W piątkowe popołudnie powietrze było
chłodniejsze i wilgotniejsze niż zazwyczaj, ale nie padało, przez co boisko do
piłki nożnej oblegane było przez uczniów. Mimo tego, że Radek długo grał, a ja
przebywałem na większości jego meczów, niewiele wiem o zasadach gry. Na boisku
bywałem tylko po to, aby popatrzeć na przyjaciela, tak jak teraz na Krystiana.
Usiadłem na pierwszej ławce trybun obok znajomego rudzielca i popatrzyłem na
drużynę naszej szkoły. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że brunet,
którego zaatakowałem w kawiarni należy do niej i bacznie obserwuje Krystiana,
który szukał czegoś wzrokiem na trybunach. Następnie dostrzegłem Radka, a
raczej Roberta, jak się przedstawił, który założył specjalne rękawice, przez co
pomyślałem, że pewnie stoi na bramce. Zaszczypały mnie oczy, kiedy na niego
patrzyłem, więc odwróciłem wzrok.
-Hej- usłyszałem krzyk Krystiana, który biegł
w moją stronę- przyszedłeś- stwierdził.
-Jak widać- wzruszyłem ramionami.
-Powodzenia- powiedział chłopak siedzący
obok. Blondyn spojrzał na niego, uśmiechnął się i podziękował. Powtórzyłem
słowa rudzielca i wyciągnąłem przed siebie pięść. Krystian przybił żółwika i
odbiegł w stronę nawołującego go trenera.
Kilkanaście minut później gra zaczęła się.
Obserwowałem naszych chłopaków, z jakim zapałem podchodzą do meczu, co przynosi
skutki, gdyż w ostatnich minutach mieliśmy diametralną przewagę nad
przeciwnikami. Cały czas miałem na oku bruneta, który patrzył niepokojąco zły
na Krystiana. Mógłbym przyrzec, że kilka razy nasze spojrzenia się spotkały.
Mój niepokój wzrastał z każdą chwilą nawet, gdy mecz dobiegł końca. Podbiegłem
do przyjaciela szczęśliwy wynikiem, ale kilka kroków przed nim zauważyłem jak
chłopak, który go obserwował uderzył go kilkakrotnie w twarz. Kilka dziewczyn z
innych szkół pisknęło, widząc całą sytuację, a jakiś ciemnoskóry nastolatek
chwycił bruneta i odciągnął od leżącego na trawie Krystiana. Podbiegłem do
niego i przepchnąłem się między dwoma dziewczynami stojącymi na mojej drodze.
Uklęknąłem przy jęczącym chłopaku i potrząsnąłem jego ramieniem.
-Kris- powtarzałem patrząc jak z jego brwi i
kącika ust spływa krew.
-Pewnie mu dajesz dupy, co?!- Słyszałem krzyk
chłopaka w tyłu- kolejny pedał, kurwa, do kolekcji!- Wydarł się.
-OCZYWIŚCIE!- Odkrzyknąłem- ZAMKNIJ SIĘ!-
Warknąłem- Krystian- zwróciłem się do chłopaka.
-Żyje- jęknął, kiedy mocniej ścisnąłem jego
ramię- ale dupek z tego...dupka- mruknął, próbując się podnieść, ale pchnąłem
go, aby leżał.
-Zostań. Zaraz przyjdzie ratownik- gapie
zaczęli wymawiać między sobą moje słowa, a ktoś pobiegł po wymienioną osobę.
Zielone oczy lustrowały całą moją twarz. Nie
widziałem w nich niczego niepokojącego oprócz bólu. Domyśliłem się, że Kris
przez jakiś czas będzie chodził z fioletową twarzą.
-Masz kuszące usta- powiedział cicho. Mam
nadzieję, że nikt tego nie usłyszał, gdyż mógłby mieć potem problemy.
Uśmiechnąłem się na ten komplement i podziękowałem, cicho parskając.
Pracownik medyczny odpędził wszystkie
zgromadzone osoby i zajął się poszkodowanym chłopakiem. Oczyścił jego twarz
marudząc, jacy to nastolatkowie nie są nadpobudliwi, lubiący bijatyki i że Kris
miał dużo szczęścia, bo tym razem nie skończyło się jak poprzednim.
Zaintrygował mnie tą kwestią, ale nie odzywałem się. Mężczyzna założył
dwa plastry na twarz chłopaka, pytając się czy chce zwykły czy z Kubusiem
Puchatkiem. Blondyn wybrał te z Kubusiem, śmiejąc się pod nosem. Dostał butelkę
chłodnej coli, którą przyłożył sobie do twarzy i westchnął.
-Ale gbur- mruknął, kiedy ratownik odszedł.
Stanąłem przy nim i podałem dłoń, którą chwycił i wstał chwiejnie.
-Wracajmy- powiedziałem, patrząc na niego z
dołu. Westchnął i spojrzał w górę.
-Będzie padać- stwierdził, pchając mnie w
kierunku wyjścia z boiska.
Szliśmy w ciszy, podając sobie butelkę
chłodnego napoju. W pewnym momencie złożyłem mu gratulacje z powodu wygranej,
co podsumował tylko:
-Wynik meczu wiadomy był od samego początku.
Będąc na końcu ścieżki prowadzącej do miasta
z nieba zaczął padać deszcz i to nie lekka mżawka, ale ulewa. Spojrzeliśmy na
siebie przelotnie i zaczęliśmy biec. Już po kilku minutach zacząłem ciężko
dyszeć z powodu braku kondycji i słabych mięśni, ale Kristian chwycił mnie za
rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Będąc na rozdwojeniu dróg pociągnął mnie w drugą
stronę niż zazwyczaj idziemy. Ścieżka prawdopodobnie jest skrótem do jego domu.
Z moich włosów i swetra zaczęła kapać woda, spodnie kleiły się do nóg, a w
butach zaczęła chlupać woda. Kris nie był w lepszym stanie. Biegnąc mrużył oczy
i uchylił lekko usta, a jego oczy lśniły, kiedy błyskawica malowała szlak
prowadzący od nieba na ziemie. Zadrżałem, słysząc grzmot. Mokra ziemia pod
ciężarem naszych nóg osuwa się spowalniając nasz bieg, ale dostrzegalny był już
budynek, który był naszym celem. Wbiegając na ganek zatrzymaliśmy się pod
plastikową osłoną przed deszczem. Oparłem dłonie o kolana, dysząc ciężko.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i niemal po chwili uchyliły się. Otworzyła mama
chłopaka, co mnie nie zaskoczyło, gdyż wiem, że tylko z nią mieszka. Kobieta
ubrana była w kurtkę przeciwdeszczową.
-Awaria w szpitalu- powiedziała podchodząc do
swojego syna i czochrając mu włosy- wrócę jutro rano- chłopak pocałował ją w
policzek i odstąpił jej drogę. Brunetka bez słowa ominęła mnie. Wszedłem za nim
do domu i podążyłem do łazienki. Zdjąłem tam sweter i bluzkę, która była pod
spodem.
-Dam ci coś suchego- powiedział wychodząc z
łazienki i wrócił, kiedy stałem w samych bokserkach. Chichrał pod nosem,
zauważając ich wzór, ale pod wpływem mojego spojrzenia zamilkł- może być trochę
za duże.
Podał mi złożoną w kostkę bluzę z logiem
jakiejś firmy i spodnie dresowe z gumką. Kiedy je założyłem zauważyłem, że
dosięgają mi do połowy łydki, podczas gdy Krystianowi kończyły się kawałek pod
kolanem. Tonę w czarnej bluzie, ale nie narzekałem, gdyż materiał był bardzo
miękki i przyjemny. Podwinąłem rękawy i wziąłem z wieszaka ręcznik, aby wytrzeć
nadmiar wody. Powinien zrobić to na samym początku, ale wyleciało mi z głowy.
Odłożyłem ręcznik na miejsce i poszedłem do
pokoju Krystiana. Chłopak był już przebrany i majstrował coś przy półce z
kolekcją płyt.
-Jestem- powiedziałem cicho i usiadłem na
krawędzi łóżka.
Odwrócił się i zmierzył całą moją sylwetkę
wzrokiem unosząc brwi do góry. Podszedł i kucnął tuż przy moich nogach.
-Znowu muszę ci podziękować- powiedział-
wiesz, że nie musiałeś mówić, że dajesz mi dupy?- Prychnął.
-Wiem, ale obydwoje znamy prawdę, że nie
daję- mój głos brzmiał poważnie, jednak po chwili nie wytrzymałem i zaśmiałem
się krótko. Tęczówki Krystiana migotały jak zaczarowane i nie mogłem odwrócić
wzroku od nich.
-Jesteś prawiczkiem?- Zapytał.
-Raczej dziewicą- odpowiedziałem znów
poważniejąc- spójrz na mnie- wskazałem palcem na swoje ciało- nigdy nie będę
dominować.
-Ok, ok. To jesteś dziewicą?- Rozbawiły go te
słowa.
Pokiwałem głową. Krystian zacisnął mocniej
szczękę i odwrócił na chwile wzrok, po czym znów na mnie spojrzał i przybliżył
się, wstając.
-Masz kuszące usta- dziś już to powiedział.
Podziękowałem mu krótko, patrząc jak jego twarz jest tak blisko mojej. Bawił
się zatrzymując na kilka sekund i kontynuując wędrówkę.
-Pocałuj mnie wreszcie.
Nie czekałem długo.
Chłopak całował z początku niepewnie i
delikatnie, z każdą chwilą coraz mocniej i namiętniej. Oddawałem pocałunki
nieporadnie, nie mogąc skupić się na jego ustach i dłoniach sunących po moim
brzuchu na raz. Pchnął mnie, abym znalazł się w pozycji leżącej z głową
pomiędzy poduszkami. Ustami zjeżdżał coraz niżej na szyje, a potem obojczyki.
Przerwał i jego głowa znów znalazła się na
wysokości mojej.
-Powiedz coś albo nie będę mógł przestać
-Nie przestawaj.
fajnie się kręci:-)
OdpowiedzUsuńKiaaa <3 Normalnie aż sama się ze swojego szczęścia śmieje! XDD Oby nikt im nie przerwał pliss...
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńmecz został wwygrany, świetnie, bardzo wkurza mnie ten gostek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia