24 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 4

Założyłem biały T-shirt i poprawiłem jego czarne rękawki. Spojrzałem w bok na większe lustro i przejrzałem się. Oprócz bluzki miałem na sobie czarne spodenki do kolan. Wyglądam jakbym miał iść do szkoły, a nie na imprezę. Skarciłem siebie w myślach i zmieniłem bluzkę na jasnobłękitną. Na lewy nadgarstek założyłem kilka kolorowych rzemyków. Może być. Zaczesałem włosy w tył, ale jak zawsze wróciły na swoje miejsce układając się tak, że miałem na głowie fale. Ostatni raz spojrzałem w lustro, przypatrując się swojej sylwetce oraz twarzy omijając oczy i wróciłem do salonu. Michał wraz z Gabrielem siedział na kanapie i kiedy usłyszał, że przyszedłem spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Dobra, wychodzimy już, bo się spóźnimy na koncert- spojrzał na ekran telefonu. Schował go do kieszeni spodni i wstał z kanapy.
-Koncert?- Spytał Gabriel, który wcześniej zgodził się iść z nami.
-No. Zawsze przed dyskoteką robią konkurs kapel. Ta, która będzie najlepiej grać, ma darmowy alkohol przez całą noc- zaśmiał się i założył buty. Wraz z Gabim również zaczęliśmy się ubierać.
Byłem odrobine podekscytowany, ponieważ nigdy nie byłem na żadnej imprezie albo koncercie. Wiedziałem jak to miej więcej wygląda, ale jezcze nie przekonałem się o tym na własnej skórze.

*

-Powiesz mi, co my tutaj, do cholery, robimy?!- Krzyknął Gabriel, próbując przebić się przez głośną grę perkusisty.
-Jak to co?!- Odkrzyknął Michał.
-Chłopie...Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest klub dla homo!
Michał zaśmiał się.
-Przecież wiem!- Spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
Obejrzałem się nerwowo i stwierdziłem, że na pierwszy rzut oka pomieszczenia wygląda jak zwyczajny klub, ale po chwili dostrzegłem, że tak nie jest. Przy ścianach, stolikach i na parkiecie stoją całujące się pary. I to nie jakieś zwyczajne tylko homo.
Wzdrygnąłem się.
-Zaraz się zacznie, więc spadam- odwrócił się i chciał odejść, ale chwyciłem go za róg bluzki i szarpnąłem lekko- Spokojnie. Niedługo wrócę- puściłem jego koszulkę i chłopak odszedł.
Dookoła zaczęli zbierać się ludzie ściskając mnie z obydwu stron, co było bardzo niewygodne. Światła zgasły, a ja spanikowałem. Zacząłem rozglądać się, ale w półmroku nie dostrzegłem Gabriela.
Zabrzmiała muzyka i przemówił znajomy głos.
-Witam, nazywamy się The Mend* i zaczniemy dzisiejszy występ- jakaś dziewczyna z tłumu pisknęła głośno- Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Michał prezentował się świetnie z gitarą w ręku, a padające na niego światło reflektorów sprawiało wrażenie świetlnej aury. Poza nim na scenie stały jeszcze trzy osoby, a piosenka, którą wykonali miała cudowne brzmienie. Poczułem znajome ciepło na dłoni. Rozejrzałem się i dostrzegłem dobrze znaną mi twarz. Ścisnąłem mocniej jego rękę, nie chcąc znowu stracić Gabriela z oczu.
Muzyka była przyjemna i głośna, a dzięki wzmacniaczom całe pomieszczenie drgało, a ludzie wraz z nim. Wszyscy zaczęli się gibać, kiedy ekipa Michała zaczęła grać balladę miłosną, a ja nie mogłem odwrócić wzroku od swojego kolegi na scenie, który śpiewał. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to właśnie jego żywioł.

*

Trzeci zespół zaczął swój występ, ale ani oni ani ich poprzednicy nie byli w stanie dorównać pierwszemu i tym sposobem pięknooki wygrał.
Gabriel ciągnąc mnie za sobą, podszedł do barku i usadził mnie na jednym z wysokich krzeseł, sam siadając obok.
-Dwa piwa proszę- zwrócił się do barmana uprzejmie.
-Osiemnaście lat skończone?- Spytał, sunąc jedną brwią do góry, co mnie wcale nie zdziwiło. Może Gabriel trochę, ale ja wcale nie wyglądałem na osiemnaście lat. To znaczy. rocznikowo osiemnaście.
-Oczywiście- podał mu dowód tożsamości. Zaciekawiło mnie, kiedy chłopak miał urodziny.
-A Twój kolega?- Spojrzał na mnie,
-Oni są ze mną! Piotrek, daj im piwo- spojrzałem w prawo na Michała.
Niemal natychmiast wylądowały przed nami trzy butelki alkoholu. Chłopacy chwycili swoje, a ja spojrzałem niechętnie na samotną sztukę.
-Wypij- zwrócił się do mnie Piotr- Zluzujesz trochę. Przyda Ci się- puścił do mnie perskie oko. Usłyszałem ciche warkniecie ze strony Gabriela, ale postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy.
Chwyciłem butelkę i opróżniłem ją w minutę. Na jej miejsce trafiła kolejna i jeszcze następna.
-Nie przesadzaj- mruknął Gabi. Ześlizgnąłem się z krzesła i doskoczyłem do niego, zaczynając obmacywać spodnie, na co on zareagował głębokim wdechem. Znalazłem to, co szukałem i spojrzałem na dowód szukając daty urodzenia. Piętnasty styczeń. Mruknąłem pod nosem i oddałem mu jego własność. Był starszy ode mnie o jedenaście miesięcy. Równo jedenaście. Hah.
-Choć zatańczyć- krzyknął Michał i pociągnął mnie za nadgarstek. Jęknąłem i wyrwałem mu rękę. Ktoś zderzył się ze mną plecami. Skrzywiłem się. Spojrzałem na Michała i zacząłem wymachiwać rękoma, próbując dać mu do zrozumienia to, że ja nie potrafię tańczyć. Zaśmiał się, czym mnie zirytował. Czy on na wszystko reaguje śmiechem? Jakie ma powody ku temu, by być zawsze takim szczęśliwym?
Pierwszy raz spotkałem osobę, która tak bardzo by się cieszyła, nie zważając na to, w jakiej jest sytuacji. To było naprawdę irytujące, ale także... Intrygujące.
Chłopak znów pociągnął mnie za rękę i zaczął przepychać się przez tłum ludzi. Zatrzymał się w miejscu gdzie, jako-tako było trochę więcej wolnej przestrzeni i zaczął się gibać w rytm głośnej muzyki. Zmrużył oczy, kiedy jedno z neonowych świateł skierowane było na jego twarz i znowu się uśmiechnął.
Przez kilka minut próbowałem naśladować jego ruchy i kiedy złapałem rytm dałem się mu ponieść. Kręciłem biodrami i wywijałem kończynami w tak szaleńczy sposób, że nawet nie wiedząc kiedy, dałem się całkowicie ponieść, sprawiając, że moja dusza odleciała gdzieś daleko, a ciało zostało na parkiecie.

 *

Huczało mi w głowie i dobrze wiedziałem, że to nie tylko wina głośnej muzyki, ale także za dużej ilości alkoholu. Zbliżała się północ, a ja byłem wstawiony. Nie pomyślałem o tym, że przez swoje niedoświadczenie w tak błahej sprawie mogłem mieć słabą głowę do procentów. Powoli nie kontaktowałem, miałem problemy z utrzymaniem równowagi i na domiar złego zgubiłem gdzieś chłopaków.
Po kolejnych szalonych chwilach na parkiecie, usiadłem zmęczony przy barze. Oparłem głowę na dłoni i zmrużyłem oczy.
-Nie jestem pewny czy to dobry pomysł zważając na to, że już jesteś pijany...- Powiedział nieznajomy głos. Spojrzałem na nowego barmana-...Ale tamten pan- wskazał głową kierunek, ale nie chciało mi się odwrócić- postawił ci drinka- postawił przede mną szklankę z cieczą i nic już się dla mnie innego nie liczyło. Opróżniłem zawartość naczynia i uśmiechnąłem się lubieżnie. Zerkałem w bok chcąc zobaczyć nowego kumpla od kieliszka, ale było zbyt ciemno, a ja miałem dodatkowe czarne plamy przed oczami, więc mimo dobrze zarysowanej sylwetki nie dostrzegłem jego twarzy. 
Siedziałem jeszcze kilka minut przy barze, ale w momencie, kiedy zacząłem się lekko pocić postanowiłem poszukać wyjścia, musiałem ochłonąć. Zsunąłem się z wysokiego krzesła i zacząłem się rozglądać. Mój wzrok zatrzymał się na postaci siedzącej po drugiej stronie lady.  Mężczyzna wyglądał znajomo, ale nie mogłem skojarzyć gdzie wcześniej go widziałem. Miał gęste, długie, czarne włosy związane w kitkę na karku. Na twarzy znajdował się kilkudniowy zarost, a pod czarnymi brwiami wpatrujące się we mnie oczy. Zmrużyłem swoje chcąc bardziej się skupić na tym skąd go kojarzę, ale mój umysł nadal buntował się przed tą informacja. 
Poczułem jak ktoś chwyta mnie za łokieć, który szybko wyrwałem i odskoczyłem w bok.
-Spokojnie to tylko ja!- Krzyknął Gabriel, chwycił mnie za rękę i pociągnął. Po chwili znaleźliśmy się na świeżym powietrzu- jesteś rozgrzany- przyłożył mi dłoń do czoła, a ja zacząłem się w niego wpatrywać rozkojarzony. Czułem się bardzo dziwnie. Osunąłem się na ziemie i usiadłem na zimnym piachu po turecku wlepiając spojrzenie w czerń pode mną. 
-Oliver!- Podniosłem wzrok na cień obok mnie. Pociągnąłem go za rękawek bluzki i przybliżyłem jego twarz do swojej. Pojawiły się kolory i niewyraźne rysy. Odlatywałem, czułem to, ale nie rozumiałem, czemu. Nie rozumiałem nic z tego, co się dzieje, ale to było nawet fajne. Uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy po chwili całkowicie tracąc kontakt z rzeczywistością.


-Kurwa, ale mnie wystraszyłeś!- Zaczął opierzać mnie Michał, kiedy ledwo co wstałem i zszedłem do salonu. Nie pamiętałem jak znalazłem się w domu ani co działo się po tym jak ujrzałem czarnookiego mężczyznę przy barze, ale miałem wrażenie, że było to coś ważnego zważając na to, jakim gniewnym spojrzeniem obdarowuje mnie Michał stojący naprzeciw mnie w kuchni i jakie zmartwienie maluje się na twarzy Gabriela. Spuściłem głowę wstydząc się za to, czego nie pamiętałem.
-Myślałem, że zwariuje jak dostałem esa, że straciłeś przytomność- posłałem gniewne spojrzenie Gabrielowi, ale nie zobaczyłem, jakie posyła mi on gdyż Michał zamknął moje ciało w mocnym niedźwiedzim uścisku. Jedna ręką oplótł mi talie, a drugą zanurzył w moich włosach przyciskając moją twarz do jego piersi. Staliśmy tak dłuższą chwile i w końcu odsunął się ode mnie. Pochwyciłem zeszyt przygotowany na stole i spytałem, co się wczoraj stało.
-Nie pamiętasz?- Zdziwił się Gabi. Pokiwałem przecząco głową- podejrzewam, że barman wsypał ci coś do piwa.-Spytałem, co to mogło być- chyba tabletka gwałtu.
Zeszyt wypadł mi z rąk.

*Taki zespół naprawdę istnieje.

17 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 3

-Cześć Oli- usłyszałem już dobrze znany mi głos i odwróciłem głowę od telewizora, opierając się karkiem o oparcie skórzanej sofy, zmrużyłem oczy i spojrzałem na uśmiechniętą twarz Gabriela- Przyjechałem- oznajmił wesoło, jakby sama jego obecność tutaj o tym nie świadczyła.
-Dzień dobry, Oliverze- przywitał się jego ojciec, stając w wejściu do kuchni. -Kamil, spakowany?-Zwrócił się do bruneta siedzącego w fotelu, który jadł chyba już szóstą z rzędu kromkę z szynką i serem. Zawsze dużo jadł, kiedy się stresował.
-Thak- powiedział z zapchanymi ustami. Szybko przełknął ich zawartość i odłożył pusty talerz na ławę. -Skocz na górę po walizkę, jest u mnie, weź ją i spakuj do auta, a ja w tym czasie pogadam z chłopakami- Chociaż to jest niemożliwe, żebym z jednym z nich POGADAŁ- Dodałem za niego w myślach.
-Ok- odpowiedział mu i wyszedł.
-A więc- zaczął Kamil- pieniądze zostawiliśmy, jak będziecie coś chcieć zjeść, to zamówcie lub idźcie do restauracji...
-To nie będzie potrzebne, proszę pana- przerwał mu Gabriel, a kiedy zobaczył dwie wpatrujące się w niego pary oczu z niemym pytaniem, kontynuował- lubię gotować- uśmiechnął się uroczo.
Uroczo
Uroczo
Uroczo
Czy ja właśnie pomyślałem, że Gabriela uśmiech jest uroczy?
On?
On jest uroczy?
-I robię to nawet w domu, bo tata nie umie, więc- kontynuował- to nie problem, żebym gotował.
-Ale, jeśli...
-Naprawdę- znów mu przerwał. Oj, podpadasz chłopcze.-Jakoś się odwdzięczę- zrobił dziwny wyraz twarzy i przeczesał dłonią swoje krótkie włosy- I jak pan wróci- podszedł do mnie i oparł się lekko o sofę- to go pan nie pozna- uśmiechnął się tajemniczo, a ja zacząłem zastanawiać się czy chodzi mu tylko o utuczenie mnie, mimo że nie jestem chuderlakiem. Prychnąłem niezadowolony, na co obydwaj się zaśmiali.

*

Zabrzmiał dzwonek oznajmujący koniec trzeciej lekcji. Nauczyciel skończył omawiać temat i cała klasa zaczęła się pakować.
-Ymm- usłyszałem ciche mrukniecie za moimi plecami. Odwróciłem się- Jestem Magda- zerknąłem w bok na Gabriela, ale on nie patrzył na mnie, tylko na właścicielkę tego głosu. Zmrużyłem lekko oczy i poszedłem za jego śladem. Stała przede mną zgrabna, niska dziewczyna. Miała piękne, rozpuszczone włosy sięgające do piersi, były w odcieniu gorzkiej czekolady. Nos i policzki przyozdobione miała mnóstwem jasnorudych piegów, które trudno było dostrzec zważając na jej bladą cerę. Pełne, czerwone usta uśmiechały się do mnie, a bladoniebieskie oczy wpatrywały z zaciekawieniem. Śliczna, pomyślałem.-A Ty Oliver?- Uniosła jedną brew.
-Po co pytasz skoro wiesz?-Spytał oschle Gabriel.
-No co?- Zaśmiała się - powinien się sam przedstawić- znów spojrzała na mnie- Oliver?- Pokiwałem lekko głową. Za jakie grzechy muszę chodzić do szkoły?- Chcesz zjeść ze mną śniadanie?- Spojrzałem na Gabriela, a on wpatrywał się we mnie.-A więc?-Znów spytała. Zgodziłem się. Minąłem Gabiego i poszedłem za nią. Wyszliśmy z budynku i usiedliśmy na jednej z ławek niedaleko głównej bramy.
-Wiesz- zaczęła nieśmiało, wgryzając się w bułkę- prawda jest taka, że dziewczyny z naszej klasy poprosiły mnie o to, abym poszła na zwiady- przerwałem jedzenie swojego jabłka i spojrzałem na nią z szeroko otwartymi oczami. Popełniłem podstawowy błąd. Zachłysnęła się tym, co miała w ustach i przybliżyła swoją twarz do mojej- ALE OCZY!- Pisnęła, jednak szybko wróciła na swoje miejsce- przepraszam, ale one są naprawdę super. Heterochromia, prawda? Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś, kto ją ma- odchrząknęła- wracając do tematu, to za to też chciałabym cię przeprosić i... Mogę cię o coś zapytać?- Znów pokiwałem twierdząco głową.- Nie mówisz?- Przytaknąłem jej skinieniem glosy.-Dobra. Już więcej nie będę pytać.
Cztery rzeczy zdarzyły się zaraz po tym, jak skończyła mówić:
1.)Coś uderzyło mnie mocno w tył głowy
2.)Wylądowałem twarzą prosto w biuście Magdy
3.)Dziewczyna odepchnęła mnie
4.)Będąc głową, plecami i tułowiem na ciemnym żwirze, a łydkami na zielonej ławce, podziwiałem żółte gwiazdy na bezchmurnym niebie.
Serce biło mi jak oszalałe z powodu zastrzyku adrenaliny, ręce drgały, a nogami usilnie próbowałem odepchnąć się od ławki, aby moc wstać, ale mimo wysiłku te chaotyczne ruchy nie przyniosły efektu.  Dwie głowy znalazły się nade mną zasłaniając mi niebo, na którym już nie było gwiazd. Zacząłem kaszleć głośno i bardzo boleśnie. Poczułem jak czyjeś palce splatają się z moimi w lewej ręce i pomagają mi się podnieść, tylko dlatego nie wyszarpnąłem ręki- potrzebowałem pomocy, a przez kaszel, który przeszedł mi po dłuższej chwili nawet jak stałem do mojej głowy nie wdarły się żadne obrazy. Prawą ręką otarłem twarz, ścierając małe łezki, które pojawiły się w kącikach oczu i wytarłem trochę brudu z policzka, na którym była stara rana, a właściwie jej pozostałości. Nie była duża i szybko się goiła.
-Już ok?- Spytał mnie nieznajomy głos. Zmrużyłem oczy i podniosłem głowę. Mój towarzysz również mrużył oczy, ale mimo tego było widać ich kolor i aż zamarłem. Otoczone gęstymi, ciemnobrązowymi rzęsami oczy koloru głębokiej zieleni znalazły się na liście najbardziej zdumiewających oczu, jakie kiedykolwiek widziałem. Cały chłopak był zdumiewający. Blond włosy były takiej długości jak moje i żyły w swoim zwariowanym świecie, brwi były gęste o ładnym kształcie, o oczach nie muszę mówić, a o idealnych ustach nawet nie chce. Nawet ciało miał cudowne, a opinająca koszulka podkreślała jego mięśnie.
Sam nie wiem czemu, ale zacząłem zastanawiać się czy uroda przewyższa Gabriela, lecz stwierdziłem, że, mimo iż był niesamowity, to jednak nie.
Jesteś idiotą, Oliver.
Poczułem uścisk na dłoni, więc na nią spojrzałem. Ah, to on mnie trzyma. Wyrwałem rękę i zacząłem wyobrażać sobie kotki i pieski.
-Idioto!- Krzyknęła Magda i uderzyła przybysza w żebra, który po tym ataku skulił się i odkaszlnął.-Mogło mu się coś stać!- Dziewczyna przeszła kilka metrów i wzięła w rękę piłkę, która, jak się domyśliłem, była winowajczynią całej sytuacji i z całej siły rzuciła nią w chłopaka, który nie złapał jej i tak jak ja zaliczył bliskie spotkanie z żwirem, śmiejąc się przy tym głośno. Podszedłem do niego i spojrzałem z góry rzucając cień na jego twarz.
-Hej- przestał się śmiać- masz ładne oczy.- Cholera. Własnymi siłami podniósł się i zaczął otrzepywać, a ja przestałem ukrywać swoje tęczówki, skoro już widzą to trudno- jestem Michał- uśmiechnął się pokazując proste i niesamowicie białe zęby.
-Powinieneś go przeprosić- mruknęła Magda, stając obok mnie i krzyżując ręce na piersi.
-Daj spokój, nic mu się nie stało- spojrzał na mnie- Jak masz na imię?
-Oliver- odpowiedziała ciemnowłosa- chodzi z nami do klasy, pacanie.
Przez chwile zastanawiałem się, czemu nie wie, czyżby nie było go pierwszego dnia? Nawet, jeśli to powinien zobaczyć następnego dnia. Hah, jesteś głupi Oliver. To, że jesteś nowy nie oznacza, że wszyscy mają zwracać na ciebie uwagę. Ale ja nawet tego nie chce, więc, czemu tak nad tym myślę?
Michał zirytował się i oczywiście domyśliłem się, z jakiego powodu.
-Czemu to on nie może...?!
-Bo on nie mówi- fuknęła.
Pięknooki spojrzał na mnie najpierw zszokowany, ale po chwili uśmiechnął się.
-Witaj w naszej już trzyosobowej grupie dziwaków- nie wiedziałem, o co chodzi i chyba to zauważył. Wskazał na siebie palcem- gej- wskazał na Magdę- i kujonka- znowu uśmiechnął się szeroko. Przez chwile nie wiedziałem jak odpowiednio zareagować na to, co powiedział. Do głowy wpadł mi głupi pomysł. Wskazałem na siebie palcem, a z moich poruszających się warg nie wydobył się żaden dźwięk.
Po kilku sekundach zrozumieli, co "powiedziałem" i tak jak oczekiwałem wybuchli śmiechem.
Będąc wśród nich nabrałem większego dystansu do swojego kalectwa i właśnie dlatego "mówiąc", sam nazwałem się niemową.
-Ok, dość tych hihów i hahów- oberwałem łokciem w żebro dokładnie tam, gdzie miałem pięknego siniaka po swoim niesamowitym wyczynie na schodach, syknąłem z bólu i skuliłem się. Ochrzaniłem ją w myślach za brutalność i pomasowałem brzuch, starając się, żeby tego nie zauważyli- Zapraszam was na lody po szkole- podskoczyła do góry z wysoko wyciągniętymi rękami, pokazując, jaka to jest szczęśliwa.
-Ooo! A to z jakiego powodu?- Zapytał Michał.
-Oczywiście, dlatego że zaczął się niedawno rok szkolny i jakoś wcześniej nie było okazji- jej radość nieco zmalała- Oliver, daj mi swój telefon.
Podałem to, o co prosiła, a ona tylko coś na nim wystukała i podała go Michałowi, który bawił się nim trochę dłużej. W pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie, otworzył usta, ale szybko je zamknął i skończył to, co robił oddając mi telefon. Zerknąłem na ekran i zobaczyłem na wyświetlaczu listę kontaktów i oniemiałem. Tuż pod Kamilem widniał numer Magdy i Michała uśmiechnąłem się i spojrzałem na godzinne. Szybko schowałem trzymane urządzenie do kieszeni i spojrzałem na swoich towarzyszy, robiąc przy tym dziwny wyraz twarzy. Oczywiście nie zrozumieli, więc kiwnąłem głowa na budynek szkoły, lecz zobaczyłem tę samą reakcje. Wyciągnąłem telefon i pokazałem im godzinę. Magda pisknęła.
-Ja nie idę. Miłej zabawy.- Powiedział Michał.
Fuknąłem na niego. Podniosłem z ziemi piłkę, wręczyłem mu ją, mocno wbijając w brzuch i popchałem go. Nie przyniosło efektu, więc zrezygnowany spojrzałem mu na niego spode łba. Znowu patrzył na mnie jakoś dziwnie, a mi wpadł do głowy pomysł. Sięgnąłem do jego dłoni, wpatrując się w zielone oczy, ponoć ten kolor uspokajał i kiedy rzeczywiście w mojej głowie nic się nie wydarzyło, pociągnąłem go za sobą w kierunku szkoły. Dostrzegłem jak Magda wbiega do budynku i po chwil sam tak zrobiłem, kierując się do naszej klasy. Kiedy znalazłem się przy drzwiach chciałem puścić dłoń Michała, ale teraz to on mnie pociągnął i wszedł do środka.
-Miło, że panowie zaszczycili nas swoją obecnością- powiedział nauczyciel historii. Michał zignorował go i pociągnął w stronę ostatnich ławek po drugiej stronie niż zazwyczaj siadam. Zostałem wręcz zmuszony do umiejscowienia się na krześle, a on usiadł obok mnie, przy ścianie.
Zerknąłem w bok i napotkałem pytające spojrzenie Gabriela. Jedynie machnąłem ręką i postanowiłem skupić się na tym, co mówi nauczyciel, jednak nic nie mogłem zanotować, bo moje przybory znajdowały się gdzie indziej.
Po kilku minutach zrozumiałem, dlaczego nigdy nie widziałem Michała, a właściwie, dlaczego pomimo jego wzrostu i w ogóle wyglądowi go nie dostrzegałem. Chłopak spał na lekcji. Najzwyczajniej na świecie zasnął i jeszcze zaczął chrapać. Zacząłem szturchać go w ramie. Otworzył jedno oko.
-Daj spokój- mruknął i z powrotem zaczął pochrapywać, a ja nadal go szturchałem. Po kilku minutach podniósł się i spojrzał na mnie gniewnie.
Wyrwałem z jego zeszytu kartkę i wziąłem długopis.
Jak tak będziesz robić to zawalisz przedmiot.
Spojrzał na to zdanie i uśmiechnął się.
-Mamusiu, nie wyspałem się.
To co niby robiłeś w nocy?
-Byłem na imprezie- Mruknął cicho- Kiedyś cię na jakąś porwę- Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową. Przygarnąłem jego zeszyt i zacząłem sumiennie zapisywać to, co mówił nauczyciel. Znudziłem się miej więcej w połowie zajęć i odłożyłem długopis, a do mojej głowy wtargnęły nieproszone wspomnienia.
Do końca dzisiejszych lekcji siedziałem nieruchomo i na pozór pogrążyłem się w swojej krainie myśli, ale tak naprawdę w moim umyśle nic się nie działo.
Pustka, a jednocześnie totalny chaos. Przez te kilka godzin starałem się ignorować przeczucie, że jestem obserwowany, ale podczas ostatniej lekcji nie wytrzymałem i spojrzałem w prawo, prosto w zielone oczy. Poruszyłem jednoznacznie brwią, a moje nieme pytanie No, co? Zostało zrozumiane.
Michał tylko pokręcił głowa.
Zabrzmiał dzwonek, a ja podszedłem do swojej ławki.
-Wracamy do domu?- Podniosłem wzrok, uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową w stronę Gabriela.
Na obiecane lody nikt z trojki dziwaków dziś nie poszedł.

*

Spojrzałem w lewo na Gabriela, który po raz kolejny wybuchnął głośnym śmiechem. Po tygodniu mieszkania z nim mogłem powiedzieć, że dobrze znałem jego zachowanie w danych sytuacjach i teraz, nawet bez patrzenia, potrafiłbym dokładnie opisać, jak wygląda jego twarz i ciało podczas napadu głośnego śmiechu. W takich sytuacjach mruży oczy, marszczy czoło i pokazuje rząd białych zębów, a w policzkach pojawiają się dołeczki. Często łapie się za brzuch, bo jak wyjaśnił pewnego razu:
-Kiedy się śmieje, zaczyna mnie boleć.
Ku mojemu zadowoleniu na ekranie znowu miała miejsce zabawna sytuacja, a Gabriel po raz kolejny zaśmiał się. Muszę się od niego nauczyć być człowiekiem. Odwróciłem od niego wzrok próbując skupić się na fabule filmu, ale kiedy znajdował się tak blisko miałem problem z koncentracją.
Zabrzmiał dzwonek do drzwi.
-Kto to?- Wzruszyłem ramionami i podniosłem się z sofy. Podszedłem do drzwi, odkluczyłem je i uchyliłem lekko.
Do środka wpakowała się dobrze znana mi osoba i objęła mnie mocno. Na początku jak zawsze zamarłem, ale przypomniało mi się, że dobrze znam ten dotyk i nie muszę się go bać.

-Porywam cię- Michał odsunął się ode mnie i uśmiechnął szeroko. Mruknąłem pod nosem ciche Hmm?- Niedawno obiecałem ci coś- zrobił naburmuszoną minę- idziemy na imprezę!

10 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 2

Kręciłem się niespokojnie na wąskim krześle szkolnym. Ze stresu nie mogłem usiedzieć na miejscu, trzepałem nogami jakbym miał padaczkę lub był nadpobudliwy. Wszystko to spowodowane było lękiem przez spotkaniem Gabriela. Byłem niemal pewny, że zacznie zadawać pytania, na które nie będę w stanie odpowiedzieć. Pytania dotyczące tego, co wydarzyło się wczoraj. Dlaczego się nie odzywałem, odskoczyłem, kiedy mnie dotknął i dlaczego uciekłem, kiedy pojawił się jego ojciec? Boje się konfrontacji z nim, dlatego że wciąż czuję to ciepło, które mnie ogarnęło, kiedy mnie dotknął.  W żaden sposób nie mogę tego sam sobie wyjaśnić, dlaczego tak zareagowałem. Miał po prostu rozgrzaną skórę czy to moja wina, że miałem wrażenie jakby jego dotyk parzył?
Kiedy wczoraj wróciłem do domu, poinformowałem Kamila o tym, że zwyczajnie potknąłem się i spadłem ze schodów, wątpię, że uwierzył w tę bajeczkę, ale co miałem mu powiedzieć? Że boje się, kiedy ktoś obcy mnie dotyka? Sam nie wiem, czemu tylko na niego tak nie reaguje. Podejrzewam, że to dlatego, iż wiem, że dzięki niemu żyje, że to on mnie wtedy uratował i ratuje każdego dnia, i że czuje się przy nim bezpieczny. Kiedy dotyka mnie ktoś inny, czuje się zupełnie inaczej- to sprawia, że jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie obrazy, dźwięki, ból i uczucia wracają do mojej podświadomości i paraliżuje mnie strach.
Po prawej stronie usłyszałem odsuwające się krzesło. Spojrzałem za okno, chociaż nie zwracałem najmniejszej uwagi na to, co się tam dzieje.
-Cześć- Przekręciłem lekko głowę i skinąłem mu. To był błąd. Ogromny błąd. Zauważył moje rany i niemal natychmiast poczułem gorąco rozlewające się od mojego policzka aż po końce palców u stop. Było to zaledwie kilka sekund, kiedy Gabriel ujął moją twarz i przytrzymał chwile- twój policzek! To przeze mnie?- Jęknął, a ja odruchowo zmrużyłem oczy i odepchnąłem jego rękę. Automatycznie zacząłem wyobrażać sobie różne niestworzone rzeczy: muchę w kolorach tęczy, trawę w kolorach tęczy, kota w kolorach tęczy. Wszystkie te wymysły były tylko po to, aby nie widzieć twarzy mojego ojca, jego ruchów, kiedy przybliża się do mnie, kiedy kładzie się obok, kiedy… Nie musiałem tego robić. Nic prócz obezwładniającego gorąca nie poczułem.
-Przepraszam- usłyszałem. Znowu spojrzałem za okno i dopiero ciche pukanie na drewnianej ławce zwróciło moja uwagę- zostawiłeś to wczoraj.
Spojrzałem na ławkę. Faktycznie. Zapomniałem wziąć mojej mp3 i słuchawek, kiedy spadłem ze schodów. Przez chwile myślałem czy nie posłuchać sobie muzyki, ale odrzuciłem ten pomysł. To byłoby bardzo chamskie z mojej strony.
Skończyło się na tym, że do końca zajęć szkolnych podziwiałem widoki za oknem. Mój sąsiad już się do mnie nie odezwał.

*

-Gabriel!- Ledwo co wchodząc do domu, usłyszał nawoływanie ojca. Zdjął buty oraz plecak i skierował się do jego gabinetu. Stanął w drzwiach i oparł się o framugę drzwi. Spojrzał na mężczyznę za biurkiem i podniósł brwi- mam dla ciebie niespodziankę.
-Huh?- Zrobił pytający wyraz twarzy- jaką niespodziankę?- Dodał zaciekawiony. Uwielbiał niespodzianki.
-Twoje pierwsze zadanie- uśmiechnął się.
-Okay, słucham- zaczął się ekscytować.
-Przez niecały miesiąc będziesz ochroniarzem pewnego chłopaka. Pasuje ci?
-Jasne, że tak!- Niemal krzyknął podekscytowany- Dawaj szczegóły.
-Mhm.. To dość skomplikowany przypadek- podrapał się po brodzie.- Powinienem zacząć od początku. Usiądź sobie, a nie tak stoisz- upomniał syna.
Gabriel posłusznie podszedł do drewnianego krzesła pod ścianą i usiadł na nim.
-Olivera poznałeś wczoraj..-Chciał kontynuować, ale mu przerwano.
-To jego będę pilnować?- Znów podniósł głos, poderwał się z krzesła i podszedł do biurka. Położył na nim dwie dłonie i pozwolił sobie przenieść na nie ciężar ciała- Dlaczego?
-Ma za sobą trudną przeszłość. Jego ojciec był dilerem i zabójcą, wsadziliśmy go za kratki, ale niestety dwa dni temu zwiał. Młody może być na jego celowniku, a jego opiekun, toteż mój pracownik, dostał zlecenie i nie będzie go przez dłuższy czas. Poprosił mnie o jego ochronę.
-Czyli... Będę miał go śledził wszędzie gdzie wyjdzie?- Spytał. Był nieco zdezorientowany.
-Nie. Zamieszkasz z nim na ten okres. Tak na marginesie, ja też wyjeżdżam.
-Aha- Sam nie wiedział, co o tym myśleć- No okay. To żaden problem, ale myślę, że to nie będzie zbyt proste. Oliver chyba się mnie boi. Nie patrzy się na mnie, nie odzywa się i kiedy go wczoraj dotknąłem, sam widziałeś, co się stało. Spadł ze schodów. Dzisiaj też miało miejsce coś podobnego. Nie! Nie stała mu się krzywda- szybko dodał, widząc minę ojca- ale odrzucił moją rękę i zaczął się trząść.
Starszy mężczyzna spojrzał niepewnie na syna, zastanawiając się, co może powiedzieć, a czego nie powinien. Podjął decyzje, że nie będzie przed nim niczego zatajać. To ułatwi Gabrielowi zadanie.
-On tak reaguje na wszystkich. Usiądź. Muszę ci coś powiedzieć.
-Nie, postoje.
-Jak wolisz- jęknął zrezygnowany- Oliver był brutalnie bity i gwałcony przez swojego ojca kilka ostatnich miesięcy przed tym jak go przyskrzyniliśmy. Od tego czasu nie powiedział ani słowa i podejrzewam, że na czyjś dotyk reaguje tak, jak miałeś okazje sam się o tym przekonać.- Powiedział prosto z mostu, nie zająkując się ani razu.
Gabriel wściekł się, słysząc to. Trzeba być cholernym draniem, aby robić takie rzeczy swojemu synowi.
-A więc, dlaczego nie pójdzie do specjalnej szkoły? Posługuje się językiem migowym, prawda?
Mateusz oparł łokieć o biurko, a na zaciśniętej w pierś dłoni oparł swoją głowę.
- Nie, najprawdopodobniej nie zna języka migowego. Kamil powiedział, że specjalna szkoła nie będzie konieczna, bo wszyscy byli lekarze Olivera mówili, że jeśli chłopak będzie chciał to zacznie  mówić. To zależy od jego psychiki.
-To jak się z kimś porozumiewa?- Zapytał, po raz kolejny zbity z tropu.
-Jeśli już to robi, to najczęściej pisze na kartce.
-Aha- zaśmiał się z tego w duchu.- No dobra- opanował się- To kiedy zaczynam?
-Od jutra. Oczywiście on nie dowie się, jaką pełnisz funkcje. A teraz- wstał- Idź pod prysznic i ubierz się jakoś- zmierzył go wzrokiem- normalnie.
-To jest normalny strój- spojrzał w dół na zwykłą szarą bluzkę i ciemnoniebieskie spodnie jeansowe do kolan.
-No dobra- podniósł ręce w geście obronnym- idź pod ten prysznic, synu.
-Sugerujesz, że śmierdzę?
-Tak.

*

Zaczesałem ręką włosy do góry. Naprawdę mnie irytowały, powinienem wybrać się do fryzjera. Skończyłem poprawiać niesforną fryzurę i podsunąłem okulary wyżej na nosie, wracając wzrokiem na tekst znajdujący się na kartce książki, ale nie mogłem się na nim skupić, więc odrzuciłem ją w bok, uprzednio zamykając i położyłem się na łóżku. Palcami zacząłem wystukiwać nerwowy rytm, ale nawet to nie pomogło mi się uspokoić. Zrezygnowany wszelkimi swoimi poczynaniami, podszedłem do szafy i wyciągnąłem parę czarnych jeansów i koszulkę na krótki rękawek z motywem moro. Szybko się przebrałem i zerknąłem na zegarek.
Na dole rozległ się dzwonek do drzwi, więc zbiegłem z piętra i biorąc kilka głębszych wdechów, otworzyłem je, wpuszczając gości do środka. Standardowo spuściłem wzrok i zmrużyłem oczy.
-Dzień dobry, Oliverze- Znam ten głos, pomyślałem i tak faktycznie było. Spojrzałem w górę z szeroko otwartymi oczami. Byłem w szoku. Co ten mężczyzna tutaj robi?
Przede mną stał ojciec Gabriela. Tym razem nie był ubrany w garnitur, ale w biały T-shirt i jasne jeansy. Włosy zaczesał do tylu i ułożył je na żel. Był przystojny i to cholernie. Ciekawe czy Gabriel wygląda podobnie. Mężczyzna również na mnie patrzył i kiedy spojrzał mi w oczy, jego źrenice powiększyły się. Nie wiem czy to przez to, że zauważył jak się go wystraszyłem, czy to dzięki widokowi, który mu zafundowałem. Kontem oka dostrzegłem , że za nim stoi najprawdopodobniej Gabriel z również wymalowanym szokiem na twarzy. No tak, przecież to pierwszy raz, kiedy może zobaczyć moją twarz. Zazwyczaj się odwracałem. Sam mu się nie przyjrzałem, bo znowu spuściłem wzrok i skuliłem się lekko.
-Oliver, nie trzymaj gości w przedpokoju! Wejdźcie, do kuchni!- Usłyszałem głos Kamila z wcześniej wspomnianego pomieszczenia i szybko się do niego skierowałem, biorąc po drodze zeszyt i długopis leżący na komodzie w korytarzu.
Kto to jest?- Tylko to napisałem na kartce i podsunąłem ją pod nos Kamila, który kroił cebule na blacie kuchennym. Poczułem na sobie wzrok przybyszów, którzy usiedli przy stole za nami.
-Mój szef ukośnik przyjaciel i jego syn, a co?- Odpowiedział. Wzruszyłem ramionami niby to obojętnie i znów napisałem na kartce kilka słów.
Spotkałem ich wczoraj. Twój szef mówił, że zna mojego ojca.
Upuścił nóż i spojrzał na mnie poddenerwowany, a następnie spojrzał na przyjaciela.
-Mati… -syknął- pozwolisz na chwile do mojego pokoju?
Mężczyzna bez słowa podniósł się i podążył za Kamilem. Zostałem z Gabrielem sam w kuchni.
Pierwszy raz cisza mnie krępowała, więc zacząłem kroić resztki cebuli. Podziękowałem swoim włosom za to, że zasłaniają siedzącego niedaleko chłopaka i że nie kusi mnie spojrzenie na niego tak jak on to robił. Pierwszy raz mi to nie przeszkadzało, że ktoś się we mnie wpatruje, a wręcz przeciwnie, sprawiało przyjemność i moje ciało przechodziły lekkie dreszcze. Po chwili oczy zaczęły mnie niesamowicie piec. Zdjąłem okulary i przetarłem zbierające się w kącikach łzy.
-Nie trzyj, bo pogorszysz- podszedł do blatu i oparł się na jego przeciwnym brzegu. Znajdywał się za blisko. Nie posłuchałem go i nadal tarłem, więc powtórzył swoją rade, a ja jego nadal nie słuchałem. Szybko tego pożałowałem. W mgnieniu oka znalazł się obok i chwycił mnie za nadgarstki w niedźwiedzim uścisku, tak że mimo moich starań nie byłem w stanie się uwolnić. Pchnął mnie do tylu, opierałem się teraz o ścianę, a łzy nadal ciekły mi po policzkach. Chciałem je przetrzeć, ale ręce wciąż miałem uwiezione.
Szarpałem się, ale to wciąż nie przyniosło efektów i kiedy Gabriel całym swoim ciałem przylgnął do mojego. Zacząłem się trząść. Czy on tego nie dostrzegł? Po co mi to robi?
-Spójrz na mnie!- Syknął. Co?- Spójrz mi w oczy!- Nie -Czy ty w ogóle wiesz jak ja wyglądam?- Miał racje. Nie wiedziałem- Spójrz na mnie i cię puszcze!- Ale ja zapragnąłem, żeby mnie nie puszczał, żeby chwycił mnie jeszcze mocniej, ciaśniej i już nigdy mnie nie puszczał. Sam siebie nie rozumiałem. Liczyło się dla mnie tylko to, jakie ukojenie czułem dzięki Gabrielowi, dzięki jego rozgrzanej skórze. Już się nie szarpałem. Stałem spokojnie, wciąż przyciśnięty do ściany i chciałem pozostać tak już na zawsze. Niestety moja ciekawość wygrała. Otworzyłem oczy. Kiedy zdążyłem je zamknąć? I przesunąłem wzrok z jego tostu, naszych splecionych rąk, Gabriela szyi i powoli sunąłem do góry po jego okrągłej twarzy, pełnych ustach, idealnym nosie, łuku brwiowym i ciemnych włosach aż w końcu niepewnie spojrzałem w oczy.
I zatonąłem w czekoladowej głębi.

*

-Powiesz mi, co to miało znaczyć, że znasz jego ojca? Kiedy w ogóle spotkałeś Olivera?
Kamil stał naprzeciwko Mateusza i patrzył na niego gniewnie.
-Spotkałem go dzięki Gabrielowi. Natknął się wczoraj na Olivera, kiedy biegał, a że ich zobaczyłem to podszedłem do nich i mi się omsknęło, że cię znam.
Kamil patrzył na niego jak na idiotę i wybuchnął śmiechem. Kiedy Mateusz pomyślał, że młodszy zacznie ze śmiechu tarzać się po podłodze, ten opanował się
-Oli pewnie pomyślał, że mówisz o jego biologicznym ojcu. Nastraszyłeś go.
-Nieważne. Słuchaj- usiadł za biurkiem i zaczął swoją przemowę- postanowiłem, że razem z tobą wyjadę za granice, ale niestety nasz pobyt tam przeciągnie się do ponad miesiąca, więc pomyślałem, że zrobimy dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli- kontynuował, kiedy zobaczył zdezorientowany wzrok- Gabriel zajmie się ochroną, a ja nie wyzionę ducha, martwiąc się o stan mojego domu.
-Wszystko ładnie pięknie, ale nie przewidziałeś jednego- uśmiechnął się podstępnie- Oliver spodobał się Gabrielowi.
-To nie możliwe, żeby mu się spodobał. Znają się od dwóch dni
-Chłopie, ja nie mówię o zakochaniu, tylko  z a i n t e r e s o w a n i u. Serio nie widziałeś tego spojrzenia? Śledzenia go wzrokiem? Tych tajemniczych iskierek? Mowie ci, że Oli wpadł mu w oko, a wiesz jak to z nami gejami jest. Ktoś się komuś spodoba, to chcąc nie chcąc ulokujemy w tej osobie uczucia. Tym bardziej, że Oliver chyba jest w guście Gabriela. Mowie ci. Coś się święci.
-To, że było tak w naszym przypadku nie oznacza, że będzie tak teraz.
-Nie roztrząsajmy przeszłości. mówię o nich, a nie o nas.
-Ale…
-Zostawiłeś mnie dla kobiety! -Zaczął krzyczeć- Dwa razy! Najpierw dla matki Gabriela, a później dla nastolatki! NASTOLATKI! Jesteśmy przyjaciółmi i nie zmieniaj tego. Obiecałeś, że nie będziemy o tym rozmawiać.
-Ale…
-Nie- podniósł ręce, przerywając mu- Rozumiem wszystko. Miałem osiemnaście lat na przemyślenia na ten temat i doszedłem do pewnego wniosku. Po prostu taka jest cena za umawianie się z kimś, kto nie może zdecydować się czy woli kobiety, czy mężczyzn- wzruszył ramionami- i przykro mi z tego powodu. Tak już po prostu jest.
Mateusz nie chciał pogłębiać tematu, bo widział jak na jego byłego partnera to działa, więc wrócił do omawiania szczegółów wyjazdu.
-Wyjeżdżamy jutro. Chłopacy zamieszkają ze sobą. Podrzucę Gabriela rano. Chodź- wstał i podszedł do drzwi- musimy im o tym powiedzieć.
Kamil pokiwał twierdząco głową i skierował się do kuchni. 
Wiedział, że plan wypali, że Oliver się na to zgodzi, bo mu nigdy nie odmawiał, ale bał się, że chłopak sobie nie poradzi. Często wyjeżdżał, ale na góra trzy dni, a nie na miesiąc. Ale z drugiej strony Oli zostanie z Gabrielem, a po swojej krótkiej obserwacji wiedział, że Gabi nie traktuje go obojętnie, że Oliver wzbudził w nim zainteresowanie. Może to dobrze? Może dzięki niemu Oliver przestanie żyć przeszłością? Zakocha się? Wprawdzie nie wiedział, jakiej chłopak jest orientacji, bo nigdy o tym nie wspominał, ale Kamil wątpił, żeby sam Oliver o tym wiedział. Przecież nigdy z nikim nie był.
Teoretycznie.

*

Szorstki materiał został zdjęty z mojej głowy, a mnie oślepiło sztuczne światło ogromnych lamp wiszących nade mną. Leżałem na łóżku. Ręce miałem związane ze sobą i dodatkowo przymocowane do ramy, a nogi były szeroko rozkraczone i tak samo przywiązane do metalowej ramy. Nic prócz cienkiego koca na kroczu na sobie nie miałem. Co tu się dzieje? Zacząłem szarpać nogami i rękami, ale supły były zbyt solidne.
-Halo! -Zacząłem krzyczeć- słyszy mnie ktoś?! Pomocy! -Powtarzałem tak w kółko i w kółko, ale po kilkunastu razach zwątpiłem, żeby ktokolwiek mnie usłyszał. Rozejrzałem się, ale nic prócz łóżka nie znajdowało się w tym pomieszczeniu.
Nagle metalowe drzwi otworzyły się, ale nie byłem w stanie dostrzec osoby, która się w nich znalazła.
-Proszę mi pomóc! -Krzyknąłem do niej. Usłyszałem kroki. Nagle czyjaś głowa znalazła się nad moja i zajęło mi kilka sekund zanim rozpoznałem, kto to, bo lampy sprawiały, że widziałem tylko czarny cień,
-Tato? Och, tato! Pomóż mi! -Poprosiłem-, co tu się dzi...?-Jego duża dłoń znalazła się na mojej szczęce, przygniatając ją mocno. Nie byłem w stanie mówić.
-Zamknij się –syknął -mam Cię już dość! Znosiłem cię piętnaście lat!- Szybko znalazł się na łóżku, siadając na mnie okrakiem- czas nauczyć cię posłuszeństwa- zabrał swoją dłoń z mojej twarzy, zerwał ze mnie koc i zaczął rozpinać swoje spodnie.
-Tato!- Znowu zacząłem krzyczeć-co ty robisz?!- Szarpałem się, wiłem, byle tylko się uwolnić, ale był cholernie ciężki. Skończył rozpinać rozporek, a ja dostrzegłem jego podniecenie.-Tato!
-Zamknij się- uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. Zsunął się ze mnie, podszedł do dolnej części ramy łóżka i odwiązał mi nogi.
-Dziek...-Znowu mnie uderzył. Boże, co tu się dzieje?
Chciałem go kopnąć, ale przytrzymał mi stopy, wszedł na łóżko i zarzucił sobie moje nogi na ramiona. Poczułem jego członka na jednym z moich pośladków.
-Co ty robisz?! Zostaw mnie! -Kolejne uderzenie.
Ojciec uśmiechnął się.
Poczułem ogromny ból między pośladkami, zacząłem krzyczeć, ale nie potrafiłem się poruszyć, abym sam sobie nie sprawił bólu.

*

Obudziłem się, z trudem łapiąc powietrze. 

3 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 1

Otwierając oczy, zdziwiłem się, że o siódmej rano może być tak jasno. Chociaż nie powinno mnie to zaskoczyć, przecież niedawno skończyło się lato. Przetarłem klejące się powieki, wyłączyłem irytujący budzik i podniosłem się do pozycji siedzącej. Sprężyny łóżka zaskrzypiały lekko od mojego ciężaru. Rzuciłem okiem na swój pokój. W pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka mebli. Dwuosobowe, nieskładane łóżko, na którym było kilka poduszek i kołdra ubrana w ciemnoszarą poszewkę, oraz czarny koc, który służył mi za prześcieradło. W pokoju była jeszcze ogromna szafa, biurko oraz meblościanka przeznaczona na książki. Wszystko to było wykonane z ciemnego drewna. Ściany pomalowane na ciemnoszary, niemal czarny, nadawały całemu pomieszczeniu odpowiedniego klimatu.
Opuściłem pokój i skierowałem się do łazienki. Na szafce przy zlewie zobaczyłem przygotowane przez Kamila ciuchy, chwyciłem je i podziękowałem mu w duchu. Zrzuciłem z siebie T-shirt oraz spodenki wraz z bielizną i wszedłem pod prysznic. Długo stałem pod strumieniami ciepłej wody. Myłem się zaledwie kilka godzin temu przed snem, ale wrażenie nieczystości towarzyszyło mi w sumie zawsze. Po skończonym prysznicu umyłem zęby, wysuszyłem włosy, ubrałem się i popsikałem ulubionymi perfumami. Po tym wszystkim, biorąc głęboki wdech, odważyłem się spojrzeć w lustro.
Przyjrzałem się dokładnie swoim brązowym pasmom włosów, przeklinając je za to, że nigdy nie chcą się normalnie ułożyć. Brwi tego samego odcieniu rosły w prostych, grubych liniach. Je lubiłem. Były ładne. Swój nos oraz usta także akceptowałem. Przejechałem dłonią po bladym policzku i przetarłem go, aby nadać lekko czerwonego koloru. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem w odbicie swoich oczu. Przeklętych oczu. Ich nie lubiłem, wręcz nienawidziłem. A to, dlatego, że jedno było barwy niebieskiej, a drugie ciemnopiwnej, a pod nimi znajdowały się wieczne sińce od niewyspania. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na lustro wiszące na drugiej ścianie, aby przyjrzeć się swojej sylwetce. Ubrany byłem w bladoniebieską koszule oraz spodnie do kolan w odcieniu ciemnego granatu. Poprawiłem kołnierzyk oraz dopiąłem rozporek i wyszedłem z łazienki.
 Szybko znalazłem się na parterze w kuchni i usiadłem na krześle przy stole.
-Dzień dobry, Oliverze- przywitał się Kamil.
Dzień dobry, pomyślałem, uśmiechając się delikatnie.
Postawił przede mną talerz z kromkami z żółtym serem i szynką oraz czerwony kubek z kawą, następnie siadając naprzeciwko mnie wraz ze swoją porcją oraz gorącym napojem. Spojrzałem na niego. Miał tego samego koloru włosy, co ja z tym, że jego były w jednym odcieniu brązu, a moje nie. Kamil był opalony oraz posiadał lekki zarost. „Przystojniaczek” to słowo zawsze przeplatało mi się w myślach, kiedy na niego patrzyłem. Jeszcze nie założył swojego codziennego stroju, więc teraz był tylko w spodniach dresowych, tym samym dając dostęp do podziwiania jego umięśnionego ciała. Nie wyglądał na trzydzieści osiem lat, prędzej na dwadzieścia osiem.
-Nie patrz na mnie tylko jedz- mruknął i zaśmiał się, kierując swoje ciemne spojrzenie w moją stronę. Odwróciłem wzrok, do czego był przyzwyczajony, więc nawet tego nie skomentował. Dobrze wiedział, że nie lubię, kiedy patrzy mi się w oczy. Szybko zjadł, odłożył naczynia do zlewu i znowu się odezwał- rozpoczęcie roku masz o dziewiątej na głównym placu. Spokojnie trafisz do szkoły, bo dobrze wiesz gdzie ona jest- zrobiłem smutną minę, zmrużyłem oczy i nadymałem policzki, co skomentował tylko cichym- zdajesz sobie sprawy z tego, że musisz tam iść..- Mimo tych słów słyszałem w jego glosie nawet większy lek niż ja sam odczuwałem.- Chodzisz do klasy humanistycznej- zaśmiał się - Oni wszyscy się już tam znają, ale proszę cię.. Postaraj się, z kimś zakolegować, porozmawiać- zamilkł, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jaką gafę popełnił- przepraszam, młody- mruknął. Wzruszyłem ramionami.- A, właśnie!- Poderwał się z miejsca i pobiegł na piętro. Prychnąłem. Jesteś roztrzepany. Po chwil usłyszałem jak schodzi na dół. Położył przede mną kopertę i usiadł na swoim miejscu- Dasz to swojej wychowawczyni, jeśli poprosi cię, abyś coś powiedział. Zresztą nawet jak tego nie zrobi, to jej to daj. Dyrektor o wszystkim wie, więc spokojna twoja rozczochrana- znowu się zaśmiał. Zagiąłem kopertę na pół i wstając, włożyłem do tylnej kieszeni spodni. Odłożyłem naczynia do zlewu i skierowałem się do drzwi wyjściowych. Na stopy naciągnąłem czarne trampki i znów obejrzałem się w lustrze.
-Ładnie- skomentował Kamil, stojąc za mną- No to życzę ci powodzenia.
Podszedłem do niego i objąłem w pasie, opierając głowę o jego pierś. Oh, dlaczego byłem taki niski? Wziąłem głęboki wdech, napawając się jego zapachem i odsunąłem się. Odważnie spojrzałem mu w oczy i posłałem uśmiech.
-Powodzenia- powtórzył.
Obróciłem się na pięcie, po chwili opuszczając dom. Poraziło mnie słońce, więc zostałem zmuszony zmrużyć oczy. Wyszedłem za ogrodzenie i zacząłem iść w stronę szkoły. Minąłem kilka jednorodzinnych domków, przeszedłem przez pasy, a następnie przez park i moim oczom ukazał się spory, jasnożółty budynek. Zatrzymałem się przy jednej z ławek i przez chwile kusiło mnie, aby się obrócić i wrócić do domu. Ogarnij się człowieku, nakazałem sobie w myślach,  minął rok. To tylko szkoła. Co z tego, że pierwszy raz tam idziesz? Każdy musiał przeżyć ten swój "pierwszy raz", prawda? Nie ważne, że taki pierwszy raz jest w wieku sześciu lat, a nie siedemnastu.
Wziąłem głęboki oddech, odliczyłem do pięciu i ruszyłem przed siebie.

*

Nie zdążyłem na apel, więc biegłem przez długi, szkolny korytarz w poszukiwaniu sali numer pięćdziesiąt, gdzie miała być moja klasa. Mijałem drzwi, wspinałem się po schodach aż w końcu znalazłem odpowiednie drzwi. Przed wejściem poprawiłem koszule i próbowałem uspokoić przyspieszony oddech. W co ja się wpakowałem? Nie mogłem stać tak dłużej, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że w końcu bym stchórzył. Nacisnąłem klamkę i z wbitym w podłogę wzrokiem, szybko wszedłem do środka.
-…tak, więc dodatkowe zajęcia będą w piątki… -głos ucichł tak jak i szepty kilkunastu innych uczniów. Zmrużyłem oczy tak mocno jak nigdy przedtem i podszedłem do biurka, jak się domyśliłem mojej wychowawczyni- Słucham pana?- Spytała. Spojrzałem na nią. Wyglądała na młodą. Miała szczupłą twarz, mały nosek, krótkie, czarne włosy i ciemnozielone oczy. Przyglądała mi się z uwagą -Ahh! Ty pewnie jesteś moim nowym wychowankiem- pisknęła i podskoczyła w miejscu. Wystraszyłem się tak entuzjastycznej reakcji, ale mimo to pokiwałem twierdząco głowa- Mhm. Dobrze..-Przycisnęła kciuk do brody i zamyśliła się przez chwile- Stań na środku i przedstaw się klasie- poleciła. Szybko pokiwałem przecząco głowa i przypominając sobie o kopercie, wyciągnąłem ją z kieszeni, rozłożyłem i podałem kobiecie, która niemal natychmiast wyszarpnęła mi ją z dłoni, otworzyła i wyciągnęła kartkę. Rozwinęła ją i zaczęła czytać. W ekspresowym tempie przesuwała wzrokiem po całym tekście, a z każdą następną linijką mocniej wybałuszała oczy. Boże, co on tam napisał,  pomyślałem, kiedy szeroko otwarte oczy wychowawczyni znów wpatrywały się we mnie. Uczniowie zaczęli szeptać miedzy sobą.
-Dobrze.. Umm… -zakłopotała się- Zajmij jakieś wolne miejsce, a ja… za chwilkę wrócę. Klaso!- Szepty ucichły. Cały czas stałem nieruchomo, kiedy kobieta ominęła mnie i wyszła z pomieszczenia.
Czułem na sobie kilkanaście spojrzeń. Starając się nie patrzeć nikomu w oczy, poszedłem na sam tył pomieszczenia i usiadłem w ostatniej ławce, którą ktoś już zajmował. Niestety było to jedyne wolne miejsce, które udało mi się dostrzec. Nie spojrzałem na swojego sąsiada, tylko wbiłem wzrok w jasnobrązową ławkę i starałem się ignorować to, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Cześć, jestem Gabriel- usłyszałem z lewej strony. Mój sąsiad miał bardzo przyjemny głos, spokojny, miły dla ucha. Odwróciłem lekko głowę i skinąłem mu. Proszę nic już nie mów- Jak masz na imię?- O nie.
Drzwi od sali ponownie się otworzyły i weszła przez nie moja wychowawczyni. Uchu. Dziękuje. Usiadła za biurkiem i przekartkowała dziennik.
-Wasz nowy kolega- zaczęła- Ma na imię Oliver przez ‘v’. To jego pierwszy rok nauki w szkole, więc pomóżcie mu się przystosować, pokażcie gdzie co jest i w ogóle.. -Ucichła. Spojrzałem na nią. Patrzyła się w moją stronę. Pokiwałem przecząco głową, na co ona tylko przytaknęła, dobrze rozumiejąc, o co mi chodzi- Albo nie.. -Dodała. Przez klasę przeszedł wzburzony szum.
Przez następne kilkanaście minut wychowawczyni omawiała regulamin szkoły i rozdała plany lekcji.
-Jesteście wolni- powiedziała entuzjastycznie- widzimy się jutro. Żegnam, moi drodzy- Znowu usłyszałem kilkanaście głosów na raz, każdy mówił o czymś innym i tak głośno, że wszystkie te głosy stały się jednym wielkim, niezrozumiałym hukiem. To wszystko było takie dziwne. Długo mi zajmie ”przystosowanie się” -Oliver, zostań w klasie.
Przesiadłem się z ostatniej do pierwszej ławki i czekałem aż uczniowie wyjdą. Kiedy to nastąpiło, kobieta usiadła za biurkiem i poczułem, że mi się przygląda.
-Dyrektor przekazał mi wszystkie informacje- powiedziała-  mam nadzieje, że ci się u nas spodoba i na pewno z kimś się zakolegujesz.. Trafiłeś do bardzo dobrej klasy, więc nie masz się czym przejmować. Uważam, że nie powinieneś jednak ukrywać… swojej choroby. Niektórzy mogą tego nie zrozumieć, dlaczego nie odpowiadasz, kiedy zadadzą ci pytania. Kadra nauczycielska to jedno, a twoi koledzy to co innego- kiedy skończyła swoją wypowiedz, sięgnąłem po mała kartkę leżącą na biurku i długopis niedaleko jej.
„Rozumiem. Jednak nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział, jeśli nie ma takiej konieczności”
Dałem jej papier i odłożyłem długopis na miejsce. Czarnowłosa zmarszczyła brwi niezadowolona moją odpowiedzią.
-Nie uważam, żeby to było mądre, ale nie będę podważać twojej decyzji. Powiedz mi… Co na to twój psycholog?
Wzruszyłem ramionami, a kilkanaście minut później byłem już w domu.

*

-Tak jak myślałem- zaczął spokojnie mężczyzna siedzący za ciemnobrązowym biurkiem, ja naprzeciwko niego na skórzanym fotelu- dostarczono mi wyniki twoich badań. Nic nie wykazały. Ze strunami głosowymi wszystko w porządku- odłożył plik kartek na drewniany blat i spojrzał na mnie- Problem znajduje się na podłożu psychiki, dlatego tu jesteś- przecież ja to wiem-twój mózg przyjął wszystkie nieprzyjemne bodźce, które zafundował ci ojciec. Napisałeś mi- pokazał mi kartkę, na której znajdowały się napisane przeze mnie słowa- że zakazał ci mówić, tak? -Potwierdziłem- Wiesz może, dlaczego? -Zaprzeczyłem- No dobrze. Moja hipoteza jest następująca. Hmm.. Jakby Ci to przekazać, abyś zrozumiał?- Wzruszyłem ramionami.- Nie czułeś się tam bezpiecznie, prawda? -Przytaknąłem- Nie czułeś się tam bezpiecznie, krzywdził Cię, gwałcił i doprowadził do tego, że po pewnym czasie na to wszystko nawet nie reagowałeś, prawda?- Pokiwałem twierdząco głową- Więc.. Postaraj się, abyś poczuł coś odwrotnego do tych wszystkich złych emocji, na pewno będziesz czuł się lepiej, a co do mówienia... Myślę, że z czasem to samo wróci.

*

Dwóch mężczyzn siedziało w małej kawiarence, popijając kawę z mlekiem. Do tej pory nie wymienili słowa, tylko spoglądali na siebie, czego młodszy z nich powoli miał dość. Zresztą nie tylko on.
-Kam, mów, czego chcesz?- Fuknął cicho starszy z nich.
-Potrzebuje twojej pomocy- odpowiedział mu brunet.
-Konkret?
-Pamiętasz tego dilera, którego zgarnęliśmy rok temu?
-Kurwa, dużo ich było.
-Mam na myśli tego, u którego znaleźliśmy Olivera -Przerwał, czekając na odpowiedz. Kiedy zobaczył, że jego towarzysz przytaknął gestem głowy, kontynuował- Uciekł.
Mateusz zerwał się z miejsca oburzony. Spojrzał hardo w oczy swojemu pracownikowi i wysyczał:
-Ja pierdole, jestem twoim szefem, czemu mi tego nie powiedziałeś? Ani ty, ani nikt!
-Spokojnie-  nakazał mu gestem dłoni, aby usiadł- dopiero dziś się o tym dowiedziałem. Obserwowałem go, kiedy był za kratkami. Poza tym teraz nie jestem tu, jako twój pracownik, tylko jako przyjaciel i zleceniodawca.
-Słucham?- Spytał niepewnie.- Co masz na myśli?
-Jak zapewne wiesz, chłopak przebywa u mnie i mam pewne... Prawa rodzicielskie nad nim- jego towarzysz znów mu przytaknął, więc śmiało zaczął swoją wypowiedz- Wiemy jak to się na nim odbiło. Nie mówi, nie funkcjonuje normalnie i nie czerpie przyjemności z tego życia, które teraz ma, bo nie może zapomnieć o przeszłości. Na domiar złego dowiedziałem się, że jego ojciec uciekł i wiem, że kręci się gdzieś w okolicy. Boje się, że Oliver może być jego celem. Niedługo wyjeżdżam, mam zlecenie, które mi przypisałeś i nie będzie mnie w kraju przez dłuższy czas. Potrzebna mu ochrona. Nie chodzi mi tylko o zewnętrzną, ale też o kogoś, kto będzie wewnątrz, będzie z nim rozmawiał i go po prostu pilnował bezpośrednio.. Nadążasz?
-Oczywiście, że nadążam. Chcesz mi powiedzieć, że kto miałby zostać jego ochroniarzem?
-To chyba oczywiste, że mam ciebie na myśli.
Brunet znieruchomiał na kilka dłuższych chwil i zamyślił się, po czym spojrzał na swojego przyjaciela i uśmiechnął się lekko.
-To nie jest dobry pomysł.-Znowu się zamyślił- Zajmie się tym mój syn.
-Twój syn?- Powtórzył niepewnie.
-No. Są w tym samym wieku i z tego, co się orientuje, to młody trafił do tej samej szkoły, czyż to nie wspaniale? Poza tym szkoliłem go od podstawówki, więc ochroni Olivera i uważam, że to będzie świetna okazja, by się sprawdził.
Tym razem Kamil zamyślił się na chwile, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby jego podopiecznego pilnował ktoś w jego wieku, ale ufał swojemu szefowi i jego instynktowi. Wstał i podał mu dłoń.
-Przyjdźcie jutro do nas na obiad, chłopcy powinni się poznać. Później się coś wymyśli.
-Mhm, stoi- podał mu dłoń i lekko uścisnął mniejszą odpowiedniczkę.

*

Kiedy wróciłem do domu, Kamila nie było. Ściągnąłem buty i szybko pognałem po schodach na piętro do swojego pokoju. Z rozsuwanej szuflady wyciągnąłem strój do biegania. Zrzuciłem z siebie koszule, spodenki i założyłem biały T-shirt oraz spodnie dresowe. Z parapetu zabrałem odtwarzacz mp3 oraz słuchawki. Znalazłszy się na parterze, wyciągnąłem z komody buty sportowe i wsunąłem je na stopy. Włożyłem słuchawki w uszy, włączyłem byle jaką piosenkę, wyszedłem z domu, a klucz włożyłem pod doniczkę stojącą na ostatnim schodku. Wyszedłem za bramę i zacząłem biec dobrze znaną mi trasą. Minąłem kilka domów, następnie osiedle z kilkunastoma blokami mieszkalnymi i po kilkuset metrach znalazłem się nad jeziorem. Biegłem w stałym tempie, nie zwracając uwagi na to, jaka muzyka gra w odtwarzaczu, kompletnie się wyłączyłem i nie docierały do mnie żadne bodźce. Zapanowała cisza i spokój ducha. Dlatego lubiłem to robić. Uwalniałem się od przytłaczających myśli i wspomnień, które tak bardzo bolały.
Mijały kolejne minuty i zanim się obejrzałem znów znalazłem się przy betonowych stopniach prowadzących na osiedle. Wszedłem na ich szczyt, oparłem się o jedną z pomalowanych na zielono ławek i zacząłem się rozciągać. W uszach wciąż miałem słuchawki z muzyką włączoną na najgłośniejszy poziom i przymknąłem oczy, a przez to nie zauważyłem osoby zbliżającej się w moim kierunku i dopiero jej gorąca, duża dłoń spowodowała u mnie reakcje. Jak oparzony odskoczyłem od źródła ciepła, które pojawiło się na moim ramieniu, zahaczyłem o bok ławki wyrznąłem orła na betonowe schody i sturlałem się po dziesięciu stopniach. Mp3 wysunęło mi się z kieszeni i spowodowało, że słuchawki wypadły z moich uszu.
Syknąłem z bólu, ale zacząłem się powoli podnosić. Usłyszałem szybkie kroki.
-Nic się nie stało?- Spytał jednak znajomy głos. Pamiętam go, bo ta sama osoba, jako jedyna przedstawiła mi się w szkole. Gabriel. Nie odważyłem się spojrzeć na niego. Otrzepałem brudną koszulkę i spodenki. Spojrzałem na swoją rękę. Z łokcia sączyła się powoli mała stróżka krwi spływając w kierunku mojej dłoni, zauważyłem, że kolana są w takim samym stanie. Policzek zaczął mnie piec, więc przyłożyłem do niego dłoń następnie odsuwając ja od siebie i spoglądając na nią. Krew i trochę żwiru.- Oliver, boli cię coś?- Spytał Gabriel. Chciał mnie chwycić za nadgarstek, ale w porę odskoczyłem. Wbiłem wzrok w jego buty.
-Gabriel! -Usłyszałem głos zza swoich pleców. Odwróciłem się i spojrzałem na zbliżającego się w naszym kierunku mężczyznę odzianego w czarny garnitur. Kiedy mnie zobaczył na początku wybałuszył oczy w szoku, czego totalnie nie zrozumiałem, a następnie podszedł do mnie, nadal z zdziwieniem wymalowanym na twarzy- Oliver? Co ty tu robisz?
-Znasz go? -Spytał Gabriel, który teraz stał obok mnie, na szczęście w bezpiecznej odległości.
-Nie- odpowiedział- Znam jego ojca.
Mojego ojca?
Ogarnął mnie strach.

Szybko się odwróciłem i pognałem przed siebie. Nie zwracałem uwagi na to, że mnie wołają, miałem tylko nadzieje, że za mną nie biegną, a sam mijałem znajome mi ulice tak szybko jak nigdy przedtem.