3 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 1

Otwierając oczy, zdziwiłem się, że o siódmej rano może być tak jasno. Chociaż nie powinno mnie to zaskoczyć, przecież niedawno skończyło się lato. Przetarłem klejące się powieki, wyłączyłem irytujący budzik i podniosłem się do pozycji siedzącej. Sprężyny łóżka zaskrzypiały lekko od mojego ciężaru. Rzuciłem okiem na swój pokój. W pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka mebli. Dwuosobowe, nieskładane łóżko, na którym było kilka poduszek i kołdra ubrana w ciemnoszarą poszewkę, oraz czarny koc, który służył mi za prześcieradło. W pokoju była jeszcze ogromna szafa, biurko oraz meblościanka przeznaczona na książki. Wszystko to było wykonane z ciemnego drewna. Ściany pomalowane na ciemnoszary, niemal czarny, nadawały całemu pomieszczeniu odpowiedniego klimatu.
Opuściłem pokój i skierowałem się do łazienki. Na szafce przy zlewie zobaczyłem przygotowane przez Kamila ciuchy, chwyciłem je i podziękowałem mu w duchu. Zrzuciłem z siebie T-shirt oraz spodenki wraz z bielizną i wszedłem pod prysznic. Długo stałem pod strumieniami ciepłej wody. Myłem się zaledwie kilka godzin temu przed snem, ale wrażenie nieczystości towarzyszyło mi w sumie zawsze. Po skończonym prysznicu umyłem zęby, wysuszyłem włosy, ubrałem się i popsikałem ulubionymi perfumami. Po tym wszystkim, biorąc głęboki wdech, odważyłem się spojrzeć w lustro.
Przyjrzałem się dokładnie swoim brązowym pasmom włosów, przeklinając je za to, że nigdy nie chcą się normalnie ułożyć. Brwi tego samego odcieniu rosły w prostych, grubych liniach. Je lubiłem. Były ładne. Swój nos oraz usta także akceptowałem. Przejechałem dłonią po bladym policzku i przetarłem go, aby nadać lekko czerwonego koloru. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem w odbicie swoich oczu. Przeklętych oczu. Ich nie lubiłem, wręcz nienawidziłem. A to, dlatego, że jedno było barwy niebieskiej, a drugie ciemnopiwnej, a pod nimi znajdowały się wieczne sińce od niewyspania. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na lustro wiszące na drugiej ścianie, aby przyjrzeć się swojej sylwetce. Ubrany byłem w bladoniebieską koszule oraz spodnie do kolan w odcieniu ciemnego granatu. Poprawiłem kołnierzyk oraz dopiąłem rozporek i wyszedłem z łazienki.
 Szybko znalazłem się na parterze w kuchni i usiadłem na krześle przy stole.
-Dzień dobry, Oliverze- przywitał się Kamil.
Dzień dobry, pomyślałem, uśmiechając się delikatnie.
Postawił przede mną talerz z kromkami z żółtym serem i szynką oraz czerwony kubek z kawą, następnie siadając naprzeciwko mnie wraz ze swoją porcją oraz gorącym napojem. Spojrzałem na niego. Miał tego samego koloru włosy, co ja z tym, że jego były w jednym odcieniu brązu, a moje nie. Kamil był opalony oraz posiadał lekki zarost. „Przystojniaczek” to słowo zawsze przeplatało mi się w myślach, kiedy na niego patrzyłem. Jeszcze nie założył swojego codziennego stroju, więc teraz był tylko w spodniach dresowych, tym samym dając dostęp do podziwiania jego umięśnionego ciała. Nie wyglądał na trzydzieści osiem lat, prędzej na dwadzieścia osiem.
-Nie patrz na mnie tylko jedz- mruknął i zaśmiał się, kierując swoje ciemne spojrzenie w moją stronę. Odwróciłem wzrok, do czego był przyzwyczajony, więc nawet tego nie skomentował. Dobrze wiedział, że nie lubię, kiedy patrzy mi się w oczy. Szybko zjadł, odłożył naczynia do zlewu i znowu się odezwał- rozpoczęcie roku masz o dziewiątej na głównym placu. Spokojnie trafisz do szkoły, bo dobrze wiesz gdzie ona jest- zrobiłem smutną minę, zmrużyłem oczy i nadymałem policzki, co skomentował tylko cichym- zdajesz sobie sprawy z tego, że musisz tam iść..- Mimo tych słów słyszałem w jego glosie nawet większy lek niż ja sam odczuwałem.- Chodzisz do klasy humanistycznej- zaśmiał się - Oni wszyscy się już tam znają, ale proszę cię.. Postaraj się, z kimś zakolegować, porozmawiać- zamilkł, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jaką gafę popełnił- przepraszam, młody- mruknął. Wzruszyłem ramionami.- A, właśnie!- Poderwał się z miejsca i pobiegł na piętro. Prychnąłem. Jesteś roztrzepany. Po chwil usłyszałem jak schodzi na dół. Położył przede mną kopertę i usiadł na swoim miejscu- Dasz to swojej wychowawczyni, jeśli poprosi cię, abyś coś powiedział. Zresztą nawet jak tego nie zrobi, to jej to daj. Dyrektor o wszystkim wie, więc spokojna twoja rozczochrana- znowu się zaśmiał. Zagiąłem kopertę na pół i wstając, włożyłem do tylnej kieszeni spodni. Odłożyłem naczynia do zlewu i skierowałem się do drzwi wyjściowych. Na stopy naciągnąłem czarne trampki i znów obejrzałem się w lustrze.
-Ładnie- skomentował Kamil, stojąc za mną- No to życzę ci powodzenia.
Podszedłem do niego i objąłem w pasie, opierając głowę o jego pierś. Oh, dlaczego byłem taki niski? Wziąłem głęboki wdech, napawając się jego zapachem i odsunąłem się. Odważnie spojrzałem mu w oczy i posłałem uśmiech.
-Powodzenia- powtórzył.
Obróciłem się na pięcie, po chwili opuszczając dom. Poraziło mnie słońce, więc zostałem zmuszony zmrużyć oczy. Wyszedłem za ogrodzenie i zacząłem iść w stronę szkoły. Minąłem kilka jednorodzinnych domków, przeszedłem przez pasy, a następnie przez park i moim oczom ukazał się spory, jasnożółty budynek. Zatrzymałem się przy jednej z ławek i przez chwile kusiło mnie, aby się obrócić i wrócić do domu. Ogarnij się człowieku, nakazałem sobie w myślach,  minął rok. To tylko szkoła. Co z tego, że pierwszy raz tam idziesz? Każdy musiał przeżyć ten swój "pierwszy raz", prawda? Nie ważne, że taki pierwszy raz jest w wieku sześciu lat, a nie siedemnastu.
Wziąłem głęboki oddech, odliczyłem do pięciu i ruszyłem przed siebie.

*

Nie zdążyłem na apel, więc biegłem przez długi, szkolny korytarz w poszukiwaniu sali numer pięćdziesiąt, gdzie miała być moja klasa. Mijałem drzwi, wspinałem się po schodach aż w końcu znalazłem odpowiednie drzwi. Przed wejściem poprawiłem koszule i próbowałem uspokoić przyspieszony oddech. W co ja się wpakowałem? Nie mogłem stać tak dłużej, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że w końcu bym stchórzył. Nacisnąłem klamkę i z wbitym w podłogę wzrokiem, szybko wszedłem do środka.
-…tak, więc dodatkowe zajęcia będą w piątki… -głos ucichł tak jak i szepty kilkunastu innych uczniów. Zmrużyłem oczy tak mocno jak nigdy przedtem i podszedłem do biurka, jak się domyśliłem mojej wychowawczyni- Słucham pana?- Spytała. Spojrzałem na nią. Wyglądała na młodą. Miała szczupłą twarz, mały nosek, krótkie, czarne włosy i ciemnozielone oczy. Przyglądała mi się z uwagą -Ahh! Ty pewnie jesteś moim nowym wychowankiem- pisknęła i podskoczyła w miejscu. Wystraszyłem się tak entuzjastycznej reakcji, ale mimo to pokiwałem twierdząco głowa- Mhm. Dobrze..-Przycisnęła kciuk do brody i zamyśliła się przez chwile- Stań na środku i przedstaw się klasie- poleciła. Szybko pokiwałem przecząco głowa i przypominając sobie o kopercie, wyciągnąłem ją z kieszeni, rozłożyłem i podałem kobiecie, która niemal natychmiast wyszarpnęła mi ją z dłoni, otworzyła i wyciągnęła kartkę. Rozwinęła ją i zaczęła czytać. W ekspresowym tempie przesuwała wzrokiem po całym tekście, a z każdą następną linijką mocniej wybałuszała oczy. Boże, co on tam napisał,  pomyślałem, kiedy szeroko otwarte oczy wychowawczyni znów wpatrywały się we mnie. Uczniowie zaczęli szeptać miedzy sobą.
-Dobrze.. Umm… -zakłopotała się- Zajmij jakieś wolne miejsce, a ja… za chwilkę wrócę. Klaso!- Szepty ucichły. Cały czas stałem nieruchomo, kiedy kobieta ominęła mnie i wyszła z pomieszczenia.
Czułem na sobie kilkanaście spojrzeń. Starając się nie patrzeć nikomu w oczy, poszedłem na sam tył pomieszczenia i usiadłem w ostatniej ławce, którą ktoś już zajmował. Niestety było to jedyne wolne miejsce, które udało mi się dostrzec. Nie spojrzałem na swojego sąsiada, tylko wbiłem wzrok w jasnobrązową ławkę i starałem się ignorować to, że wszyscy się na mnie patrzą.
-Cześć, jestem Gabriel- usłyszałem z lewej strony. Mój sąsiad miał bardzo przyjemny głos, spokojny, miły dla ucha. Odwróciłem lekko głowę i skinąłem mu. Proszę nic już nie mów- Jak masz na imię?- O nie.
Drzwi od sali ponownie się otworzyły i weszła przez nie moja wychowawczyni. Uchu. Dziękuje. Usiadła za biurkiem i przekartkowała dziennik.
-Wasz nowy kolega- zaczęła- Ma na imię Oliver przez ‘v’. To jego pierwszy rok nauki w szkole, więc pomóżcie mu się przystosować, pokażcie gdzie co jest i w ogóle.. -Ucichła. Spojrzałem na nią. Patrzyła się w moją stronę. Pokiwałem przecząco głową, na co ona tylko przytaknęła, dobrze rozumiejąc, o co mi chodzi- Albo nie.. -Dodała. Przez klasę przeszedł wzburzony szum.
Przez następne kilkanaście minut wychowawczyni omawiała regulamin szkoły i rozdała plany lekcji.
-Jesteście wolni- powiedziała entuzjastycznie- widzimy się jutro. Żegnam, moi drodzy- Znowu usłyszałem kilkanaście głosów na raz, każdy mówił o czymś innym i tak głośno, że wszystkie te głosy stały się jednym wielkim, niezrozumiałym hukiem. To wszystko było takie dziwne. Długo mi zajmie ”przystosowanie się” -Oliver, zostań w klasie.
Przesiadłem się z ostatniej do pierwszej ławki i czekałem aż uczniowie wyjdą. Kiedy to nastąpiło, kobieta usiadła za biurkiem i poczułem, że mi się przygląda.
-Dyrektor przekazał mi wszystkie informacje- powiedziała-  mam nadzieje, że ci się u nas spodoba i na pewno z kimś się zakolegujesz.. Trafiłeś do bardzo dobrej klasy, więc nie masz się czym przejmować. Uważam, że nie powinieneś jednak ukrywać… swojej choroby. Niektórzy mogą tego nie zrozumieć, dlaczego nie odpowiadasz, kiedy zadadzą ci pytania. Kadra nauczycielska to jedno, a twoi koledzy to co innego- kiedy skończyła swoją wypowiedz, sięgnąłem po mała kartkę leżącą na biurku i długopis niedaleko jej.
„Rozumiem. Jednak nie chcę, żeby ktoś się o tym dowiedział, jeśli nie ma takiej konieczności”
Dałem jej papier i odłożyłem długopis na miejsce. Czarnowłosa zmarszczyła brwi niezadowolona moją odpowiedzią.
-Nie uważam, żeby to było mądre, ale nie będę podważać twojej decyzji. Powiedz mi… Co na to twój psycholog?
Wzruszyłem ramionami, a kilkanaście minut później byłem już w domu.

*

-Tak jak myślałem- zaczął spokojnie mężczyzna siedzący za ciemnobrązowym biurkiem, ja naprzeciwko niego na skórzanym fotelu- dostarczono mi wyniki twoich badań. Nic nie wykazały. Ze strunami głosowymi wszystko w porządku- odłożył plik kartek na drewniany blat i spojrzał na mnie- Problem znajduje się na podłożu psychiki, dlatego tu jesteś- przecież ja to wiem-twój mózg przyjął wszystkie nieprzyjemne bodźce, które zafundował ci ojciec. Napisałeś mi- pokazał mi kartkę, na której znajdowały się napisane przeze mnie słowa- że zakazał ci mówić, tak? -Potwierdziłem- Wiesz może, dlaczego? -Zaprzeczyłem- No dobrze. Moja hipoteza jest następująca. Hmm.. Jakby Ci to przekazać, abyś zrozumiał?- Wzruszyłem ramionami.- Nie czułeś się tam bezpiecznie, prawda? -Przytaknąłem- Nie czułeś się tam bezpiecznie, krzywdził Cię, gwałcił i doprowadził do tego, że po pewnym czasie na to wszystko nawet nie reagowałeś, prawda?- Pokiwałem twierdząco głową- Więc.. Postaraj się, abyś poczuł coś odwrotnego do tych wszystkich złych emocji, na pewno będziesz czuł się lepiej, a co do mówienia... Myślę, że z czasem to samo wróci.

*

Dwóch mężczyzn siedziało w małej kawiarence, popijając kawę z mlekiem. Do tej pory nie wymienili słowa, tylko spoglądali na siebie, czego młodszy z nich powoli miał dość. Zresztą nie tylko on.
-Kam, mów, czego chcesz?- Fuknął cicho starszy z nich.
-Potrzebuje twojej pomocy- odpowiedział mu brunet.
-Konkret?
-Pamiętasz tego dilera, którego zgarnęliśmy rok temu?
-Kurwa, dużo ich było.
-Mam na myśli tego, u którego znaleźliśmy Olivera -Przerwał, czekając na odpowiedz. Kiedy zobaczył, że jego towarzysz przytaknął gestem głowy, kontynuował- Uciekł.
Mateusz zerwał się z miejsca oburzony. Spojrzał hardo w oczy swojemu pracownikowi i wysyczał:
-Ja pierdole, jestem twoim szefem, czemu mi tego nie powiedziałeś? Ani ty, ani nikt!
-Spokojnie-  nakazał mu gestem dłoni, aby usiadł- dopiero dziś się o tym dowiedziałem. Obserwowałem go, kiedy był za kratkami. Poza tym teraz nie jestem tu, jako twój pracownik, tylko jako przyjaciel i zleceniodawca.
-Słucham?- Spytał niepewnie.- Co masz na myśli?
-Jak zapewne wiesz, chłopak przebywa u mnie i mam pewne... Prawa rodzicielskie nad nim- jego towarzysz znów mu przytaknął, więc śmiało zaczął swoją wypowiedz- Wiemy jak to się na nim odbiło. Nie mówi, nie funkcjonuje normalnie i nie czerpie przyjemności z tego życia, które teraz ma, bo nie może zapomnieć o przeszłości. Na domiar złego dowiedziałem się, że jego ojciec uciekł i wiem, że kręci się gdzieś w okolicy. Boje się, że Oliver może być jego celem. Niedługo wyjeżdżam, mam zlecenie, które mi przypisałeś i nie będzie mnie w kraju przez dłuższy czas. Potrzebna mu ochrona. Nie chodzi mi tylko o zewnętrzną, ale też o kogoś, kto będzie wewnątrz, będzie z nim rozmawiał i go po prostu pilnował bezpośrednio.. Nadążasz?
-Oczywiście, że nadążam. Chcesz mi powiedzieć, że kto miałby zostać jego ochroniarzem?
-To chyba oczywiste, że mam ciebie na myśli.
Brunet znieruchomiał na kilka dłuższych chwil i zamyślił się, po czym spojrzał na swojego przyjaciela i uśmiechnął się lekko.
-To nie jest dobry pomysł.-Znowu się zamyślił- Zajmie się tym mój syn.
-Twój syn?- Powtórzył niepewnie.
-No. Są w tym samym wieku i z tego, co się orientuje, to młody trafił do tej samej szkoły, czyż to nie wspaniale? Poza tym szkoliłem go od podstawówki, więc ochroni Olivera i uważam, że to będzie świetna okazja, by się sprawdził.
Tym razem Kamil zamyślił się na chwile, zastanawiając się czy to dobry pomysł, aby jego podopiecznego pilnował ktoś w jego wieku, ale ufał swojemu szefowi i jego instynktowi. Wstał i podał mu dłoń.
-Przyjdźcie jutro do nas na obiad, chłopcy powinni się poznać. Później się coś wymyśli.
-Mhm, stoi- podał mu dłoń i lekko uścisnął mniejszą odpowiedniczkę.

*

Kiedy wróciłem do domu, Kamila nie było. Ściągnąłem buty i szybko pognałem po schodach na piętro do swojego pokoju. Z rozsuwanej szuflady wyciągnąłem strój do biegania. Zrzuciłem z siebie koszule, spodenki i założyłem biały T-shirt oraz spodnie dresowe. Z parapetu zabrałem odtwarzacz mp3 oraz słuchawki. Znalazłszy się na parterze, wyciągnąłem z komody buty sportowe i wsunąłem je na stopy. Włożyłem słuchawki w uszy, włączyłem byle jaką piosenkę, wyszedłem z domu, a klucz włożyłem pod doniczkę stojącą na ostatnim schodku. Wyszedłem za bramę i zacząłem biec dobrze znaną mi trasą. Minąłem kilka domów, następnie osiedle z kilkunastoma blokami mieszkalnymi i po kilkuset metrach znalazłem się nad jeziorem. Biegłem w stałym tempie, nie zwracając uwagi na to, jaka muzyka gra w odtwarzaczu, kompletnie się wyłączyłem i nie docierały do mnie żadne bodźce. Zapanowała cisza i spokój ducha. Dlatego lubiłem to robić. Uwalniałem się od przytłaczających myśli i wspomnień, które tak bardzo bolały.
Mijały kolejne minuty i zanim się obejrzałem znów znalazłem się przy betonowych stopniach prowadzących na osiedle. Wszedłem na ich szczyt, oparłem się o jedną z pomalowanych na zielono ławek i zacząłem się rozciągać. W uszach wciąż miałem słuchawki z muzyką włączoną na najgłośniejszy poziom i przymknąłem oczy, a przez to nie zauważyłem osoby zbliżającej się w moim kierunku i dopiero jej gorąca, duża dłoń spowodowała u mnie reakcje. Jak oparzony odskoczyłem od źródła ciepła, które pojawiło się na moim ramieniu, zahaczyłem o bok ławki wyrznąłem orła na betonowe schody i sturlałem się po dziesięciu stopniach. Mp3 wysunęło mi się z kieszeni i spowodowało, że słuchawki wypadły z moich uszu.
Syknąłem z bólu, ale zacząłem się powoli podnosić. Usłyszałem szybkie kroki.
-Nic się nie stało?- Spytał jednak znajomy głos. Pamiętam go, bo ta sama osoba, jako jedyna przedstawiła mi się w szkole. Gabriel. Nie odważyłem się spojrzeć na niego. Otrzepałem brudną koszulkę i spodenki. Spojrzałem na swoją rękę. Z łokcia sączyła się powoli mała stróżka krwi spływając w kierunku mojej dłoni, zauważyłem, że kolana są w takim samym stanie. Policzek zaczął mnie piec, więc przyłożyłem do niego dłoń następnie odsuwając ja od siebie i spoglądając na nią. Krew i trochę żwiru.- Oliver, boli cię coś?- Spytał Gabriel. Chciał mnie chwycić za nadgarstek, ale w porę odskoczyłem. Wbiłem wzrok w jego buty.
-Gabriel! -Usłyszałem głos zza swoich pleców. Odwróciłem się i spojrzałem na zbliżającego się w naszym kierunku mężczyznę odzianego w czarny garnitur. Kiedy mnie zobaczył na początku wybałuszył oczy w szoku, czego totalnie nie zrozumiałem, a następnie podszedł do mnie, nadal z zdziwieniem wymalowanym na twarzy- Oliver? Co ty tu robisz?
-Znasz go? -Spytał Gabriel, który teraz stał obok mnie, na szczęście w bezpiecznej odległości.
-Nie- odpowiedział- Znam jego ojca.
Mojego ojca?
Ogarnął mnie strach.

Szybko się odwróciłem i pognałem przed siebie. Nie zwracałem uwagi na to, że mnie wołają, miałem tylko nadzieje, że za mną nie biegną, a sam mijałem znajome mi ulice tak szybko jak nigdy przedtem.

10 komentarzy:

  1. Przeczytałem już wcześniej ale byłem wtedy na tel, więc nie komentowałem ( nienawidzę pisać coś na telefonie) ^^

    Teraz znalazłem chwilę czasu więc napiszę coś od siebie.
    Pierwsze co to spodobał mi się styl pisania, moim zdaniem wszystko wygodnie i przejrzyście się czyta.
    Wygląd bloga taki typowo normalny co również bardzo lubię, ponieważ jak wchodzę na niektóre blogi, to po prostu nie wiem w co klikać tyle tego wszystkiego...
    Zaintrygował mnie fakt niemówienia? pozwolę tak sobie to nazwać, nigdy nie czytałem czegoś podobnego i spodobało mi się.
    Czekam na dalszą część.
    Zamorduję Cię że akurat skończyłaś w takim momencie xD!
    WENY! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór :)
      Dziękuję za komentarz i Twoją opinie która bardzo się dla mnie liczy.
      Przepraszam za tą końcówkę no ale postanowiłam że przerwę w tym momencie bo gdybym nawaliła nie wiadomo ile tego jeszcze to z pewnością nie było by tak interesująco ^_^
      Na szczęście weny mi nie brakuje :*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie się zaczyna czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu super :)
    Ta historia jest super, taka inna niż wszystkie inne. Główny bohater musiał wiele przejść,a mimo tego walczy, nie poddał się tylko z dnia na dzień żyje. Żal mi go. Jak można tak skrzywdzić własne dziecko, ale wierzę, że uda mu się przezwyciężyć demony.
    Postać Gabriele intryguje mnie, jak to ojciec go szkolił. Zapowiada się ciekawa para :)
    Mam nadzieję, że ojciec Oliwera zginie w jakimś wypadku, a to pomoże Oliwerowi.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW wow wow....chyba właśnie się uzależniałam (nie pierwszy raz ;) ) rozdział pierwszy genialny i jeszcze bardziej wciągający *.*
    Nie pisze więcej tylko idę czytać dalej
    OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW wow wow....chyba właśnie się uzależniałam (nie pierwszy raz ;) ) rozdział pierwszy genialny i jeszcze bardziej wciągający *.*
    Nie pisze więcej tylko idę czytać dalej
    OfeliaRose

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety, rety ^^
    Początkowo w ogóle nie zauważyłam, że coś jest nie tak. Dopiero, kiedy Oliver nie chciał się przedstawić w klasie, zadzwoniło mi w główce, że coś tu jest nie tak. I faktycznie. Nie mówi. Biedaczysko, wcale mu się nie dziwię po tym co przeszedł. Mam nadzieję, że teraz będą mu się przytrafiać same dobre rzeczy. No i że jego ojciec go nie znajdzie, a ci jego nowi ochroniarze będą dla niego dobrzy ;3
    Ok, ok, lecę dalej~~!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    czyżby to Gabriel miał być tym, który będzie ochraniał Olivera, bardzo wiele Oliver przeszedł...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń