18 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Koniec

Nie skłamię, mówiąc, że nie płakałam, pisząc ostatnie zdania tego opowiadanie. Nie chcę pisać o tym jak bardzo mi przykro, że to już koniec, o tym jak to opowiadanie jest dla mnie ważne, sentymentalne… Nie obchodzi Was to. Proszę jedynie o jakieś komentarze podsumowujące cały ten twór. Jesteście w stanie zrobić to dla mnie?
A więc czas na trochę statystyk:

BLOGGER:

Łączna liczba wyświetleń: 32.543
Łączna liczba komentarzy: 120
Najpopularniejszy post: Prolog (670 wyświetleń)

WATTPAD:
Łączna liczba wyświetleń: 12.476
Łączna liczba komentarzy: 131
Najpopularniejszy post: Prolog (770 wyświetleń) 



Moi drodzy!
Dziękuje wszystkim osobom komentującym, oceniającym. Dziękuje za te wspaniałe kilka miesięcy, za krytykę, słowa wsparcia, za wsparcie i gonienie mnie do pisania, dodawanie weny i kopa do tworzenia. Mam nadzieje, że „36 godzin” spotka się z jeszcze lepszymi statystykami i opiniami. Jego publikacje rozpocznę w przyszłym roku. Na tym blogu pojawi się jeszcze informacja w dniu publikacji pierwszego rozdziału, więc… do poczytania?

Pina.

17 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Epilog

Rok później...

*GABRIEL*

Obudziłem się, słysząc przy uchy ciche jęknięcie. Czy moje uszy są tak wrażliwe czy po prostu wina leży w tym, że ten dźwięk wydobył się z wnętrza Olivera? Bardzo możliwe, że ta druga opcja. Przyznam się niechętnie, że cokolwiek bym nie robił, upewniając się, iż jest bezpieczny to i tak będę się o niego martwić niezmiennie intensywnie. Ale to chyba nie jest złe, prawda? Sam już nie wiem, czy takie zachowanie z mojej strony jest normalne czy z czasem popadłem w obsesje?
Przewróciłem się na bok i otworzyłem oczy, aby ujrzeć pogrążoną w śnie twarz. Jak zawsze do głowy nasuwa się myśl, że jest piękny, a z każdym dniem jakby jeszcze bardziej niż poprzedniego. Oliver leży na boku, z kołdrą między nogami, w dłoniach i pod głową, ale poza nią nie ma na sobie nic. Jest całkowicie nagi. Westchnąłem z przyjemności, kiedy do głowy wdarły się wspomnienia tego, co robiliśmy w nocy. Przypomniałem sobie nasz pierwszy raz, uśmiechnąłem się mimowolnie. Dotknąłem bladego policzka i głaskałem go do czasu aż dwukolorowe tęczówki nie spojrzały na mnie sennie.
-Dzień dobry- złożyłem pocałunek na jego policzku. Chłopak ziewnął, rozciągając swoje ciało i po chwili kładąc głowę na moim torsie.
-Hej- szepnął. Domyślałem się jak bardzo chciałby z powrotem wkroczyć w słodką krainę snów, ale nie mogłem mu na to pozwolił- spokojnie, nie zasnę- powiedział, jakby czytając mi w myślach.
Wplątałem palce w brązowe włosy i zacząłem masaż głowy, ale przerwałem, bo to mogło spowodować jego uśnięcie.
-Wstajemy- mruknąłem, wydostając się spod niego i ciągnąc za sobą. Widok jego odsłoniętego ciała podziałał na mnie pobudzająco, ale nie czas na to.
Oliver spojrzał w bok na stertę walizek i kartonów i posmutniał. Wiedziałem dlaczego- nie chciał wyjeżdżać, ale pomimo tego smutku cieszył się, że możemy zamieszkać razem, rozpoczynając studia. Odwrócił wzrok od bagaży i wspiął się na palce, aby mnie pocałować. Przyjąłem jego propozycje ochoczo, po chwili sam przejmując inicjatywę, jednak musiałem się upomnieć.
-Kochanie- odsunąłem się od niego. Zaspany wyraz twarzy rozczulił mnie ponownie do granic możliwości. Chwyciłem jego dłonie i splotłem nasze palce- Eh… prysznic?
Pokiwał głową i odwrócił się, a ja mogłem podziwiać jędrne pośladki.
Przez ten rok dużo się zmieniło i wydarzyło. Nie mówię o zakończeniu edukacji, ale także o zmianie, która zaszła w Oliverze. Stał się spokojniejszy i mniej strachliwy. Nie bał się już mocniejszego podmuchu wiatru ani ciemności, w nocy nie miał koszmarów, a obcy dotyk nie powodował, że milkł i trząsł się ze strachu. Narodziła się w nim nowa osobność gaduły, co napawa mnie cholerną dumą. Wspólnie z naszymi ojcami podjęliśmy decyzje o przeprowadzce do stanów, do Mariusza, aby tam rozpocząć studia- ja kryminologie, a mój chłopak prawo. Wielokrotnie słyszałem jak opowiadał, że marzy o pomaganiu skrzywdzonym przez los osobom i myślę, że wybrał dobry, ale trudny kierunek. Zamknąłem oczy, myśląc o tym dlaczego go kocham, ale cały czas od chwili, kiedy go pokochałem w głowie miałem trzy słowa: bo to Oliver. Czy można go nie kochać? Pewnie można, ale nie w moim przypadku. Pierdole od rzeczy, ale co mam powiedzieć? To, że uwielbiam jego oczy, uśmiech, dołeczki w policzkach? Po co? To tylko wygląd- on się zmieni, a to, co jest w Olim nie. Czy to dziwne, że mając dziewiętnaście lat myślę o tym, aby spędzić z nim resztę życia? Możliwe, że tak, ale ja już przywykłem do niej i za nic w świecie nie chcę zmieniać postrzegania swojej przyszłości, bo kiedy o niej myślę w głowie mam tylko jeden obraz- nas, starych i pomarszczonych w fotelach, pod kocem przy kominku, wspominających to wszystko, co dzieje się w tym momencie.
-Gabi, idziesz?- Z chwilowego zamyślenia wyrywa mnie głos Olivera. Stoi w drzwiach i uśmiecha się delikatnie. Podchodzę do niego i całuje.
-Z tobą? Zawsze- rzekłem.
Śmieje się.
-W tym przypadku pod prysznic…- czuje jego uśmiech na swoich ustach. Widzieć i czuć go takiego to najwspanialsze uczucie pod słońcem.

*OLIVER*

Kamil wraz z Mateuszem zamieszkali ze sobą w ten sam dzień, w którym ja z Gabrielem wyjeżdżamy do Mariusza. Czemu mnie to nie dziwi? Przez kilka ostatnich miesięcy coś się miedzy nimi wydarzyło, a ja jednocześnie dowiedziałem się, że byli ze sobą przeszło dwadzieścia lat do tyły. Sytuacja trochę zagmatwana, ale staram się zrozumieć i cieszyć tym, że ich uczucie wytrwało tak dużo lat, gdzieś tam zamaskowane, ale trwałe. To wspaniałe po tylu latach powrócić do siebie. Nie tylko oni się zeszli, ale także Tymek z Michałem. Cieszę się ich szczęściem i już półrocznym stażem. Poznają się, czasem kłócą, ale widzę ich wzajemną miłość i jestem pewny, że będą ze sobą długi czas.  
-O czym myślisz?- Zapytał Gabriel, kiedy wsadziliśmy dwie walizki do bagażnika.
-O wszystkim- odpowiedziałem, obejmując go w pasie- jestem szczęśliwy- dodałem, podnosząc na niego wzrok.
-Ja też.
-Ojejku jejku! Zaraz się wzruszę tą uroczą scenką- za plecami rozbrzmiewa głos Kamila. Trochę głupio słyszeć to z jego ust, widząc jak trzyma się za rękę z Mateuszem. Wyglądają jak zakochane w sobie szczeniaki, jednak po chwili ich kontakt fizyczny urywa się, a Kamil przytula mnie do siebie- nie chce się z tobą żegnać, młody- wyszeptał na tyle głośno, aby wszyscy go słyszeli.
-To nie pożegnanie. Przecież będziemy się często widywać- odsunęliśmy się od siebie, wracając do swoich partnerów. Gabriel pożegnał się z Mateuszem uściskiem dłoni i kilkoma słowami.
-Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś, tato- powiedziałem w kierunku Kamila. Mężczyzna zacisnął mocno szczękę i mógłbym przyrzec, że jego oczy zaszkliły się. Nigdy nie widziałem go płaczącego.
Nie chcąc przedłużać, wsiadłem z Gabim do auta i zapiąłem pasy.
-Jesteś gotowy?- Zapytałem.
-Na co?- Odpalił silnik, ale nie ruszył, gdyż patrzył na mnie, a jego oczy lśniły.
-Na resztę życia w moim towarzystwie- powiedziałem, niepewny jego reakcji. Nigdy o tym nie wspominałem, ale skrycie marzyłem, żeby dożyć z nim starości.
-Z tobą? Zawsze- powtórzył słowa z dzisiejszego poranka.
Auto ruszyło, a mnie ogarnęło ciepło, kiedy duża dłoń na krótką chwile ujęła moją odpowiedniczkę. 

11 paź 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 25

Wziąłem głęboki wdech, aby trochę uspokoić szaleństwo wewnątrz mnie, kiedy on obdarowywał całą moją twarz ciepłymi pocałunkami. Jest cudowny, boże, jak ja go kocham. To takie silne uczucie, uderzające ogromną falą w każdy fragment ciała i umysłu, a jednocześnie miłość jest taka delikatna. Czy da się kochać to uczucie? Czy da się kochać miłość? Jeśli tak to ja ją kocham za to, że jest taka wspaniała, za to, że spotkała właśnie mnie. I jeśli wszystko to co przeszedłem było tylko po to, aby dożyć tego momentu, tej sekundy to jestem wdzięczny wszystkim, którzy we mnie wierzyli i mnie wspierali za to, że pomogli mi pokochać Gabriela. Powtarzałem jego imię jak najwspanialszą modlitwę, jaka istnieje. Odpiąłem zatrzask paska do jego spodni, w celu pozbycia się ich, gdyż materiał drapał mnie i sprawiał dyskomfort. Chciałem poczuć każdy nagi element jego ciała. Pragnąłem poczuć fakturę jego skóry w najdelikatniejszych, najskrytszych miejscach ludzkiego ciała. Odpiąłem metalową zasuwkę i rozpiąłem rozporek spodenek, zsuwając je po chwili do połowy opalonych ud Gabriela. Otworzyłem oczy, kiedy przestał mnie całować. Patrzył na mnie w cudowny, rozczulający sposób, od którego robiło mi się goręcej. Wstaliśmy z łóżka, aby pozbyć się reszty ciuchów. Odebrał mi tę przyjemność, żeby to moje ręce pozbyły się ich z jego ciała i sam się rozebrał. Poszedłem w jego ślady i po chwili staliśmy przed sobą całkowicie nadzy. Jedynie srebrne łańcuszki łaskotały i lśniły na naszych szyjach. Przyjrzałem się umięśnionej sylwetce Gabriela, zachwycając się każdym jej centymetrem. Podszedł do mnie i sunąc dłońmi od ramion aż do rąk splótł razem nasze palce i spojrzał głęboko w moje oczy. Marszczyłem czoło i zagryzałem wargę pełen obaw, przed czymś co nadejdzie, jednak równocześnie pragnąłem tego i byłem pewny, że to się stanie. Sam go o to poprosiłem, wiedząc jednocześnie, że on również pragnie naszego zbliżenia o wiele dłużej niż ja. Schylił się i pocałował mnie w czoło, nos, policzki i usta. Zachłysnąłem się powietrzem, mając wrażenie jakby to był pierwszy raz, kiedy poznaje fakturę jego warg, ich miękkość i rozkoszność, delikatność, z jaką traktują moje odpowiedniczki. Odsunęliśmy się od siebie, aby ponownie patrzeć w swoje oczy i mógłbym przyrzec, że w jego widziałem odbicie swojej twarzy. Twarzy drobnego, ciemnowłosego chłopaka o dwukolorowym spojrzeniu, który podczas ostatnich miesięcy tak bardzo się zmienił. Zmieniłem się właśnie dzięki niemu. Jego dłonie ponownie dotknęły moich ramion, a następnie twarzy z obydwóch stron, głaszcząc ją. Moje ciało zadrżało z podniecenia. Jądra zaczęły pulsować i trochę boleć. Zarzuciłem mu ramiona na szyje i pocałowałem zachłannie. Uwielbiałem to robić. Gabi położył dłonie na moich pośladkach, masując je i podrzucając mnie delikatnie w górę. Objąłem go nogami w biodrach, krzyżując kostki z tyłu. Moje przyrodzenie przywierało do naszych brzuchów, zaś jego do moich pośladów. Położył mnie powoli na pościel i ponownie zawisł nade mną. Wstał i odszedł pozostawiając mnie samego, aby podejść do torby i wyciągnąć z niej kilka prezerwatyw i trzy żele. Spojrzał rozbawiony w moją stronę i powiedział:
-Czy ty zamierzałeś nie wypuszczać mnie z sypialni przez tydzień?- Odrzucił kilka sztuk w bok teraz trzymając tylko po jednej.
-Nie, ale chyba Michał i Kamil planowali, że nie wyjdziemy z sypialni dłuższy czas- zachichotałem.
Podszedł do mnie i usadowił się między moimi nogami, kładąc żel i gumkę gdzieś na boku. Obdarzył mnie czekoladowym spojrzeniem i nachylił się, łącząc nasze wargi. Uśmiechnąłem się w jego usta, które spotykały się z moimi zębami. Dużo się śmialiśmy, dzięki czemu atmosfera stała się łagodniejsza i weselsza. To dobrze, że w tej sytuacji nie musiałem się stresować bardziej niż powinienem.
Poczułem jego dłonie gładzące moje łydki, kolana, a następnie uda. Obserwowałem jego poczynienia mocno wyginając szyję. Czułem się miło i bezpiecznie w jego ramionach oraz odprężyłem się. Dotknął moich stóp, aby pchnąć je w tył w celu zgięcia przeze mnie kolan. Zacisnąłem ręce na pościeli myśląc, że już chce zacząć, jednak myliłem się. Najpierw pocałował moją kostkę, później pozostawił mokre ślady na łydkach i udach aż dotarł do mojego penisa. Pocałował go i zassał się na chwile na końcówce, czemu towarzyszył długi jęk rozkoszy wydobywający się z moich ust. Gabi miał inne plany niż ulżenie mi za pomocą ust i wsunął jeden palec w moje wnętrze, jednak ja nie spiąłem się. Byłem całkowicie rozluźniony i zrelaksowany. Nie poczułem bólu tylko malutki dyskomfort, kiedy poruszył palcem, aby po chwili dołożyć drugi. Jego twarz pojawiła się przed moją. Palce wewnątrz mnie skrzyżowały się. Jęknąłem głośno.
-Szybko znalazłem- mruknął zadowolony. Pocałował mnie, objąłem go i przyciągnąłem bliżej czując powiększającą się z każdą chwilą przyjemność.
Drżałem, kiedy nie dwa, a trzy palce penetrowały moje wnętrze rozciągając je, przygotowując na to, czego z zniecierpliwieniem oczekiwałem. Gabi spojrzał w bok i wziął coś po chwili wkładając w moją dłoń.
-Nałożysz?
Pokiwałem głową, zdzierając końcówkę opakowania prezerwatywy, przy czym dłonie okropnie mi drżały powodując, że miałem problem z rozerwaniem opakowanie. Kiedy w końcu udało się to chwyciłem końcówkę nawilżonej gumy, aby powstało trochę wolnego miejsca. Trzęsącą się dłoń uniosłem i przyłożyłem do penisa Gabriela. Narząd był dość spory, nie wiedziałem czy taka wielkość jest normalna czy nie, więc nie zwracałem na to zbyt dużej uwagi. Nałożyłem prezerwatywę ściskając przyrodzenie chłopaka, widziałem, jak zaciska powieki i wzdycha cichutko. Usłyszałem kliknięcie otwieranego opakowania żelu. Powróciłem do pozycji leżącej, czując po chwili jak zimna substancja zostaje rozsmarowana w okolicach mojego wejścia.
-Kocham cię- usłyszałem kilka minut później, czując po chwili jak penis chłopaka rozciąga moje wnętrze, a ciepłe usta łącząc się z moimi w najczulszym pocałunku, jaki istnieje.
Odrzuciłem głowę w tył krzycząc z rozkoszy, a nachylając się nade mną sylwetka Gabriela przyległa do mnie, otaczając me ciało swoim ciepłem i miłością.
Przywieszki na łańcuszkach wiszących na naszych szyjach złączyły się ze sobą.

-Wiesz- zaczął, kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie następnego poranka- ostatnio czytałem artykuł, w którym opisują jak niepełnosprawne osoby, niezdolne do normalnego mówienia porozumiewają się z innymi, a w głowie pojawiło mi się zdanie, że czyny przemawiają głośniej niż słowa również w naszym przypadku.
Przejechałem dłonią po torsie chłopaka, zataczając kółka dookoła różowych sutków.
-Tak, to doskonale do nas pasuje- odpowiedziałem- ale już do tego nie wracajmy, dobrze? Już zawsze będę mówić.
Gabriel przytulił mnie mocniej, ukrywając swą twarz w mej szyi. Ciepły oddech otoczył mój policzek, a miękkie usta pieściły skórę.
Przy nim nic mi nie grozi, żadne niebezpieczeństwo, ani ktoś pokroju Adama. Czułem się bezpiecznie w jego ramionach. To najodpowiedniejsze miejsce dla mnie.
Właśnie wtedy, drugiego sierpnia przy wschodzie słońca podjąłem decyzje, która dotyczyła mojej przyszłości.


To, co zastałem po powrocie do domu niczym nie różniło się od tego co było przed jego opuszczeniem. Nie wiem czego się spodziewałem. Kwiatków, plakatów powitalnych. No, może przesadzam, ale naturalność i normalność, z jaką się spotkałem różniła się od tego co przeżywałem przez dwa tygodnie w domu letniskowym. Atrakcje, namiętne noce i poranki… powrót do rzeczywistości okazał się jak oberwanie z prawego sierpowego od boksera. Po kilku godzinach przyzwyczaiłem się do tego, aby w momencie, kiedy Kamil wróci do domu zachowywać się normalnie, a nie jak kotka z rują. Prawda była taka, że Gabriela nigdy nie miałem dość.
Kamil nie spodziewał się naszego powrotu, więc trochę go zaskoczyłem. Mężczyzna poszedł szybko spać, będąc zmęczony po całym dniu w pracy, a ja wieczór spędziłem z kubkiem herbaty przed telewizorem.

Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspany zszedłem do nich, aby powitać Mariusza. Niemal natychmiast zmęczenie zniknęło. Wpuściłem ojca do środka i nakazałem usiąść w salonie, gdzie po chwili pojawił się Kamil.
-Zagadaj go- poprosiłem, uciekając do pokoju. Napisałem szybkiego SMS-a do Gabriela, po czym umyłem się i ubrałem, aby jak tylko to możliwe przedłużyć czas do konfrontacji z Mariuszem. Gabriel pojawił się u mnie po kwadransie, kiedy w samych bokserkach stałem przed szafą. Podszedł do mnie od tyłu i złożył pocałunek na moim ramieniu. Odwróciłem się w jego objęciach i smutno spojrzałem w jego oczy.
-Tęskniłem.
Zaśmiał się krótko.
-Widzieliśmy się wczoraj.
Pokiwałem głową.
-Musisz z nim porozmawiać- powiedział.
-Ale nie chce- burknąłem, odwróciłem się i ubrałem w byleco. Na stopy nasunąłem skarpetki. Postanowiłem pójść do ojca. Zeszliśmy ze schodów trzymając się za ręce, a kiedy ujrzałem Kamila i Mariusza smutek uderzył mnie z podwójną mocą. Ale decyzje już podjąłem, więc rzekłem zwracając na siebie ich uwagę:
-Nie wyjadę- Mariusz podniósł się z fotela i podszedł do nas. Najpierw spojrzał na splątane dłonie, a później w moje oczy- przepraszam.
-Dlaczego?- Zapytał prosto. Kamil pojawił się obok niego.
Zagryzłem policzek, zamyślając się przez chwile jak wszystko odpowiednio ująć.
-Bo tu jest moja rodzina- spojrzałem znacząco na Kamila- i mój dom- mocniej zacisnąłem rękę na dłoni Gabiego- nie zostawię ich. Nie po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Może kiedyś cię odwiedzę… ale nie teraz- wziąłem głębszy wdech.
Mariusz zrozumiał moje słowa. Zrozumiał to, że nie odrzucam go, jako ojca, ale to, że nie jestem gotowy na zamieszkanie z nim. Przecież tak niedawno dowiedziałem się kim tak naprawdę jest, nie ufam mu. Jeszcze nie.
-Będę na ciebie czekać, synu- powiedział tylko.
Kilka dni po tym wieczorze opuścił Polskę.  

Pod koniec lata ponownie wraz z Michałem, Tymoteuszem i Gabrielem zasiadłem na ławce przed szkołą. Chłopacy na pierwszy rzut oka mieli coś ku sobie i podejrzewałem, że ten rok szkolny będzie bardzo interesujący. Michał opierał głowę na ramieniu chłopaka, który dziś nie miał soczewek, ani podkładu, przez co blizna była doskonale widoczna.
-I co teraz?- Ciepła dłoń odwróciła moją uwagę od zakochanych. Spojrzałem w oczy Michała i rzekłem:
-Wracam do szkoły.
Podniósł się i obdarzył mnie szybkim miśkiem.
-Czyli co?- Zerknął na Gabriela- to już koniec przykrych sytuacji?
-Tak- odpowiedział- teraz będzie tylko lepiej.
Patrzyłem w jego ciemne oczy i byłem po prostu szczęśliwy, szczęśliwy, że go poznałem i jestem z nim. Nauczył mnie być człowiekiem i obdarzył miłością, a ja jego. Czy mogłem chcieć więcej? Chyba nie. Miałem tylko nadzieje, że przyszłość będzie dla nas łaskawa i pozwoli być razem.

***

Przepraszam, że taki krótki wyszedł, ale nie czułam potrzeby przedłużania w nieskończoność, a co do sceny seksu to pomyślałam, że opowiadanie pozostawię pod etykietą „niewinne”, przez co nie chciałam za bardzo opisywać całego wydarzenia… 

20 wrz 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 24

Rozdział troszkę dłuższy niż zazwyczaj. Coś się zmieniło. Jakby taki guziczek, który zachęca mnie do pisania więcej o uczuciach, przemyśleniach, został przyciśnięty. Myślę, że dobrze, iż tak się stało. Sami oceńcie.

***

-Dalekooo…- reszta pytania została stłumiona przez przeraźliwy ziew. Przetarłem załzawione powieki, aby choć trochę dopomóc im w jakże trudnym zadani, którym było niezamykanie się. Od kilku godzin byliśmy w nieprzerwanej jeździe, a wokół auta panowała nocna ciemność, która tylko wzmagała uczucie senności. Jestem śpiochem i to nie jest żadna tajemnica. 
-Jeszcze tylko trochę- poczułem jego dłoń na swoim kolanie. Moje ciało przeszła fala dreszczy spowodowana ciepłem. Ręka Gabriela zacisnęła się i poluźniła, jakby tym gestem chciał mnie wesprzeć. Wiedział, jak bardzo podróże mnie męczą i nużą, a przez to sam czuł się odrobinę skołowany. Moje uczucia wpływają na jego samopoczucie, tak samo jak jego na moje. To oddziaływanie jest czasem miłe, jednak w tej sytuacji trochę dołujące. Chłopak odsunął swoją dłoń od mojej skóry i położył na kierownicy. Spojrzałem za okno, ale przed nami rozciągała się jakby nieskończona droga po bokach, której, rozchodził się lat. Klimat dość mroczny i przerażający, ale to ekscytujące siedzieć w aucie i być oddzielonym od tego potwornego otoczenia. Zachichotałem pod wpływem swoich myśli. Gabi podkręcił głośność muzyki płynącej z radia i zaczął podśpiewywać pod nosem niektóre piosenki. Fałszował potwornie, a ja mimo to słuchałem jego głosu z uwielbieniem. Tak minęła kolejna godzina. W pewnym momencie skręciliśmy w leśną drużkę i jechaliśmy wzdłuż niej przez kilka minut. Prędkość stanowczo zmalała przez to, że Gabriel obawiał się wyskakujących z zarośli zwierząt oraz nierównego terenu. 
-Już blisko- powiedział.
Zza drzew wyłonił się widok ogromnej metalowej bramy, na której wysiała tabliczka głosząca: „Teren prywatny domków letniskowych. Rejestracja otwarta całą dobę”. Za bramą dostrzegłem mały domek, w którym świeciło się żółte światło.
-Zaraz wracam- powiedział, wyłączając silnik i wychodząc na zewnątrz. Do auta dostało się świeże powietrze, przez co odetchnąłem z ulgą. Podczas podróży nie chciałem narzekać, ale klimatyzacja jak i brak przerw w drodze trochę mnie irytowały. Nie byłyby potrzebne, jednak potrzeby fizjologiczne to kwestia warta uwagi, kiedy planuje się dłuższą podróż. Czyżby Gabriel takiej potrzeby nie odczuwał?
Obserwowałem jak chłopak podchodzi do bramy, a po chwili rozmawia z jakimś mężczyzną pokazując dokumenty i wskazując w kierunku auta. Starszy pan pokiwał głową, po czym przycisnął coś trzymanego w ręce i brama bez żadnego dźwięku otworzyła się. Gabrielowi wręczył dwa przedmioty i powiedział coś, na co reakcją chłopaka było zarumienienie się. Nastolatek wrócił do auta i wręczył mi pojedynczy klucz oraz kartę przypominającą tę bankową. Do klucza przymocowana była przywieszka z numerem „13”. Pomyślałem, że to pewnie numer domku, który będziemy zajmować i nie myliłem się, gdyż jechaliśmy falistą drogą, od której odbiegały piaszczyste drużki prowadzące do domków. Budynki znajdowały się w odstępach kilkuset metrów, a przy każdym z nich stała wysoka lampa oświetlająca domek. Chciałem policzyć wszystkie mijane domki, ale pomyliłem się, gdyż skręciliśmy do tego, który, według moich obliczeń, miał mieć numer osiem, jednak w rzeczywistości tabliczka na nim głosiła, że to ten odpowiedni. Wysiedliśmy, a ja poświęciłem chwilę na przyjrzenie się budowli. Była wykonana z jasnego drewna i stała na betonowym podwyższeniu, dlatego do wejścia na niewielką werandę prowadziło kilka stopni. Z przodu znajdowało się spore okno, tak samo jak na poddaszu z tym, że tam było o połowę mniejsze. Domek otaczał lat i wiedziałem z opisu na stronie internetowej, że za budynkiem znajduje się plaża z jeziorem. Miałam ochotę już teraz zanurzyć się w lekko chłodnej cieczy, ale byłem zbyt zmęczony, aby chociaż zaproponować coś takiego Gabrielowi. Odwróciłem się i napotkałem ciekawskie spojrzenie chłopaka. Uśmiechnąłem się do niego i wziąłem swój bagaż, oddając mu przy okazji klucze i tajemniczą kartę. Wspięliśmy się po kilku stopniach i poczekałem aż otworzy drzwi, aby następnie wpuścić mnie do środka. Poszukałem włącznika światła i już po chwili pomieszczenie się rozjaśniło. Znajdowaliśmy się w małym salonie połączonym z kuchnią. Z tyłu dostrzegłem drzwi oraz schody. Podszedłem tam i uchyliłem wrota, aby ujrzeć niewielką toaletę z kabiną prysznicową. Schody prowadziły do pokoju, w którym znajdowały się dwa dwuosobowe łóżka. Wiedziałem, że i tak będziemy spać razem, więc na jednym z nich położyłem swoją torbę i odwróciłem się do Gabriela, który cały czas się na mnie patrzył. Podszedłem do niego i otoczyłem ramionami spoglądając w jego oczy.
-Co teraz będziemy robić?- Zapytałem i wspiąłem się na palcach, aby cmoknąć go w usta.
-Nie wiem jak ty, ale ja padam, więc proponuje pospać-przyciągnął mnie jeszcze bliżej i przyłożył policzek do czubka mojej głowy.
-Okay- mruknąłem, również byłem bardzo senny- idziesz się pierwszy myć?
-Idziemy razem- pociągnął mnie w stronę schodów. Wyrwałem mu rękę i podszedł do łózka, aby z torby wyciągnąć żel pod prysznic, pastę do zębów, szczoteczki i bieliznę. Wróciłem do bruneta i zeszliśmy do łazienki, w której się rozebraliśmy i weszliśmy pod strumień wody. Ucieszyłem się, że jest ciepła. Przez chwile stałem, pozwalając, aby kropelki spływały wzdłuż ciała opatulając je ciepłem i świeżością. Miałem zamknięte oczy, kiedy chwyciłem żel i zacząłem myć ciało. Uchylając powieki spotkałem się z tęczówkami Gabriela, przez co zrobiło mi się goręcej i poczułem podniecenie. Od zajścia mającego miejsce pewnego poranka uczucie pożądania towarzyszyło mi bardzo często i było spowodowane samym widokiem chłopaka. Nie potrzebowałem jego dotyku, aby moje przyrodzenie stało się twarde, a mimo tego ciągnęło mnie to niego również poprzez myśli. Czasem nie rozumiałem tego mechanizmu, ale to chyba normalne u osoby zakochanej, prawda? Sam już nie wiedziałem czy jestem w nim zakochany czy po prostu go kocham. Nie rozróżniałem tych dwóch, z pozoru różnych uczuć i nie rozumiałem ich. Chciałem to zrozumieć. Chciałem dowiedzieć się co do niego czuję i dlaczego czuję cokolwiek. Byłem z tego zadowolony, chociaż tego nie pojmowałem. Byłem zadowolony, ponieważ to takie ludzkie, prawda? A ja staje się człowiekiem właśnie dzięki niemu. Przybliżyłem się do niego bardziej niż znajdowaliśmy się przed chwilą, dzięki ograniczonej przestrzeni i dotknąłem opuszkami palców jego twarzy. Spodobała mi się faktura jego skóry. Była delikatna, miękka i gładka, lekko zarumieniona przez wysoką temperaturę wody. Twarz Gabriela ma wyraziste linie, które są bardzo chłopięce, wręcz męskie. Uwielbiałem jego ciemne oczy, w których zatonąłem już przy pierwszym spojrzeniu. Jego tęczówki błyszczały z niezrozumiałego szczęścia i uśmiechały się pogodnie. Wplotłem palce jednej z ręki w jego włosy i pociągnąłem je mocniej niż mam w zwyczaju, aby mieć lepszy dostęp do jego ust, które pochłonąłem swoimi w następnej sekundzie. Uwielbiałem ich miękkość i delikatność, z jaką mnie całuje. Gabriel, chyba zaskoczony tym co zrobiłem, na początku stał zdumiony, aby w następnym momencie pchnąć mnie na kafelki i całując żarłocznie. Ten pocałunek nie był niewinny i lekki jak zawsze, ale mocny, namiętny i pełen pożądania. Ciągnąłem go za włosy, drapałem plecy i podgryzałem wargę tylko po to, aby słyszeć pomruki zadowolenia z jego strony. Jęknąłem, czując erekcje chłopaka spotykającą się z moim penisem. Gabi chwycił obydwa przyrodzenia i delikatnie zaczął poruszać ręką. Nasze wszystkie pieszczoty stały się delikatne i leniwe, jakbyśmy chcieli na zawsze pozostać w tej chwili. Ręce zarzuciłem na jego szyję, jednocześnie pojękując w jego usta, zaś on swoją wolną dłoń umieścił na mojej głowie, aby chronić ją przed uderzeniami o płytki. Przyśpieszył ruchy ramieniem i już w następnym momencie doszliśmy niemal równo. Otworzyłem oczy i spojrzałem w te czekoladowe. Znowu patrzył na mnie w ten głupi, rozczulający sposób, przez który miałem ochotę przytulić go i już nigdy nie puścić. 

-Nie możesz zasnąć?- Usłyszałem przy swoim uchy, kiedy po raz setny przewróciłem się na drugi bok. Nie mogłem znaleźć odpowiedniej pozycji do snu, a w mojej głowie krążyły nieproszone myśli.
-Tak, pomóż- Gabriel objął mnie i przyciągnął do siebie. Zarzuciłem nogę na jego biodra i objąłem, kładąc głowę na piersi chłopaka. Słyszeć i czuć bicie jego serca jest jednym z najprzyjemniejszych uczuć, jakie miałem okazje poznać. Klatka piersiowa bruneta unosiła się równomiernie, a otaczające ramie powodowało powstawanie więcej ciepła- Gabi?
-Tak?
-Co myślisz o tym, abym przeprowadził się do Mariusza?- Wziąłem głęboki wdech. Do nozdrzy dostał się zapach jaśminu i lawendy. Zaciągnąłem się, starając być cicho. O, mój boże. Gabriel milczał dość długo, aby wypowiedzieć te słowa:
-Nie chcę abyś wyjeżdżał- zaczął- nie wyobrażam sobie dnia aż ciebie, ale nie chce, aby te słowa zaważyły przy podejmowaniu decyzji. Jakakolwiek drogę wybierzesz, zaakceptuje ją i wciąż będę cie kochać.
Cieszę się, że powiedział to co myśli. I chociaż czuje się winny i rozdarty emocjonalnie bardziej niż przed kilkoma dniami to panuje we mnie jakiś wewnętrzny spokój. Jakbym podświadomie podjął decyzje, ale jeszcze nie do końca wiedział jaką. 

Obudziłem się w paskudnym humorze, którego sam sobie nie potrafiłem wyjaśniać. Czułem dziwne napięcie i zestresowanie, coś ściskało mnie w żołądku i nie mogło pozbyć się paskudnego uczucie braku czegoś. Widok śpiącej twarzy Gabriela tylko wzmógł to uczucie i miałem ochotę go uderzyć i pocałować jednocześnie. Szarpiąc się za włosy, wstałem z łóżka i biorąc buty sportowe, które na szczęście spakowałem oraz spodenki dresowe, zszedłem na parter. Bieganie na pusty żołądek nie było dobrym rozwiązaniem, ale nie wiedziałem, co mógłbym zrobić, ale rozładować dziwne napięcie tworzące się w moim organizmie. Biegłem wzdłuż asfaltowej drogi, która, jak się okazało, było wielkim kołem, więc co jakieś dziesięć minut przebiegałem obok domku z numerem „13”. Przy piątym okrążeniu moje nogi odmówiły posłuszeństwa i podbiegłem do domku, aby usiąść na schodach. Nieprzyjemne uczucie zbierające się na dole brzucha nie zniknęło i wciąż nie dawało o sobie zapomnieć. Co się, do cholery, dzieje?
Wszedłem do budynku i przez chwile nasłuchiwałem czy Gabriel się nie obudził. Okazało się, że już nie spał i stał przed blatem małego stołu w „kuchni” odpakowując styropianowe pudełka, z których wydobywała się miła woń jedzenia. Mój pusty żołądek dał o sobie głośno znać, przez co brunet ze śmiechem odwrócił się w moją stronę. Gabriel zawsze wiedział, kiedy coś było ze mną nie tak i teraz, spoglądając na moją twarz, zapytał:
-Co się stało?- Zostawił pudełka i podszedł do mnie kilka kroków.
Nie wiedziałem co zrobić: uderzyć go czy pocałować? 
Z niezdecydowania postanowiłem się na niego rzucić atakując miękkie usta. Ponownie zapytałem sam siebie co jest grane. Nie wiedziałem. Chłopak stracił równowagę, przez co wylądowaliśmy na podłodze, a on zawisł nade mną. Zawsze, kiedy się całowaliśmy, widziałem iskierki pożądania w jego oczach.
Teraz to ja go pożądałem i bardzo, ale to bardzo zapragnąłem, aby doszło między nami do zbliżenia. Ogarnij się, Oliver, bo zrobisz głupotę, mówiłem w myślach, ale ciało postanowiło robić coś innego. Otoczyłem jego biodra nogami, a rękoma objąłem go w szyi i znowu pocałowałem. Zachłannie, bez opamiętania. Chciałem mu powiedzieć coś, czego sam nie rozumiałem. To dziwne uczucie usilnie próbowało opuścić moje ciało, ale ja trzymałem je w sobie. Co to takiego? Jak to nazwać? Gabriel dotknął moich policzków i gładził je delikatnie. Nie pasowało to do czynów, które ja wykonywałem. 
Uspokoiłem się.
Czując jego ciało na sobie, jego usta na moich i dłonie wypalające gorące ślady na mojej skórze, w końcu zrozumiałem.
Zrozumiałem, dlaczego to ciepło, które czuje przy jego dotyku nie pochodzi z zewnątrz tylko wewnątrz, dlaczego powstaje w moim ciele. Zrozumiałem przyczynę nachalnego myślenia o nim, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Dotarło do mnie to, dlaczego w obliczu zagrożenia śmierci chciałem go odnaleźć i uratować, dlaczego tak bardzo potrzebowałem jego bliskości, czułości, wsparcia i słów… Zrozumiałem dziwne spojrzenie Kamila, kiedy powiedziałem mu, że nie wiem, jakie to uczucie zakochać się oraz wyraz twarzy Michała, kiedy zapytałem co to w ogóle znaczy. Oni, tak samo jak Mateusz, mówiąc mi o zranieniu Gabriela, jak Marcin patrzący na nasze ręce oraz Tymek chichoczący po kątach z Michałem patrząc na nas, wiedzieli. Wiedzieli co czułem. Po moich spojrzeniach, czynach, a później słowach. Kiedy tak właściwie to się stało?
Kiedy pokochałem Gabriela?
-Oliver- wymruczał, całując moją szyję. Zadrżałem. Podnieśliśmy się i jak gdyby nigdy nic uśmiechnęliśmy do siebie. Gabriel szeroko, ja niepewnie, oszołomiony tym co sobie uświadomiłem. 
-Przepraszam- mój śmiech był histeryczny- nie wiem co mnie napadło- przeczesałem pukle włosów, chcąc doprowadzić je do ładu, ale one jak zawsze buntowały się- co tam masz?- Wskazałem na stół za jego plecami.
-Ah, kanapki na ciepło- mój głód ponownie dał o sobie znać w postaci burknięcia- zjemy na werandzie?
-Ok- odpowiedziałem biorąc swoją porcję. 
Wyszliśmy na świeże powietrze i usiedliśmy na drewnianych krzesłach tak, abyśmy znajdowali się naprzeciwko siebie. Gabriel zaczął jeść, a ja chwile przypatrywałem się mu.
-Kiedy się we mnie zakochałeś?- Zapytałem. Chłopak przegryzł to co miał w ustach i powiedział:
-To była miłość od pierwszego wejrzenia- patrzył gdzieś w dal. Za drzewami dostrzegłem jezioro.
-Naprawdę? 
-Można tak powiedzieć- uśmiechnął się- spodobałeś mi się, kiedy zobaczyłem cie pierwszy raz, ale wizualnie- zrobił przerwę, aby wziąć gryz, po czym kontynuował- kiedy cię poznawałem, chociaż nie mówiłeś, to byłem zafascynowany. Twoją osobą, zainteresowaniami, reakcjami, wszystkim, naprawdę. Uwielbiałem cię obserwować i pewnie to zauważyłeś- uśmiechnął się szeroko- to, że się w tobie zakochałem uświadomiłem sobie kilka dni przed pierwszym pocałunkiem- zawstydziłem się, bo nigdy tego nie wspominaliśmy- a to, że cie kocham, kiedy leżałeś w szpitalu. 
Poczułem się źle na myśl, że jemu pokochanie mnie zajęło tak mało czasu, kiedy mi prawie rok. Ale to nie ma znaczenia. 
Nie wiedziałem, który moment byłby odpowiedni za wyznanie mu uczuć. Czułem silną potrzebę zrobienia tego, jak najszybciej się da. Byłem pewien swoich uczuć i chciałem, aby Gabriel też był pewien. A co, jeśli on, tak samo jak pozostali, wiedział o tym? Czy jest sens mówienia? Chyba tak, bo wypowiedziane tego z moich ust jest sto razy lepsze niż po prostu świadomość tego. Cholera, sam nie wiedziałem, czy to moja wina czy losu, że powiedzeniu mu słów "Kocham Cie" będzie takie trudne. Zawsze coś mnie zatrzymywało. Kiedy kąpaliśmy się w jeziorze lub opalaliśmy leżąc na piasku nie bylem w stanie tego zrobić, nie tylko dlatego, że był tak blisko, że jego oczy tak błyszczały, a usta śmiały się do mnie. Byłem jak zaczarowany, zamknięty w hipnozie. Całkowicie zależny od niego. Mówiłem tylko, kiedy o coś pytał.

Był piątek, trzy dni przed naszym powrotem do domu. Po szaleństwach w wodzie, wielogodzinnych spacerach i nielicznych miłych atrakcjach, siedzieliśmy przy ognisku. Dookoła nas krążyło mnóstwo osób chcących zjeść kiełbaskę, tańczących par patrzących w swoje oczy z charakterystycznym błyskiem. Byliśmy też my- dwoje chłopaków siedzących przy ognisku opatulanych przez koc. Ramie Gabriela otulało mój lewy bok, a jego talia prawy. Patrzyliśmy w tańczące ogniki, nie rozmawialiśmy, nie czując takiej potrzeby. W pewnym momencie przypomniało mi się coś. Pobiegłem do domku, który zajmowaliśmy i z torby podróżnej wyciągnąłem małe pudełeczko. Włożywszy je do kieszenie, wróciłem do swojego chłopaka. Nie usiadłem obok niego, do czego zachęcił mnie gestem dłoni, ale stanąłem przed nim w taki sposób, aby ogień rozjaśniał jego twarz. Gabi podniósł się i podszedł bliżej.
-Co się stało, Oli?- Zapytał.
Wyciągnąłem dłoń przed siebie i dałem mu przedmiot. Spojrzał na niego niepewnie, uchylając pokrywę. Otworzył usta tak jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Zamiast tego wziął jeden z łańcuszków i powiesił sobie na szyi, a drugi umieścił na mojej. Kiedy chciał się odsunąć chwyciłem jego ręce i wtuliłem w nie twarz, równocześnie patrząc w czekoladowe oczy. Uznałem ten moment za najbardziej odpowiedni, więc otworzyłem usta, lecz nic nie powiedziałem. Chłopak nachylił się i mnie pocałował nie przejmując się tym, że znajdowaliśmy się wśród ludzki. Mi również nie sprawiało to problemu, więc przyległem do jego piersi, a dwa kawałki magnetycznych puzzli połączyły się ze sobą, czemu towarzyszyło ciche kliknięcie. Nasz pocałunek był mocny i namiętny, a kiedy odsunęliśmy się od siebie, trzymając w ramionach, przygryzłem i pociągnąłem delikatnie dolną wargę bruneta.
-Kocham Cię- mówią to miałem nadzieje, że wiedział co się kryło za tymi dwoma słowami. Nie chciałem mówić tego wszystkiego, o czym myślałem w ciągu ostatnich dni. Te dwa, magiczne słowa wyrażają wszystko.
Gabriel uśmiechnął się w sposób tak szczery i uczuciowy, że zabrakło mi tchu, powietrza, którym mógłbym oddychać.
-Ja ciebie też kocham, aniołku- odpowiedział, po czym przytulił mnie, kładąc brodę na mojej głowie- tak bardzo cie kocham…
Chłopak pachniał czekoladą i lasem, który nas otaczał. Jego ciepłe ciało, którego temperatura grzała bardziej niż jakikolwiek kaloryfer przyciągało mnie w sposób niezrozumiały. Chciałem go polizać i gryźć. Ciemne pasma włosów połaskotały moją szyję, zadrżałem. Szerokie, otulające mnie ramiona wydawały się odpowiednim dla mnie miejscem, moim domem. 
-Chodźmy do domku, zimno mi- pociągnąłem go za rękę, a nasze łańcuszki rozłączyły się. 
Przemierzałem metry szybkim marszem tylko po to, aby po wejściu do domku zamknąć za nami drzwi i pocałować kuszące usta mojego chłopaka. Mój chłopak, pomyślałem. Mój Gabriel. Podobało mi się to, podobał mi się ten tytuł. Zastanowiłem się czy Gabi też czasem o tym myśli, zapragnąłem wiedzieć, o czym myśli, ale nie powiedziałem tego, gdyż całowaliśmy się. Pieszczota była powolna i delikatna. Moja świadomość nie zarejestrowała sposobu, w jaki znaleźliśmy się na piętrze, gdyż całą swoją uwagę skupiałem na wargach Gabiego. Ściągając swoją bluzę zaśmiałem się, gdyż pojawił się problem z przełożeniem jej przez głowę.
-Dlaczego tyle na siebie założyłeś?- Zapytał, kiedy ściągnął dwie bluzki. Stał przede mną jedynie w jeansach i uśmiechał się. Wyglądał zniewalająco.
Położyliśmy się na łóżku. Pozycja, w której się znajdowaliśmy nie była dla mnie nieprzyjemna tak jak do niedawno i napadało mnie to dziwnym uczuciem, kiedy Gabriel zawisał nade mną starając się opanować, aby mnie nie zgnieść. Zarzuciłem ręce na jego szyje i splotłem je ze sobą, gdyż nie wiedziałem, co mógłbym z nimi zrobić. To on dominował, on musiał mnie nakierować.
-Gabi, uprawiajmy seks-wyszeptałem pomiędzy pocałunkami.

13 wrz 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 23

Ani trochę nie jestem podobny do swojego ojca, Mariusza. Różnimy się tak bardzo, że bardziej się nie da. Jego oczy są ciemne, ich kolor bardzo zbliżony jest do koloru oczu Gabriela lub Kamila. Włosy ma ciemne, niemal czarne i krótko ostrzyżone, a pamiętam, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłem sięgały mu do ramion. Mężczyzna ma trzydzieści osiem lat i faktycznie wygląda na swój wiek. Posiada mocno zarysowaną linie szczęki, wąskie usta, podczas gdy moje są pełniejsze. Wygląda strasznie, przeraża mnie mój własny ojciec.
Mrugam kilkakrotnie pod wpływem słów, które usłyszałem kilka sekund temu, chociaż nie czuję się specjalnie zaskoczony. Wierzę w nie. Wierzę w to, że stoi przede mną mój prawdziwy ojciec.
I chociaż czekałem na to spotkanie odkąd tylko dowiedziałem się prawdy o Adamie, nie czuję się szczęśliwy tym faktem. To tak jakby dostać lizaka. Mam lizaka. Aha. Fajny lizak, ale to tylko lizak jeden wśród milionów. Nie jest wyjątkowy.
I nic.
Stoimy tak, a ja otwieram i zamykam usta, nie wiedząc jak powinny brzmieć moje pierwsze słowa do Mariusza po dowiedzenie się kim jest.
-Oliverze?- Mówi Kamil, ale uciszam go gestem ręki, po czym patrzę w oczy swojego ojca i mówię:
-To ciebie spotkałem w barze niecały rok temu i to ty śledziłeś mnie w zimę i przekazałeś przez tę małą dziewczynkę kopertę, mylę się?
Widzę błysk w jego oku. Nie wiem czy to oznaka zawahania, rozbawienia, a może kłamstwa?
-Nie mylisz się.
Nie mogę uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że Roksana była tak głupia, aby spłodzić mnie z osobą stojącą przede mną. Jesteśmy tak różni, a wiąże nas ta sam krew.
-Czy ktoś- syczę- może mi powiedzieć o co tu chodzi?!- Patrzę na Kamila, a następnie na osoby stojące w kuchni. Gabriel podchodzi do mnie i chwyta za rękę. Czuję materiał bandażu, co ponownie przypomina mi o tym, jakiego ryzyka chłopak planuje się podjąć w przyszłości. Płosze się. Przecież jawnie ukazujemy kim dla siebie jesteśmy stojąc przez moim ojcem! Lekko odtrącam jego rękę. Zauważam, że Mateusz wraz z chłopakami gdzieś zniknął i pozostała nasza czwórka. Siadamy- ja i Gabriel na fotelach, a Kamil wraz z Mariuszem na kanapie. Przez jakiś czas obserwujemy się, posyłając dziwne spojrzenia sobie nawzajem.
-Przez piętnaście lat nie wiedziałem o Twoim istnieniu- mówi mój ojciec- trzy lata temu Roksana przyleciała do mnie. Byliśmy w dobrych stosunkach, a kiedy przyjeżdżałem do rodziny w Polsce, spotykaliśmy się. Oznajmiła mi wtedy, w obliczu moim i mojej żony, że mam piętnastoletniego syna- westchnął- to był szok dowiedzieć się tego po tak długim czasie. Kristin, po tym jak opowiedziałem jej historie swoją i twojej mamy, sama się ucieszyła tą nowiną, bo wiedziała jak bardzo chciałbym mieć dzieci, a ona niestety nie mogę wydać człowieka na świat- głos mu zadrżał. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy- Roksana powiedziała mi jak wygląda sytuacja. Powiedziała, że muszę wrócić do kraju i zabrać cię do siebie, bo groziło ci niebezpieczeństwo ze strony Adama- zadrżałem na wspomnienie tego człowieka- w ciągu dwóch dni omówiliśmy wszystko i byliśmy gotowi do wylotu, ale na miejscu okazało się, że zniknąłeś, tak samo jak Adam i nikt nie wiedział gdzie jesteście.
Ukrył twarz w dłoniach. Kamil położył mu rękę na ramieniu
-Nie mów, jeśli nie czujesz się na siłach.
-Nie- zaprzeczył szybko- Oliver musi wiedzieć- przetarł powieki- dwa miesiące cię szukaliśmy, ale na darmo! Wróciłem do żony i powiedziałem jej wszystko. Dużo czasu zbierałem informacje na twój temat oraz Roksany i Adama. Niecały rok temu dostałem od niej telefon. Mówiła, że żyjesz, że masz dom i jesteś szczęśliwy i to ja powiedziałem jej, aby nie odwiedzała cię przed moim przyjazdem- załkał, z trudem łapiąc powietrze- przyjechałem. Tym razem spotkałem się z nią na cmentarzu… odwiedzając jej grób.
To jego wina, że nie spotkałem mamy… A było tak blisko.
-Mariuszu, może ja dokończę?- Mówi Kamil. Patrzę na Gabriela, a on na mnie.
-Dobrze- odpowiada mężczyzna.
-Otóż w tym okresie twój ojciec zgłosił się do mnie. Dokładnie sprawdziłem wszystko czy aby na pewno nie jest to jakaś pułapka- wiedziałem o Darku, osobie, którą miałeś sposobność poznać wczoraj. Sytuacja prezentowała się tak okropnie jak jeszcze nigdy, ale wraz z grupą zaufanych osób, w tym twoim ojcem, stworzyliśmy plan idealny. Wiedzieliśmy, że Darek prędzej czy później zaatakuję, chcąc dowiedzieć się gdzie znajduję się zaginiony towar. Ale to nieważne. Zatrudniłem twojego ojca, jako nauczyciela nie tylko po to, aby cię poznał i przebywał z tobą, ale także, jako dodatkowa ochrona.
Przerwał, a ja pomyślałem, że to wyjaśnia jego reakcje, kiedy Gabriel dowiedzieć się trochę o Mariuszu. To co przed chwilą słyszałem naprawdę, naprawdę wiele wyjaśnia.
-Czyli wszyscy wiedzieli kim jesteś?- Zapytałem swojego ojca.
-Nie- zaprzeczył już spokojnym tonem. Po jego poprzednich reakcjach nie pozostało ani śladu i znów wydawał się tym groźnym mężczyzną co kilka minut temu- tylko kilkoro ludzi. Marek, Kamil i…
-Mateusz- podpowiedział Kamil.
-Tak, tak, Mateusz- zaśmiał się patrząc na mnie i powiedział coś co wprawiło mnie w stan euforii- bardzo przypominasz swoją matkę, wiesz?
Łzy połaskotały mnie pod powiekami.
-Tak, zauważyłem, że do ciebie nie jestem podobny. I te oczy…
Śmialiśmy się ocierając łezki z kącików oczu. Opanowałem się po chwili i patrząc na twarze wszystkich w salonie zapytałem:
-Niedługo wracasz do Stanów, prawda?
Chyba zaskoczyłem go tym pytaniem. Czyżby spodziewał się, że będę oczekiwać od niego tego, aby został? Wprawdzie mogłem o to prosić, w końcu to mój tata i chcę go trochę poznać, ale wkraczam w dorosłość i teraz rodzic będzie mi mniej potrzebny niż byłby na przykład dwa lata temu. Mariusz patrzy na Kamila zaś on na mnie. Odwraca swoje ciemne spojrzenie od szatyna i patrzy na mnie.
-Tak.- Odpowiada- chciałbyś zamieszkać ze mną?
Nie udzielam odpowiedzi tylko w sekundę wyobrażam sobie jakby wyglądało moje życie z prawdziwym tatą. W stanach Zjednoczonych. Bez Gabriela, Kamila, Michała, Tymoteusza, Mateusza, Magdy… Beż tych okolic i mojej szkoły, do której postanowiłem wrócić. Wyobrażam sobie swoją przyszłość: studia, pracę, założenie rodziny. Ale z kim? Patrzę na Gabriela i nie wyobrażam sobie życia bez niego w pobliżu. Wizja przyszłości z nim jest bardziej zachęcająca niż ta gdzie będę miał być z tatą.
Patrzę w jego oczy.
I widzę w nich miłość.
Wiem, że jakąkolwiek decyzje podejmę on zaakceptuje to i zrozumie. Ale ja nie chce przyszłości nie uwzględniając jego w niej.
Spoglądam na Kamila.
Czuję, że po prostu nie mogę go zostawić. Sprawiłem mu wiele problemów, ale za każdym razem on mnie ratował. Czy to nie świadczy o tym, że mnie kocha i chce abym został u niego?
-Nie musisz odpowiadać mi teraz- odzywa się Mariusz- pomyśl o tym. Wyjeżdżam za miesiąc. Masz czas.
Ja przez te słowa rozumiem: Masz czas na pożegnanie się z bliskimi, bo twoje miejsce jest przy mnie. W końcu. Po osiemnastu latach możesz być z prawdziwą rodziną.

*

Czasami dopada mnie zły humor bez powodu. W takich chwilach na ogół zachowuje się jak dziewczyna- płacze.
Siedząc na barierkach najwyższego bloku w mieście, tego samego co kiedyś z Michałem, patrzyłem na panoramę miasta z zachwytem. Pogoda była doskonała. Świeciło słońce i wiał delikatny wiat, rozwiewając zbudzone kosmyki moich włosów. I chociaż kilkanaście miesięcy temu nigdy nie odważyłbym się usiąść przy krawędzi na barierce teraz to robię. Bez powodu. Taka zachcianka. Michał powiedział, że „to doskonałe miejsce do niemyślenia”. Mylił się. To doskonałe miejsce do myślenia o wszystkim. Nie tylko do przywoływania wspomnień, ale także do wyobrażania sobie swojej przyszłości. I chociaż nie powinienem przez poranione stopy, przyszedłem tu tylko po to, aby mój umysł się oczyścił, a stało się zupełnie inaczej. Panował w nim chaos, zmieszane uczucia i smutek tak wielki jak jeszcze nigdy. Wdychając spaliny miasta zastanawiałem się nad życiem, które teraz wiodę. Byłem szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy przez te osoby, które tutaj poznałem. Nie chce stąd wyjeżdżać. Nie chce wyjeżdżać z miejsca, w których zacząłem żyć.
Od dłuższego czasu zastanawiało mnie to, dlaczego tylko jedno z moich oczu produkuje łzy. Czy to niebieskie jest chore? Wydaje się martwe. Zaś brązowe na odwrót. To tak jakbyś miał w sobie dwie osoby, przypomniałem sobie słowa Gabriela i teraz one nabrały sensu. Niebieskie oko nie płacze, bo jest martwe. Jak Roksana. Wiem, że mama miała tęczówki o niebieskim odcieniu, zaś Mariusz ma ciemnobrązowe. Jedna cząstka mnie nie żyje, a druga chce abym z nią wyjechał. A jeśli tego nie zrobię? Czy ona także umrze? Czy narażę ją na śmierć i rozstanie?
Niedawno poznałem swojego ojca, a on już ma odejść?
Co powinienem zrobić?
Zostać tu, z Kamilem i Gabrielem czy wyjechać z jedynym bliskim krewnym jaki mi pozostał?
Patrzę na inne budynki, korony drzew i park w oddali. To jest mój dom.
-Tak myślałem, że cie tu znajdę- słyszę za swoimi plecami doskonale znany mi głos, ale nie odwracam się- nie wiem skąd. Przeczucie- milczy przez chwile, aby znaleźć się obok mnie i zacząć wymachiwać nogami w powietrzu- co się stało, Oliver? Wszyscy cie szukają od kilku godzin.
Milcze, wgapiając się gdzieś w oddal. Płacze. Wciąż jednym okiem. Przenoszę wzrok na Michała i uśmiecham się blado.
-Przyszedłem nie myśleć, a jest zupełnie inaczej- powiedziałem patrząc w zielone tęczówki.
-Okłamałem cię- powiedział- wtedy, kiedy pokazałem ci to miejsce sam je odkryłem kilka godzin przed tym.
Ocieram powiekę.
-Widziałem, jaki jesteś zamyślony, dlatego to powiedziałem.
Zanoszę się płaczem wchodząc na odpowiednią część dachu i siadam na rozgrzanej nawierzchni. Płacze gorzko nie mogąc tego powstrzymać i kiedy czuje oplatające mnie ramiona przytulam się do Michała.
-Nie wiem co robić- mówię- nie wiem co robić…
Przyjaciel pachnie wanilią. Lubię ten zapach. Uszczęśliwia. Cieszę się, że to właśnie on tutaj jest i że go poznałem. Cieszę się, że ta głupia piłka spowodowała nasze spotkanie, bo gdyby nie ona nie znałbym tak cudownej osoby, jaką jest Michał. Mam nadzieje, że znajdzie swoje szczęście i odpowiednią osobę. Mam nadzieje, że powiedzie mu się z Tymkiem.
-Zrób to, co uważasz za odpowiednie, ale myśl głównie o sobie i o tym co dla ciebie najważniejsze.
Niewiele pomaga mówiąc te słowa.

*

Dosłownie leżałem w stercie ciuchów, nie wiedząc co powinienem spakować na wspólny wyjazd z Gabrielem i ile tego spakować, bo nie wiedziałem na jak długo jedziemy nad jezioro. Wokół mnie leżało mnóstwo bluzek, bluz i spodni. Kwestia bielizny nie była dla mnie jakoś szczególnie trudna i jedynie to co znajdowało się przede mną sprawiało mi problem. Nigdy nie jechałem nigdzie na wakacje i spakowanie się sprawiało mi ogromny trud. W prawdzie było kilka sytuacji, kiedy musiałem się uszykować na dłuższy pobyt poza domem, ale myślę, że szpitale i ośrodki leczenia psychiatrycznego nie powinny być brane pod uwagę. Tak więc siedziałem, zakopany w własnych ciuchach i czekałem na zbawienie, które nadeszło w postaci Michała. Chłopak został na podwieczorku, kiedy, po rozmowie na dachu, zaproponowałem mu naleśniki. Najwidoczniej poprzednie mu zasmakowały.
Wszedł pewnym krokiem do mojej sypialni i rozejrzał się. Na dłuższą chwilę zawiesił oko na błękitnym t-shercie, po czym, jakby chcąc wyrwać się z zadumy, potrząsnął głową. Westchnął, stawiając mnie do pionu i rozczochrał moje włosy.
-Jak z dzieckiem- wyszeptał bardziej do siebie. Postanowiłem zignorować te słowa w wielkim stylu i rzuciłem się na łóżko. Chłopak potrząsnął przygotowaną torbą podróżną, aby uszykować w niej miejsce- gdzie i na jak długo?
-Do domków nad jeziorem w lesie i nie wiem.
Obserwowałem przez kilkanaście minut jak, siedząc na podłodze, składa wszystkie ubrania i niektóre układa w torbie, zaś inne z powrotem do szafy. Był tak zaabsorbowany tym zajęciem, że nie dostrzegł jak przez chwile stanął za nim Kamil z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. Zbyłem go machnięciem dłoni, a on wskazał palcem zegarek i drzwi od swojego pokoju. Zrozumiałem, że mam niedługo do niego przyjść. Pokiwałem głową i patrzyłem jak znika za drzwiami.
Michał po następnych minutach postawił torbę pod nogami mojego łóżka i spojrzał na mnie z góry.
-Mam coś dla ciebie- powiedział z powagą.
-Co takiego, misiu?
Podszedł do drzwi i cicho je zamknął, po czym wrócił do mnie i usiadł po turecku na brzegu łóżka. Podniosłem się i usadowiłem tak samo jak on. Uśmiechnął się promiennie i wyciągnął coś z kieszeni spodenek. Zsunąłem swój wzrok na dół i zamarłem widząc buteleczkę żelu i opakowanie prezerwatyw.
-Oliver- zaczął- pamiętam co mi mówiłeś ostatnio i- zaakcentował tę literę widząc, że chce mu przerwać- to tak na wszelki wypadek, dobrze?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Chciałem się śmiać, a jednocześnie coś ściskało mnie w żołądku. Ostatecznie pokiwałem twierdząco głowa, a on włożył przedmioty pod jedną z koszulek i pożegnał się, życząc udanego wyjazdu. Podszedłem do szafy i z wysuwanej szuflady wyciągnąłem dwa, niemal identyczne, przedmioty. One także znalazły się w torbie. Po namyśle postanowiłem iść do Kamila. Zapukałem do drzwi i poczekałem na pozwolenie, które szybko dostałem. Jak zawsze wypełniał jakieś papiery, więc postanowiłem przeczekać kilka minut i kiedy je odłożył i ściągnął okulary spojrzał na mnie wzdychając.
-Mateusz dzwonił i powiedział, że Gabriel wyjechał, więc powinien już tu być- potarł policzek i sięgnął do szuflady biurka.
Myślałem, że się zadławię, widząc kolejny żel i prezerwatywy, jednak stałem niewzruszony czekając na jego przemowę, krótką jak się okazało.
-Chociaż nie udzieliłem ci odpowiedzi na twoje pytanie to myślę, że ty ją już znasz i ci się to przyda- rzucił w moim kierunku lubrykant i kondomy, które jakimś cudem złapałem- Oliver?
-Tak?
-Do niczego się nie zmuszaj, ok?
Mówi to osoba, która przed chwilą dała mi przedmioty potrzebne do przyjemniejszego zbliżenia.
Skinąłem mu głową i po powrocie do swojego pokoju włożyłem prezent do torby, zapinając ją. Zabrałem ją na parter kładąc w salonie i poszedłem do kuchni, aby przygotować posiłek na podróż.
Kilkanaście minut później rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem.
-Przepraszam, że tak długo, ale był jakiś wypadek i droga…
Pocałowałem go zachłannie, stęskniony za smakiem jego ust. Mruknął coś cicho i splótł palce naszych rąk ze sobą. Uśmiechnąłem się co wyczuł dzięki swoim ustom. Odsunęliśmy się od siebie i kręciło mi się w głowie. Co ten chłopak ze mną wyprawia?
-Zaraz wracam- szybko pobiegłem do pokoju, aby z nocnej szafki wyciągnąć małe pudełeczko i włożyć je do kieszeni. Poprawiłem koszulkę i rozczesałem splątane włosy. Chwile stałem w miejscu czując jak szybko bije moje serce. Westchnąłem wracając do bruneta, przy którym stał Kamil i coś do niego mówił- jestem- oznajmiłem.
-Jedziemy?- Zapytał Gabi. Pokiwałem głową i przytuliłem Kamila, po czym wyszedłem na dwór trzymając na ramieniu swoją torbę. Bałem się, że jeśli dam ją Gabrielowi to wyczuje co się w niej znajduje.

Słońce właśnie zachodziło, ale wciąż było ciepło i trochę duszno przez letnią atmosferę. Czekała nas długa, nocna podróż.

12 wrz 2015

W śnieżną noc - Rozdział 10

Wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Straciłem go. Nie wiem tego, ale tak mi się wydaje. Wyszedłem bez pożegnania. Czy nasza wczorajsza rozmowa mogła być uważana, jako kłótnia?
Przez całą niedziele zachowywałem się jak robot.  Wstałem, jadłem, myłem się, wyprowadzałem Szczypiora automatycznie. Robiłem to bez uczuć, bo moje myśli krążyły dookoła Krystiana. Nie Radka, nie Klaudii, nikogo. Krystian. Tylko on był cały dzień w mojej głowie. Cały pokój, podwórko, miasto mi się z nim kojarzyło. Chyba każda ławka, chodnik, sklep ma jakieś związane z nim wspomnienie.
Dokładnie o godzinie szesnastej nie wytrzymałem. Założyłem ciepły sweter i jeansy, kurtkę, buty, czapkę i szalik. Na dworze prószył delikatnie śnieg, ale chłodne powietrze powodowały okropne zimno na całym ciele. Wyszedłem z domu, chowając twarz w szaliku. Pod stopami skrzypiał mi śnieg, który skrzył się milionem kolorów, niczym diamenty. Zapragnąłem chwycić je i schować do kieszeni. Ale nie mogłem. Bo to tylko śnieg, który kłamie, co do swojej tożsamości. Nagą ręką naciągnąłem czapkę niżej na czoło i z powrotem schowałem ją między puchaty materiał kurtki. Z moich ust wydobywały się kłęby białego dymu, które zafascynowany obserwowałem jak znikają. Brałem głębsze oddechy tylko po to, aby wypuścić więcej dymu z ust. Bawiłem się nim, przypominając sobie jak to robiłem z Radkiem. Uśmiechnąłem się na jego wspomnienie.
Wszedłem do prawie pustej kawiarni ściągając czapkę. Podszedłem do lady i z sercem na ramieniu czekałem na Krystiana, jednak zamiast niego pojawił się jego wujek.
-o! Mikołaj!- Powiedział na mój widok.
-Dzień dobry. Czy jest Krystian?- Zapytałem bez ogródek.
Mężczyzna spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami wejściowymi.
-Nie.
Odwróciłem się i wyszedłem z kawiarni. Nie chciałem marnować czasu. Musiałem go zobaczyć. Gdy chłodne powietrze rozwiało mi włosy, przypomniałem sobie o założeniu czapki trzymanej w ręku. Szybko naciągnąłem ją na głowę, szczelnie zakrywając uszy i wcisnąłem dłonie w kieszenie. Wbiłem wzrok w ziemie i podążyłem w stronę domu Krisa. Odległość między jego domem, a kawiarnią wynosi sześć kilometrów i zazwyczaj po dwukrotnym pokonaniu tego dystansu nogi wchodzą mi w dupe. W zimę sytuacja jest o tyle gorsza, że trudniej się chodzi przez śnieg, bo jeśli się nie połamie nóg to odmarznie dupa i wszystkie nagie części ciała. Szedłem ścieżką na skróty, wytwarzając swój własny szlak. Śnieg tutaj miał wysokość około dziesięciu centymetrów. Stanąłem przed domem chłopaka i przez chwile zwątpiłem. Co mi da rozmowa z nim? Albo nic albo wiele.
Zapukałem do drzwi i znów serce podeszło mi do gardła, kiedy się otworzyły jednak przede mną stała jego mama w grubym swetrze.
-Nie ma go- powiedziała wiedząc, o co chce zapytać- przed chwilą wyszedł- ziewnęła- zadzwoń do niego.
-Nie mam telefonu- pozbyłem się niego tak samo jak wszystkich kont na portalach społecznościowych, aby odciąć się od wszystkich po śmierci Radka. Jak widać to był błąd, gdyż teraz przydałbym mi się telefon.
Bez pożegnania odszedłem i obejmując się ramionami ruszyłem w drogę powrotną do kawiarni, gdzie spodziewałem się spotkać tym razem Krystiana. Było już trochę ciemno, gdyż zbliżała się godzina dziewiętnasta. Nie pomyślałem, że o tej porze lokal już został zamknięty i bez sensu było tam iść. Nigdzie po drodze nie zauważyłem chłopaka, więc cały przemarznięty wróciłem pod jego dom. Wiedziałem, że jego mama ma dziś nocną zmianę i albo otworzy mi Kris albo nikt. Nie otworzył mi nikt.
Usiadłem na werandzie, obejmując ramionami kolana i czekałem. Zrobiło się już całkowicie ciemno i po około pół godzinie zaczął sypać śnieg. Był tak gesty, że zmuszony zostałem, aby wstać. Naciągnąłem na głowę ogromny kaptur i ruszyłem w drogę do miejsca, w którym dawno nie byłem.
Chciałem zobaczyć tę łąkę zimą.
Silny wiatr kilkakrotnie zerwał mi kaptur z głowy. Łzy zamarzały na moich policzkach, nie czułem palców, ale dalej szedłem. Stanąłem kilka metrów przed nią, kiedy widok zasłaniały jeszcze drzewa i podmuchałem ciepłym powietrzem na dłonie.
Okrążyłem drzewa i zatrzymałem się, patrząc na stojącą w śniegu postać. Krystian. Krzyknąłem jego imię, stojąc pod jednym z iglastych drzew. Odwrócił się i w mgnieniu oka zjawił się przy mnie. Był o wiele grubiej ubrany niż ja i nie wydawało mi się, aby było mu potwornie zimno. Mi latała szczeka z zimna i cały drżałem.
-Co tu robisz?- Zapytał, stojąc kilka kroków dalej.
-Szukałem ciebie- nie mówiłem mu ile przeszedłem kilometrów ani tego, po co go szukałem.
Nagle jakby coś sobie uświadomił i podszedł do mnie, lustrując moją twarz.
-Jesteś zmarzluchem, powinieneś ubrać się cieplej, a nie teraz szczekać zębami- powiedział oskarżycielsko, ale miałem wrażenie, że nie martwi. Chwycił moją twarz i potarł ją lekko. Materiał rękawiczek był szorstki, ale ogrzał moją skórę. Wyciągnąłem ręce z kieszeni i dotknąłem jego rąk- nie masz rękawiczek?- Chciał zdjąć swoje, ale mu przerwałem.
-To nieważne- powiedziałem, chcąc złapać zieleń jego oczu.
-Chodźmy do mnie- chwycił mnie za rękę i pociągnął, ale opieram mu się.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaprzeczyłem. Odwrócił się, ujmując moje dwie ręce i zaczynając grzać je swoimi. Na szczęście miał suche rękawiczki, więc trochę mu się to udało.
-Powiesz mi to w domu, a nie na dworze w najbardziej śnieżną noc, jaką widzi polska od lat- przytuliłem się do niego. Bardzo tego potrzebowałem. Po chwili ruszyliśmy w stronę jego domu. Weszliśmy, a ja byłem jak w amoku. Czy mogłem spodziewać się rozmowy czy kolejnego seksu bez zobowiązań? Zdjąłem z siebie wszystkie niepotrzebne rzeczy, w kuchni zrobiłem herbatę i trzymając dłonie na gorącym kubku poszedłem do pokoju blondyna. Usiadłem po turecku na tapczanie, a Krystian naprzeciwko mnie. Siedział bardzo blisko, gdybym się postarał to byłbym w stanie czuć jego oddech. Wciąż się trząsłem, kiedy chwycił mnie za brodę i podniósł głowę w górę. Pocałował mnie krótko i odsunął się.
-Kocham Cię- to nie ja wypowiedziałem te słowa. Słowa, których nigdy do nikogo nie skierowałem zostały skierowane do mnie. Krystian zabiera mi kubek i odkłada go na szafkę stojąca w pobliżu łóżka, po czym bierze moje dłonie i całuje kłykcie- kocham cię- powtarza po skończeniu. Splata nasze palce ze sobą- nie wiesz jak bardzo zdenerwowałem się patrząc na to co wyprawiała Klaudia. A ty, mimo że wiedziałeś, co do ciebie czuje pozwalałeś jej na to- słyszę wyrzut w jego głosie.
-Nie wiedziałem- spojrzał na mnie zdziwiony. Otworzył usta, jednak po chwili je zamknął. I znów otworzył
-Pamiętasz nasz pierwszy raz?- Potwierdzam niepewnie. Lampka stojąca na szafce nocnej daje słabe światło i prawie go nie widzę- powiedziałeś, że mnie lubisz, a ja tobie, że ja ciebie też- mówi cicho, jego głos mnie usypia- już wtedy się w tobie zakochałem. Myślałem, że wiesz.
Przysuwam się do niego i przykładam policzek do piersi przytulając się.
-Kocham cię- szepczę- w śnieżną noc - dodaje z uśmiechem na twarzy. Odsuwam się, aby w następnej chwili go pocałować.
Po kilku minutach pieszczot pcha mnie i zawisa nade mną.
-Chcę się z tobą kochać- jestem mu wdzięczny, że nie używa słów "seks", "pieprzenie" czy innych tego typu, tylko "kochać się". Samo w sobie brzmi dobrze i jest przepełnione uczuciem. Kiwam głową, chociaż wiem, że nie potrzebuje pozwolenia. Schyla się w kierunku szafki, ale powstrzymuje go łapiąc w połowie jego dłoń.
-Bez- podpowiadam mając na myśli zabezpieczenie. Sięgam jedynie po lubrykant.
Na początku jak zawsze się całujemy, rozpalając nasze ciała i obdarowując się drobnymi, przyjemnymi gestami i kiedy pozbywamy się ciuchów każe mu się położyć. Z niedowierzaniem robi to o co go proszę. Dobrze wie jak bardzo nie lubię być na górze wciąż będąc "na dole". Kiedy chce zacząć powstrzymuje mnie. Znów leżę pod nim i patrzę na jego twarz.
-Mikołaj- ciągle powtarza moje imię przygotowując mnie. Jęczę pod nim i wije się. Jak zawsze uczucie wypełnienia nie można porównać do niczego innego, ale tym razem wszystko jest inaczej, bo robione z miłością.

-Będę tu, kiedy się obudzisz- mówię, widząc, że zasypia. Sam jestem senny, ale zawsze czekam aż to on pierwszy odpłynie. Kiedy to się dzieje, nie przejmując się nagością, po wydostaniu się z łóżka, podchodzę do okna. Odsłaniam roletę i patrzę na ogromny księżyc.
Widzisz Radku?
Radzę sobie bez ciebie.

Żyje.