14 cze 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 15

Zamknąłem drzwi od pokoju i wysypałem zawartość koperty na łóżko. Ignorując całkowicie zdjęcia wziąłem w dłoń kartkę i zacząłem czytać dane jakiejś kobiety i adres. Pod nimi pisało tylko:
"Powinno Cię to zainteresować" 
Nic z tego nie rozumiałem, więc wziąłem zdjęcia i zacząłem je przeglądać. Po kilku sztukach gdzie była na nich sama kobieta zaczęły się zdjęcia z jakimś mężczyzną. Na ostatnim wyraźnie można dostrzec, że było robione bardzo dawno temu. Przyjrzałem się trzem osobą znajdujących się na nim i zamarłem rozpoznając w jednej z nich Adama.
Wszystko zrozumiałem w momencie, gdy przeczytałem napis na odwrocie kartki
"Roksana i Adam wraz z półrocznym synem Oliverem"
Zdjęcie wymsknęło mi się z ręki i opadło gdzieś na podłogę, a ja stałem, mimo że nogi po chwili mi zmiękły. Rozejrzałem się chaotycznie po pokoju szukając czegoś, co pomogłoby mi przestać myśleć. Dostrzegłem wciśnięte za szafę buty do biegania, które po minucie miałem na sobie wraz z dresami i bluzą. W ekspresowym tępię zbiegłem ze schodów niemal wpadając na Gabriela.
-Co robisz?- Spytał chcąc złapać mój rozbiegany wzrok, ale mu się to nie udało. 
Bez żadnego mojego słowa zrozumiał, co się dzieje, ale kiedy jego ręka przybliżała się chcąc spocząć na moim ramieniu strzepnąłem ją, wyminąłem chłopaka i wyszedłem na zimne powietrze.

Biegłem, z każda sekundą bardziej dostrzegając, że kilka miesięcy bez sportu źle na mnie zadziałały. Próbowałem ignorować dźwięk równie szybkiego biegu za mną, ale kiedy czyjeś ręce chwyciły mnie w biodrach niemal pisnąłem i wyrznąłem się z tą osobą w górkę śniegu.
-Ałł- już po tym jęku poznałem, kim jest mój napastnik obecnie leżący na mnie. Gabriel podniósł się na rękach i nie pozwalając mi wstać zawisł nade mną
-Co się stało?!- Słyszałem nutkę złości w jego głosie. Przyłożyłem zmarznięte ręce do jego policzków i zapominając o tym, że mówię chciałem dać mu znać, że jestem całkowicie wyprowadzony z równowagi, ale on wydawał się już to wiedzieć. 
Po kilku dłuższych chwilach złość z niego wyparowała i zaczął przybliżać się do mnie.
I pozwoliłem mu się pocałować, bo wiem, że dzięki temu na krótką chwilę zapomnę o wszystkim.

*

Najciszej jak się dało zapiąłem zamek od kurtki i wyszedłem na dwór zakluczając za sobą drzwi. Po śniegu nie zostało ani śladu, ale i tak ubrałem się dość ciepło gdyż zdawałem sobie sprawę, że jestem makabrycznym zmarzluchem.
Poprawiając ramiączko od plecaka usiadłem na ławce przy pobliskim przystanki autobusowym i czekałem na przyjazd autobusu. Po kilku minutach siedziałem na niewygodnym fotelu, a po kilkunastu następnych wyszedłem na świeże powietrze.
-Przepraszam panią- zatrzymałem przyjaźnie wyglądająca staruszkę i uśmiechnąłem się pogodnie mrużąc oczy.
-Słucham chłopcze?- Zapytała przyjemnym dla ucha głosem.
-Mogłaby mi pani wskazać kierunek gdzie znajduje się to miejsce?- Podałem jej wymiętoloną karteczkę z nieznanym mi adresem, a kobieta przyjrzała się jej
-Cmentarz jest dwieście metrów stąd. Pójdziesz mój drogi prosto, skręcisz w lewo i jesteś na miejscu.
-Cmentarz?- Powtórzyłem.
-Tak- pokiwała głową i wskazała napisany adres- tu jest cmentarz. Masz nawet napisany numer uliczki oraz miejsce- zsunęła palec na drugi, dłuższy napis- zaś to adres mojej sąsiadki.
Podziękowałem jej i odszedłem w wskazanym kierunku. Stojąc przy bramie przez chwilę się zawahałem zastanawiając się, po co to robię, ale odgoniłem te myśli i poszedłem w kierunku napisanym na karteczce. Na początku nagrobki były stare i zniszczone jawnie ukazując swój wiek, lecz gdy przybliżałem się do swojego celu można było dostrzec coraz to nowsze, okazalsze marmurowe płyty, okazało się, że to, czego szukam jest w ostatniej uliczce na samym końcu rzędu. Tak jak się spodziewałem nagrobek był nowy i błyszczący zaś na nim pisała krótka notatka:
"Wierna przyjaciółka, kochająca żona i matka ". Pod nim były cyfry informujące, że kobieta zmarła dwa miesiące temu. Głęboko wyryte imię i nazwisko nie pozostawiało wątpliwości, kto tu spoczywa.
Roksana
Moja matka.

*

Spojrzałem na mamę, która w tym momencie malowała usta czerwoną jak krew szminką stojąc w szpilkach przy lustrze niedaleko drzwi wejściowych.
-Kochanie- zwróciła się do mnie kończąc się malować- wyjeżdżam,
-Gdzie?- Zapytałem lekko zaniepokojony.
-O to się nie martw- podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło. Byłem pewny, że został na nim czerwony ślad, który kiedy się odsunęła otarła opuszkiem palca- niedługo wrócę- obiecała i wyszła.
Nigdy nie wróciła.

*

Zadzwonił irytujący dźwięk mojego telefonu oznajmujący połączenie przychodzące. Wyciągnąłem go z kieszeni puchatej kurtki i odebrałem, kiedy na ekranie wyświetlił mi się numer Gabriela.
-Oliver?!- Po tonie jego głosu wiedziałem, że jest zdenerwowany.
-Nie mów Kamilowi.
-Nie powiem.
-Przyjedziesz?- Zapytałem, mimo że byłem pewien, jakiej odpowiedzi mi udzieli.
-Wyślij mi adres-  po rozłączeniu się zrobiłem jak kazał. Usiadłem na pobliskiej ławeczce przy grobie Roksany i czekałem.

Nie podszedł, lecz podbiegł do mnie i objął mnie, a ja stałem zdezorientowany i nie poruszyłem się ani o milimetr. 
Kiedy odsunął się, chwycił mnie za ramiona i kazał spojrzeć w oczy, co niechętnie zrobiłem.
-Nie strasz mnie tak, nie znikaj bez słowa- miał dziwny wyraz twarzy, kiedy to mówił. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i lekko strząsnąłem jego ręce z moich ramion -Po co tu przyjechałeś?- Zapytał. Wskazałem głową w kierunku grobu, a on nie rozumiejąc zmarszczył czoło.
-Roksana to moja mama- powiedziałem beznamiętnie sam siebie zaskakując tym tonem- Czemu tak się mną przejmujesz?
-Co?- Chyba nie dosłyszał, więc powtórzyłem. Chłopak stał przez chwilę przyglądając mi się uważnie, po chwil zobaczyłem jak mocno zaciska szczękę, a w następnym momencie, zanim się zorientowałem obdarował mnie pojedynczym pocałunkiem, po czym odsunął się i lekko mrużąc oczy uśmiechnął.
-Dlatego- mruknął.
-Nie rozumiem- spojrzałem w dół zmieszany całą tą sytuacją, ale chwycił mój podbródek i podniósł do góry. Znów jego twarz znajdowała się zbyt blisko mnie i tak jak myślałem po chwili pocałował mnie. Ale na całusie się nie skończyło gdyż dotknął dłonią mój policzek i pocierał go lekko kciukiem pogłębiając tą czułość. Sam nie wiem, czemu, może to taki odruch, a może podświadomie tego chciałem, ale nie przerwałem tej pieszczoty i wręcz przeciwnie- położyłem mu dłoń na nadgarstku, zarzuciłem drugie ramie na jego bark i stanąłem na palcach chcąc być o tyle bliżej o ile tylko się da. Długo trwaliśmy w tej chwili, a koniec, według mnie, nastąpił za szybko.
-A teraz rozumiesz?- Zapytał lekko zasapany i objął mnie w pasie
Zaprzeczyłem ruchem głowy, szybko wyplatałem się z jego uścisku i zacząłem iść w stronę bramy wyjściowej po drodze lekko szarpiąc go za nadgarstek.

Nikt, kto mnie zna nigdy nie powiedziałby, że jestem ciekawy świata gdyż w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nigdy nie pozbędę się z mojej głowy obrazów przeszłości, zawsze będą ze mną do końca życia. Właśnie dlatego jestem zlękniony przed całym światem i nie lubię nic, co nowe, obce.
I w tej właśnie chwili też się boję, stając przed dużymi ciemnymi drzwiami jednorodzinnego domku. Gabriel trzyma mnie za rękę, a ja nawet nie mam pojęcia, kiedy i jak to się stało, że to robi, ale wydaje mi się, że on wie, że ten gest wspiera mnie na duchu. Chłopak pyta, po co i czy na pewno chcę to zrobić, ale nie odpowiadam mu, zachowuję się tak jakbym wcale nie mówił. Jedną ręką naciskam dzwonek, a palce drugiej ręki mocnej zaciskam na dłoni bruneta.
Drzwi szybko się otwierają i mogę przysiąść, że prędzej spodziewałbym się wielkiej dżdżownicy z karabinem maszynowym w ręku niż drobnej, starszej kobiety. To jest aż tak dziwne, iż wątpię czy aby prawdziwe. Staruszka jest ubrana w sweter i spódnice, a na tym na fartuszek w kwiatki. Włosy są krótkie i mocno kręcone, twarz blada i pomarszczona, ale widnieje na niej lekki, wesoły uśmiech. 
Piękne, błękitne oczy spoglądają w moje, zmrużone odpowiedniczki, a promienny uśmiech znika z twarzy starszej pani.
-Oliver?- Napinam mięśnie całego ciała, co Gabriel wyczuł gdyż to samo dzieje się z moimi dłońmi. Zaczyna jedną z nich lekko masować i  zabiera głos
-Skąd pani go zna?- Pyta mało uprzejmym tonem. Na twarz staruszki powraca uśmiech.
-Ostatnim razem widziałam go trzy lata temu, ale wszędzie poznam te oczy- odsuwa się lekko i wpuszcza nas do środka. Brunet wpycha mnie lekko i puszcza moją rękę. Z całych sił staram się nie panikować. 
W szerokimi korytarzu ściągam buty, kurtkę i czapkę i kładę wszystko w jednym koncie. Starsza pani zaprasza nas do salonu, w którym w jednym z ogromnych skórzanych foteli siedzi mężczyzna również w podeszłym wieku. Chyba wyczuł przybyszy gdyż zerka najpierw na kobietę później na Gabriela i w końcu na mnie i wstaje, podchodzi i patrzy jakby widział kosmitę.
-Czy to...?- Nie kończy.
-Tak- kobieta jakby sama dopowiedziała sobie końcówkę jego wypowiedzi- to on.

Siedzę na brązowej sofie w jednej ręce trzymając kubek z kawą, a w drugiej ciastko, którego nawet nie mam zamiaru jeść.
-Nie pamiętasz nic?- Kręcę głową sam nie wiedząc, o co kobieta mnie pyta.
-Czy to przez Adama?- Otwieram szeroko oczy, ale Gabriel wyprzedza mnie w zadaniu pytania.
-Skąd pani wie?
Staruszka spuszcza głowę by po chwili spojrzeć na swojego męża, a on ruchem głowy potwierdza coś.
-Roksana to nasza córka- mówi z lekkimi uśmiechem- a Oliver to nasz wnuk.
-Tak, to logiczne- niemal syczy- ale skąd państwo wiedzą o Adamie?
-Wiedzieliśmy od urodzenia Olivera, że ten parszywiec nie jest jego ojcem- w jej oczach dostrzegam smutek- nie powinniśmy pozwalać Roksi wyjeżdżać. Wtedy ta katastrofa nie miałaby miejsca.
-Nie rozumiem- pierwszy raz to ja zabrałem głos, co najwyraźniej zszokowało parę staruszków.
-Od kiedy mówisz?- Pyta mój dziadek.
-Od niedawna.
Nie pogłębili tematu za to zaczęli wyjaśniać to, co tak bardzo chciałem wiedzieć.
-Roksana była z Adamem i zaszła w ciążę, wszyscy bardzo się cieszyli. Po roku od twojego urodzenia przyznała się nam do zdrady jednak nie powiedziała, kim jest ojciec. Do dziś zastanawiam się, co by się stało gdybyśmy jej nie pozwolili wyjechać. Trzy lata temu postanowiła odnaleźć twojego prawdziwego ojca, wyjechała, a kiedy wróciła ty i Adam... Zniknęliście. Pół roku do tyłu Roksana dowiedziała się, że jesteś u Pana Kamila, szukała adresu i kiedy planowała pojechać, aby odnaleźć ciebie, swojego syna ktoś ją... Zamordował. 
Trzy pary oczu zaczęły się we mnie wpatrywać.
-Nie pamiętam- wyszeptałem.
-Co?
Spojrzałem na babcię i dziadka.
-Nie pamiętam Roksany ani was- powiedziałem pewniej- nic sprzed dwóch lat- i to była prawda. W głowie miałem wielką, czarną dziurę- wracamy- zwróciłem się do Gabriela.

*

Wszedłem do domu i od razy po rozebraniu się poszedłem do kuchni po leki. Wziąłem dwie tabletki będąc pewnym, że mnie uspokoją. Zacząłem wchodzić i schodzić raz po raz na piętro i z powrotem od czasu do czasu zerkając na Gabriela, Kamila i Mateusza, którzy coś do mnie mówili, ale nie słyszałem ich. Dzwoniło mi w uszach. Rozejrzałem się i podszedłem do ławy, na której leżał zeszyt i napisałem krótką informacje, pięć minut później szedłem w kierunku domu Michała.
Otworzył mi Paweł, minąłem go i pobiegłem do pokoju jego brata. Chłopak siedział na krawędzi łóżka i grał na gitarze.

-Mam ochotę się upić- kiedy na mnie spojrzał dostrzegłem dwa szalejące ogniki w jego oczach.

***

Jeszcze jeden rozdział i koniec drugiej części opowiadania :)

5 komentarzy:

  1. Choler się pobiło i co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  2. OMFG.. Co chodzi po głowie Michałowi?! Niby go lubię, ale Gabriel jest taki kochany dla Oliviera i dba o niego..
    Czekam na następny!
    Mam pytanie. Zamierzasz w najbliższym czasie pisać inne opowiadanie lub one shoty? Może coś z kpopem? :)
    ~M.M.N.M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zamierzama:) informacja o tym pojawi się niedługo.
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  3. Hej,
    no to ciekawe, jego matka chciała go odnaleźć... ciekawe kim jest jego biologiczny ojciec, udało się jej go odnaleźć, ciekawe też kto ją zamordował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym zauważyć pewną niescisłość. Dżdżownica nie mogłaby trzymać karabinu. Z mojego doświadzczenia wynika, że dżdżownice nie mają rąk tudzież odnóży :-)
    Zapraszam na mojego bloga który dopiero się rozkręca www.uciekajacezaby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń