13 wrz 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 23

Ani trochę nie jestem podobny do swojego ojca, Mariusza. Różnimy się tak bardzo, że bardziej się nie da. Jego oczy są ciemne, ich kolor bardzo zbliżony jest do koloru oczu Gabriela lub Kamila. Włosy ma ciemne, niemal czarne i krótko ostrzyżone, a pamiętam, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłem sięgały mu do ramion. Mężczyzna ma trzydzieści osiem lat i faktycznie wygląda na swój wiek. Posiada mocno zarysowaną linie szczęki, wąskie usta, podczas gdy moje są pełniejsze. Wygląda strasznie, przeraża mnie mój własny ojciec.
Mrugam kilkakrotnie pod wpływem słów, które usłyszałem kilka sekund temu, chociaż nie czuję się specjalnie zaskoczony. Wierzę w nie. Wierzę w to, że stoi przede mną mój prawdziwy ojciec.
I chociaż czekałem na to spotkanie odkąd tylko dowiedziałem się prawdy o Adamie, nie czuję się szczęśliwy tym faktem. To tak jakby dostać lizaka. Mam lizaka. Aha. Fajny lizak, ale to tylko lizak jeden wśród milionów. Nie jest wyjątkowy.
I nic.
Stoimy tak, a ja otwieram i zamykam usta, nie wiedząc jak powinny brzmieć moje pierwsze słowa do Mariusza po dowiedzenie się kim jest.
-Oliverze?- Mówi Kamil, ale uciszam go gestem ręki, po czym patrzę w oczy swojego ojca i mówię:
-To ciebie spotkałem w barze niecały rok temu i to ty śledziłeś mnie w zimę i przekazałeś przez tę małą dziewczynkę kopertę, mylę się?
Widzę błysk w jego oku. Nie wiem czy to oznaka zawahania, rozbawienia, a może kłamstwa?
-Nie mylisz się.
Nie mogę uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że Roksana była tak głupia, aby spłodzić mnie z osobą stojącą przede mną. Jesteśmy tak różni, a wiąże nas ta sam krew.
-Czy ktoś- syczę- może mi powiedzieć o co tu chodzi?!- Patrzę na Kamila, a następnie na osoby stojące w kuchni. Gabriel podchodzi do mnie i chwyta za rękę. Czuję materiał bandażu, co ponownie przypomina mi o tym, jakiego ryzyka chłopak planuje się podjąć w przyszłości. Płosze się. Przecież jawnie ukazujemy kim dla siebie jesteśmy stojąc przez moim ojcem! Lekko odtrącam jego rękę. Zauważam, że Mateusz wraz z chłopakami gdzieś zniknął i pozostała nasza czwórka. Siadamy- ja i Gabriel na fotelach, a Kamil wraz z Mariuszem na kanapie. Przez jakiś czas obserwujemy się, posyłając dziwne spojrzenia sobie nawzajem.
-Przez piętnaście lat nie wiedziałem o Twoim istnieniu- mówi mój ojciec- trzy lata temu Roksana przyleciała do mnie. Byliśmy w dobrych stosunkach, a kiedy przyjeżdżałem do rodziny w Polsce, spotykaliśmy się. Oznajmiła mi wtedy, w obliczu moim i mojej żony, że mam piętnastoletniego syna- westchnął- to był szok dowiedzieć się tego po tak długim czasie. Kristin, po tym jak opowiedziałem jej historie swoją i twojej mamy, sama się ucieszyła tą nowiną, bo wiedziała jak bardzo chciałbym mieć dzieci, a ona niestety nie mogę wydać człowieka na świat- głos mu zadrżał. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy- Roksana powiedziała mi jak wygląda sytuacja. Powiedziała, że muszę wrócić do kraju i zabrać cię do siebie, bo groziło ci niebezpieczeństwo ze strony Adama- zadrżałem na wspomnienie tego człowieka- w ciągu dwóch dni omówiliśmy wszystko i byliśmy gotowi do wylotu, ale na miejscu okazało się, że zniknąłeś, tak samo jak Adam i nikt nie wiedział gdzie jesteście.
Ukrył twarz w dłoniach. Kamil położył mu rękę na ramieniu
-Nie mów, jeśli nie czujesz się na siłach.
-Nie- zaprzeczył szybko- Oliver musi wiedzieć- przetarł powieki- dwa miesiące cię szukaliśmy, ale na darmo! Wróciłem do żony i powiedziałem jej wszystko. Dużo czasu zbierałem informacje na twój temat oraz Roksany i Adama. Niecały rok temu dostałem od niej telefon. Mówiła, że żyjesz, że masz dom i jesteś szczęśliwy i to ja powiedziałem jej, aby nie odwiedzała cię przed moim przyjazdem- załkał, z trudem łapiąc powietrze- przyjechałem. Tym razem spotkałem się z nią na cmentarzu… odwiedzając jej grób.
To jego wina, że nie spotkałem mamy… A było tak blisko.
-Mariuszu, może ja dokończę?- Mówi Kamil. Patrzę na Gabriela, a on na mnie.
-Dobrze- odpowiada mężczyzna.
-Otóż w tym okresie twój ojciec zgłosił się do mnie. Dokładnie sprawdziłem wszystko czy aby na pewno nie jest to jakaś pułapka- wiedziałem o Darku, osobie, którą miałeś sposobność poznać wczoraj. Sytuacja prezentowała się tak okropnie jak jeszcze nigdy, ale wraz z grupą zaufanych osób, w tym twoim ojcem, stworzyliśmy plan idealny. Wiedzieliśmy, że Darek prędzej czy później zaatakuję, chcąc dowiedzieć się gdzie znajduję się zaginiony towar. Ale to nieważne. Zatrudniłem twojego ojca, jako nauczyciela nie tylko po to, aby cię poznał i przebywał z tobą, ale także, jako dodatkowa ochrona.
Przerwał, a ja pomyślałem, że to wyjaśnia jego reakcje, kiedy Gabriel dowiedzieć się trochę o Mariuszu. To co przed chwilą słyszałem naprawdę, naprawdę wiele wyjaśnia.
-Czyli wszyscy wiedzieli kim jesteś?- Zapytałem swojego ojca.
-Nie- zaprzeczył już spokojnym tonem. Po jego poprzednich reakcjach nie pozostało ani śladu i znów wydawał się tym groźnym mężczyzną co kilka minut temu- tylko kilkoro ludzi. Marek, Kamil i…
-Mateusz- podpowiedział Kamil.
-Tak, tak, Mateusz- zaśmiał się patrząc na mnie i powiedział coś co wprawiło mnie w stan euforii- bardzo przypominasz swoją matkę, wiesz?
Łzy połaskotały mnie pod powiekami.
-Tak, zauważyłem, że do ciebie nie jestem podobny. I te oczy…
Śmialiśmy się ocierając łezki z kącików oczu. Opanowałem się po chwili i patrząc na twarze wszystkich w salonie zapytałem:
-Niedługo wracasz do Stanów, prawda?
Chyba zaskoczyłem go tym pytaniem. Czyżby spodziewał się, że będę oczekiwać od niego tego, aby został? Wprawdzie mogłem o to prosić, w końcu to mój tata i chcę go trochę poznać, ale wkraczam w dorosłość i teraz rodzic będzie mi mniej potrzebny niż byłby na przykład dwa lata temu. Mariusz patrzy na Kamila zaś on na mnie. Odwraca swoje ciemne spojrzenie od szatyna i patrzy na mnie.
-Tak.- Odpowiada- chciałbyś zamieszkać ze mną?
Nie udzielam odpowiedzi tylko w sekundę wyobrażam sobie jakby wyglądało moje życie z prawdziwym tatą. W stanach Zjednoczonych. Bez Gabriela, Kamila, Michała, Tymoteusza, Mateusza, Magdy… Beż tych okolic i mojej szkoły, do której postanowiłem wrócić. Wyobrażam sobie swoją przyszłość: studia, pracę, założenie rodziny. Ale z kim? Patrzę na Gabriela i nie wyobrażam sobie życia bez niego w pobliżu. Wizja przyszłości z nim jest bardziej zachęcająca niż ta gdzie będę miał być z tatą.
Patrzę w jego oczy.
I widzę w nich miłość.
Wiem, że jakąkolwiek decyzje podejmę on zaakceptuje to i zrozumie. Ale ja nie chce przyszłości nie uwzględniając jego w niej.
Spoglądam na Kamila.
Czuję, że po prostu nie mogę go zostawić. Sprawiłem mu wiele problemów, ale za każdym razem on mnie ratował. Czy to nie świadczy o tym, że mnie kocha i chce abym został u niego?
-Nie musisz odpowiadać mi teraz- odzywa się Mariusz- pomyśl o tym. Wyjeżdżam za miesiąc. Masz czas.
Ja przez te słowa rozumiem: Masz czas na pożegnanie się z bliskimi, bo twoje miejsce jest przy mnie. W końcu. Po osiemnastu latach możesz być z prawdziwą rodziną.

*

Czasami dopada mnie zły humor bez powodu. W takich chwilach na ogół zachowuje się jak dziewczyna- płacze.
Siedząc na barierkach najwyższego bloku w mieście, tego samego co kiedyś z Michałem, patrzyłem na panoramę miasta z zachwytem. Pogoda była doskonała. Świeciło słońce i wiał delikatny wiat, rozwiewając zbudzone kosmyki moich włosów. I chociaż kilkanaście miesięcy temu nigdy nie odważyłbym się usiąść przy krawędzi na barierce teraz to robię. Bez powodu. Taka zachcianka. Michał powiedział, że „to doskonałe miejsce do niemyślenia”. Mylił się. To doskonałe miejsce do myślenia o wszystkim. Nie tylko do przywoływania wspomnień, ale także do wyobrażania sobie swojej przyszłości. I chociaż nie powinienem przez poranione stopy, przyszedłem tu tylko po to, aby mój umysł się oczyścił, a stało się zupełnie inaczej. Panował w nim chaos, zmieszane uczucia i smutek tak wielki jak jeszcze nigdy. Wdychając spaliny miasta zastanawiałem się nad życiem, które teraz wiodę. Byłem szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy przez te osoby, które tutaj poznałem. Nie chce stąd wyjeżdżać. Nie chce wyjeżdżać z miejsca, w których zacząłem żyć.
Od dłuższego czasu zastanawiało mnie to, dlaczego tylko jedno z moich oczu produkuje łzy. Czy to niebieskie jest chore? Wydaje się martwe. Zaś brązowe na odwrót. To tak jakbyś miał w sobie dwie osoby, przypomniałem sobie słowa Gabriela i teraz one nabrały sensu. Niebieskie oko nie płacze, bo jest martwe. Jak Roksana. Wiem, że mama miała tęczówki o niebieskim odcieniu, zaś Mariusz ma ciemnobrązowe. Jedna cząstka mnie nie żyje, a druga chce abym z nią wyjechał. A jeśli tego nie zrobię? Czy ona także umrze? Czy narażę ją na śmierć i rozstanie?
Niedawno poznałem swojego ojca, a on już ma odejść?
Co powinienem zrobić?
Zostać tu, z Kamilem i Gabrielem czy wyjechać z jedynym bliskim krewnym jaki mi pozostał?
Patrzę na inne budynki, korony drzew i park w oddali. To jest mój dom.
-Tak myślałem, że cie tu znajdę- słyszę za swoimi plecami doskonale znany mi głos, ale nie odwracam się- nie wiem skąd. Przeczucie- milczy przez chwile, aby znaleźć się obok mnie i zacząć wymachiwać nogami w powietrzu- co się stało, Oliver? Wszyscy cie szukają od kilku godzin.
Milcze, wgapiając się gdzieś w oddal. Płacze. Wciąż jednym okiem. Przenoszę wzrok na Michała i uśmiecham się blado.
-Przyszedłem nie myśleć, a jest zupełnie inaczej- powiedziałem patrząc w zielone tęczówki.
-Okłamałem cię- powiedział- wtedy, kiedy pokazałem ci to miejsce sam je odkryłem kilka godzin przed tym.
Ocieram powiekę.
-Widziałem, jaki jesteś zamyślony, dlatego to powiedziałem.
Zanoszę się płaczem wchodząc na odpowiednią część dachu i siadam na rozgrzanej nawierzchni. Płacze gorzko nie mogąc tego powstrzymać i kiedy czuje oplatające mnie ramiona przytulam się do Michała.
-Nie wiem co robić- mówię- nie wiem co robić…
Przyjaciel pachnie wanilią. Lubię ten zapach. Uszczęśliwia. Cieszę się, że to właśnie on tutaj jest i że go poznałem. Cieszę się, że ta głupia piłka spowodowała nasze spotkanie, bo gdyby nie ona nie znałbym tak cudownej osoby, jaką jest Michał. Mam nadzieje, że znajdzie swoje szczęście i odpowiednią osobę. Mam nadzieje, że powiedzie mu się z Tymkiem.
-Zrób to, co uważasz za odpowiednie, ale myśl głównie o sobie i o tym co dla ciebie najważniejsze.
Niewiele pomaga mówiąc te słowa.

*

Dosłownie leżałem w stercie ciuchów, nie wiedząc co powinienem spakować na wspólny wyjazd z Gabrielem i ile tego spakować, bo nie wiedziałem na jak długo jedziemy nad jezioro. Wokół mnie leżało mnóstwo bluzek, bluz i spodni. Kwestia bielizny nie była dla mnie jakoś szczególnie trudna i jedynie to co znajdowało się przede mną sprawiało mi problem. Nigdy nie jechałem nigdzie na wakacje i spakowanie się sprawiało mi ogromny trud. W prawdzie było kilka sytuacji, kiedy musiałem się uszykować na dłuższy pobyt poza domem, ale myślę, że szpitale i ośrodki leczenia psychiatrycznego nie powinny być brane pod uwagę. Tak więc siedziałem, zakopany w własnych ciuchach i czekałem na zbawienie, które nadeszło w postaci Michała. Chłopak został na podwieczorku, kiedy, po rozmowie na dachu, zaproponowałem mu naleśniki. Najwidoczniej poprzednie mu zasmakowały.
Wszedł pewnym krokiem do mojej sypialni i rozejrzał się. Na dłuższą chwilę zawiesił oko na błękitnym t-shercie, po czym, jakby chcąc wyrwać się z zadumy, potrząsnął głową. Westchnął, stawiając mnie do pionu i rozczochrał moje włosy.
-Jak z dzieckiem- wyszeptał bardziej do siebie. Postanowiłem zignorować te słowa w wielkim stylu i rzuciłem się na łóżko. Chłopak potrząsnął przygotowaną torbą podróżną, aby uszykować w niej miejsce- gdzie i na jak długo?
-Do domków nad jeziorem w lesie i nie wiem.
Obserwowałem przez kilkanaście minut jak, siedząc na podłodze, składa wszystkie ubrania i niektóre układa w torbie, zaś inne z powrotem do szafy. Był tak zaabsorbowany tym zajęciem, że nie dostrzegł jak przez chwile stanął za nim Kamil z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. Zbyłem go machnięciem dłoni, a on wskazał palcem zegarek i drzwi od swojego pokoju. Zrozumiałem, że mam niedługo do niego przyjść. Pokiwałem głową i patrzyłem jak znika za drzwiami.
Michał po następnych minutach postawił torbę pod nogami mojego łóżka i spojrzał na mnie z góry.
-Mam coś dla ciebie- powiedział z powagą.
-Co takiego, misiu?
Podszedł do drzwi i cicho je zamknął, po czym wrócił do mnie i usiadł po turecku na brzegu łóżka. Podniosłem się i usadowiłem tak samo jak on. Uśmiechnął się promiennie i wyciągnął coś z kieszeni spodenek. Zsunąłem swój wzrok na dół i zamarłem widząc buteleczkę żelu i opakowanie prezerwatyw.
-Oliver- zaczął- pamiętam co mi mówiłeś ostatnio i- zaakcentował tę literę widząc, że chce mu przerwać- to tak na wszelki wypadek, dobrze?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Chciałem się śmiać, a jednocześnie coś ściskało mnie w żołądku. Ostatecznie pokiwałem twierdząco głowa, a on włożył przedmioty pod jedną z koszulek i pożegnał się, życząc udanego wyjazdu. Podszedłem do szafy i z wysuwanej szuflady wyciągnąłem dwa, niemal identyczne, przedmioty. One także znalazły się w torbie. Po namyśle postanowiłem iść do Kamila. Zapukałem do drzwi i poczekałem na pozwolenie, które szybko dostałem. Jak zawsze wypełniał jakieś papiery, więc postanowiłem przeczekać kilka minut i kiedy je odłożył i ściągnął okulary spojrzał na mnie wzdychając.
-Mateusz dzwonił i powiedział, że Gabriel wyjechał, więc powinien już tu być- potarł policzek i sięgnął do szuflady biurka.
Myślałem, że się zadławię, widząc kolejny żel i prezerwatywy, jednak stałem niewzruszony czekając na jego przemowę, krótką jak się okazało.
-Chociaż nie udzieliłem ci odpowiedzi na twoje pytanie to myślę, że ty ją już znasz i ci się to przyda- rzucił w moim kierunku lubrykant i kondomy, które jakimś cudem złapałem- Oliver?
-Tak?
-Do niczego się nie zmuszaj, ok?
Mówi to osoba, która przed chwilą dała mi przedmioty potrzebne do przyjemniejszego zbliżenia.
Skinąłem mu głową i po powrocie do swojego pokoju włożyłem prezent do torby, zapinając ją. Zabrałem ją na parter kładąc w salonie i poszedłem do kuchni, aby przygotować posiłek na podróż.
Kilkanaście minut później rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem.
-Przepraszam, że tak długo, ale był jakiś wypadek i droga…
Pocałowałem go zachłannie, stęskniony za smakiem jego ust. Mruknął coś cicho i splótł palce naszych rąk ze sobą. Uśmiechnąłem się co wyczuł dzięki swoim ustom. Odsunęliśmy się od siebie i kręciło mi się w głowie. Co ten chłopak ze mną wyprawia?
-Zaraz wracam- szybko pobiegłem do pokoju, aby z nocnej szafki wyciągnąć małe pudełeczko i włożyć je do kieszeni. Poprawiłem koszulkę i rozczesałem splątane włosy. Chwile stałem w miejscu czując jak szybko bije moje serce. Westchnąłem wracając do bruneta, przy którym stał Kamil i coś do niego mówił- jestem- oznajmiłem.
-Jedziemy?- Zapytał Gabi. Pokiwałem głową i przytuliłem Kamila, po czym wyszedłem na dwór trzymając na ramieniu swoją torbę. Bałem się, że jeśli dam ją Gabrielowi to wyczuje co się w niej znajduje.

Słońce właśnie zachodziło, ale wciąż było ciepło i trochę duszno przez letnią atmosferę. Czekała nas długa, nocna podróż.

1 komentarz:

  1. Hej,
    wszystko się wyjaśniło, ciekawe jaką podejmie decyzję, och będą porządnie zabezpieczeni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń