Zamknąłem drzwi od pokoju i wysypałem
zawartość koperty na łóżko. Ignorując całkowicie zdjęcia wziąłem w dłoń kartkę
i zacząłem czytać dane jakiejś kobiety i adres. Pod nimi pisało tylko:
"Powinno Cię to zainteresować"
Nic z tego nie rozumiałem, więc wziąłem
zdjęcia i zacząłem je przeglądać. Po kilku sztukach gdzie była na nich sama
kobieta zaczęły się zdjęcia z jakimś mężczyzną. Na ostatnim wyraźnie można
dostrzec, że było robione bardzo dawno temu. Przyjrzałem się trzem osobą
znajdujących się na nim i zamarłem rozpoznając w jednej z nich Adama.
Wszystko zrozumiałem w momencie, gdy
przeczytałem napis na odwrocie kartki
"Roksana i Adam wraz z półrocznym
synem Oliverem"
Zdjęcie wymsknęło mi się z ręki i opadło
gdzieś na podłogę, a ja stałem, mimo że nogi po chwili mi zmiękły. Rozejrzałem
się chaotycznie po pokoju szukając czegoś, co pomogłoby mi przestać myśleć.
Dostrzegłem wciśnięte za szafę buty do biegania, które po minucie miałem na
sobie wraz z dresami i bluzą. W ekspresowym tępię zbiegłem ze schodów niemal
wpadając na Gabriela.
-Co robisz?- Spytał chcąc złapać mój
rozbiegany wzrok, ale mu się to nie udało.
Bez żadnego mojego słowa zrozumiał, co się
dzieje, ale kiedy jego ręka przybliżała się chcąc spocząć na moim ramieniu
strzepnąłem ją, wyminąłem chłopaka i wyszedłem na zimne powietrze.
Biegłem, z każda sekundą bardziej
dostrzegając, że kilka miesięcy bez sportu źle na mnie zadziałały. Próbowałem
ignorować dźwięk równie szybkiego biegu za mną, ale kiedy czyjeś ręce chwyciły
mnie w biodrach niemal pisnąłem i wyrznąłem się z tą osobą w górkę śniegu.
-Ałł- już po tym jęku poznałem, kim jest
mój napastnik obecnie leżący na mnie. Gabriel podniósł się na rękach i nie
pozwalając mi wstać zawisł nade mną
-Co się stało?!- Słyszałem nutkę złości w
jego głosie. Przyłożyłem zmarznięte ręce do jego policzków i zapominając o tym,
że mówię chciałem dać mu znać, że jestem całkowicie
wyprowadzony z równowagi, ale on wydawał się już to wiedzieć.
Po kilku dłuższych chwilach złość z niego
wyparowała i zaczął przybliżać się do mnie.
I pozwoliłem mu się pocałować, bo wiem, że
dzięki temu na krótką chwilę zapomnę o wszystkim.
*
Najciszej jak się dało zapiąłem zamek od
kurtki i wyszedłem na dwór zakluczając za sobą drzwi. Po śniegu nie zostało ani
śladu, ale i tak ubrałem się dość ciepło gdyż zdawałem sobie sprawę, że jestem
makabrycznym zmarzluchem.
Poprawiając ramiączko od plecaka usiadłem
na ławce przy pobliskim przystanki autobusowym i czekałem na przyjazd autobusu.
Po kilku minutach siedziałem na niewygodnym fotelu, a po kilkunastu następnych
wyszedłem na świeże powietrze.
-Słucham chłopcze?- Zapytała przyjemnym
dla ucha głosem.
-Mogłaby mi pani wskazać kierunek gdzie
znajduje się to miejsce?- Podałem jej wymiętoloną karteczkę z nieznanym mi
adresem, a kobieta przyjrzała się jej
-Cmentarz jest dwieście metrów stąd.
Pójdziesz mój drogi prosto, skręcisz w lewo i jesteś na miejscu.
-Cmentarz?- Powtórzyłem.
-Tak- pokiwała głową i wskazała napisany
adres- tu jest cmentarz. Masz nawet napisany numer uliczki oraz miejsce-
zsunęła palec na drugi, dłuższy napis- zaś to adres mojej sąsiadki.
Podziękowałem jej i odszedłem w wskazanym
kierunku. Stojąc przy bramie przez chwilę się zawahałem zastanawiając się, po
co to robię, ale odgoniłem te myśli i poszedłem w kierunku napisanym na
karteczce. Na początku nagrobki były stare i zniszczone jawnie ukazując swój
wiek, lecz gdy przybliżałem się do swojego celu można było dostrzec coraz to
nowsze, okazalsze marmurowe płyty, okazało się, że to, czego szukam jest w
ostatniej uliczce na samym końcu rzędu. Tak jak się spodziewałem nagrobek był
nowy i błyszczący zaś na nim pisała krótka notatka:
"Wierna przyjaciółka, kochająca żona
i matka ". Pod nim
były cyfry informujące, że kobieta zmarła dwa miesiące temu. Głęboko wyryte
imię i nazwisko nie pozostawiało wątpliwości, kto tu spoczywa.
Moja matka.
