Wciąż nie
mogłem uwierzyć w to co się stało. Straciłem go. Nie wiem tego, ale tak mi się
wydaje. Wyszedłem bez pożegnania. Czy nasza wczorajsza rozmowa mogła być
uważana, jako kłótnia?
Przez całą
niedziele zachowywałem się jak robot.
Wstałem, jadłem, myłem się, wyprowadzałem Szczypiora automatycznie.
Robiłem to bez uczuć, bo moje myśli krążyły dookoła Krystiana. Nie Radka, nie
Klaudii, nikogo. Krystian. Tylko on był cały dzień w mojej głowie. Cały pokój,
podwórko, miasto mi się z nim kojarzyło. Chyba każda ławka, chodnik, sklep ma
jakieś związane z nim wspomnienie.
Dokładnie o
godzinie szesnastej nie wytrzymałem. Założyłem ciepły sweter i jeansy, kurtkę,
buty, czapkę i szalik. Na dworze prószył delikatnie śnieg, ale chłodne
powietrze powodowały okropne zimno na całym ciele. Wyszedłem z domu, chowając
twarz w szaliku. Pod stopami skrzypiał mi śnieg, który skrzył się milionem
kolorów, niczym diamenty. Zapragnąłem chwycić je i schować do kieszeni. Ale nie
mogłem. Bo to tylko śnieg, który kłamie, co do swojej tożsamości. Nagą ręką
naciągnąłem czapkę niżej na czoło i z powrotem schowałem ją między puchaty
materiał kurtki. Z moich ust wydobywały się kłęby białego dymu, które
zafascynowany obserwowałem jak znikają. Brałem głębsze oddechy tylko po to, aby
wypuścić więcej dymu z ust. Bawiłem się nim, przypominając sobie jak to robiłem
z Radkiem. Uśmiechnąłem się na jego wspomnienie.
Wszedłem do
prawie pustej kawiarni ściągając czapkę. Podszedłem do lady i z sercem na
ramieniu czekałem na Krystiana, jednak zamiast niego pojawił się jego wujek.
-o!
Mikołaj!- Powiedział na mój widok.
-Dzień
dobry. Czy jest Krystian?- Zapytałem bez ogródek.
Mężczyzna
spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami wejściowymi.
-Nie.
Odwróciłem
się i wyszedłem z kawiarni. Nie chciałem marnować czasu. Musiałem go zobaczyć.
Gdy chłodne powietrze rozwiało mi włosy, przypomniałem sobie o założeniu czapki
trzymanej w ręku. Szybko naciągnąłem ją na głowę, szczelnie zakrywając uszy i
wcisnąłem dłonie w kieszenie. Wbiłem wzrok w ziemie i podążyłem w stronę domu
Krisa. Odległość między jego domem, a kawiarnią wynosi sześć kilometrów i
zazwyczaj po dwukrotnym pokonaniu tego dystansu nogi wchodzą mi w dupe. W zimę
sytuacja jest o tyle gorsza, że trudniej się chodzi przez śnieg, bo jeśli się
nie połamie nóg to odmarznie dupa i wszystkie nagie części ciała. Szedłem
ścieżką na skróty, wytwarzając swój własny szlak. Śnieg tutaj miał wysokość
około dziesięciu centymetrów. Stanąłem przed domem chłopaka i przez chwile
zwątpiłem. Co mi da rozmowa z nim? Albo nic albo wiele.
Zapukałem do
drzwi i znów serce podeszło mi do gardła, kiedy się otworzyły jednak przede mną
stała jego mama w grubym swetrze.
-Nie ma go-
powiedziała wiedząc, o co chce zapytać- przed chwilą wyszedł- ziewnęła- zadzwoń
do niego.
-Nie mam
telefonu- pozbyłem się niego tak samo jak wszystkich kont na portalach
społecznościowych, aby odciąć się od wszystkich po śmierci Radka. Jak widać to
był błąd, gdyż teraz przydałbym mi się telefon.
Bez
pożegnania odszedłem i obejmując się ramionami ruszyłem w drogę powrotną do
kawiarni, gdzie spodziewałem się spotkać tym razem Krystiana. Było już trochę
ciemno, gdyż zbliżała się godzina dziewiętnasta. Nie pomyślałem, że o tej porze
lokal już został zamknięty i bez sensu było tam iść. Nigdzie po drodze nie
zauważyłem chłopaka, więc cały przemarznięty wróciłem pod jego dom. Wiedziałem,
że jego mama ma dziś nocną zmianę i albo otworzy mi Kris albo nikt. Nie
otworzył mi nikt.
Usiadłem na
werandzie, obejmując ramionami kolana i czekałem. Zrobiło się już całkowicie
ciemno i po około pół godzinie zaczął sypać śnieg. Był tak gesty, że zmuszony
zostałem, aby wstać. Naciągnąłem na głowę ogromny kaptur i ruszyłem w drogę do
miejsca, w którym dawno nie byłem.
Chciałem
zobaczyć tę łąkę zimą.
Silny wiatr
kilkakrotnie zerwał mi kaptur z głowy. Łzy zamarzały na moich policzkach, nie
czułem palców, ale dalej szedłem. Stanąłem kilka metrów przed nią, kiedy widok
zasłaniały jeszcze drzewa i podmuchałem ciepłym powietrzem na dłonie.
Okrążyłem
drzewa i zatrzymałem się, patrząc na stojącą w śniegu postać. Krystian.
Krzyknąłem jego imię, stojąc pod jednym z iglastych drzew. Odwrócił się i w
mgnieniu oka zjawił się przy mnie. Był o wiele grubiej ubrany niż ja i nie
wydawało mi się, aby było mu potwornie zimno. Mi latała szczeka z zimna i cały
drżałem.
-Co tu
robisz?- Zapytał, stojąc kilka kroków dalej.
-Szukałem
ciebie- nie mówiłem mu ile przeszedłem kilometrów ani tego, po co go szukałem.
Nagle jakby
coś sobie uświadomił i podszedł do mnie, lustrując moją twarz.
-Jesteś
zmarzluchem, powinieneś ubrać się cieplej, a nie teraz szczekać zębami-
powiedział oskarżycielsko, ale miałem wrażenie, że nie martwi. Chwycił moją
twarz i potarł ją lekko. Materiał rękawiczek był szorstki, ale ogrzał moją skórę.
Wyciągnąłem ręce z kieszeni i dotknąłem jego rąk- nie masz rękawiczek?- Chciał
zdjąć swoje, ale mu przerwałem.
-To
nieważne- powiedziałem, chcąc złapać zieleń jego oczu.
-Chodźmy do
mnie- chwycił mnie za rękę i pociągnął, ale opieram mu się.
-Muszę ci
coś powiedzieć- zaprzeczyłem. Odwrócił się, ujmując moje dwie ręce i zaczynając
grzać je swoimi. Na szczęście miał suche rękawiczki, więc trochę mu się to
udało.
-Powiesz mi
to w domu, a nie na dworze w najbardziej śnieżną noc, jaką widzi polska od lat-
przytuliłem się do niego. Bardzo tego potrzebowałem. Po chwili ruszyliśmy w
stronę jego domu. Weszliśmy, a ja byłem jak w amoku. Czy mogłem spodziewać się
rozmowy czy kolejnego seksu bez zobowiązań? Zdjąłem z siebie wszystkie
niepotrzebne rzeczy, w kuchni zrobiłem herbatę i trzymając dłonie na gorącym
kubku poszedłem do pokoju blondyna. Usiadłem po turecku na tapczanie, a
Krystian naprzeciwko mnie. Siedział bardzo blisko, gdybym się postarał to
byłbym w stanie czuć jego oddech. Wciąż się trząsłem, kiedy chwycił mnie za
brodę i podniósł głowę w górę. Pocałował mnie krótko i odsunął się.
-Kocham Cię-
to nie ja wypowiedziałem te słowa. Słowa, których nigdy do nikogo nie
skierowałem zostały skierowane do mnie. Krystian zabiera mi kubek i odkłada go
na szafkę stojąca w pobliżu łóżka, po czym bierze moje dłonie i całuje kłykcie-
kocham cię- powtarza po skończeniu. Splata nasze palce ze sobą- nie wiesz jak
bardzo zdenerwowałem się patrząc na to co wyprawiała Klaudia. A ty, mimo że
wiedziałeś, co do ciebie czuje pozwalałeś jej na to- słyszę wyrzut w jego
głosie.
-Nie
wiedziałem- spojrzał na mnie zdziwiony. Otworzył usta, jednak po chwili je
zamknął. I znów otworzył
-Pamiętasz
nasz pierwszy raz?- Potwierdzam niepewnie. Lampka stojąca na szafce nocnej daje
słabe światło i prawie go nie widzę- powiedziałeś, że mnie lubisz, a ja tobie,
że ja ciebie też- mówi cicho, jego głos mnie usypia- już wtedy się w tobie
zakochałem. Myślałem, że wiesz.
Przysuwam
się do niego i przykładam policzek do piersi przytulając się.
-Kocham cię-
szepczę- w śnieżną noc - dodaje z uśmiechem na twarzy. Odsuwam się, aby w
następnej chwili go pocałować.
Po kilku
minutach pieszczot pcha mnie i zawisa nade mną.
-Chcę się z
tobą kochać- jestem mu wdzięczny, że nie używa słów "seks",
"pieprzenie" czy innych tego typu, tylko "kochać się". Samo
w sobie brzmi dobrze i jest przepełnione uczuciem. Kiwam głową, chociaż wiem,
że nie potrzebuje pozwolenia. Schyla się w kierunku szafki, ale powstrzymuje go
łapiąc w połowie jego dłoń.
-Bez-
podpowiadam mając na myśli zabezpieczenie. Sięgam jedynie po lubrykant.
Na początku
jak zawsze się całujemy, rozpalając nasze ciała i obdarowując się drobnymi,
przyjemnymi gestami i kiedy pozbywamy się ciuchów każe mu się położyć. Z
niedowierzaniem robi to o co go proszę. Dobrze wie jak bardzo nie lubię być na
górze wciąż będąc "na dole". Kiedy chce zacząć powstrzymuje mnie.
Znów leżę pod nim i patrzę na jego twarz.
-Mikołaj-
ciągle powtarza moje imię przygotowując mnie. Jęczę pod nim i wije się. Jak
zawsze uczucie wypełnienia nie można porównać do niczego innego, ale tym razem
wszystko jest inaczej, bo robione z miłością.
-Będę tu,
kiedy się obudzisz- mówię, widząc, że zasypia. Sam jestem senny, ale zawsze
czekam aż to on pierwszy odpłynie. Kiedy to się dzieje, nie przejmując się
nagością, po wydostaniu się z łóżka, podchodzę do okna. Odsłaniam roletę i
patrzę na ogromny księżyc.
Widzisz
Radku?
Radzę sobie
bez ciebie.
Żyje.
Niewiem czy to jest koniec... Ale jest to naprawdę wzruszająca historia, piękna miłość do przyjaciela ale i bardzo bolesna. Nie wiem dlaczego ale płakałam z bohaterem...
OdpowiedzUsuńŻyczę Weny.
Pochłonęłam to od razu :D
OdpowiedzUsuńKrótkie, ale sycące, że tak powiem.
Mogło być dłuższe, ale nie narzekam.
Krystian i Mikołaj tacy słodcy <3
Radek [*]
Smutna i piękna historia.
Znów się popłakałam.
Nienawidzę cię za to.. *ciągnie nosem*
Teraz bierzemy się za opowiadania krótkie.. ciekawe..
Pozdrowionka :3
Cholerka...komentuje dość późno (bo notka dodana ohoho czasu temu) ale dopiero teraz tu trafiłam i przez całe to opowiadanie miałam łzy w oczach ;-; no dzięki. "W śnieżną noc" pochłonęłam na raz i strasznie mi się podoba. Jest to tak piękna i wzruszająca historia, że...że nie wiem co powiedzieć. Więc nie będę już nic mówiła, tylko lecę czytać następne opowiadania :)
OdpowiedzUsuń/kluska
Hej,
OdpowiedzUsuńcudowne zakończenie tej historii, są razem, ach mijał się z Krystianem, ale w końcu go znalazł...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia