłem ją, wyminąłem chłopaka i wyszedłem na zimne powietrze.

Biegłem, z każda sekundą bardziej dostrzegając, że kilka miesięcy bez sportu źle na mnie zadziałały. Próbowałem ignorować dźwięk równie szybkiego biegu za mną, ale kiedy czyjeś ręce chwyciły mnie w biodrach niemal pisnąłem i wyrznąłem się z tą osobą w górkę śniegu.
-Ałł- już po tym jęku poznałem, kim jest mój napastnik obecnie leżący na mnie. Gabriel podniósł się na rękach i nie pozwalając mi wstać zawisł nade mną
-Co się stało?!- Słyszałem nutkę złości w jego głosie. Przyłożyłem zmarznięte ręce do jego policzków i zapominając o tym, że mówię chciałem dać mu znać, że jestem całkowicie wyprowadzony z równowagi, ale on wydawał się już to wiedzieć. 
Po kilku dłuższych chwilach złość z niego wyparowała i zaczął przybliżać się do mnie.
I pozwoliłem mu się pocałować, bo wiem, że dzięki temu na krótką chwilę zapomnę o wszystkim.

*

Najciszej jak się dało zapiąłem zamek od kurtki i wyszedłem na dwór zakluczając za sobą drzwi. Po śniegu nie zostało ani śladu, ale i tak ubrałem się dość ciepło gdyż zdawałem sobie sprawę, że jestem makabrycznym zmarzluchem.
Poprawiając ramiączko od plecaka usiadłem na ławce przy pobliskim przystanki autobusowym i czekałem na przyjazd autobusu. Po kilku minutach siedziałem na niewygodnym fotelu, a po kilkunastu następnych wyszedłem na świeże powietrze.
-Przepraszam panią- zatrzymałem przyjaźnie wyglądająca staruszkę i uśmiechnąłem się pogodnie mrużąc oczy.
-Słucham chłopcze?- Zapytała przyjemnym dla ucha głosem.
-Mogłaby mi pani wskazać kierunek gdzie znajduje się to miejsce?- Podałem jej wymiętoloną karteczkę z nieznanym mi adresem, a kobieta przyjrzała się jej
-Cmentarz jest dwieście metrów stąd. Pójdziesz mój drogi prosto, skręcisz w lewo i jesteś na miejscu.
-Cmentarz?- Powtórzyłem.
-Tak- pokiwała głową i wskazała napisany adres- tu jest cmentarz. Masz nawet napisany numer uliczki oraz miejsce- zsunęła palec na drugi, dłuższy napis- zaś to adres mojej sąsiadki.
Podziękowałem jej i odszedłem w wskazanym kierunku. Stojąc przy bramie przez chwilę się zawahałem zastanawiając się, po co to robię, ale odgoniłem te myśli i poszedłem w kierunku napisanym na karteczce. Na początku nagrobki były stare i zniszczone jawnie ukazując swój wiek, lecz gdy przybliżałem się do swojego celu można było dostrzec coraz to nowsze, okazalsze marmurowe płyty, okazało się, że to, czego szukam jest w ostatniej uliczce na samym końcu rzędu. Tak jak się spodziewałem nagrobek był nowy i błyszczący zaś na nim pisała krótka notatka:
"Wierna przyjaciółka, kochająca żona i matka ". Pod nim były cyfry informujące, że kobieta zmarła dwa miesiące temu. Głęboko wyryte imię i nazwisko nie pozostawiało wątpliwości, kto tu spoczywa.
Roksana
Moja matka.

*

Spojrzałem na mamę, która w tym momencie malowała usta czerwoną jak krew szminką stojąc w szpilkach przy lustrze niedaleko drzwi wejściowych.
-Kochanie- zwróciła się do mnie kończąc się malować- wyjeżdżam,
-Gdzie?- Zapytałem lekko zaniepokojony.
-O to się nie martw- podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło. Byłem pewny, że został na nim czerwony ślad, który kiedy się odsunęła otarła opuszkiem palca- niedługo wrócę- obiecała i wyszła.
Nigdy nie wróciła.

*

Zadzwonił irytujący dźwięk mojego telefonu oznajmujący połączenie przychodzące. Wyciągnąłem go z kieszeni puchatej kurtki i odebrałem, kiedy na ekranie wyświetlił mi się numer Gabriela.
-Oliver?!- Po tonie jego głosu wiedziałem, że jest zdenerwowany.
-Nie mów Kamilowi.
-Nie powiem.
-Przyjedziesz?- Zapytałem, mimo że byłem pewien, jakiej odpowiedzi mi udzieli.
-Wyślij mi adres-  po rozłączeniu się zrobiłem jak kazał. Usiadłem na pobliskiej ławeczce przy grobie Roksany i czekałem.

Nie podszedł, lecz podbiegł do mnie i objął mnie, a ja stałem zdezorientowany i nie poruszyłem się ani o milimetr. 
Kiedy odsunął się, chwycił mnie za ramiona i kazał spojrzeć w oczy, co niechętnie zrobiłem.
-Nie strasz mnie tak, nie znikaj bez słowa- miał dziwny wyraz twarzy, kiedy to mówił. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i lekko strząsnąłem jego ręce z moich ramion -Po co tu przyjechałeś?- Zapytał. Wskazałem głową w kierunku grobu, a on nie rozumiejąc zmarszczył czoło.
-Roksana to moja mama- powiedziałem beznamiętnie sam siebie zaskakując tym tonem- Czemu tak się mną przejmujesz?
-Co?- Chyba nie dosłyszał, więc powtórzyłem. Chłopak stał przez chwilę przyglądając mi się uważnie, po chwil zobaczyłem jak mocno zaciska szczękę, a w następnym momencie, zanim się zorientowałem obdarował mnie pojedynczym pocałunkiem, po czym odsunął się i lekko mrużąc oczy uśmiechnął.
-Dlatego- mruknął.
-Nie rozumiem- spojrzałem w dół zmieszany całą tą sytuacją, ale chwycił mój podbródek i podniósł do góry. Znów jego twarz znajdowała się zbyt blisko mnie i tak jak myślałem po chwili pocałował mnie. Ale na całusie się nie skończyło gdyż dotknął dłonią mój policzek i pocierał go lekko kciukiem pogłębiając tą czułość. Sam nie wiem, czemu, może to taki odruch, a może podświadomie tego chciałem, ale nie przerwałem tej pieszczoty i wręcz przeciwnie- położyłem mu dłoń na nadgarstku, zarzuciłem drugie ramie na jego bark i stanąłem na palcach chcąc być o tyle bliżej o ile tylko się da. Długo trwaliśmy w tej chwili, a koniec, według mnie, nastąpił za szybko.
-A teraz rozumiesz?- Zapytał lekko zasapany i objął mnie w pasie
Zaprzeczyłem ruchem głowy, szybko wyplatałem się z jego uścisku i zacząłem iść w stronę bramy wyjściowej po drodze lekko szarpiąc go za nadgarstek.

Nikt, kto mnie zna nigdy nie powiedziałby, że jestem ciekawy świata gdyż w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nigdy nie pozbędę się z mojej głowy obrazów przeszłości, zawsze będą ze mną do końca życia. Właśnie dlatego jestem zlękniony przed całym światem i nie lubię nic, co nowe, obce.
I w tej właśnie chwili też się boję, stając przed dużymi ciemnymi drzwiami jednorodzinnego domku. Gabriel trzyma mnie za rękę, a ja nawet nie mam pojęcia, kiedy i jak to się stało, że to robi, ale wydaje mi się, że on wie, że ten gest wspiera mnie na duchu. Chłopak pyta, po co i czy na pewno chcę to zrobić, ale nie odpowiadam mu, zachowuję się tak jakbym wcale nie mówił. Jedną ręką naciskam dzwonek, a palce drugiej ręki mocnej zaciskam na dłoni bruneta.
Drzwi szybko się otwierają i mogę przysiąść, że prędzej spodziewałbym się wielkiej dżdżownicy z karabinem maszynowym w ręku niż drobnej, starszej kobiety. To jest aż tak dziwne, iż wątpię czy aby prawdziwe. Staruszka jest ubrana w sweter i spódnice, a na tym na fartuszek w kwiatki. Włosy są krótkie i mocno kręcone, twarz blada i pomarszczona, ale widnieje na niej lekki, wesoły uśmiech. 
Piękne, błękitne oczy spoglądają w moje, zmrużone odpowiedniczki, a promienny uśmiech znika z twarzy starszej pani.
-Oliver?- Napinam mięśnie całego ciała, co Gabriel wyczuł gdyż to samo dzieje się z moimi dłońmi. Zaczyna jedną z nich lekko masować i  zabiera głos
-Skąd pani go zna?- Pyta mało uprzejmym tonem. Na twarz staruszki powraca uśmiech.
-Ostatnim razem widziałam go trzy lata temu, ale wszędzie poznam te oczy- odsuwa się lekko i wpuszcza nas do środka. Brunet wpycha mnie lekko i puszcza moją rękę. Z całych sił staram się nie panikować. 
W szerokimi korytarzu ściągam buty, kurtkę i czapkę i kładę wszystko w jednym koncie. Starsza pani zaprasza nas do salonu, w którym w jednym z ogromnych skórzanych foteli siedzi mężczyzna również w podeszłym wieku. Chyba wyczuł przybyszy gdyż zerka najpierw na kobietę później na Gabriela i w końcu na mnie i wstaje, podchodzi i patrzy jakby widział kosmitę.
-Czy to...?- Nie kończy.
-Tak- kobieta jakby sama dopowiedziała sobie końcówkę jego wypowiedzi- to on.

Siedzę na brązowej sofie w jednej ręce trzymając kubek z kawą, a w drugiej ciastko, którego nawet nie mam zamiaru jeść.
-Nie pamiętasz nic?- Kręcę głową sam nie wiedząc, o co kobieta mnie pyta.
-Czy to przez Adama?- Otwieram szeroko oczy, ale Gabriel wyprzedza mnie w zadaniu pytania.
-Skąd pani wie?
Staruszka spuszcza głowę by po chwili spojrzeć na swojego męża, a on ruchem głowy potwierdza coś.
-Roksana to nasza córka- mówi z lekkimi uśmiechem- a Oliver to nasz wnuk.
-Tak, to logiczne- niemal syczy- ale skąd państwo wiedzą o Adamie?
-Wiedzieliśmy od urodzenia Olivera, że ten parszywiec nie jest jego ojcem- w jej oczach dostrzegam smutek- nie powinniśmy pozwalać Roksi wyjeżdżać. Wtedy ta katastrofa nie miałaby miejsca.
-Nie rozumiem- pierwszy raz to ja zabrałem głos, co najwyraźniej zszokowało parę staruszków.
-Od kiedy mówisz?- Pyta mój dziadek.
-Od niedawna.
Nie pogłębili tematu za to zaczęli wyjaśniać to, co tak bardzo chciałem wiedzieć.
-Roksana była z Adamem i zaszła w ciążę, wszyscy bardzo się cieszyli. Po roku od twojego urodzenia przyznała się nam do zdrady jednak nie powiedziała, kim jest ojciec. Do dziś zastanawiam się, co by się stało gdybyśmy jej nie pozwolili wyjechać. Trzy lata temu postanowiła odnaleźć twojego prawdziwego ojca, wyjechała, a kiedy wróciła ty i Adam... Zniknęliście. Pół roku do tyłu Roksana dowiedziała się, że jesteś u Pana Kamila, szukała adresu i kiedy planowała pojechać, aby odnaleźć ciebie, swojego syna ktoś ją... Zamordował. 
Trzy pary oczu zaczęły się we mnie wpatrywać.
-Nie pamiętam- wyszeptałem.
-Co?
Spojrzałem na babcię i dziadka.
-Nie pamiętam Roksany ani was- powiedziałem pewniej- nic sprzed dwóch lat- i to była prawda. W głowie miałem wielką, czarną dziurę- wracamy- zwróciłem się do Gabriela.

*

Wszedłem do domu i od razy po rozebraniu się poszedłem do kuchni po leki. Wziąłem dwie tabletki będąc pewnym, że mnie uspokoją. Zacząłem wchodzić i schodzić raz po raz na piętro i z powrotem od czasu do czasu zerkając na Gabriela, Kamila i Mateusza, którzy coś do mnie mówili, ale nie słyszałem ich. Dzwoniło mi w uszach. Rozejrzałem się i podszedłem do ławy, na której leżał zeszyt i napisałem krótką informacje, pięć minut później szedłem w kierunku domu Michała.
Otworzył mi Paweł, minąłem go i pobiegłem do pokoju jego brata. Chłopak siedział na krawędzi łóżka i grał na gitarze.

-Mam ochotę się upić- kiedy na mnie spojrzał dostrzegłem dwa szalejące ogniki w jego oczach.

***

Jeszcze jeden rozdział i koniec drugiej części opowiadania :)

7 cze 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 14

Powinien jakoś zareagować, prawda?
Powinien się uśmiechnąć.
Powinien odpowiedzieć. 
Powinien przytulić. 
Chciałbym żeby przytulił
Mógłbym poczuć jego ciepło, wsparcie, obecność...
A on tymczasem siedzi i patrzy na mnie swoimi pięknymi, ciemnymi oczami, przeszywając mnie tym wzrokiem i czuję jakby mógł czytać mi w myślach.  Mam wrażenie jakbym mógł podzielić się z nim wszystkimi swoimi lękami i uczuciami nawet nie otwierając ust. Ta obojętność zaczyna sprawiać mi przykrość i mimowolnie skulam się i kładę zamykając oczy. Po chwili czuję jak chłopak kładzie się obok i przyciąga mnie do siebie tym samym spełniając niewypowiedzianą prośbę. Obejmuje go ramionami i nogami i pewnie wyglądamy jak pokręcony makaron, ale tak jest dobrze. 
Jest ciepło.

Słyszę pukanie do drzwi, uchylam powieki  i pierwsze co widzę to twarz Gabriela pogrążona we śnie. Nadal jesteśmy mocno do siebie przytuleni, więc mam problem, aby dostrzec kto wszedł do środka, a ta osoba nie odzywa się utrudniając mi jeszcze bardziej zidentyfikowanie jej. Wyplątuje się z objęć silnych ramion bruneta i przecierając powieki podnoszę się do siadu. 
Spoglądam w stronę drzwi i dostrzegam Michała z dziwnym wyrazem twarzy.
-Dzień dobry- słyszę od strony poduszki i posyłam Gabrielowi szybkie spojrzenie chcąc dać mu do zrozumienia żeby się odwrócił i kiedy to robi uśmiech znika z jego twarzy.- Co Ty tu robisz?- Zwraca się do Michała wstając z łóżka. 
-Co T Y tu robisz?- Odpowiada mu tym samym pytaniem. Nie wyczuwając dziwnego napięcia podnoszę się i mijając ich idę do kuchni. Robię sobie kawę i siadam w salonie na kanapie obok Kamila.
-Dzień dobry- witam się. 
-Dobry- mruczy i skreśla coś zeszycie. 
W salonie pojawiają się chłopacy i siadają w fotelach naprzeciwko siebie.
-Idziemy na spacer?
-Co tam Oli?
Mówią w tym samym momencie, a ja nie wiedząc jak zareagować zaczynam pić szturchając przy okazji Kamila chcąc, aby coś zrobił, ale chyba nie zrozumiał, o co chodzi gdyż wstał i po prostu wyszedł. Drań.
-A więc?- Pyta Michał. 
Kręcę głową.
-Czemu?- Pyta, a z drugiego fotela dobiega cichy śmiech Gabriela.
-Muszę gdzieś iść- znów przecieram oczy chcąc pozbyć się dziwnego zamglenia.
-Mogę z tobą?- Proponuje Gabriel. Znowu zaprzeczam. Tym razem to Michał się śmieje.
Czuję dziwny ból w okolicy jednego z oka, a w następnej chwili w nozdrzach. Podnoszę się i idę do szafki w kuchni, z której wyciągam leki i biorę jedną z kapsułek.
-Oliver?- Wzdrygam się, kiedy dłoń Michała ląduje na moim ramieniu.
-Nie dotykaj go- słyszę syk Gabriela.
Czuję zawroty głowy, więc chwytam się brzegu blatu. Mam coraz większy problem z wzięciem wdechu, moje oczy wilgotnieją niebezpiecznie, ręce drżą i czuję jak miękną mi nogi.
Odwracam wzrok od blatu i najpierw spoglądam na Michała, a później na Gabriela, który w sekundę ocenia mój stan, doskakuje do mnie i bierze na ręce.
-Kamil!- Zaczyna krzyczeć i biegnie w stronę łazienki. Sadza mnie na brzegu wanny, do której zaczyna napuszczać wodę, a ja zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu. 
-Co się z nim dzieje?- Słyszę spanikowany głos Michała. Kamil pojawia się znikąd i ściąga ze mnie koszulkę, ale nawet nie czuje, że to robi tak bardzo mam zdrętwiałe ciało. 
-Ma napad- odpowiada mu mężczyzna. 
Chwytam się za szyję tak jakby to pomogło mi wsiąść wdech. 
Gabriel kończy za Kamila mnie rozbierać pozostawiając w spokoju jedynie bokserki, a w następnej chwili zanurzam się w lodowatej wodzie.
I to pomaga
Zawsze pomaga
Niezrozumiały lęk znika.

Leżę z głową na poduszce znajdującej się na kolanach Gabriela oddychając spokojnie. Sytuacja sprzed godziny osłabiła mnie niesamowicie. Słyszę kroki. Sprężyny od fotelów skrzypią głośno. 
-Czy on śpi?- Rozbrzmiewa głos Kamila. Czuję jak ciepła dłoń przeczesuje wilgotne kosmyki moich włosów. 
-Śpi- odpowiada Gabriel.
-Co was łączy?- Pyta Michał. Dłoń Gabiego zamiera na sekundę, po czym znów zaczyna bawić się moimi włosami. 
-Musisz spytać Olivera- odpowiada brunet.
-A Ty nie możesz tego powiedzieć?- Słychać w jego głosie irytację- Jesteś gejem, prawda?
-Tak, jestem. Nie, nie mogę, bo nie wiem jak on to wszystko odbiera.
Nigdy nawet nie zastanawiałem się, jakiej orientacji jest Gabriel. Eh, jestem idiotą przecież było kilka jednoznacznych sytuacji, ale... Czy to świadczy o tym, że też jestem homoseksualny?
-O co chodzi z tymi napadami?- Znów pyta Michał. 
-Oli ma napady lęku- odpowiada mu Kamil- i wtedy dochodzi do tego, co miałeś okazję zobaczyć. Na szczęście rzadko się to zdarza i lekarze mówią, że niedługo zaniknie całkowicie.
-Mhm- mruczy Gabriel- zrobił duży progres. Zaczął mówić. Teraz może być tylko lepiej.
Przez pewien czas rozmawiali jeszcze, ale nie wiem o czym gdyż w pewnym momencie zasnąłem.

*

Spojrzałem na zieloną ławkę i gdy nie dostrzegłem kropel deszczu usiadłem na niej. Ogromny zegar wiszący niemal na czubku budynku szkolnego wskazywał, że za dwie minuty powinien zadzwonić dzwonek kończący lekcje.
-Przepraszam- usłyszałem dziewczęcy głos i spojrzałem na jego posiadaczkę. Stała przede mną mała dziewczynka  i wyciągała w moją stronę grubą, żółtą kopertę. 
-Tak?
-Jakiś pan kazał Ci to przekazać 
-Jaki pan?
Mała dała mi przesyłkę i wskazała park, w którym przy jednym z drzew stała odziana w czerń postać z zasłoniętą przez kaptur twarzą. Kiedy chciałem zapytać dziewczynkę skąd ją zna zauważyłem, że zniknęła tak samo jak osoba w parku. 
Spojrzałem na kopertę, na której widziało jedynie moje imię i otworzyłem ją wyciągając z niej plik zdjęć jakiejś kobiety, która wydawała mi się dziwnie znajoma. Poza zdjęciami w kopercie był też list.
-Oliver- podskoczyłem słysząc głos Gabriela i szybko schowałem kartki za plecami.
-Idziemy?- Zapytał. 
-Mhm.

*

Zamknąłem drzwi od pokoju i wysypałem zawartość koperty na łóżko. Ignorując całkowicie zdjęcia wziąłem w dłoń kartkę i zacząłem czytać dane jakiejś kobiety i adres. Pod nimi pisało tylko
"Powinno Cię to zainteresować" 
Nic z tego nie rozumiałem, więc wziąłem zdjęcia i zacząłem je przeglądać. Po kilku sztukach gdzie była na nich sama kobieta zaczęły się zdjęcia z jakimś mężczyzną. Na ostatnim zdjęciu wyraźnie można dostrzec, że było robione bardzo dawno temu. Przyjrzałem się trzem osobą znajdujących się na nim i zamarłem rozpoznając w jednej z nich Adama. 
Wszystko zrozumiałem w momencie, gdy przeczytałem napis na odwrocie kartki

"Roksana i Adam wraz z półrocznym synem Oliverem"


***

Zachęcam do komentowania :)