*
Spojrzałem na mamę, która w tym momencie
malowała usta czerwoną jak krew szminką stojąc w szpilkach przy lustrze
niedaleko drzwi wejściowych.
-Kochanie- zwróciła się do mnie kończąc
się malować- wyjeżdżam,
-Gdzie?- Zapytałem lekko zaniepokojony.
-O to się nie martw- podeszła do mnie i
pocałowała mnie w czoło. Byłem pewny, że został na nim czerwony ślad,
który kiedy się odsunęła otarła opuszkiem palca- niedługo wrócę- obiecała i
wyszła.
Nigdy nie wróciła.
*
Zadzwonił irytujący dźwięk mojego telefonu
oznajmujący połączenie przychodzące. Wyciągnąłem go z kieszeni puchatej kurtki
i odebrałem, kiedy na ekranie wyświetlił mi się numer Gabriela.
-Nie mów Kamilowi.
-Nie powiem.
-Przyjedziesz?- Zapytałem, mimo że byłem
pewien, jakiej odpowiedzi mi udzieli.
-Wyślij mi adres- po rozłączeniu się
zrobiłem jak kazał. Usiadłem na pobliskiej ławeczce przy grobie Roksany i
czekałem.
Nie podszedł, lecz podbiegł do mnie i
objął mnie, a ja stałem zdezorientowany i nie poruszyłem się ani o milimetr.
Kiedy odsunął się, chwycił mnie za ramiona
i kazał spojrzeć w oczy, co niechętnie zrobiłem.
-Co?- Chyba nie dosłyszał, więc
powtórzyłem. Chłopak stał przez chwilę przyglądając mi się uważnie, po chwil
zobaczyłem jak mocno zaciska szczękę, a w następnym momencie, zanim się
zorientowałem obdarował mnie pojedynczym pocałunkiem, po czym odsunął się i
lekko mrużąc oczy uśmiechnął.
-Dlatego- mruknął.
-Nie rozumiem- spojrzałem w dół zmieszany
całą tą sytuacją, ale chwycił mój podbródek i podniósł do góry. Znów jego twarz
znajdowała się zbyt blisko mnie i tak jak myślałem po chwili pocałował mnie. Ale
na całusie się nie skończyło gdyż dotknął dłonią mój policzek i pocierał go
lekko kciukiem pogłębiając tą czułość. Sam nie wiem, czemu, może to taki
odruch, a może podświadomie tego chciałem, ale nie przerwałem tej pieszczoty i
wręcz przeciwnie- położyłem mu dłoń na nadgarstku, zarzuciłem drugie ramie na
jego bark i stanąłem na palcach chcąc być o tyle bliżej o ile tylko się da.
Długo trwaliśmy w tej chwili, a koniec, według mnie, nastąpił za szybko.
-A teraz rozumiesz?- Zapytał lekko
zasapany i objął mnie w pasie
Zaprzeczyłem ruchem głowy, szybko
wyplatałem się z jego uścisku i zacząłem iść w stronę bramy wyjściowej po
drodze lekko szarpiąc go za nadgarstek.
Nikt, kto mnie zna nigdy nie powiedziałby,
że jestem ciekawy świata gdyż w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nigdy nie
pozbędę się z mojej głowy obrazów przeszłości, zawsze będą ze mną do końca
życia. Właśnie dlatego jestem zlękniony przed całym światem i nie lubię nic, co
nowe, obce.
I w tej właśnie chwili też się boję,
stając przed dużymi ciemnymi drzwiami jednorodzinnego domku. Gabriel trzyma
mnie za rękę, a ja nawet nie mam pojęcia, kiedy i jak to się stało, że to robi,
ale wydaje mi się, że on wie, że ten gest wspiera mnie na duchu. Chłopak pyta,
po co i czy na pewno chcę to zrobić, ale nie odpowiadam mu, zachowuję się tak
jakbym wcale nie mówił. Jedną ręką naciskam dzwonek, a palce
drugiej ręki mocnej zaciskam na dłoni bruneta.
Drzwi szybko się otwierają i mogę
przysiąść, że prędzej spodziewałbym się wielkiej dżdżownicy z karabinem
maszynowym w ręku niż drobnej, starszej kobiety. To jest aż tak dziwne, iż
wątpię czy aby prawdziwe. Staruszka jest ubrana w sweter i spódnice, a na tym
na fartuszek w kwiatki. Włosy są krótkie i mocno kręcone, twarz blada i
pomarszczona, ale widnieje na niej lekki, wesoły uśmiech.
Piękne, błękitne oczy spoglądają w moje,
zmrużone odpowiedniczki, a promienny uśmiech znika z twarzy starszej pani.
-Oliver?- Napinam mięśnie całego ciała, co
Gabriel wyczuł gdyż to samo dzieje się z moimi dłońmi. Zaczyna jedną z nich
lekko masować i zabiera głos
-Skąd pani go zna?- Pyta mało uprzejmym
tonem. Na twarz staruszki powraca uśmiech.
-Ostatnim razem widziałam go trzy lata
temu, ale wszędzie poznam te oczy- odsuwa się lekko i wpuszcza nas do środka.
Brunet wpycha mnie lekko i puszcza moją rękę. Z całych sił staram się nie
panikować.
W szerokimi korytarzu ściągam buty, kurtkę
i czapkę i kładę wszystko w jednym koncie. Starsza pani zaprasza nas do salonu,
w którym w jednym z ogromnych skórzanych foteli siedzi mężczyzna również w
podeszłym wieku. Chyba wyczuł przybyszy gdyż zerka najpierw na kobietę później
na Gabriela i w końcu na mnie i wstaje, podchodzi i patrzy jakby widział
kosmitę.
-Czy to...?- Nie kończy.
-Tak- kobieta jakby sama dopowiedziała
sobie końcówkę jego wypowiedzi- to on.
Siedzę na brązowej sofie w jednej ręce
trzymając kubek z kawą, a w drugiej ciastko, którego nawet nie mam zamiaru jeść.
-Nie pamiętasz nic?- Kręcę głową sam nie
wiedząc, o co kobieta mnie pyta.
-Czy to przez Adama?- Otwieram szeroko
oczy, ale Gabriel wyprzedza mnie w zadaniu pytania.
-Skąd pani wie?
Staruszka spuszcza głowę by po chwili
spojrzeć na swojego męża, a on ruchem głowy potwierdza coś.
-Roksana to nasza córka- mówi z lekkimi
uśmiechem- a Oliver to nasz wnuk.
-Tak, to logiczne- niemal syczy- ale skąd
państwo wiedzą o Adamie?
-Wiedzieliśmy od urodzenia Olivera, że ten
parszywiec nie jest jego ojcem- w jej oczach dostrzegam smutek- nie powinniśmy
pozwalać Roksi wyjeżdżać. Wtedy ta katastrofa nie miałaby miejsca.
-Nie rozumiem- pierwszy raz to ja zabrałem
głos, co najwyraźniej zszokowało parę staruszków.
-Od kiedy mówisz?- Pyta mój dziadek.
-Od niedawna.
Nie pogłębili tematu za to zaczęli
wyjaśniać to, co tak bardzo chciałem wiedzieć.
-Roksana była z Adamem i zaszła w ciążę,
wszyscy bardzo się cieszyli. Po roku od twojego urodzenia przyznała się nam do
zdrady jednak nie powiedziała, kim jest ojciec. Do dziś zastanawiam się, co by
się stało gdybyśmy jej nie pozwolili wyjechać. Trzy lata temu postanowiła
odnaleźć twojego prawdziwego ojca, wyjechała, a kiedy wróciła ty i Adam...
Zniknęliście. Pół roku do tyłu Roksana dowiedziała się, że jesteś u Pana
Kamila, szukała adresu i kiedy planowała pojechać, aby odnaleźć ciebie, swojego
syna ktoś ją... Zamordował.
Trzy pary oczu zaczęły się we mnie
wpatrywać.
-Nie pamiętam- wyszeptałem.
-Co?
Spojrzałem na babcię i dziadka.
-Nie pamiętam Roksany ani was-
powiedziałem pewniej- nic sprzed dwóch lat- i to była prawda. W głowie miałem
wielką, czarną dziurę- wracamy- zwróciłem się do Gabriela.
*
Wszedłem do domu i od razy po rozebraniu
się poszedłem do kuchni po leki. Wziąłem dwie tabletki będąc pewnym, że mnie
uspokoją. Zacząłem wchodzić i schodzić raz po raz na piętro i z powrotem od
czasu do czasu zerkając na Gabriela, Kamila i Mateusza, którzy coś do mnie
mówili, ale nie słyszałem ich. Dzwoniło mi w uszach. Rozejrzałem
się i podszedłem do ławy, na której leżał zeszyt i napisałem krótką informacje,
pięć minut później szedłem w kierunku domu Michała.
Otworzył mi Paweł, minąłem go i pobiegłem
do pokoju jego brata. Chłopak siedział na krawędzi łóżka i grał na gitarze.
-Mam ochotę się upić- kiedy na mnie
spojrzał dostrzegłem dwa szalejące ogniki w jego oczach.
***
Jeszcze jeden rozdział i koniec drugiej części
opowiadania :)
Choler się pobiło i co dalej?
OdpowiedzUsuńOMFG.. Co chodzi po głowie Michałowi?! Niby go lubię, ale Gabriel jest taki kochany dla Oliviera i dba o niego..
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Mam pytanie. Zamierzasz w najbliższym czasie pisać inne opowiadanie lub one shoty? Może coś z kpopem? :)
~M.M.N.M
Tak, zamierzama:) informacja o tym pojawi się niedługo.
UsuńDziękuję za komentarz <3
Hej,
OdpowiedzUsuńno to ciekawe, jego matka chciała go odnaleźć... ciekawe kim jest jego biologiczny ojciec, udało się jej go odnaleźć, ciekawe też kto ją zamordował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Chciałabym zauważyć pewną niescisłość. Dżdżownica nie mogłaby trzymać karabinu. Z mojego doświadzczenia wynika, że dżdżownice nie mają rąk tudzież odnóży :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga który dopiero się rozkręca www.uciekajacezaby.blogspot.com