Otwierając
oczy, zdziwiłem się, że o siódmej rano może być tak jasno. Chociaż nie powinno
mnie to zaskoczyć, przecież niedawno skończyło się lato. Przetarłem klejące się
powieki, wyłączyłem irytujący budzik i podniosłem się do pozycji siedzącej.
Sprężyny łóżka zaskrzypiały lekko od mojego ciężaru. Rzuciłem okiem na swój
pokój. W pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka mebli. Dwuosobowe,
nieskładane łóżko, na którym było kilka poduszek i kołdra ubrana w ciemnoszarą
poszewkę, oraz czarny koc, który służył mi za prześcieradło. W pokoju była
jeszcze ogromna szafa, biurko oraz meblościanka przeznaczona na książki.
Wszystko to było wykonane z ciemnego drewna. Ściany pomalowane na ciemnoszary,
niemal czarny, nadawały całemu pomieszczeniu odpowiedniego klimatu.
Opuściłem
pokój i skierowałem się do łazienki. Na szafce przy zlewie zobaczyłem
przygotowane przez Kamila ciuchy, chwyciłem je i podziękowałem mu w duchu.
Zrzuciłem z siebie T-shirt oraz spodenki wraz z bielizną i wszedłem pod
prysznic. Długo stałem pod strumieniami ciepłej wody. Myłem się zaledwie kilka
godzin temu przed snem, ale wrażenie nieczystości towarzyszyło mi w sumie
zawsze. Po skończonym prysznicu umyłem zęby, wysuszyłem włosy, ubrałem się i
popsikałem ulubionymi perfumami. Po tym wszystkim, biorąc głęboki wdech,
odważyłem się spojrzeć w lustro.
Przyjrzałem
się dokładnie swoim brązowym pasmom włosów, przeklinając je za to, że nigdy nie
chcą się normalnie ułożyć. Brwi tego samego odcieniu rosły w prostych, grubych
liniach. Je lubiłem. Były ładne. Swój nos oraz usta także akceptowałem.
Przejechałem dłonią po bladym policzku i przetarłem go, aby nadać lekko
czerwonego koloru. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem w odbicie swoich oczu.
Przeklętych oczu. Ich nie lubiłem, wręcz nienawidziłem. A to, dlatego, że jedno
było barwy niebieskiej, a drugie ciemnopiwnej, a pod nimi znajdowały się
wieczne sińce od niewyspania. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na lustro wiszące
na drugiej ścianie, aby przyjrzeć się swojej sylwetce. Ubrany byłem w
bladoniebieską koszule oraz spodnie do kolan w odcieniu ciemnego granatu.
Poprawiłem kołnierzyk oraz dopiąłem rozporek i wyszedłem z łazienki.
Szybko znalazłem się na parterze w kuchni i
usiadłem na krześle przy stole.
-Dzień
dobry, Oliverze- przywitał się Kamil.
Dzień dobry,
pomyślałem, uśmiechając się delikatnie.
Postawił
przede mną talerz z kromkami z żółtym serem i szynką oraz czerwony kubek z
kawą, następnie siadając naprzeciwko mnie wraz ze swoją porcją oraz gorącym
napojem. Spojrzałem na niego. Miał tego samego koloru włosy, co ja z tym, że
jego były w jednym odcieniu brązu, a moje nie. Kamil był opalony oraz posiadał
lekki zarost. „Przystojniaczek” to słowo zawsze przeplatało mi się w myślach,
kiedy na niego patrzyłem. Jeszcze nie założył swojego codziennego stroju, więc
teraz był tylko w spodniach dresowych, tym samym dając dostęp do podziwiania
jego umięśnionego ciała. Nie wyglądał na trzydzieści osiem lat, prędzej na
dwadzieścia osiem.
-Nie patrz
na mnie tylko jedz- mruknął i zaśmiał się, kierując swoje ciemne spojrzenie w
moją stronę. Odwróciłem wzrok, do czego był przyzwyczajony, więc nawet tego nie
skomentował. Dobrze wiedział, że nie lubię, kiedy patrzy mi się w oczy. Szybko
zjadł, odłożył naczynia do zlewu i znowu się odezwał- rozpoczęcie roku masz o
dziewiątej na głównym placu. Spokojnie trafisz do szkoły, bo dobrze wiesz gdzie
ona jest- zrobiłem smutną minę, zmrużyłem oczy i nadymałem policzki, co
skomentował tylko cichym- zdajesz sobie sprawy z tego, że musisz tam iść..-
Mimo tych słów słyszałem w jego glosie nawet większy lek niż ja sam
odczuwałem.- Chodzisz do klasy humanistycznej- zaśmiał się - Oni wszyscy się
już tam znają, ale proszę cię.. Postaraj się, z kimś zakolegować, porozmawiać-
zamilkł, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jaką gafę popełnił- przepraszam,
młody- mruknął. Wzruszyłem ramionami.- A, właśnie!- Poderwał się z miejsca i
pobiegł na piętro. Prychnąłem. Jesteś roztrzepany. Po chwil usłyszałem jak
schodzi na dół. Położył przede mną kopertę i usiadł na swoim miejscu- Dasz to
swojej wychowawczyni, jeśli poprosi cię, abyś coś powiedział. Zresztą nawet jak
tego nie zrobi, to jej to daj. Dyrektor o wszystkim wie, więc spokojna twoja
rozczochrana- znowu się zaśmiał. Zagiąłem kopertę na pół i wstając, włożyłem do
tylnej kieszeni spodni. Odłożyłem naczynia do zlewu i skierowałem się do drzwi
wyjściowych. Na stopy naciągnąłem czarne trampki i znów obejrzałem się w
lustrze.
-Ładnie-
skomentował Kamil, stojąc za mną- No to życzę ci powodzenia.
Podszedłem
do niego i objąłem w pasie, opierając głowę o jego pierś. Oh, dlaczego byłem
taki niski? Wziąłem głęboki wdech, napawając się jego zapachem i odsunąłem się.
Odważnie spojrzałem mu w oczy i posłałem uśmiech.
-Powodzenia-
powtórzył.
Obróciłem
się na pięcie, po chwili opuszczając dom. Poraziło mnie słońce, więc zostałem
zmuszony zmrużyć oczy. Wyszedłem za ogrodzenie i zacząłem iść w stronę szkoły.
Minąłem kilka jednorodzinnych domków, przeszedłem przez pasy, a następnie przez
park i moim oczom ukazał się spory, jasnożółty budynek. Zatrzymałem się przy
jednej z ławek i przez chwile kusiło mnie, aby się obrócić i wrócić do domu.
Ogarnij się człowieku, nakazałem sobie w myślach, minął rok. To tylko szkoła. Co z tego, że
pierwszy raz tam idziesz? Każdy musiał przeżyć ten swój "pierwszy raz",
prawda? Nie ważne, że taki pierwszy raz jest w wieku sześciu lat, a nie
siedemnastu.
Wziąłem
głęboki oddech, odliczyłem do pięciu i ruszyłem przed siebie.
*
Nie zdążyłem
na apel, więc biegłem przez długi, szkolny korytarz w poszukiwaniu sali numer
pięćdziesiąt, gdzie miała być moja klasa. Mijałem drzwi, wspinałem się po
schodach aż w końcu znalazłem odpowiednie drzwi. Przed wejściem poprawiłem
koszule i próbowałem uspokoić przyspieszony oddech. W co ja się wpakowałem? Nie
mogłem stać tak dłużej, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że w końcu bym
stchórzył. Nacisnąłem klamkę i z wbitym w podłogę wzrokiem, szybko wszedłem do
środka.
-…tak, więc
dodatkowe zajęcia będą w piątki… -głos ucichł tak jak i szepty kilkunastu
innych uczniów. Zmrużyłem oczy tak mocno jak nigdy przedtem i podszedłem do
biurka, jak się domyśliłem mojej wychowawczyni- Słucham pana?- Spytała.
Spojrzałem na nią. Wyglądała na młodą. Miała szczupłą twarz, mały nosek,
krótkie, czarne włosy i ciemnozielone oczy. Przyglądała mi się z uwagą -Ahh! Ty
pewnie jesteś moim nowym wychowankiem- pisknęła i podskoczyła w miejscu.
Wystraszyłem się tak entuzjastycznej reakcji, ale mimo to pokiwałem twierdząco
głowa- Mhm. Dobrze..-Przycisnęła kciuk do brody i zamyśliła się przez chwile-
Stań na środku i przedstaw się klasie- poleciła. Szybko pokiwałem przecząco
głowa i przypominając sobie o kopercie, wyciągnąłem ją z kieszeni, rozłożyłem i
podałem kobiecie, która niemal natychmiast wyszarpnęła mi ją z dłoni, otworzyła
i wyciągnęła kartkę. Rozwinęła ją i zaczęła czytać. W ekspresowym tempie
przesuwała wzrokiem po całym tekście, a z każdą następną linijką mocniej
wybałuszała oczy. Boże, co on tam napisał,
pomyślałem, kiedy szeroko otwarte oczy wychowawczyni znów wpatrywały się
we mnie. Uczniowie zaczęli szeptać miedzy sobą.
-Dobrze.. Umm…
-zakłopotała się- Zajmij jakieś wolne miejsce, a ja… za chwilkę wrócę. Klaso!-
Szepty ucichły. Cały czas stałem nieruchomo, kiedy kobieta ominęła mnie i
wyszła z pomieszczenia.
Czułem na
sobie kilkanaście spojrzeń. Starając się nie patrzeć nikomu w oczy, poszedłem
na sam tył pomieszczenia i usiadłem w ostatniej ławce, którą ktoś już zajmował.
Niestety było to jedyne wolne miejsce, które udało mi się dostrzec. Nie
spojrzałem na swojego sąsiada, tylko wbiłem wzrok w jasnobrązową ławkę i
starałem się ignorować to, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Cześć,
jestem Gabriel- usłyszałem z lewej strony. Mój sąsiad miał bardzo przyjemny
głos, spokojny, miły dla ucha. Odwróciłem lekko głowę i skinąłem mu. Proszę nic
już nie mów- Jak masz na imię?- O nie.
Drzwi od sali
ponownie się otworzyły i weszła przez nie moja wychowawczyni. Uchu. Dziękuje.
Usiadła za biurkiem i przekartkowała dziennik.
-Wasz nowy
kolega- zaczęła- Ma na imię Oliver przez ‘v’. To jego pierwszy rok nauki w
szkole, więc pomóżcie mu się przystosować, pokażcie gdzie co jest i w ogóle.. -Ucichła.
Spojrzałem na nią. Patrzyła się w moją stronę. Pokiwałem przecząco głową, na co
ona tylko przytaknęła, dobrze rozumiejąc, o co mi chodzi- Albo nie.. -Dodała.
Przez klasę przeszedł wzburzony szum.
Przez
następne kilkanaście minut wychowawczyni omawiała regulamin szkoły i rozdała
plany lekcji.
-Jesteście
wolni- powiedziała entuzjastycznie- widzimy się jutro. Żegnam, moi drodzy-
Znowu usłyszałem kilkanaście głosów na raz, każdy mówił o czymś innym i tak
głośno, że wszystkie te głosy stały się jednym wielkim, niezrozumiałym hukiem.
To wszystko było takie dziwne. Długo mi zajmie ”przystosowanie się” -Oliver,
zostań w klasie.
Przesiadłem
się z ostatniej do pierwszej ławki i czekałem aż uczniowie wyjdą. Kiedy to
nastąpiło, kobieta usiadła za biurkiem i poczułem, że mi się przygląda.
-Dyrektor
przekazał mi wszystkie informacje- powiedziała-
mam nadzieje, że ci się u nas spodoba i na pewno z kimś się
zakolegujesz.. Trafiłeś do bardzo dobrej klasy, więc nie masz się czym
przejmować. Uważam, że nie powinieneś jednak ukrywać… swojej choroby. Niektórzy
mogą tego nie zrozumieć, dlaczego nie odpowiadasz, kiedy zadadzą ci pytania.
Kadra nauczycielska to jedno, a twoi koledzy to co innego- kiedy skończyła
swoją wypowiedz, sięgnąłem po mała kartkę leżącą na biurku i długopis niedaleko
jej.
„Rozumiem.
Jednak nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział, jeśli nie ma takiej
konieczności”
Dałem jej
papier i odłożyłem długopis na miejsce. Czarnowłosa zmarszczyła brwi
niezadowolona moją odpowiedzią.
-Nie uważam,
żeby to było mądre, ale nie będę podważać twojej decyzji. Powiedz mi… Co na to
twój psycholog?
Wzruszyłem
ramionami, a kilkanaście minut później byłem już w domu.
*
-Tak jak
myślałem- zaczął spokojnie mężczyzna siedzący za ciemnobrązowym biurkiem, ja
naprzeciwko niego na skórzanym fotelu- dostarczono mi wyniki twoich badań. Nic
nie wykazały. Ze strunami głosowymi wszystko w porządku- odłożył plik kartek na
drewniany blat i spojrzał na mnie- Problem znajduje się na podłożu psychiki,
dlatego tu jesteś- przecież ja to wiem-twój mózg przyjął wszystkie nieprzyjemne
bodźce, które zafundował ci ojciec. Napisałeś mi- pokazał mi kartkę, na której
znajdowały się napisane przeze mnie słowa- że zakazał ci mówić, tak? -Potwierdziłem-
Wiesz może, dlaczego? -Zaprzeczyłem- No dobrze. Moja hipoteza jest następująca.
Hmm.. Jakby Ci to przekazać, abyś zrozumiał?- Wzruszyłem ramionami.- Nie czułeś
się tam bezpiecznie, prawda? -Przytaknąłem- Nie czułeś się tam bezpiecznie,
krzywdził Cię, gwałcił i doprowadził do tego, że po pewnym czasie na to
wszystko nawet nie reagowałeś, prawda?- Pokiwałem twierdząco głową- Więc..
Postaraj się, abyś poczuł coś odwrotnego do tych wszystkich złych emocji, na
pewno będziesz czuł się lepiej, a co do mówienia... Myślę, że z czasem to samo
wróci.
*
Dwóch
mężczyzn siedziało w małej kawiarence, popijając kawę z mlekiem. Do tej pory
nie wymienili słowa, tylko spoglądali na siebie, czego młodszy z nich powoli
miał dość. Zresztą nie tylko on.
-Kam, mów,
czego chcesz?- Fuknął cicho starszy z nich.
-Potrzebuje
twojej pomocy- odpowiedział mu brunet.
-Konkret?
-Pamiętasz
tego dilera, którego zgarnęliśmy rok temu?
-Kurwa, dużo
ich było.
-Mam na
myśli tego, u którego znaleźliśmy Olivera -Przerwał, czekając na odpowiedz.
Kiedy zobaczył, że jego towarzysz przytaknął gestem głowy, kontynuował- Uciekł.
Mateusz
zerwał się z miejsca oburzony. Spojrzał hardo w oczy swojemu pracownikowi i
wysyczał:
-Ja
pierdole, jestem twoim szefem, czemu mi tego nie powiedziałeś? Ani ty, ani
nikt!
-Spokojnie- nakazał mu gestem dłoni, aby usiadł- dopiero
dziś się o tym dowiedziałem. Obserwowałem go, kiedy był za kratkami. Poza tym
teraz nie jestem tu, jako twój pracownik, tylko jako przyjaciel i
zleceniodawca.
-Słucham?-
Spytał niepewnie.- Co masz na myśli?
-Jak zapewne
wiesz, chłopak przebywa u mnie i mam pewne... Prawa rodzicielskie nad nim- jego
towarzysz znów mu przytaknął, więc śmiało zaczął swoją wypowiedz- Wiemy jak to
się na nim odbiło. Nie mówi, nie funkcjonuje normalnie i nie czerpie
przyjemności z tego życia, które teraz ma, bo nie może zapomnieć o przeszłości.
Na domiar złego dowiedziałem się, że jego ojciec uciekł i wiem, że kręci się
gdzieś w okolicy. Boje się, że Oliver może być jego celem. Niedługo wyjeżdżam,
mam zlecenie, które mi przypisałeś i nie będzie mnie w kraju przez dłuższy
czas. Potrzebna mu ochrona. Nie chodzi mi tylko o zewnętrzną, ale też o kogoś,
kto będzie wewnątrz, będzie z nim rozmawiał i go po prostu pilnował
bezpośrednio.. Nadążasz?
-Oczywiście,
że nadążam. Chcesz mi powiedzieć, że kto miałby zostać jego ochroniarzem?
-To chyba
oczywiste, że mam ciebie na myśli.
Brunet
znieruchomiał na kilka dłuższych chwil i zamyślił się, po czym spojrzał na
swojego przyjaciela i uśmiechnął się lekko.
-To nie jest
dobry pomysł.-Znowu się zamyślił- Zajmie się tym mój syn.
-Twój syn?-
Powtórzył niepewnie.
-No. Są w
tym samym wieku i z tego, co się orientuje, to młody trafił do tej samej
szkoły, czyż to nie wspaniale? Poza tym szkoliłem go od podstawówki, więc
ochroni Olivera i uważam, że to będzie świetna okazja, by się sprawdził.
Tym razem
Kamil zamyślił się na chwile, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby jego
podopiecznego pilnował ktoś w jego wieku, ale ufał swojemu szefowi i jego
instynktowi. Wstał i podał mu dłoń.
-Przyjdźcie
jutro do nas na obiad, chłopcy powinni się poznać. Później się coś wymyśli.
-Mhm, stoi-
podał mu dłoń i lekko uścisnął mniejszą odpowiedniczkę.
*
Kiedy
wróciłem do domu, Kamila nie było. Ściągnąłem buty i szybko pognałem po
schodach na piętro do swojego pokoju. Z rozsuwanej szuflady wyciągnąłem strój
do biegania. Zrzuciłem z siebie koszule, spodenki i założyłem biały T-shirt
oraz spodnie dresowe. Z parapetu zabrałem odtwarzacz mp3 oraz słuchawki.
Znalazłszy się na parterze, wyciągnąłem z komody buty sportowe i wsunąłem je na
stopy. Włożyłem słuchawki w uszy, włączyłem byle jaką piosenkę, wyszedłem z
domu, a klucz włożyłem pod doniczkę stojącą na ostatnim schodku. Wyszedłem za
bramę i zacząłem biec dobrze znaną mi trasą. Minąłem kilka domów, następnie
osiedle z kilkunastoma blokami mieszkalnymi i po kilkuset metrach znalazłem się
nad jeziorem. Biegłem w stałym tempie, nie zwracając uwagi na to, jaka muzyka
gra w odtwarzaczu, kompletnie się wyłączyłem i nie docierały do mnie żadne
bodźce. Zapanowała cisza i spokój ducha. Dlatego lubiłem to robić. Uwalniałem
się od przytłaczających myśli i wspomnień, które tak bardzo bolały.
Mijały
kolejne minuty i zanim się obejrzałem znów znalazłem się przy betonowych
stopniach prowadzących na osiedle. Wszedłem na ich szczyt, oparłem się o jedną
z pomalowanych na zielono ławek i zacząłem się rozciągać. W uszach wciąż miałem
słuchawki z muzyką włączoną na najgłośniejszy poziom i przymknąłem oczy, a
przez to nie zauważyłem osoby zbliżającej się w moim kierunku i dopiero jej
gorąca, duża dłoń spowodowała u mnie reakcje. Jak oparzony odskoczyłem od
źródła ciepła, które pojawiło się na moim ramieniu, zahaczyłem o bok ławki
wyrznąłem orła na betonowe schody i sturlałem się po dziesięciu stopniach. Mp3
wysunęło mi się z kieszeni i spowodowało, że słuchawki wypadły z moich uszu.
Syknąłem z
bólu, ale zacząłem się powoli podnosić. Usłyszałem szybkie kroki.
-Nic się nie
stało?- Spytał jednak znajomy głos. Pamiętam go, bo ta sama osoba, jako jedyna
przedstawiła mi się w szkole. Gabriel. Nie odważyłem się spojrzeć na niego.
Otrzepałem brudną koszulkę i spodenki. Spojrzałem na swoją rękę. Z łokcia
sączyła się powoli mała stróżka krwi spływając w kierunku mojej dłoni,
zauważyłem, że kolana są w takim samym stanie. Policzek zaczął mnie piec, więc
przyłożyłem do niego dłoń następnie odsuwając ja od siebie i spoglądając na
nią. Krew i trochę żwiru.- Oliver, boli cię coś?- Spytał Gabriel. Chciał mnie
chwycić za nadgarstek, ale w porę odskoczyłem. Wbiłem wzrok w jego buty.
-Gabriel! -Usłyszałem
głos zza swoich pleców. Odwróciłem się i spojrzałem na zbliżającego się w
naszym kierunku mężczyznę odzianego w czarny garnitur. Kiedy mnie zobaczył na
początku wybałuszył oczy w szoku, czego totalnie nie zrozumiałem, a następnie
podszedł do mnie, nadal z zdziwieniem wymalowanym na twarzy- Oliver? Co ty tu
robisz?
-Znasz go? -Spytał
Gabriel, który teraz stał obok mnie, na szczęście w bezpiecznej odległości.
-Nie-
odpowiedział- Znam jego ojca.
Mojego ojca?
Ogarnął mnie
strach.
Szybko się
odwróciłem i pognałem przed siebie. Nie zwracałem uwagi na to, że mnie wołają,
miałem tylko nadzieje, że za mną nie biegną, a sam mijałem znajome mi ulice tak
szybko jak nigdy przedtem.
Przeczytałem już wcześniej ale byłem wtedy na tel, więc nie komentowałem ( nienawidzę pisać coś na telefonie) ^^
OdpowiedzUsuńTeraz znalazłem chwilę czasu więc napiszę coś od siebie.
Pierwsze co to spodobał mi się styl pisania, moim zdaniem wszystko wygodnie i przejrzyście się czyta.
Wygląd bloga taki typowo normalny co również bardzo lubię, ponieważ jak wchodzę na niektóre blogi, to po prostu nie wiem w co klikać tyle tego wszystkiego...
Zaintrygował mnie fakt niemówienia? pozwolę tak sobie to nazwać, nigdy nie czytałem czegoś podobnego i spodobało mi się.
Czekam na dalszą część.
Zamorduję Cię że akurat skończyłaś w takim momencie xD!
WENY! ♥
Dobry wieczór :)
UsuńDziękuję za komentarz i Twoją opinie która bardzo się dla mnie liczy.
Przepraszam za tą końcówkę no ale postanowiłam że przerwę w tym momencie bo gdybym nawaliła nie wiadomo ile tego jeszcze to z pewnością nie było by tak interesująco ^_^
Na szczęście weny mi nie brakuje :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfajnie się zaczyna czekam na więcej
OdpowiedzUsuńPo prostu super :)
OdpowiedzUsuńTa historia jest super, taka inna niż wszystkie inne. Główny bohater musiał wiele przejść,a mimo tego walczy, nie poddał się tylko z dnia na dzień żyje. Żal mi go. Jak można tak skrzywdzić własne dziecko, ale wierzę, że uda mu się przezwyciężyć demony.
Postać Gabriele intryguje mnie, jak to ojciec go szkolił. Zapowiada się ciekawa para :)
Mam nadzieję, że ojciec Oliwera zginie w jakimś wypadku, a to pomoże Oliwerowi.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Ciesze się że Ci się spodobało :)
UsuńWOW wow wow....chyba właśnie się uzależniałam (nie pierwszy raz ;) ) rozdział pierwszy genialny i jeszcze bardziej wciągający *.*
OdpowiedzUsuńNie pisze więcej tylko idę czytać dalej
OfeliaRose
WOW wow wow....chyba właśnie się uzależniałam (nie pierwszy raz ;) ) rozdział pierwszy genialny i jeszcze bardziej wciągający *.*
OdpowiedzUsuńNie pisze więcej tylko idę czytać dalej
OfeliaRose
O rety, rety ^^
OdpowiedzUsuńPoczątkowo w ogóle nie zauważyłam, że coś jest nie tak. Dopiero, kiedy Oliver nie chciał się przedstawić w klasie, zadzwoniło mi w główce, że coś tu jest nie tak. I faktycznie. Nie mówi. Biedaczysko, wcale mu się nie dziwię po tym co przeszedł. Mam nadzieję, że teraz będą mu się przytrafiać same dobre rzeczy. No i że jego ojciec go nie znajdzie, a ci jego nowi ochroniarze będą dla niego dobrzy ;3
Ok, ok, lecę dalej~~!
Witam,
OdpowiedzUsuńczyżby to Gabriel miał być tym, który będzie ochraniał Olivera, bardzo wiele Oliver przeszedł...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia