24 mar 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 4

Założyłem biały T-shirt i poprawiłem jego czarne rękawki. Spojrzałem w bok na większe lustro i przejrzałem się. Oprócz bluzki miałem na sobie czarne spodenki do kolan. Wyglądam jakbym miał iść do szkoły, a nie na imprezę. Skarciłem siebie w myślach i zmieniłem bluzkę na jasnobłękitną. Na lewy nadgarstek założyłem kilka kolorowych rzemyków. Może być. Zaczesałem włosy w tył, ale jak zawsze wróciły na swoje miejsce układając się tak, że miałem na głowie fale. Ostatni raz spojrzałem w lustro, przypatrując się swojej sylwetce oraz twarzy omijając oczy i wróciłem do salonu. Michał wraz z Gabrielem siedział na kanapie i kiedy usłyszał, że przyszedłem spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Dobra, wychodzimy już, bo się spóźnimy na koncert- spojrzał na ekran telefonu. Schował go do kieszeni spodni i wstał z kanapy.
-Koncert?- Spytał Gabriel, który wcześniej zgodził się iść z nami.
-No. Zawsze przed dyskoteką robią konkurs kapel. Ta, która będzie najlepiej grać, ma darmowy alkohol przez całą noc- zaśmiał się i założył buty. Wraz z Gabim również zaczęliśmy się ubierać.
Byłem odrobine podekscytowany, ponieważ nigdy nie byłem na żadnej imprezie albo koncercie. Wiedziałem jak to miej więcej wygląda, ale jezcze nie przekonałem się o tym na własnej skórze.

*

-Powiesz mi, co my tutaj, do cholery, robimy?!- Krzyknął Gabriel, próbując przebić się przez głośną grę perkusisty.
-Jak to co?!- Odkrzyknął Michał.
-Chłopie...Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest klub dla homo!
Michał zaśmiał się.
-Przecież wiem!- Spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
Obejrzałem się nerwowo i stwierdziłem, że na pierwszy rzut oka pomieszczenia wygląda jak zwyczajny klub, ale po chwili dostrzegłem, że tak nie jest. Przy ścianach, stolikach i na parkiecie stoją całujące się pary. I to nie jakieś zwyczajne tylko homo.
Wzdrygnąłem się.
-Zaraz się zacznie, więc spadam- odwrócił się i chciał odejść, ale chwyciłem go za róg bluzki i szarpnąłem lekko- Spokojnie. Niedługo wrócę- puściłem jego koszulkę i chłopak odszedł.
Dookoła zaczęli zbierać się ludzie ściskając mnie z obydwu stron, co było bardzo niewygodne. Światła zgasły, a ja spanikowałem. Zacząłem rozglądać się, ale w półmroku nie dostrzegłem Gabriela.
Zabrzmiała muzyka i przemówił znajomy głos.
-Witam, nazywamy się The Mend* i zaczniemy dzisiejszy występ- jakaś dziewczyna z tłumu pisknęła głośno- Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Michał prezentował się świetnie z gitarą w ręku, a padające na niego światło reflektorów sprawiało wrażenie świetlnej aury. Poza nim na scenie stały jeszcze trzy osoby, a piosenka, którą wykonali miała cudowne brzmienie. Poczułem znajome ciepło na dłoni. Rozejrzałem się i dostrzegłem dobrze znaną mi twarz. Ścisnąłem mocniej jego rękę, nie chcąc znowu stracić Gabriela z oczu.
Muzyka była przyjemna i głośna, a dzięki wzmacniaczom całe pomieszczenie drgało, a ludzie wraz z nim. Wszyscy zaczęli się gibać, kiedy ekipa Michała zaczęła grać balladę miłosną, a ja nie mogłem odwrócić wzroku od swojego kolegi na scenie, który śpiewał. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to właśnie jego żywioł.

*

Trzeci zespół zaczął swój występ, ale ani oni ani ich poprzednicy nie byli w stanie dorównać pierwszemu i tym sposobem pięknooki wygrał.
Gabriel ciągnąc mnie za sobą, podszedł do barku i usadził mnie na jednym z wysokich krzeseł, sam siadając obok.
-Dwa piwa proszę- zwrócił się do barmana uprzejmie.
-Osiemnaście lat skończone?- Spytał, sunąc jedną brwią do góry, co mnie wcale nie zdziwiło. Może Gabriel trochę, ale ja wcale nie wyglądałem na osiemnaście lat. To znaczy. rocznikowo osiemnaście.
-Oczywiście- podał mu dowód tożsamości. Zaciekawiło mnie, kiedy chłopak miał urodziny.
-A Twój kolega?- Spojrzał na mnie,
-Oni są ze mną! Piotrek, daj im piwo- spojrzałem w prawo na Michała.
Niemal natychmiast wylądowały przed nami trzy butelki alkoholu. Chłopacy chwycili swoje, a ja spojrzałem niechętnie na samotną sztukę.
-Wypij- zwrócił się do mnie Piotr- Zluzujesz trochę. Przyda Ci się- puścił do mnie perskie oko. Usłyszałem ciche warkniecie ze strony Gabriela, ale postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy.
Chwyciłem butelkę i opróżniłem ją w minutę. Na jej miejsce trafiła kolejna i jeszcze następna.
-Nie przesadzaj- mruknął Gabi. Ześlizgnąłem się z krzesła i doskoczyłem do niego, zaczynając obmacywać spodnie, na co on zareagował głębokim wdechem. Znalazłem to, co szukałem i spojrzałem na dowód szukając daty urodzenia. Piętnasty styczeń. Mruknąłem pod nosem i oddałem mu jego własność. Był starszy ode mnie o jedenaście miesięcy. Równo jedenaście. Hah.
-Choć zatańczyć- krzyknął Michał i pociągnął mnie za nadgarstek. Jęknąłem i wyrwałem mu rękę. Ktoś zderzył się ze mną plecami. Skrzywiłem się. Spojrzałem na Michała i zacząłem wymachiwać rękoma, próbując dać mu do zrozumienia to, że ja nie potrafię tańczyć. Zaśmiał się, czym mnie zirytował. Czy on na wszystko reaguje śmiechem? Jakie ma powody ku temu, by być zawsze takim szczęśliwym?
Pierwszy raz spotkałem osobę, która tak bardzo by się cieszyła, nie zważając na to, w jakiej jest sytuacji. To było naprawdę irytujące, ale także... Intrygujące.
Chłopak znów pociągnął mnie za rękę i zaczął przepychać się przez tłum ludzi. Zatrzymał się w miejscu gdzie, jako-tako było trochę więcej wolnej przestrzeni i zaczął się gibać w rytm głośnej muzyki. Zmrużył oczy, kiedy jedno z neonowych świateł skierowane było na jego twarz i znowu się uśmiechnął.
Przez kilka minut próbowałem naśladować jego ruchy i kiedy złapałem rytm dałem się mu ponieść. Kręciłem biodrami i wywijałem kończynami w tak szaleńczy sposób, że nawet nie wiedząc kiedy, dałem się całkowicie ponieść, sprawiając, że moja dusza odleciała gdzieś daleko, a ciało zostało na parkiecie.

 *

Huczało mi w głowie i dobrze wiedziałem, że to nie tylko wina głośnej muzyki, ale także za dużej ilości alkoholu. Zbliżała się północ, a ja byłem wstawiony. Nie pomyślałem o tym, że przez swoje niedoświadczenie w tak błahej sprawie mogłem mieć słabą głowę do procentów. Powoli nie kontaktowałem, miałem problemy z utrzymaniem równowagi i na domiar złego zgubiłem gdzieś chłopaków.
Po kolejnych szalonych chwilach na parkiecie, usiadłem zmęczony przy barze. Oparłem głowę na dłoni i zmrużyłem oczy.
-Nie jestem pewny czy to dobry pomysł zważając na to, że już jesteś pijany...- Powiedział nieznajomy głos. Spojrzałem na nowego barmana-...Ale tamten pan- wskazał głową kierunek, ale nie chciało mi się odwrócić- postawił ci drinka- postawił przede mną szklankę z cieczą i nic już się dla mnie innego nie liczyło. Opróżniłem zawartość naczynia i uśmiechnąłem się lubieżnie. Zerkałem w bok chcąc zobaczyć nowego kumpla od kieliszka, ale było zbyt ciemno, a ja miałem dodatkowe czarne plamy przed oczami, więc mimo dobrze zarysowanej sylwetki nie dostrzegłem jego twarzy. 
Siedziałem jeszcze kilka minut przy barze, ale w momencie, kiedy zacząłem się lekko pocić postanowiłem poszukać wyjścia, musiałem ochłonąć. Zsunąłem się z wysokiego krzesła i zacząłem się rozglądać. Mój wzrok zatrzymał się na postaci siedzącej po drugiej stronie lady.  Mężczyzna wyglądał znajomo, ale nie mogłem skojarzyć gdzie wcześniej go widziałem. Miał gęste, długie, czarne włosy związane w kitkę na karku. Na twarzy znajdował się kilkudniowy zarost, a pod czarnymi brwiami wpatrujące się we mnie oczy. Zmrużyłem swoje chcąc bardziej się skupić na tym skąd go kojarzę, ale mój umysł nadal buntował się przed tą informacja. 
Poczułem jak ktoś chwyta mnie za łokieć, który szybko wyrwałem i odskoczyłem w bok.
-Spokojnie to tylko ja!- Krzyknął Gabriel, chwycił mnie za rękę i pociągnął. Po chwili znaleźliśmy się na świeżym powietrzu- jesteś rozgrzany- przyłożył mi dłoń do czoła, a ja zacząłem się w niego wpatrywać rozkojarzony. Czułem się bardzo dziwnie. Osunąłem się na ziemie i usiadłem na zimnym piachu po turecku wlepiając spojrzenie w czerń pode mną. 
-Oliver!- Podniosłem wzrok na cień obok mnie. Pociągnąłem go za rękawek bluzki i przybliżyłem jego twarz do swojej. Pojawiły się kolory i niewyraźne rysy. Odlatywałem, czułem to, ale nie rozumiałem, czemu. Nie rozumiałem nic z tego, co się dzieje, ale to było nawet fajne. Uśmiechnąłem się i przymknąłem oczy po chwili całkowicie tracąc kontakt z rzeczywistością.


-Kurwa, ale mnie wystraszyłeś!- Zaczął opierzać mnie Michał, kiedy ledwo co wstałem i zszedłem do salonu. Nie pamiętałem jak znalazłem się w domu ani co działo się po tym jak ujrzałem czarnookiego mężczyznę przy barze, ale miałem wrażenie, że było to coś ważnego zważając na to, jakim gniewnym spojrzeniem obdarowuje mnie Michał stojący naprzeciw mnie w kuchni i jakie zmartwienie maluje się na twarzy Gabriela. Spuściłem głowę wstydząc się za to, czego nie pamiętałem.
-Myślałem, że zwariuje jak dostałem esa, że straciłeś przytomność- posłałem gniewne spojrzenie Gabrielowi, ale nie zobaczyłem, jakie posyła mi on gdyż Michał zamknął moje ciało w mocnym niedźwiedzim uścisku. Jedna ręką oplótł mi talie, a drugą zanurzył w moich włosach przyciskając moją twarz do jego piersi. Staliśmy tak dłuższą chwile i w końcu odsunął się ode mnie. Pochwyciłem zeszyt przygotowany na stole i spytałem, co się wczoraj stało.
-Nie pamiętasz?- Zdziwił się Gabi. Pokiwałem przecząco głową- podejrzewam, że barman wsypał ci coś do piwa.-Spytałem, co to mogło być- chyba tabletka gwałtu.
Zeszyt wypadł mi z rąk.

*Taki zespół naprawdę istnieje.

4 komentarze:

  1. Kocham twoje opowiadanie<3
    Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz ciekawiej<3
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa, mnóstwa weny i czasu!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to Oliverek sobie poszalał. Jak dobrze, że Gabriel go w porę dorwał, bo mogło być naprawdę źle.
    Zły Oliver! Tenshi tu się przez ciebie martwi! T.T

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz cudownie. Z każdym rozdziałem coraz ciekawiej... Ale, krótko! Ale i tak lądujesz u mnie na pierwszym miejscu razem z Luaną. KC ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    coś Gabriel za bardzo nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, ciekawe kim był ten facet, może to jego ojciec....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń