26 kwi 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 8

Mama mówiła mi, że jestem cudem.
Tak naprawdę mnie nie miało być. To nie było możliwe żeby zaszła w ciążę... A jednak stało się. Niejednokrotnie udało mi się uniknąć śmierci. Po raz pierwszy, kiedy urodziłem się, jako wcześniak. Drugi raz miał miejsce, kiedy kilka miesięcy po porodzie nareszcie, jako niemowlę, mogłem zobaczyć coś poza ścianami szpitala- stłuczka samochodowa.
Z każdym następnym wypadkiem stawało się to czymś na wzór przyzwyczajenia.
Zawsze wychodziłem z opresji bez większych uszkodzeń niż złamana kończyna.
Uważałem to za pech, dzięki któremu rodzice zdecydowali się o mojej nauce w domu, a nie w zwykłej, publicznej placówce, ale mama mówiła o mnie jak o cudze. Cudzie, który nie powinien zostać stworzony i wszechświat stara się go pozbyć, ale bezskutecznie.
Zawsze cieszyłem się, że udało mi się przeżyć pierwsze piętnaście lat, ale później nadeszło piekło. Mama odeszła, zniknęła bez żadnego pożegnania, słowa i już nikt nie mówił, że jestem cudem, a ja z czasem zastanawiałem się, kiedy nadejdzie czas, w którym świat pozbędzie się niepotrzebnego śmiecia.
Kiedy miałem szesnaście lat myślałem, że nadszedł mój czas, ale ktoś postawił na mojej drodze Kamila. Uratował mnie, ale ja wiedziałem, że prędzej czy później jakoś uda się Adamowi mnie dopaść i że umrę nim zdążę mrugnąć powieką, lecz nie mogłem spodziewać się, że to stanie się, kiedy wydawało mi się, że wracam do świata żywych.

*

Na początku nie czułem nic.
Naprawdę nic.
Później poczułem wszystko.
Zimno, wilgoć, smród, ból. Otworzyłem oczy i chciałem je przetrzeć, ale ręce miałem związane za plecami. Szarpnąłem.
Raz
Drugi
Trzeci
Zero skutku, a coś, co miałem obwiązane dookoła nadgarstków z każdym ruchem coraz boleśniej mi się wpijało i tarło skórę. Klęczałem z pośladkami na własnych kostkach związanych ze sobą i tak samo jak ręce przymocowanymi do czegoś, co było za mną. Rozejrzałem się dookoła chcąc się dowiedzieć gdzie jestem, ale jedno, małe okienko nie dawało dużo światło mimo to domyśliłem się, że w tym paskudnym pokoju nie ma niczego poza moją osobą. Myliłem się.
Stał, a właściwie opierał się o jedną, zszarzałą ścianę i obserwował mnie.
Kiedy zauważył, że go dostrzegłem podszedł bliżej. Nie zmienił się. Czarne włosy miał ścięte na krótko, twarz była idealnie gładka, a niebieskie spojrzenie przeszywało tak jakby mogło dostrzec najmniejszy ruch mięśni.
-Witaj, synku- gdybym go nie znał powiedziałbym, że w jego głosie jest nutka smutku, ale znałem go i wiem, że to nie smutek, a nienawiść.
Adam westchnął
-Długo się nie widzieliśmy-Uśmiechnął się- to znaczy ty mnie nie widziałeś...-Wziąłem głęboki wdech. Czyli się nie myliłem, obserwował mnie.-Obserwowałem Cię już chyba od trzech tygodni- powiedział tak, jakby czytał mi w myślach. Zaśmiał się- nie wiem, po co dali Ci ochroniarzy skoro to było pewne, że cię im ukradnę- spojrzałem na niego krzywo- nie wiedziałeś?- Najwyraźniej się zdziwił- no to już wiesz. Chociaż ten smarkacz nie przykładał się do pilnowania cię skoro tu jesteś- o kim ty mówisz?- Ale zabawnie było obserwować jak się stara żeby nie stracić cię z pola widzenia. A ty nawet tego nie dostrzegałeś- zarechotał- chociaż trzeba powiedzieć, że temu całemu Gabrielowi udało się doskonale Ciebie oswoić po tym, co ci zrobiłem-  ukucnął naprzeciwko mnie i mocno ścisnął moją szczękę jedną dłonią. Zamarłem, a pierwsze łzy pojawiły się razem z niechcianymi wspomnieniami-O tym właśnie mówię.- Kiedy dotknął mojej nagiej piersi zwróciłem uwagę na to, że jestem w samych bokserkach. Zacząłem się szarpać powodując zaciskanie się supłów na nadgarstkach. Na szczęście jego ręka zniknęła równie szybko, co się pojawiła- na to przyjdzie jeszcze czas- wyszeptał mi prosto do ucha- najpierw chcę Ci zdradzić kilka sekretów, ale... To później- i wyszedł.

*

Kamil wraz z Mateuszem wszedł do domu i gdy tylko dostrzegł nastolatka stojącego w progu salonu doskoczył do niego z chęcią przyjebania mu w twarz, ale w porę się powstrzymał. To tylko dzieciaki- upomniał się.
-Jak to się stało?- Spytał go ojciec.
Gabriel nie miał odwagi spojrzeć im w twarz. Nie tylko zawalił na pierwszym zadaniu w życiu, ale naraził na niebezpieczeństwo człowieka oraz zawiódł zaufanie ojca, do którego miał ogromny szacunek. Pierwszy raz w życiu stał przed nim z podkulonym ogonem jak u szczeniaka, który zrobił coś, czego nie powinien.
-On po prostu poszedł biegać- zaczął machając rękami chcąc w ten sposób wyrazić swoją frustracje- i już nie wrócił
Kamil mocno zacisnął szczękę nie chcąc stracić panowania nad sobą.
-Mateusz...-Zaczął.
-Wiem. Gabriel ubieraj się. Jedziemy do biura. Nie ma na co czekać. Już dziś zaczniemy poszukiwania.
Kamil nie czekając na nich wyszedł na zewnątrz, a Mateusz wiedząc jak musi czuć się jego syn postanowił z nim porozmawiać.
-Gabrielu- zaczął- nie obwiniaj się. Jesteś niedoświadczony, więc nie mogłeś tego przewidzieć.
Chłopak spojrzał na niego i nie chcąc okazać słabości starał się z wszystkich sił nie dopuścić do tego, aby łzy ukazały się na światło dzienne.
-Tato...-Zaczął- strasznie się boję. Chyba pierwszy raz w życiu.
-Czego się boisz?
-Że go stracę- spojrzał na ojca szukając w jego wyrazie twarzy wsparcia, a kiedy go dostrzegł odetchnął z ulgą.
Mateuszowi przypomniała się rozmowa z Kamilem przed ich wyjazdem, kiedy to mężczyzna przewidział romans. Zaczął się zastanawiać czy coś zaszło między jego synem a Oliverem, ale nie miał czasu na dłuższe zawracanie sobie tym głowy gdyż w następnej minucie pędzili przez miasto starając się zaoszczędzić jak najwięcej czasu

*

Brzuch bolał mnie z głodu, ale ignorowałem to tak jak przez poprzednie kilka/kilkanaście godzin/dni. Nie wiedziałem jak długo tu jestem, ale miałem wrażenie jakby była to wieczność. Podkuliłem nogi szukając wygodniej pozycji, ale przez związane ręce i nogi żadne ułożenie nie było komfortowe.
Coś kliknęło, skrzypnęło i po chwili wpatrywałem się w twarz ojca. Zdziwiło mnie, że nic nie mówiąc rozwiązał mi ręce, które zacząłem trzeć. Tam gdzie do niedawna był sznurek teraz znajdowały się rany od przetarcia.
Zabrałem się za rozwiązywanie nóg, ale dłoń Adama powstrzymała mnie. Odsunąłem się, ale on chwycił mnie za poranione nadgarstki i przybliżył mnie do swojej piersi.
-Najwyższa pora coś wyjaśnić, aniołku- syknął i odsunął mnie od siebie. Zaplatałem się o własne nogi, odbiłem od ściany  i wyrżnąłem orła na zimną podłogę. Poczułem ból w prawej kostce. Chyba ją skręciłem.
Adam nie odpuścił, doskoczył do mnie i przeturlał na brzuch siadając mi na pupie. Zamarłem. Za blisko. Był za blisko.
Poczułem jego oddech na plecach później na szyi i przy uchu.
-Gdybyś był moim synem nigdy bym Ci tego nie zrobił- wciągnąłem gwałtownie powietrze- ta suka.. Twoja matka zdradzała mnie... Nie jesteś moim synem- w momencie, kiedy jego ciężar zniknął myślałem, że to koniec, ale jak zawsze się myliłem. Zsunął mi bokserki do połowy ud i rozluźnił supeł na kostkach. Położył mi dłoń na szyi i mocno przycisnął moją głowę do podłogi.
Nie
Nie
Proszę nie
Byłem bezsilny, nic nie mogłem zrobić, a kiedy kolanem rozsunął mi nogi i jego członek zaczął boleśnie rozciągać moje wnętrze otworzyłem usta, ale nie wydobył się z nich nawet jęk bólu.

*

Myślałem, że wytrzymam.
Myślałem, że będę w stanie być obojętny, ale nie byłem, nie potrafiłem.
Walczyłem za każdym razem, ale zawsze, kiedy kończył w moim wnętrzu zabierał mi kawałek tego, co zostało we mnie z człowieka. Kiedyś ten zapas musiał się skończyć. Szarpałem się, biłem go, drapałem, ale za każdym razem dostawałem w zamian podwójnie tak, że teraz nie ma centymetra mojej skóry, na którym nie byłoby siniaka lub rany.
-Czas uczcić tydzień twojej obecności tutaj- powiedział pewnego razu dając mi koc. Co to kurwa ma być? Rozpłakałem się i pierwszy raz zacząłem zastanawiać się, dlaczego Kamil po mnie nie przyszedł? Zapomniał o mnie czy po prostu mnie nie chce? Tak jak szybko przyszła chwila ukojenie tak szybko minęła, gdy zobaczyłem Adama z biczem w ręku. Mimo przerażenia nie mogłem się nawet ruszyć, a o próbie walki z nim nie było mowy.
Pragnąłem tylko zasnąć
I już się nie obudzić
Czy proszę o tak wiele?

*

Dzień 21
Sześć dni temu zacząłem liczyć

*

Dzień 36
Trzy razy zmienialiśmy miejsce naszego pobytu. Po co to robimy?
Z każdym następnym dniem czuję, że policzki zapadają mi się coraz bardziej, a uda i brzuch stają się coraz szczuplejsze. Widok fioletowo-zielono-żółtej skóry nie sprawia już u mnie odruchów wymiotnych, a uczucie zaschniętej krwi na twarzy jest coraz mniej niekomfortowe.

*

Patrzy na mnie, ocenia, zastanawiając się nad nowym rodzajem tortur, a jednocześnie bawi się pistoletem trzymanym w lewej dłoni.
Wstaje i podchodzi, a ja zamykam oczy i stoję nieruchomo.
Nagle pistolet wypada mu z ręki i kieruje wzrok na metalowe drzwi.
Sytuacja jak sprzed kilkunastu miesięcy. Widzę kilku mężczyzn ubranych na czarno. Adam zaczyna mnie szarpać i przykłada mi zapasowy rewolwer w miejsce gdzie jest serce. Mężczyzna nie wie, że trzymam wcześniej upuszczony przez niego pistolet i za plecami staram się wykręcić rękę tak żeby w momencie, kiedy wystrzelę kula trafiła mu gdzieś w głowę. Adam krzyczy coś, grozi, że mnie zabije, a ja wpatruje się w bezradnych w tym momencie facetów, którzy rzucają swoją bronią tak żeby nie mieć do niej dostępu.
Wydaje mi się, że to doba chwila, aby wystrzelić i tak robię. Ku mojej uldze pistolet był odbezpieczony
Chybie
Kula trafia w ramie
A w następnej chwili stoję naprzeciwko Adama, który kieruję w moją stronę spluwę i znów coś krzyczy, ale tym razem do mnie, ale go nie słyszę.
W momencie, kiedy chcę wycelować i strzelić on mnie uprzedza.
Dwa strzały
Ból
Nas dwóch
Adam i ja
Wszelkie siły opuszczają moje ciało, a mimo to wyciągam rękę i kilkakrotnie naciskam spust.

W tym samym momencie, kiedy on upada i umiera ja tracę kontakt z rzeczywistością.

6 komentarzy:

  1. No to mam nadzieję że cosik sie wyprostuje, bo mnie skręciło na tego bydlaka potrzebuję jakiegoś pocieszenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Boże mam czekać ??? Przecież ja zwariuję ! Niech oni go znajda i niech on będzie z Gabrielem no i chce by zaczął mówić :D
    I przypominam o moim blogu ;)
    Pozdrawiam OfeliaRose
    PS. Nie wytrzymam do niedzieli *.* !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Twojego bloga czytam :)
      Znalezli przeciez! :o

      Usuń
  3. Matko, aż wstrzymałam oddech. On nie może umrzeć! T.T

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    pięknie, udało im się odnaleźć Olivera, co za sku.... mam nadzieję, ze przeżyje....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń