30 kwi 2015

Głos mego serca - Rozdział 4

Niebieskie oczy szeroko otworzyły się, a po chwili, jak podejrzewam, zaśmiał się.
-Żartujesz!- Powiedział i znów się zaśmiał, ale kiedy zobaczył, że mój wyraz twarzy nie zmienił się natychmiast spoważniał- Jak mnie słyszysz?- Zapytał.
-Nie słyszę- powiedziałem nie odrywając spojrzenia od jego ust- jeśli mówisz wolno, to po ruchu twoich warg wiem, o co chodzi.

*

-Jak masz na imię?- Zapytałem wolno tak, aby mnie zrozumiał. Szczerze to nie tak wyobrażałem sobie osoby niesłyszące. Prędzej w mojej głowie byłyby obrazy pryszczatych okularników, na których nie chce się patrzeć niż takiego ślicznego brunecika o złotych oczach.
-Eryk
-Ładnie
-A Ty?
-Fabian
Obserwowałem jak marszczy czoło i drapie się po karku, a w następnej chwili podaje mi kartkę wraz z długopisem
-Mógłbyś mi to napisać?
Zaśmiałem się.

29 kwi 2015

Głos mego serca - Rozdział 3

Wstałem i otrzepałem spodnie z piasku. Spojrzałem na chłopaka, który stał naprzeciwko mnie i chyba coś mówił.
-Co?- Spytałem i spojrzałem na jego usta. Wargi poruszały się stanowczo za szybko, więc nie wiedziałem, o co chodzi.
-Przepraszam, śpieszę się- i wyminąłem oniemiałego blondyna wchodząc do budynku szkoły.

*

Wszedłem do klasy i ignorując nauczyciela, który najchętniej opierzyłby mnie za spóźnienie poszedłem na koniec sali. Zauważyłem chłopaka, którego spotkałem rano i usiadłem obok niego.
-Powinieneś mi podziękować- powiedziałem, ale zignorował mnie i dalej patrzył na okno. Położyłem mu rękę na ramieniu, odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Głuchy jesteś czy co do cholery?!- Wykurzył mnie. Brunet spuścił wzrok i mruknął
-Jestem.
Moje serce zamarło drugi raz tego samego dnia.

28 kwi 2015

Głos mego serca - Rozdział 2

Cztery lata nic nie robienia wychodziły mi bokiem i na samą myśl, że czeka mnie taki los do końca życia chciało mi się wymiotować.Mimo protestów rodziców postanowiłem, że pójdę do liceum, ale wiedziałem, że będzie mi tam ciężko. Nauczyłem się języka migowego i jako tako potrafiłem wyczytać z ruchu warg to, co ktoś mówi, więc myślę, że powinienem sobie poradzić.
Tak jak postanowiłem tak zrobiłem i po skończeniu wakacji stanąłem przed budynkiem, w którym miałem spędzać kilka godzin codziennie przez następne trzy lata.
I właśnie wtedy go poznałem…

*

Na początku plan był taki, że wyjadę do szkoły w Anglii, ale kiedy podzieliłem się tym pomysłem z rodzicami nie pozwolili mi na to. Był to niemały szok dla mnie gdyż zawsze na wszystko wyrażali zgodę.
Buzując ze złości szedłem w kierunku szkoły i będąc niedaleko pasów zobaczyłem chłopaka, który szedł na przejściu dla pieszych.
Jednak to nie to spowodowała, że moje serce zamarło tylko widok pędzącego z naprzeciwka auta, który trąbił niemiłosiernie. Szybko zorientowałem się, że coś się stało i kierowca nie może zahamować, więc w mgnieniu oka doskoczyłem do chłopaka i w ostatniej chwili objąłem go wywracając naszą dwójkę kawałek dalej.
-Kurwa głuchy jesteś czy co?!

27 kwi 2015

Głos mego serca - Rozdział 1

Będąc w podstawówce nie szpanowałem jak inne dzieciaki, nie byłem kujonem, ale dobrze się uczyłem, miałem małe grono znajomych gdzie ogólnie byłem akceptowany i lubiany- sześć lat zapowiadało się cudownie będąc w takiej sytuacji.
Jestem jedynakiem, więc o uwagę rodziców nie musiałem się starać i nie przeszkadzało mi, że mama czasem była natrętna, a ojciec nie będąc w pracy zabierał mnie na różne „męskie” wyjazdy.
Jesteśmy kochającą się rodziną i to widać.
Byłem smarkaczem, ale jak na swój wiek zachowywałem się dojrzalej niż moi rówieśnicy.
W połowie klasy szóstej stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć.
Znajomi opuścili mnie, przestałem chodzić do szkoły i wszystko to, co było dotychczas przestało mieć znaczenie tylko i wyłącznie przez jedno wydarzenie.
Straciłem słuch.

*

Miałem wszystko: przyjaciół, niezłe stopnie, markowe ciuchy, najnowszy sprzęt i  to, co tylko bym chciał, aby zapełnić pustkę gdzie powinna być miłość i uwaga rodziców.
Już w podstawówce zacząłem wdawać się w bójki, a w gimnazjum wykorzystywać dziewczyny od tak, dla zachcianki jednak to nie było to, czego potrzebowałem...

***

Od dzisiaj codziennie przez dwa tygodnie pojawiać się będą rozdziały krótkiego opowiadania pt. "The voice of my heart". Jest to krótki twór, jeden jego rozdział nie zajmuje więcej niż jedna strona, ale mam nadzieje, że się spodoba.


26 kwi 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 8

Mama mówiła mi, że jestem cudem.
Tak naprawdę mnie nie miało być. To nie było możliwe żeby zaszła w ciążę... A jednak stało się. Niejednokrotnie udało mi się uniknąć śmierci. Po raz pierwszy, kiedy urodziłem się, jako wcześniak. Drugi raz miał miejsce, kiedy kilka miesięcy po porodzie nareszcie, jako niemowlę, mogłem zobaczyć coś poza ścianami szpitala- stłuczka samochodowa.
Z każdym następnym wypadkiem stawało się to czymś na wzór przyzwyczajenia.
Zawsze wychodziłem z opresji bez większych uszkodzeń niż złamana kończyna.
Uważałem to za pech, dzięki któremu rodzice zdecydowali się o mojej nauce w domu, a nie w zwykłej, publicznej placówce, ale mama mówiła o mnie jak o cudze. Cudzie, który nie powinien zostać stworzony i wszechświat stara się go pozbyć, ale bezskutecznie.
Zawsze cieszyłem się, że udało mi się przeżyć pierwsze piętnaście lat, ale później nadeszło piekło. Mama odeszła, zniknęła bez żadnego pożegnania, słowa i już nikt nie mówił, że jestem cudem, a ja z czasem zastanawiałem się, kiedy nadejdzie czas, w którym świat pozbędzie się niepotrzebnego śmiecia.
Kiedy miałem szesnaście lat myślałem, że nadszedł mój czas, ale ktoś postawił na mojej drodze Kamila. Uratował mnie, ale ja wiedziałem, że prędzej czy później jakoś uda się Adamowi mnie dopaść i że umrę nim zdążę mrugnąć powieką, lecz nie mogłem spodziewać się, że to stanie się, kiedy wydawało mi się, że wracam do świata żywych.

*

Na początku nie czułem nic.
Naprawdę nic.
Później poczułem wszystko.
Zimno, wilgoć, smród, ból. Otworzyłem oczy i chciałem je przetrzeć, ale ręce miałem związane za plecami. Szarpnąłem.
Raz
Drugi
Trzeci
Zero skutku, a coś, co miałem obwiązane dookoła nadgarstków z każdym ruchem coraz boleśniej mi się wpijało i tarło skórę. Klęczałem z pośladkami na własnych kostkach związanych ze sobą i tak samo jak ręce przymocowanymi do czegoś, co było za mną. Rozejrzałem się dookoła chcąc się dowiedzieć gdzie jestem, ale jedno, małe okienko nie dawało dużo światło mimo to domyśliłem się, że w tym paskudnym pokoju nie ma niczego poza moją osobą. Myliłem się.
Stał, a właściwie opierał się o jedną, zszarzałą ścianę i obserwował mnie.
Kiedy zauważył, że go dostrzegłem podszedł bliżej. Nie zmienił się. Czarne włosy miał ścięte na krótko, twarz była idealnie gładka, a niebieskie spojrzenie przeszywało tak jakby mogło dostrzec najmniejszy ruch mięśni.
-Witaj, synku- gdybym go nie znał powiedziałbym, że w jego głosie jest nutka smutku, ale znałem go i wiem, że to nie smutek, a nienawiść.
Adam westchnął
-Długo się nie widzieliśmy-Uśmiechnął się- to znaczy ty mnie nie widziałeś...-Wziąłem głęboki wdech. Czyli się nie myliłem, obserwował mnie.-Obserwowałem Cię już chyba od trzech tygodni- powiedział tak, jakby czytał mi w myślach. Zaśmiał się- nie wiem, po co dali Ci ochroniarzy skoro to było pewne, że cię im ukradnę- spojrzałem na niego krzywo- nie wiedziałeś?- Najwyraźniej się zdziwił- no to już wiesz. Chociaż ten smarkacz nie przykładał się do pilnowania cię skoro tu jesteś- o kim ty mówisz?- Ale zabawnie było obserwować jak się stara żeby nie stracić cię z pola widzenia. A ty nawet tego nie dostrzegałeś- zarechotał- chociaż trzeba powiedzieć, że temu całemu Gabrielowi udało się doskonale Ciebie oswoić po tym, co ci zrobiłem-  ukucnął naprzeciwko mnie i mocno ścisnął moją szczękę jedną dłonią. Zamarłem, a pierwsze łzy pojawiły się razem z niechcianymi wspomnieniami-O tym właśnie mówię.- Kiedy dotknął mojej nagiej piersi zwróciłem uwagę na to, że jestem w samych bokserkach. Zacząłem się szarpać powodując zaciskanie się supłów na nadgarstkach. Na szczęście jego ręka zniknęła równie szybko, co się pojawiła- na to przyjdzie jeszcze czas- wyszeptał mi prosto do ucha- najpierw chcę Ci zdradzić kilka sekretów, ale... To później- i wyszedł.

*

Kamil wraz z Mateuszem wszedł do domu i gdy tylko dostrzegł nastolatka stojącego w progu salonu doskoczył do niego z chęcią przyjebania mu w twarz, ale w porę się powstrzymał. To tylko dzieciaki- upomniał się.
-Jak to się stało?- Spytał go ojciec.
Gabriel nie miał odwagi spojrzeć im w twarz. Nie tylko zawalił na pierwszym zadaniu w życiu, ale naraził na niebezpieczeństwo człowieka oraz zawiódł zaufanie ojca, do którego miał ogromny szacunek. Pierwszy raz w życiu stał przed nim z podkulonym ogonem jak u szczeniaka, który zrobił coś, czego nie powinien.
-On po prostu poszedł biegać- zaczął machając rękami chcąc w ten sposób wyrazić swoją frustracje- i już nie wrócił
Kamil mocno zacisnął szczękę nie chcąc stracić panowania nad sobą.
-Mateusz...-Zaczął.
-Wiem. Gabriel ubieraj się. Jedziemy do biura. Nie ma na co czekać. Już dziś zaczniemy poszukiwania.
Kamil nie czekając na nich wyszedł na zewnątrz, a Mateusz wiedząc jak musi czuć się jego syn postanowił z nim porozmawiać.
-Gabrielu- zaczął- nie obwiniaj się. Jesteś niedoświadczony, więc nie mogłeś tego przewidzieć.
Chłopak spojrzał na niego i nie chcąc okazać słabości starał się z wszystkich sił nie dopuścić do tego, aby łzy ukazały się na światło dzienne.
-Tato...-Zaczął- strasznie się boję. Chyba pierwszy raz w życiu.
-Czego się boisz?
-Że go stracę- spojrzał na ojca szukając w jego wyrazie twarzy wsparcia, a kiedy go dostrzegł odetchnął z ulgą.
Mateuszowi przypomniała się rozmowa z Kamilem przed ich wyjazdem, kiedy to mężczyzna przewidział romans. Zaczął się zastanawiać czy coś zaszło między jego synem a Oliverem, ale nie miał czasu na dłuższe zawracanie sobie tym głowy gdyż w następnej minucie pędzili przez miasto starając się zaoszczędzić jak najwięcej czasu

*

Brzuch bolał mnie z głodu, ale ignorowałem to tak jak przez poprzednie kilka/kilkanaście godzin/dni. Nie wiedziałem jak długo tu jestem, ale miałem wrażenie jakby była to wieczność. Podkuliłem nogi szukając wygodniej pozycji, ale przez związane ręce i nogi żadne ułożenie nie było komfortowe.
Coś kliknęło, skrzypnęło i po chwili wpatrywałem się w twarz ojca. Zdziwiło mnie, że nic nie mówiąc rozwiązał mi ręce, które zacząłem trzeć. Tam gdzie do niedawna był sznurek teraz znajdowały się rany od przetarcia.
Zabrałem się za rozwiązywanie nóg, ale dłoń Adama powstrzymała mnie. Odsunąłem się, ale on chwycił mnie za poranione nadgarstki i przybliżył mnie do swojej piersi.
-Najwyższa pora coś wyjaśnić, aniołku- syknął i odsunął mnie od siebie. Zaplatałem się o własne nogi, odbiłem od ściany  i wyrżnąłem orła na zimną podłogę. Poczułem ból w prawej kostce. Chyba ją skręciłem.
Adam nie odpuścił, doskoczył do mnie i przeturlał na brzuch siadając mi na pupie. Zamarłem. Za blisko. Był za blisko.
Poczułem jego oddech na plecach później na szyi i przy uchu.
-Gdybyś był moim synem nigdy bym Ci tego nie zrobił- wciągnąłem gwałtownie powietrze- ta suka.. Twoja matka zdradzała mnie... Nie jesteś moim synem- w momencie, kiedy jego ciężar zniknął myślałem, że to koniec, ale jak zawsze się myliłem. Zsunął mi bokserki do połowy ud i rozluźnił supeł na kostkach. Położył mi dłoń na szyi i mocno przycisnął moją głowę do podłogi.
Nie
Nie
Proszę nie
Byłem bezsilny, nic nie mogłem zrobić, a kiedy kolanem rozsunął mi nogi i jego członek zaczął boleśnie rozciągać moje wnętrze otworzyłem usta, ale nie wydobył się z nich nawet jęk bólu.

*

Myślałem, że wytrzymam.
Myślałem, że będę w stanie być obojętny, ale nie byłem, nie potrafiłem.
Walczyłem za każdym razem, ale zawsze, kiedy kończył w moim wnętrzu zabierał mi kawałek tego, co zostało we mnie z człowieka. Kiedyś ten zapas musiał się skończyć. Szarpałem się, biłem go, drapałem, ale za każdym razem dostawałem w zamian podwójnie tak, że teraz nie ma centymetra mojej skóry, na którym nie byłoby siniaka lub rany.
-Czas uczcić tydzień twojej obecności tutaj- powiedział pewnego razu dając mi koc. Co to kurwa ma być? Rozpłakałem się i pierwszy raz zacząłem zastanawiać się, dlaczego Kamil po mnie nie przyszedł? Zapomniał o mnie czy po prostu mnie nie chce? Tak jak szybko przyszła chwila ukojenie tak szybko minęła, gdy zobaczyłem Adama z biczem w ręku. Mimo przerażenia nie mogłem się nawet ruszyć, a o próbie walki z nim nie było mowy.
Pragnąłem tylko zasnąć
I już się nie obudzić
Czy proszę o tak wiele?

*

Dzień 21
Sześć dni temu zacząłem liczyć

*

Dzień 36
Trzy razy zmienialiśmy miejsce naszego pobytu. Po co to robimy?
Z każdym następnym dniem czuję, że policzki zapadają mi się coraz bardziej, a uda i brzuch stają się coraz szczuplejsze. Widok fioletowo-zielono-żółtej skóry nie sprawia już u mnie odruchów wymiotnych, a uczucie zaschniętej krwi na twarzy jest coraz mniej niekomfortowe.

*

Patrzy na mnie, ocenia, zastanawiając się nad nowym rodzajem tortur, a jednocześnie bawi się pistoletem trzymanym w lewej dłoni.
Wstaje i podchodzi, a ja zamykam oczy i stoję nieruchomo.
Nagle pistolet wypada mu z ręki i kieruje wzrok na metalowe drzwi.
Sytuacja jak sprzed kilkunastu miesięcy. Widzę kilku mężczyzn ubranych na czarno. Adam zaczyna mnie szarpać i przykłada mi zapasowy rewolwer w miejsce gdzie jest serce. Mężczyzna nie wie, że trzymam wcześniej upuszczony przez niego pistolet i za plecami staram się wykręcić rękę tak żeby w momencie, kiedy wystrzelę kula trafiła mu gdzieś w głowę. Adam krzyczy coś, grozi, że mnie zabije, a ja wpatruje się w bezradnych w tym momencie facetów, którzy rzucają swoją bronią tak żeby nie mieć do niej dostępu.
Wydaje mi się, że to doba chwila, aby wystrzelić i tak robię. Ku mojej uldze pistolet był odbezpieczony
Chybie
Kula trafia w ramie
A w następnej chwili stoję naprzeciwko Adama, który kieruję w moją stronę spluwę i znów coś krzyczy, ale tym razem do mnie, ale go nie słyszę.
W momencie, kiedy chcę wycelować i strzelić on mnie uprzedza.
Dwa strzały
Ból
Nas dwóch
Adam i ja
Wszelkie siły opuszczają moje ciało, a mimo to wyciągam rękę i kilkakrotnie naciskam spust.

W tym samym momencie, kiedy on upada i umiera ja tracę kontakt z rzeczywistością.

19 kwi 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 7

-Uważaj- zostałem pchnięty do przodu i przyrżnąłem głową o twardą nawierzchnię słysząc odgłos hamowania auta. Próbujesz mnie rozjechać, tato? Dlaczego pomyślałem, że to on chciał mnie zabić? Może chce się Tobą zabawić, a później zabić? Część pierwszą masz za sobą! - Powiedział cichy głosik w mojej głowie.
Wstałem i otrzepałem spodnie. Spojrzałem w bok, ale po samochodzie nie został nawet ślad.
-Nic Ci nie jest?- Odwróciłem się i zerknąłem na mężczyznę stojącego przy chodniku. Dotknąłem bolącej głowy. Pewnie będę miał guza. Zmrużyłem oczy i lekko kiwnąłem głową do faceta, który uparcie wpatrywał się we mnie, a później spojrzałem na niego. To był nastolatek! W błąd wprowadził mnie pewnie jego głos. Przede mną stał mocno opalony szatyn, ubrany podobnie jak ja, w spodnie dresowe, ciemną koszulkę i buty do biegania. W uchu miał słuchawkę, a druga wisiała przy jego piersi. On też patrzył na mnie i zapewnie oceniał.
-Olek?- Zmarszczyłem brwi i zaprzeczyłem ruchem głowy- Nieważne. Znam Cię z widzenia- uśmiechnął się- Chodzimy do tej samej szkoły- wyciągnął telefon i spojrzał na ekran- spadam. Cześć! 
Włożyłem słuchawki w uszy i ruszyłem w stronę domu. Biegnąc przez park poczułem mrowienie na plecach, cholerne przeczucie. Odwróciłem się i rozejrzałem dookoła ale nikogo nie dostrzegłem, a mimo to głupie wrażenie, że ktoś mnie obserwuje nie zniknęło. Przyspieszyłem i zasapany wpadłem do domu. Od momentu, kiedy usłyszałem w telewizji o ucieczce Adama popadłem w paranoje i na każdym kroku poza domem czułem, że ktoś mnie obserwuje...
-Długo dzisiaj- podszedłem do lodówki mijając Gabriela i wyciągnąłem sok. Wziąłem łyka, zakręciłem i odłożyłem butelkę. Oparłem się o krawędź zlewu i spojrzałem na niego.
Od czterech dni śpimy ze sobą.
W sensie takim, że śpimy w jednym łóżku... To nawet w mojej głowie brzmi strasznie i przez cztery dni obdarza mnie jeszcze dziwniejszym spojrzeniem niż przed tymi nocami. Totalnie tego nie rozumiem. Jak na zawołanie o wzmiance o śnie oraz dzięki zmęczeniu po biegu stałem się senny. Ziewnąłem przeciągle zakrywając usta piąstką.
-Serio?- Fuknął zaczepnie z kpiną, a moje kąciki ust drgnęły minimalnie jednak szybko wróciły na odpowiednie miejsce. Chyba to zauważył, bo przybrał ten sam, obojętny wyraz twarzy, co ja. Ma humorki jak kobieta w ciąży.

Zerknąłem w bok na Gabriela. Chłopak od dwóch dni nic nie powiedział. Nawet głupiego "cześć”. Wgapił się w telewizor, a ja niemal wrzałem ze złości w środku. Podszedłem do niego i klęknąłem obok szarpiąc za jego koszulkę. Spojrzał na mnie łaskawie i poruszył brwią. Znowu szarpnąłem za koszulkę, a jego reakcja powtórzyła się. Ze stołu wziąłem zeszyt i marker i na wolnej stronie napisałem do niego prośbę. Odebrał ode mnie zeszyt i pod słowami "powiedz coś" napisał "ty coś powiedz" uderzyłem go pięścią w pierś, a moje oczy zaszkliły się.
-Boże, nie o to mi chodziło- wyszeptał.
Ale ja nie płakałem, dlatego że nie chciał mówić tylko, dlatego że zrozumiałem ile przykrości sprawiałem Kamilowi nie mówiąc.
Kamil...
Jutro wraca...
Tak samo jak Gabriel, do domu.
Poczułem dłonie sunące po moich plecach i pociągające do przodu.
I nie odsunąłem się, bo lubiłem to ciepło tak samo jak lubiłem osobę, która mi je dawała.
Nie sądziłem, że przez miesiąc może tyle się zmienić.
Nie sądziłem, że przez ten czas mogę tak dobrze kogoś poznać. Kogoś, kto na pierwszy rzut oka był straszny, ale gdy się go poznawało bliżej był delikatny i uczuciowy i kochający przytulanki.
Przytuliłem się do Gabriela w głowie sam siebie wyzywając od słabeuszy, ale taka prawda- jestem słaby. Nie bałem się dotyku jego ręki sunącej po moich plecach w celu uspokojenia mnie, bo wiedziałem, że mi nic nie grozi, on mnie nie skrzywdzi, nie jest Adamem.
Znów.
Znów wprosił się do moich myśli i spowodował jeszcze większe osłabienie, zmęczenie, a sama myśl o tym, że jest na wolności, wykańczała mnie.
-Co się stało? - Gabriel odsunął się lekko i wręczył mi zeszyt i ołówek. Spojrzałem na te przedmioty i zaciskaniem mocno szczękę, nienawidziłem tego sposobu komunikowania się.
Chcę mówić.

Poczułem dotyk na karku, a po chwili ciepła dłoń zaczęła miziać świeżo ścięte pukle pod włos. Nigdy nie lubiłem mieć całkowicie krótkich włosów, dlatego moja fryzjerka wiedziała, że tylko na karku chcę mieć lekko wygolone, a teraz tego żałowałem, bo moja wygoda buntuje się i zamiast po prostu być to sprawia mi przyjemność. Odsunąłem książkę na bok i wcisnąłem głowę w kołdrę zamykając oczy.
Cholera, jakie to przyjemne.
Przeturlałem się na plecy przerywając Gabrielowi wykonywaną czynność i korzystając z tego, że znajduję się nade mną sam zacząłem miziać mu kark. Zareagował podobnie do mnie, ale szybko się otrząsnął i zabrał moją dłoń kładąc ją na pościeli. Na chwilę odwrócił wzrok od mojej twarzy i splótł nasze palce ze sobą, zacząłem się niespokojnie wiercić.
-Prawda jest taka, że...- Uciął na chwilę i wziął głębszy oddech- wcale nie cieszę się z powrotu naszych ojców-zagryzł wargę- Lubię cię, wiesz?- Powiedziałeś mi to, więc wiem- i chyba... Będę tęsknić. Będziemy widzieć się w szkole, ale to za mało.- Widziałem jak jego oczy stają się matowe i tracą ten charakterystyczny błysk. Wiedziałem, że mówi prawdę. Uśmiechnąłem się i kciukiem pogłaskałem dłoń na mojej ręce. Wolne ramie zarzuciłem mu na szyję i przytuliłem go, bo nie wiedziałem, co mógłbym zrobić w tej niezręcznej sytuacji.
Gabriel wiedział.
W mgnieniu oka odsunął się i złączył nasze usta.
Nigdy nie wyobrażałem sobie jak mógłby wyglądać mój pierwszy pocałunek i nie brałem pod uwagę tego, że mógłby być z chłopakiem, nie myślałem, jakie to uczucie i dobrze, że tego nie robiłem, bo ta chwila straciłaby na wartości.
A pocałunek był delikatny
I szczery
I bardzo mocno wyrażał słowa, które nie zostały wypowiedziane.
Brązowooki znów się na mnie spojrzał i wyszczerzył zęby, a zaraz po nim sam tak zrobiłem. Prychnął i cicho się śmiejąc ukrył głowę w zagłębieniu mojej szyi. Miałem wrażenie, że czuje to, co ja- szczęście i pewien rodzaj ulgi.
Gdyby ktoś powiedziałby mi miesiąc temu, że będę spać z chłopakiem, a na dodatek pocałowałbym się z nim, nigdy bym nie uwierzył.

*

Spojrzałem na wyciągniętą do przodu rękę zabarwioną moją własną krwią, a z świeżej rany szkarłatna ciecz nadal kapała na już i tak brudną podłogę. Palce kurczowo zaciskałem na pistolecie, ale wiedziałem, że jeśli ktoś by mnie dotknął to ten przedmiot wypadłby mi z ręki. Spojrzałem w ciemnozieloną przestrzeń, a zza mgły wyłoniła się drobna postać.
-Skończ to- zabrzmiał znajomy głos- skończ swoje cierpienie.
Postać szła w moim kierunku, a w pewnym momencie zatrzymała się i zanim się zorientowałem skoczyła na mnie.
Wystrzeliłem.
I trafiłem prosto w głowę.
Osoba zatoczyła się i upadła. Schyliłem się nad nią i zobaczyłem swoją twarz.
Usłyszałem za plecami kroki
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę cienia
-Skończ to- moje usta poruszyły się, ale głos dobiegał z daleka- skończ moje cierpienie
Postać wyciągnęła krwawiącą rękę i podeszła do mnie. Zatrzymałem się i zmrużyłem oczy chcąc dostrzec jej twarz i dostrzegłem. 
Adam
Rzuciłem się na niego, a po chwili poczułem ból przy skroni.

*

Zapowietrzyłem się i zacząłem wyszarpywać z uścisku. Było ciemno i duszno i słysząc było mój przyspieszony oddech i szelest pościeli.
-Oliver! Oliver!- Nieznajomy głos doprowadził mnie do jeszcze większego niepokoju i napadu lęku.
Szarpałem się tak mocno jak tylko mogłem, ale  i tak miałem za mało siły w przeciwieństwie do mojego napastnika, który przetrzymywał moje nadgarstki w żelaznym uścisku. Pomieszczenie się rozjaśniło, a ja spojrzałem do góry na mojego oprawce. Gabriel? Znów zacząłem się szarpać- bez skutków
-Spokojnie. To był tylko koszmar- ujął moją twarz w dłonie i kciukami miział moje policzki. To było przyjemnie i przyniosło pozytywne skutki, uspokoiłem się-  to tylko koszmar- znów to powtórzył i robił to w kółko czekając aż mój oddech uspokoi się, a kiedy to się stało wrócił na miejsce. Podniosłem się siadając na brzegu łóżka i zetknąłem na ekran telefonu. Ósma wieczorem. Wstałem i przebrałem się w dresy i T-shirt.
-Idziesz pobiegać?- Idę nie myśleć. Pokiwałem głową- idę z Tobą- chciał wstać, ale go powstrzymałem. Nie chciałem żeby szedł ze mną.
Chwyciłem telefon i napisałem SMS-a do Michała.
Idę pobiegać. Mogę do Ciebie wpaść po?

Biegłem coraz szybciej i dalej. Mój oddech był nierówny i kuło mnie w okolicach serca, a nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, ale to dobrze, bo tego właśnie potrzebowałem. To nie tak, że lubię, kiedy mnie boli, ale tylko, kiedy boli na chwile mogę przestać przejmować się tym, o czym myślę, kiedy nie biegam.
Jak zawsze nie wiedziałem, która jest godzina, kiedy wróciłem do parku niedaleko domu. Podszedłem do jednej z ławek i zacząłem się rozciągać. Po chwili ściszyłem trochę muzykę, która według mnie teraz leciała za głośno i skończyłem rozciąganie. Usiadłem na ławce, oparłem się i rozluźniłem mięśnie. Odchyliłem głowę i spojrzałem w niebo, na którym nie było ani jednej gwiazdy.
Poczułem jak ktoś przykłada mi szorstki materiał zatykając mi usta i nos. Nie zdążyłem nawet podnieść ręki, bo straciłem przytomność.

*

Gabriel nie mógł usiedzieć na miejscu. Po raz kolejny spojrzał na zegarek i zagotował się ze złości i niepokoju, kiedy zobaczył, że jest po północy.
Usłyszał dźwięk telefonu, więc nawet nie zerkając na ekran odebrał
-Halo?!- Niemal krzyknął.
-Cześć- znajomy głos. Chłopak zacisnął rękę w pięść.
-Co chcesz?
-Jest Oliver?
-Nie ma- syknął.
-Miał przyjść jakieś trzy godziny temu- Michał zaczął się niepokoić tak samo jak Gabriel.
-Kurwa- rozłączył się. Miał złe przeczucie. Dobrze wiedział, że jego podopiecznemu grozi niebezpieczeństwo, a mimo to pozwolił mu wyjść samemu- Kurwa!- Krzyknął wybierając numer.
-Słuch...-Mężczyzna nie skończył gdyż nastolatek przerwał mu
-Wracajcie szybko. Podejrzewam, że...-Głos mu się załamał- on go dopadł. - Rozłączył się i zakładając jedynie buty wybiegł na chłodne powietrze.
Wiedział, że nie musi szukać ochroniarzy, bo wszyscy mieli wolne.
Starał się panować nad emocjami, zdawał sobie sprawę, że musi zachować zimną krew- inaczej nie byłby w stanie mu pomóc. Wziął kilka głębszych wdechów i  zaczął nawoływać imię Olivera, ale nikt mu nie odpowiadał doprowadzając go tym do szału.

12 kwi 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 6

-Gotowy?- Potwierdziłem i wyszliśmy na zewnątrz
Kolejny dzień padało i nasze buty skrzypiały od nasiąkniętej wody. Szliśmy w ciszy, Michał nic nie mówił, co rzadko się zdarzało, ale mi to nie przeszkadzało. Pociągnąłem nosem. Było mi bardzo zimno, a chłodne powietrze potęgowało to uczucie. Skuliłem się, wbiłem wzrok w chodnik i nie zwracając uwagi na otoczenie szedłem w kierunku domu. Tak minęło kilkanaście minut, a ciszę zakłócał tylko dźwięk uderzających stóp o ziemie i krople deszczu spadające z nieba tworzące coraz większe kałuże. Poczułem lekkie szarpniecie na nadgarstku, więc się zatrzymałem i spojrzałem na Michała. Chłopak zacisnął wargi w wąska linie i zmarszczył brwi.
-Będziesz jutro w szkole?- Wzruszyłem ramionami. Po przespaniu prawie dwóch dni czułem się w miarę dobrze nie licząc kataru, więc w sumie mogłem iść.-Eh- przeczesał włosy palcami. Czy mi się wydaje czy on się stresował? Po jego uśmiechu nie pozostało ani śladu. -Idę. Cześć. - I już go nie było. 

*

Spod doniczki wyciągnąłem klucz, wsadziłem go w drzwi i, jak najciszej się dało, wszedłem do środka. Torbę z ciuchami, które zostały zabrane stąd wczoraj odłożyłem na półkę od butów, na której znalazła się też reszta mokrej garderoby oprócz bluzki i spodni. Ręką zaczesałem włosy do tyłu i na palcach podszedłem do schodów. Prawie udało mi się wejść do pokoju, ale z pomieszczenia naprzeciwko wyszedł Gabriel. Stanął jak skamieniały, kiedy mnie zobaczył, a ja kichnąłem.
-Biegałeś w deszczu?- Tak myślałem, że pierwsze, co powie będzie dotyczyć właśnie tego, ale sądziłem, że się na mnie wścieknie, a nie spyta o coś, co dobrze wie. Skinąłem głową jednocześnie przecierając nos- idź wziąć prysznic, a ja zrobię coś do jedzenia.. Oliver?- Wiedziałem, że chciał zwrócić na siebie uwagę abym na niego spojrzał, ale ja od początku nie miałem takiego zamiaru. Minąłem go i wszedłem do swojego azylu jednak nie zrobiłem tak jak mi polecił. Ściągnąłem wilgotne ubranie i na odziane w bokserki ciało zarzuciłem długą do połowy ud białą bluzkę. Podkręciłem ogrzewanie na maxa i wszedłem pod kołdrę. Długo się wierciłem, ale nie mogłem zasnąć, a na dodatek było mi zimno. Z kołdrą pod brodą przewróciłem się na plecy i spojrzałem na sufit. W głowie miałem obraz skaczących przez płot owiec, ale ten sposób na nic się nie przydał. Zamknąłem oczy.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a mimo to nie zareagowałem. Drzwi się otworzyły. Dwanaście kroków,
Skrzypienie sprężyny,
Dotyk ciepłej dłoni no moich włosach, którą szybko odrzuciłem.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem lekko zdezorientowane spojrzenie Gabriela. Odwróciłem wzrok i siłą woli stłumiłem kichniecie.
-Myślałem, że śpisz- często to robisz, kiedy śpię?
Chciał odejść, ale chwyciłem jego nadgarstek i pociągnąłem w stronę łóżka sam przesuwając się na jedną połowę. Odkryłem kawałek kołdry, a na jej miejscu pojawiło się coś większego, cieplejszego. Gabriel sam opatulił się pierzyną, po czym przewrócił się na bok w moją stronę, zrobiłem to samo. Przysunąłem się bliżej i po omacku włożyłem mu dłoń pod bluzkę przykładając do ciepłej klatki piersiowej. Poruszałem ją wzdłuż jego boku kreśląc jakieś wzory. Okrążyłem palcami pępek i pogiglotałem lekko dotykając gładkiej skóry. Usłyszałem ciche sapniecie. Zaprzestałem swoich czynów. Zamknąłem oczy i zacząłem zastanawiać się nad tym, co usłyszałem w piątek.
Czyżby Gabriel wiedział, kim jest dla mnie Adam i co mi zrobił?

*

-Co rysujesz?- Podskoczyłem na krześle otrząsając się z szoku, który zaserwował mi tata.
-Portret mamy- krótka odpowiedz. Wróciłem do szkicowania starając się ignorować osobę stojąca za mną i starającą się mnie rozproszyć.
-Pamiętasz ją?- Zapytał. Wyrwał mi szkicownik z dłoni i przyjrzał się obrazkowi.
-Rok temu odeszła, więc wspomnienie jak wygląda nie jest trudne- odpowiedziałem oschle, a on dalej wpatrywał się w obrazek. Zacmokał, ale nie skomentował mojego tworu.
-Bardzo ją nienawidzisz za to, że nas zostawiła?
-Bardzo- potwierdziłem. Spojrzałem na twarz ojca, która była wykrzywiona w dziwnym grymasie- Stało się coś?
-Nie- i wyszedł, a ja wróciłem do kończenia szkicu. 

*

Siedziałem w ławce i wpatrywałem się w tablice już chyba pięć godzin. Nie słuchałem tego, co mówią nauczyciele, nie potrafiłem się na tym skupić. W głowie miałem pustkę. Znowu.
Michał siedząc obok mnie starał się zwrócić na siebie uwagę, co chwile pukając mnie i dźgając w różne części ciała, a kiedy splótł nasze palce ze sobą, ja cały czas nie reagowałem. Chyba bałem się, że go urażę wyrywając swoją dłoń, ale czy to dobrze, że pozwalałem mu na to co robi?
Dopiero teraz przypomniało mi się, że chłopak jest gejem wcześniej nie zawracałem sobie tym głowy.
Zadzwonił dzwonek poderwałem się z krzesła i szybko zacząłem się pakować.
-Przejdziesz się ze mną?- Spojrzałem na Michała, a jedna z moich brwi poszybowała do góry- chce ci coś pokazać- uśmiechnął się. Poczekałem aż chłopak spakuje się i razem poszliśmy w stronę drzwi wyjściowych. 
-Gdzie idziecie?- Zatrzymaliśmy się przed brunetką. Spojrzałem na Magdę i uśmiechnąłem się, co miało oznaczać przywitanie. Może i byliśmy w jednej klasie, ale jakoś wcześniej jej nie zauważyłem.
-Chce pokazać jedno miejsce Oliverowi- mruknął Michał i przetarł kciukiem pojawiający się rowek pomiędzy brwiami. Dobrze wiedziałem, że robi tak, kiedy intensywnie nad czymś myśli.
-Mogę iść z wami?- Spojrzałem na Michała, ale on pokręcił przecząco głową i pociągnął mnie za łokieć. Zaczęliśmy biec tak jakbyśmy przed czymś uciekali. Czułem na sobie wzrok mijających ludzi, ale sam na nich nie patrzyłem.
-Szybciej! Jeśli nas złapią będziemy musieli sprzątać!-I nadal pędząc zaśmiał się. Przyspieszyłem i teraz to on pozostał w tyle. Wybiłem się do przodu zeskakując z kilku stopni za drzwiami głównymi. Podbiegłem do bramy i ukryłem się za jednym murkiem czekając na Michała. Kiedy chłopak dołączył do mnie miał ogromnego banana na twarzy- ale skok! Gdzie ty się tego nauczyłeś?- Wzruszyłem ramionami, bo i tak nie mógłbym mu powiedzieć, a nawet gdyby to sam nie wiedziałem- dobra kiedyś mi powiesz- odwróciłem wzrok nie chcąc zobaczyć jego twarzy. Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie będę mówić? Na to wygląda.
-Chodźmy- skinął do mnie ręka. Odskoczyłem od murku i ze spuszczonym wzrokiem żwawo dreptałem za nim. Po kilku minutach zarejestrowałem jak otwiera drzwi od jakiegoś bloku i każe mi iść na sama górę, a kiedy tam dotarłem wskazał mi drzwi, które niepewnie otworzyłem i zajrzałem do środka. Poza drewnianą drabiną prowadzącą w jakiś jasny punk niczego nie było, a samo pomieszczenie było małym kwadratem.
-No chodź- polecił Michał będąc na najwyższym stopniu drabiny. Zrobiłem jak mi kazał i po chwili byłem na dachu. Rozejrzałem się dookoła, z radością dostrzegając barierki kilka metrów od krawędzi. Odwróciłem się do tylu i zamarłem. W mgnieniu oka znalazłem się przy Michale i szarpnąłem mocno za ramie chcąc żeby wrócił na druga stronę ogrodzenia. Kiedy to zrobił uderzyłem go z siły w pierś chcąc dać mu do zrozumienia ze jest idiota i mu się należy. Kretyn!
Chwycił mnie za nadgarstki i uśmiechnął się. 
-Spokojnie. Robiłem to miliony razy. Chodź- zaprzeczyłem ruchem głowy, na co tylko westchnął. Podszedł do barierek i usiadł na niej spoglądając na panoramę miasta. Zrobiłem tak jak on i po kilku minutach zacząłem machać nogami. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. Wziąłem głęboki oddech i powtarzałem tą czynność aż nie miałem dość. 
-Fajnie miejsce do niemyślenia, prawda?- Chłopak miał rację- przyda Ci się taka odskocznia- zmarszczyłem brwi, ale uparcie nie otwierałem oczu. Wystarczyło, że czułem jego spojrzenie na sobie. 
Poczułem dotyk na policzku. Na początku była reakcja standardowa- skamieniałem, ale po chwili mój umysł przypomniał sobie, że to tylko Michał. Spojrzałem na niego, ale on patrzył na moje usta. Skupiłem się na jego dłoni. Chłodnej dłoni. 
Zawibrował telefon w mojej kieszeni, który szybko wyciągnąłem i przeczytałem wiadomość od Kamila.
Wracam za tydzień. 
I nagle stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. 
Poczułem paraliżujący strach i tęsknotę, a moje serce zabiło szybciej od tych uczuć.  Strach, bo ta wiadomość oznaczała, że Gabriel zostanie ze mną jeszcze tylko tydzień. Tęsknotę, bo chciałem żeby teraz to on był obok mnie na tym przeklętym dachu, a nie Michał. Uczucia.. To takie ludzkie. Co się ze mną dzieję? 
-Oliver?- Spojrzałem na Michała- coś się stało?- Zaprzeczyłem- posmutniałeś jakoś- wzruszyłem ramionami. 

*

Brunet siedział na sofie i oglądał jakieś show. Podszedłem do niego i pokazałem mu wiadomość od Kamila. Przy czytaniu jej zmarszczył brwi, a później spojrzał na mnie i uśmiechnął się. 
-To super, nie?- Po wypowiedzeniu przez niego tych słów coś zakuło mnie w piersi. Odwróciłem się w miarę szybko żeby nie zobaczył grymasu, który pojawił się na mojej twarzy i pobiegłem do pokoju.

Kiedy się obudziłem za oknem szalała burza, ale to nie ona nie pozwoliła mi dalej spać tylko chłód panujący w pokoju. Zignorowałem zdrowy rozsądek i zawijając się w kołdrę, z poduszką przy piersi powędrowałem do pokoju bruneta.
-Ahm... Hmm? Mm?- Usłyszałem po zastukaniu w drzwi. Wszedłem do środka i szybko rozłożyłem się na wolnej połowie ogromnego łóżka. -Oliver?- Jęknął wybudzony ze snu chłopak. Mhm- co tu robisz?- Spytał jakby liczył na odpowiedz. Nie zrobiłem nic tylko mocniej skuliłem się w sobie i starałem się zasnąć. 
Po kilku minutach, kiedy dryfowałem na krawędzi snu zostałem przyciągnięty do czegoś twardego i ciepłego. Obmacałem gorącą, nagą  klatkę piersiową Gabriela i przyłożyłem do niej czoło i dłonie. 
-Cholera, jesteś zimny-przeturlał nas tak, że teraz leżałem pod nim, a on oparł dłonie po obu stronach mojej głowy. Leżałem pod nim prosty jak kłoda próbując w ciemności odnaleźć wzrokiem jego twarz, ale szło mi to marnie. 
-Wiesz... Moglibyśmy spać razem?- Przecież właśnie taki był mój zamiar-  do przyjazdu naszych ojców?- Mhm.- Super- przytulił się do mnie. Jęknąłem z trudem łapiąc powietrze. Chłopak jest strasznie ciężki. Jęknąłem/sapnąłem, ale wciąż nie wydusiłem słowa. Łapczywie wciągnąłem powietrze ze świstem i poczułem, że się odwracamy na bok. Gabriel nadał mnie tulił, a ja zamiast leżeć prosto jak deska objąłem go w pasie. Westchnął i po chwili zasnął, ale ja nie mogłem. Paliło mnie tam gdzie mnie dotykał, a na dodatek podświadomie czułem niezrozumiały... Niepokój.

***

Moja wena zniknęła...

5 kwi 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 5

Wspomnienie poprzedniego weekendu powoli odchodziło w niepamięć i ku mojej uldze ani Gabriel, ani Michał nie wspominali o wydarzeniach mających miejsce w piątkowy wieczór. Przez cały następny tydzień starałem się skupić na nauce, gdyż nauczyciele na samym początku roku szkolnego zapowiadali testy sprawdzające, ile zapamiętaliśmy z poprzednich klas i mimo że cała kadra wiedziała, iż nigdy nie chodziłem do szkoły, nie zwolnili mnie z obowiązku napisania ich, ale spisali, z czego miej więcej będzie obowiązywał materiał, a Michał pożyczył mi zeszyty. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy zamiast zobaczyć same puste strony, ujrzałem zapełnione po brzegi zeszyty z kserówkami pomiędzy kartkami. Tak więc cały tydzień spędziłem na przepisywaniu i próbowaniu zapamiętać chociaż część, a było to bardzo trudne.
Gabriel nie miał problemu z zadomowieniem się, a ja nie miałem problemu z ogólnym przyjęciem go tu, więc już po upływie półtora tygodnia czuł się jak u siebie w domu i w bardzo miły sposób uprzykrzał mi życie. Polegało to na tym, że prawie cały czas poza szkołą był blisko mnie, co nie pozwala mi się na niczym skupić i on zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to wszystko robiliśmy razem: uczyliśmy się, jedliśmy, oglądaliśmy telewizje, biegaliśmy wieczorami, a nawet czytaliśmy książki. Pewnego razu wszedł do mojego pokoju i stwierdził, że się nudzi. Wepchnąłem mu w rękę moją ulubioną powieść i pchnąłem na łóżko. W ten sposób zaraziłem go swoją pasją lub można nazwać to jednym ze sposobów na niemyślenie.
Z każdym dniem poznawałem go coraz lepiej. Często upominał mnie, że się na niego gapie, ale czy to moja wina, że jest jak obrazek, od którego ciężko odwrócić wzrok? Z wielkim zafascynowaniem zapamiętywałem każdy jego ruch i słowo, które zostało skierowane w moim kierunku i bardzo  irytowałem się tym, że nie potrafię przestać się na niego patrzeć. Sam Gabriel nie był mi dłużny i mogę śmiało przyznać, że przyłapywałem go częściej na gapieniu się we mnie niż on mnie. 
Nadal nie mogłem przywyknąć do jego ciepła, dlatego starałem się go unikać na tyle na ile było to możliwe, na wszelakie sposoby. Podejrzewałem, że zauważył, iż odsuwam się, kiedy siada blisko mnie, a na lekcjach siedzę obok niego jak na szpilkach, mimo to nigdy tego nie skomentował, a ja z każdym dniem coraz bardziej tęskniłem za jego dotykiem.
Niemal tak samo miałem w związku z Michałem z tym faktem, że jego dotyk nie rozgrzewał. Był zwyczajny, nic nie czułem oprócz niezrozumiałego niepokoju. Zielonookiego również często przyłapywałem na patrzeniu się w moim kierunku i kiedy to stało się pierwszy raz, zacząłem się zastanawiać czy jesteś jakiś dziwny, że wszyscy się tak jakoś inaczej na mnie patrzą?
Z nim spędzałem każdą przerwę i przesiadywałem na części lekcji. Zdążyłem zauważyć, że to typowy wesołek i gaduła, na wszystko reagująca uśmiechem.
Poprzez opowiadanie niesamowicie długich historyjek, umyśle starał się uzupełnić puste luki w naszym "dialogu”, które to ja powinienem zapełnić. Kiedy to, co mówił schodziło na ten nieprzyjemny temat mojego niemówienia, słyszałem w jego glosie żal i szybko odwracałem wzrok, bo nigdy nie chciałbym zobaczyć smutnego Michała.
Czas, który z nim spędzałem był niesamowicie wesołymi chwilami i sam zauważyłem, że częściej się uśmiecham, ale w porę się upominałem i szybko prostowałem kąciki ust, nie chcąc, żeby ktoś zobaczył moją chwile słabości. 

 *

Przeciągnąłem się, wygodniej sadowiąc na kanapie i w porę zdążyłem złapać spadający zeszyt, który szybko zamknąłem i odłożyłem na ławę do reszty książek. W prawdzie był piątek, ale to nie zwalnia mnie z nieuczenia się do testów.
Zerknąłem w stronę okna, za którym prezentował się widok podmoczonego miasta, oznajmujący, że jesień coraz bliżej. Odchyliłem głowę do tyłu, przymykając oczy i wziąłem głęboki wdech. Nagle uderzyła mnie fala zmęczenia, które próbowałem ignorować przez poprzednią godzinę i wiedziałem, że jeśli się szybko nie otrząsnę, to zasnę na sofie, fundując sobie ból kręgosłupa.
Usłyszałem ciche stukniecie na ławie, więc otworzyłem powieki i spojrzałem w stronę Gabriela, który stawiał kubki z gorącą herbatą. Chłopak usiadł obok mnie, a ja się lekko odsunąłem. Włączył pierwszy lepszy kanał i zaczął przysłuchiwać się, co mówi urodziwa prezenterka znajdująca się na ekranie. Sięgnąłem po herbatę i upiłem mały łyk
-Poparzysz sobie język- zwrócił mi uwagę Gabriel, ale olałem jego ostrzeżenie po chwili klnąc w myślach za swoją głupotę- mówiłem- nadal trzymałem kubek w dłoniach by je ogrzać i usiadłem po turecku opierając łokcie na kolanach. Zacząłem przysłuchiwać się komunikatowi w telewizji.
- Na nasze linie dostała się informacja, iż niebezpieczny lider mafii z zarzutami takimi jak: liczne zabójstwa, gwałty i kradzieże uciekł z zakładu karnego, gdzie przesiadywał swój wyrok. Znany, jako Adam M. jest bardzo niebezpieczny i ktokolwiek go widział jest proszony o natychmiastowe poinformowanie policji...- Kobieta nadal coś mówiła, ale skończyłem jej słuchać w momencie, kiedy na ekranie pojawiło się zdjęcie zadobrze znanego mi człowieka. Zdrętwiałem, a kubek mimowolnie wypadł z mojej dłoni, wylewając zawartość na podłogę i rozbijając się na małe kawałeczki.
Wpatrywałem się w ekran telewizora, ale nie słuchałem tego, co mówi kobieta, gdyż strach, który mnie ogarnął skutecznie uniemożliwił mi racjonalne myślenie, a w moim umyśle krążyło jedno słowo.
Ucieczka.
Szybko podniosłem się z kanapy sprawnie unikając wbicia się szkła w moje stopy i pognałem na piętro do pokoju całkowicie ignorując dźwięk kroków za mną. Skierowałem się do szafy i z wysuwanej szuflady wyciągnąłem parę dresów i zwykły T-shirt, kątem oko dostrzegłem Gabriela, ale olałem go i rzuciłem ciuchy na łóżko po chwili do nich podchodząc i ściągając z siebie bluzkę, zakładałem drugą. Zsunąłem z bioder jeansy i słysząc cichy jęk ze strony drzwi, założyłem na siebie spodnie dresowe. Chciałem wrócić na parter, ale w progu drzwi zatrzymała mnie silna dłoń Gabriela na moim ramieniu. Spojrzałem na niego rozbieganym wzrokiem i chciałem pozbyć się jego dotyku, ale zamarłem, słysząc słowa, które powiedział.
-On ci już nic nie zrobi.
Moje oczy nieznacznie się rozszerzyły tak samo jak jego, kiedy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Postanowiłem to zignorować i szarpiąć się kilka razy, pozbyłem się jego natarczywej dłoni. 
Zbiegłem z schodów założyłem buty i wyszedłem na deszcz.
Chciałem biec.
Chciałem zapomnieć.
Chciałem, żeby to on teraz cierpiał.
Chciałem go zabić.
Chciałem zapytać „dlaczego?” Tak jakby istniał powód. Miał na to ochotę, to to zrobił.
Pozbawił mnie człowieczeństwa.

Nie wiem jak długo biegłem i jak długo trwało to, abym cały był mokry, ale poczułem, że nie dam rady dłużej, więc skierowałem się w jedno miejsce, które wpadło mi do głowy. Nie chciałem wracać do domu, do Gabriela. Nie miałem ochoty teraz go widzieć, bo nie wiem, co mogłoby się stać, kiedy jestem w takim stanie.
Zatrzymałem się przed ciemnobrązowymi drzwiami i nacisnąłem dzwonek. Czekałem dłuższą chwile, podczas której deszcz uderzał w moje plecy, a w końcu drzwi się otworzyły.
-O kurwa- zmrużyłem oczy i spojrzałem na Michała- wchodź- szarpnął mnie za nadgarstek i zamknął za nami drzwi. Stanął przede mną i przesunął wzrok po całym moim ciele, po czym spojrzał mi w oczy i zacisnął szczękę.
-Coś się stało?- Pokiwałem przecząco głową- więc, czemu tu przybiegłeś i to w taką pogodę?- Wzruszyłem ramionami, na co on tylko westchnął. Poszedł w kierunku schodów i machnął na mnie ręką. Zdjąłem buty i poszedłem za nim, lekko trząść się z zimna. Wszedłem do jego pokoju, w którym byłem tylko raz, kiedy przyniosłem oddać część zeszytów i zobaczyłem jak grzebie w szafie. Wyciągnął parę czarnych grubych dresów i tego samego koloru bluzę z napisem wcisnął mi to w dłonie i popchał w jakimś kierunku.
-Idź wziąć prysznic, a później zejdź na dół.

Podwinąłem podwójnie nogawki od spodni i poprawiłem zadużą bluzę. Wiedziałem, że na Michała i tak byłaby obcisła, bo chłopak jest mocno umięśniony i ogólnie większy ode mnie, a mimo to jego ciuchy i tak na mnie wisiały. Przeczesałem mokre włosy dłonią i wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do schodów, po których zszedłem.
-Kto ty?- Podskoczyłem w miejscu i odwróciłem się, lekko drżąc. Zobaczyłem bruneta o zielonych oczach równie intensywnych jak te należące do Michała. Mężczyzna był wyższy ode mnie o głowę- No słucham- ponaglił mnie, marszcząc brwi.
-Paweł!- Krzyknął znajomy głos. Uciekłem od bruneta i pobiegłem w tą stronę, z której słyszałem Michała. Chłopak siedział przy kuchennym stole, mieszając w kubku. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i znowu przyjrzał się mojemu ciału. Cmoknął niezadowolony.
-Sorry, ale nie mam nic mniejszego- wzruszyłem ramionami i usiadłem obok niego. Podsunął mi kubek z ciepłą cieczą, a ja go objąłem dłońmi starając się je ogrzać.
-Misiu, kto to jest?- Nieznajomy stał w przejściu do salonu i patrzył się na mnie.
-To Oliver- przedstawił mnie krótko, po czym wskazał na obcego- Oli to Paweł mój starszy brat.
Wspomniany osobnik usiadł naprzeciwko nas uśmiechając się szeroko. Nie było wątpliwości, że to brat Michała. Byli bardzo podobni. Patrząc na mnie zmrużył oczy, po czym zerknął na brata.
-Ładniusi- Michał odpowiedział mu uśmiechem- miło mi- podał mi rękę, którą uścisnąłem i uśmiechnąłem się lekko. Chłopak znowu zmrużył oczy- nie mówisz?
-Nie mówi- potwierdził Michał. Znów chwyciłem kubek i wziąłem kilka łyków. Dopiero teraz poczułem, że boli mnie gardło.- Kiedy zaczyna się twoja zmiana?- Zmienił temat.
-Niedługo. W sumie to idę się przebrać i spadam- podszedł do nas i poczochrał mi włosy. Nachylił się do ucha Michała i wyszeptał mu coś, na co zielonooki odpowiedział ciche "tak". -Żegnam młodzież- zaśmiał się i wyszedł. 
Skończyłem pić herbatę i popatrzyłem na Michała.
-Zostaniesz na noc- to nie było pytanie, ale i tak pokiwałem głową po chwili głośno kichając. Niezadowolony przetarłem nos, wiedziałem, że to nie przewiduje niczego miłego. Podciągnąłem nogi do góry i oparłem je o drewniany stół. Nie było to wygodne, ale zapewniało trochę więcej ciepła, którego teraz potrzebowałem, bo zaczęło robić mi się zimno. Spojrzałem na Michała i popukałem palcem poniżej nadgarstka. Zrozumiał to, o co chciałem zapytać- jest dwudziesta druga- pokiwałem głową i objąłem ramionami nogi kładąc głowę na jednym z kolan. Znowu kichnąłem- to nie był dobry pomysł biegać w deszczu, co nie?- Odpowiedziałem tylko cichym Yhmy,  po czym schowałem głowę między kolana. Siedzieliśmy tak kilka minut, podczas których Michał zjadł kolacje raz po raz rzucając mi zaciekawione spojrzenie, które ignorowałem, a po upływie kwadransów zacząłem robić się senny i nawet nie starałem się tego ukrywać. Znowu oparłem głowę na kolanie i przymknąłem już i tak zmrużone powieki. Kilka dłuższych, błogich chwil dryfowałem pomiędzy snem, a rzeczywistością, ale zostało to zakłócone, kiedy poczułem, że unoszę się w powietrzu. Zdezorientowany otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem do góry.
-Nie pozwolę ci spać na stole- powiedział Michał uśmiechając się szeroko. Zacząłem się wyswobadzać z jego uścisku, ale w porę go wzmocnił i zostałem pozbawiony możliwości ucieczki. Znowu usłyszałem jego śmiech- nie przejmuj się. Jesteś bardzo lekki- zaczął wchodzić po schodach, a ja nie mając większego wyboru po chwili zasnąłem.

*

-Halo?- Usłyszał niepewne słowa.
-Cześć, z tej strony Michał- wyszeptał.
-Aha. Skąd masz mój numer?
-To nieważne. Chciałem tylko powiedzieć, że Oliver jest u mnie.
Zapadła chwilowa cisza, podczas której słyszeli swoje oddechy
-Podaj adres, zaraz po niego przyjdę.
-Nie- szybko zaprzeczył- ja przyjdę rano po kilka jego rzeczy, bo zostaje u mnie na weekend.
-Ale...
-Nie ma żadnego, „ale” zostaje i tyle- wziął głęboki wdech- wiesz, co mu się stało?
-He?
-Chodzi mi to czy wiesz, dlaczego nie mówi?
-Nie- skłamał.
-Będę rano po dziewiątej

*

Obudziłem się całkowicie pozbawiony chęci i energii do zrobienia czegokolwiek. Czułem, że jestem cały rozgrzany, a oczy nieprzyjemnie mnie piekły, kiedy mrugałem. Miałem wrażenie jakbym nie mógł oddychać, dlatego brałem szybkie i płytkie oddechy, a do tego wszystkiego było mi zimno. Wstałem z łóżka i opatulony w kołdrę zszedłem do salonu w poszukiwaniu Michała, jednak go nie zastałem, ale za to był Paweł siedzący przy kuchennym stole z kromką w dłoni. Cicho, niczym myszka, podszedłem do stołu i przytrzymując kołdrę usiadłem naprzeciwko Pawła, który dopiero po dokonaniu przeze mnie tej czynności zauważył moją obecność.
-Cześć- przyjrzał mi się, ale ja omijałem spojrzeniem jego twarz- dobrze się czujesz?- Pokiwałem twierdząco głową- a nie wyglądasz- skomentował, a ja zaprzeczyłem ruchem głowy- mnie nie oszukasz- skończył jeść, wstał i podszedł do jednej z szafek wyciągając z niej jakieś pudełeczko, z którego wysypał na dłoń dwie tabletki i mi je podał. Spojrzałem na niego niepewnie- na gorączkę i osłabienie- uśmiechnął się. Przyjąłem lek i połknąłem go bez problemów. Chłopak wrócił na swoje miejsce, a ja zniecierpliwiony zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, ale niestety nie dostrzegłem żadnego skrawku papieru ani długopisu. Zacząłem robić się senny, więc podciągnąłem nogi pod brodę następnie opierając się łydkami o drewniany kant i kładąc na kolanie brodę. Zmrużonymi oczami zacząłem przypatrywać się znieruchomiałemu Pawłowi. Przetarłem zaspane oczy, ale to nie pomogło mi odgonić znużenia. Oddech mi się uspokoił, a ciało wróciło do normalnej temperatury stanowczo za szybko, przez co nabrałem podejrzeń, co do wiarygodności słów Pawła.
-Oliver! Ocknij się!- Otworzyłem szerzej oczy rozglądając się dookoła. Michał kucał przy krześle i potrząsał moim ramieniem. O co tu chodziło? Chłopak nie zaprzestań swoich poczynań, więc zmarszczyłem czoło podirytowany i odepchnąłem jego rękę.- Tabletki nasenne? Zwariowałeś?!- Zaczął krzyczeć, ale wiedziałem że nie kieruje tych słów do mnie tylko do kogoś innego.
-Nie widzisz jak wygląda?- Odburknął jego brat- musi odpocząć.
-Ile mu tego dałeś?
-Wystarczająco żeby przespał cały dzień
Znowu poczułem szarpniecie na ramieniu, ale nie zareagowałem. Moje kończyły mnie nie słuchały, a mechanizm obronny nie chciał się uruchomić. Moja ręka uniosła się w powietrzu i dotknęła czyjejś skóry. Otworzyłem oczy i napotkałem zielone oczy, które tak uwielbiałem
-Obejmij mnie wokół szyi- pomógł mi w spełnieniu swojej prośby, bo wiedział, że sam nie dam rady, a kiedy moje ramiona oplotły jego szyje podniósł się, a ja owinąłem nogi wokoło jego bioder krzyżując w kostkach za plecami chłopaka. Przybliżyłem policzek do jego szyi i zasnąłem

Kiedy się obudziłem w pokoju było ciemno, co oznaczało, że jest noc. Przewierciłem wzrokiem ciemną przestrzeń, ale nic nie dostrzegłem. Moja głowa leżała na czymś twardym i miarowo unoszącym się, a kiedy po dłuższej chwili zrozumiałem, co to jest nie odskoczyłem tylko położyłem rękę na tym brzuchu i palcem przesuwałem po zarysowanych mięśniach. To zajęcie pochłonęło mnie całkowicie i nawet, kiedy usłyszałem zabawny dźwięk imitujący mruczenie nie przestałem tylko zaśmiałem się cicho. Śmiech zamienił się w niepohamowany rechot i zacząłem tarzać się po łóżku jak szalony, ale przestałem, kiedy poczułem ciężar na biodrach, a pomieszczenie rozjaśniło się dzięki światłu lampki nocnej. Znieruchomiałem i zamknąłem oczy czekając na cios, który nie nastąpił, a zamiast tego poczułem jak bluzka podwija mi się za pomocą dłoni przesuwających się po moim torsie. Zacisnąłem mocniej powieki wiedząc, co za chwile nastąpi. Aż za dobrze znalem ten schemat. Dotyk zniknął, kiedy pojawiły się pierwsze łzy powoli przemieniające się w cichy szloch. Otworzyłem oczy, ale nie zobaczyłem przed sobą tego, kogo bym się spodziewał. Przede mną znajdowała się twarz Michała wykrzywiona w dziwnym grymasie.
Chłopak westchnął ciężko, po czym położył czoło na moim odkrytym brzuchu i znowu wziął głębszy wdech.
-Nie musisz się mnie bać- wyszeptał- nic ci nie zrobię- wplotłem palce w jego włosy- chciałbym o tyle zapytać.. - Podniósł się i znów spojrzał mi w oczy-Odpowiesz mi na jedno pytanie „tak lub nie”?- Przytaknąłem- ktoś cię kiedyś skrzywdził prawda? Dlatego boisz się ludzkiego dotyku i nie mówisz?-Znowu skinienie głową w dół.