Ani trochę nie jestem podobny do swojego
ojca, Mariusza. Różnimy się tak bardzo, że bardziej się nie da. Jego oczy są
ciemne, ich kolor bardzo zbliżony jest do koloru oczu Gabriela lub Kamila.
Włosy ma ciemne, niemal czarne i krótko ostrzyżone, a pamiętam, że kiedy
pierwszy raz go zobaczyłem sięgały mu do ramion. Mężczyzna ma trzydzieści osiem
lat i faktycznie wygląda na swój wiek. Posiada mocno zarysowaną linie szczęki,
wąskie usta, podczas gdy moje są pełniejsze. Wygląda strasznie, przeraża mnie
mój własny ojciec.
Mrugam kilkakrotnie pod wpływem słów, które
usłyszałem kilka sekund temu, chociaż nie czuję się specjalnie zaskoczony.
Wierzę w nie. Wierzę w to, że stoi przede mną mój prawdziwy ojciec.
I chociaż czekałem na to spotkanie odkąd
tylko dowiedziałem się prawdy o Adamie, nie czuję się szczęśliwy tym faktem. To
tak jakby dostać lizaka. Mam lizaka. Aha. Fajny lizak, ale to tylko lizak jeden
wśród milionów. Nie jest wyjątkowy.
I nic.
Stoimy tak, a ja otwieram i zamykam usta, nie
wiedząc jak powinny brzmieć moje pierwsze słowa do Mariusza po dowiedzenie się
kim jest.
-Oliverze?- Mówi Kamil, ale uciszam go gestem
ręki, po czym patrzę w oczy swojego ojca i mówię:
-To ciebie spotkałem w barze niecały rok temu
i to ty śledziłeś mnie w zimę i przekazałeś przez tę małą dziewczynkę kopertę,
mylę się?
Widzę błysk w jego oku. Nie wiem czy to
oznaka zawahania, rozbawienia, a może kłamstwa?
-Nie mylisz się.
Nie mogę uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że
Roksana była tak głupia, aby spłodzić mnie z osobą stojącą przede mną. Jesteśmy
tak różni, a wiąże nas ta sam krew.
-Czy ktoś- syczę- może mi powiedzieć o co tu
chodzi?!- Patrzę na Kamila, a następnie na osoby stojące w kuchni. Gabriel
podchodzi do mnie i chwyta za rękę. Czuję materiał bandażu, co ponownie
przypomina mi o tym, jakiego ryzyka chłopak planuje się podjąć w przyszłości.
Płosze się. Przecież jawnie ukazujemy kim dla siebie jesteśmy stojąc przez moim
ojcem! Lekko odtrącam jego rękę. Zauważam, że Mateusz wraz z chłopakami gdzieś
zniknął i pozostała nasza czwórka. Siadamy- ja i Gabriel na fotelach, a Kamil
wraz z Mariuszem na kanapie. Przez jakiś czas obserwujemy się, posyłając dziwne
spojrzenia sobie nawzajem.
-Przez piętnaście lat nie wiedziałem o Twoim
istnieniu- mówi mój ojciec- trzy lata temu Roksana przyleciała do mnie. Byliśmy
w dobrych stosunkach, a kiedy przyjeżdżałem do rodziny w Polsce, spotykaliśmy
się. Oznajmiła mi wtedy, w obliczu moim i mojej żony, że mam piętnastoletniego
syna- westchnął- to był szok dowiedzieć się tego po tak długim czasie. Kristin,
po tym jak opowiedziałem jej historie swoją i twojej mamy, sama się ucieszyła
tą nowiną, bo wiedziała jak bardzo chciałbym mieć dzieci, a ona niestety nie
mogę wydać człowieka na świat- głos mu zadrżał. Nawiązałem z nim kontakt
wzrokowy- Roksana powiedziała mi jak wygląda sytuacja. Powiedziała, że muszę wrócić do kraju i zabrać cię do siebie, bo groziło ci niebezpieczeństwo ze
strony Adama- zadrżałem na wspomnienie tego człowieka- w ciągu dwóch dni
omówiliśmy wszystko i byliśmy gotowi do wylotu, ale na miejscu okazało się, że
zniknąłeś, tak samo jak Adam i nikt nie wiedział gdzie jesteście.
Ukrył twarz w dłoniach. Kamil położył mu rękę
na ramieniu
-Nie mów, jeśli nie czujesz się na siłach.
-Nie- zaprzeczył szybko- Oliver musi wiedzieć-
przetarł powieki- dwa miesiące cię szukaliśmy, ale na darmo! Wróciłem do żony i
powiedziałem jej wszystko. Dużo czasu zbierałem informacje na twój temat oraz
Roksany i Adama. Niecały rok temu dostałem od niej telefon. Mówiła, że żyjesz,
że masz dom i jesteś szczęśliwy i to ja powiedziałem jej, aby nie odwiedzała
cię przed moim przyjazdem- załkał, z trudem łapiąc powietrze- przyjechałem. Tym
razem spotkałem się z nią na cmentarzu… odwiedzając jej grób.
To jego wina, że nie spotkałem mamy… A było
tak blisko.
-Mariuszu, może ja dokończę?- Mówi Kamil.
Patrzę na Gabriela, a on na mnie.
-Dobrze- odpowiada mężczyzna.
-Otóż w tym okresie twój ojciec zgłosił się
do mnie. Dokładnie sprawdziłem wszystko czy aby na pewno nie jest to jakaś
pułapka- wiedziałem o Darku, osobie, którą miałeś sposobność poznać wczoraj.
Sytuacja prezentowała się tak okropnie jak jeszcze nigdy, ale wraz z grupą
zaufanych osób, w tym twoim ojcem, stworzyliśmy plan idealny. Wiedzieliśmy, że
Darek prędzej czy później zaatakuję, chcąc dowiedzieć się gdzie znajduję się
zaginiony towar. Ale to nieważne. Zatrudniłem twojego ojca, jako nauczyciela
nie tylko po to, aby cię poznał i przebywał z tobą, ale także, jako dodatkowa
ochrona.
Przerwał, a ja pomyślałem, że to wyjaśnia
jego reakcje, kiedy Gabriel dowiedzieć się trochę o Mariuszu. To co przed chwilą
słyszałem naprawdę, naprawdę wiele wyjaśnia.
-Czyli wszyscy wiedzieli kim jesteś?-
Zapytałem swojego ojca.
-Nie- zaprzeczył już spokojnym tonem. Po jego
poprzednich reakcjach nie pozostało ani śladu i znów wydawał się tym groźnym
mężczyzną co kilka minut temu- tylko kilkoro ludzi. Marek, Kamil i…
-Mateusz- podpowiedział Kamil.
-Tak, tak, Mateusz- zaśmiał się patrząc na
mnie i powiedział coś co wprawiło mnie w stan euforii- bardzo przypominasz
swoją matkę, wiesz?
Łzy połaskotały mnie pod powiekami.
-Tak, zauważyłem, że do ciebie nie jestem
podobny. I te oczy…
Śmialiśmy się ocierając łezki z kącików oczu.
Opanowałem się po chwili i patrząc na twarze wszystkich w salonie zapytałem:
-Niedługo wracasz do Stanów, prawda?
Chyba zaskoczyłem go tym pytaniem. Czyżby
spodziewał się, że będę oczekiwać od niego tego, aby został? Wprawdzie mogłem o
to prosić, w końcu to mój tata i chcę go trochę poznać, ale wkraczam w
dorosłość i teraz rodzic będzie mi mniej potrzebny niż byłby na przykład dwa
lata temu. Mariusz patrzy na Kamila zaś on na mnie. Odwraca swoje ciemne
spojrzenie od szatyna i patrzy na mnie.
-Tak.- Odpowiada- chciałbyś zamieszkać ze
mną?
Nie udzielam odpowiedzi tylko w sekundę
wyobrażam sobie jakby wyglądało moje życie z prawdziwym tatą. W stanach
Zjednoczonych. Bez Gabriela, Kamila, Michała, Tymoteusza, Mateusza, Magdy… Beż
tych okolic i mojej szkoły, do której postanowiłem wrócić. Wyobrażam sobie
swoją przyszłość: studia, pracę, założenie rodziny. Ale z kim? Patrzę na
Gabriela i nie wyobrażam sobie życia bez niego w pobliżu. Wizja przyszłości z
nim jest bardziej zachęcająca niż ta gdzie będę miał być z tatą.
Patrzę w jego oczy.
I widzę w nich miłość.
Wiem, że jakąkolwiek decyzje podejmę on
zaakceptuje to i zrozumie. Ale ja nie chce przyszłości nie uwzględniając jego w
niej.
Spoglądam na Kamila.
Czuję, że po prostu nie mogę go zostawić.
Sprawiłem mu wiele problemów, ale za każdym razem on mnie ratował. Czy to nie
świadczy o tym, że mnie kocha i chce abym został u niego?
-Nie musisz odpowiadać mi teraz- odzywa się
Mariusz- pomyśl o tym. Wyjeżdżam za miesiąc. Masz czas.
Ja przez te słowa rozumiem: Masz czas na
pożegnanie się z bliskimi, bo twoje miejsce jest przy mnie. W końcu. Po
osiemnastu latach możesz być z prawdziwą rodziną.
*
Czasami dopada mnie zły humor bez powodu. W
takich chwilach na ogół zachowuje się jak dziewczyna- płacze.
Siedząc na barierkach najwyższego bloku w
mieście, tego samego co kiedyś z Michałem, patrzyłem na panoramę miasta z
zachwytem. Pogoda była doskonała. Świeciło słońce i wiał delikatny wiat,
rozwiewając zbudzone kosmyki moich włosów. I chociaż kilkanaście miesięcy temu
nigdy nie odważyłbym się usiąść przy krawędzi na barierce teraz to robię. Bez
powodu. Taka zachcianka. Michał powiedział, że „to doskonałe miejsce do
niemyślenia”. Mylił się. To doskonałe miejsce do myślenia o wszystkim. Nie
tylko do przywoływania wspomnień, ale także do wyobrażania sobie swojej
przyszłości. I chociaż nie powinienem przez poranione stopy, przyszedłem tu
tylko po to, aby mój umysł się oczyścił, a stało się zupełnie inaczej. Panował
w nim chaos, zmieszane uczucia i smutek tak wielki jak jeszcze nigdy. Wdychając
spaliny miasta zastanawiałem się nad życiem, które teraz wiodę. Byłem
szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy przez te osoby, które tutaj poznałem. Nie chce
stąd wyjeżdżać. Nie chce wyjeżdżać z miejsca, w których zacząłem żyć.
Od dłuższego czasu zastanawiało mnie to,
dlaczego tylko jedno z moich oczu produkuje łzy. Czy to niebieskie jest chore?
Wydaje się martwe. Zaś brązowe na odwrót. To
tak jakbyś miał w sobie dwie osoby, przypomniałem sobie słowa Gabriela i
teraz one nabrały sensu. Niebieskie oko nie płacze, bo jest martwe. Jak
Roksana. Wiem, że mama miała tęczówki o niebieskim odcieniu, zaś Mariusz ma
ciemnobrązowe. Jedna cząstka mnie nie żyje, a druga chce abym z nią wyjechał. A
jeśli tego nie zrobię? Czy ona także umrze? Czy narażę ją na śmierć i
rozstanie?
Niedawno poznałem swojego ojca, a on już ma
odejść?
Co powinienem zrobić?
Zostać tu, z Kamilem i Gabrielem czy wyjechać
z jedynym bliskim krewnym jaki mi pozostał?
Patrzę na inne budynki, korony drzew i park w
oddali. To jest mój dom.
-Tak myślałem, że cie tu znajdę- słyszę za
swoimi plecami doskonale znany mi głos, ale nie odwracam się- nie wiem skąd.
Przeczucie- milczy przez chwile, aby znaleźć się obok mnie i zacząć wymachiwać
nogami w powietrzu- co się stało, Oliver? Wszyscy cie szukają od kilku godzin.
Milcze, wgapiając się gdzieś w oddal. Płacze.
Wciąż jednym okiem. Przenoszę wzrok na Michała i uśmiecham się blado.
-Przyszedłem nie myśleć, a jest zupełnie
inaczej- powiedziałem patrząc w zielone tęczówki.
-Okłamałem cię- powiedział- wtedy, kiedy
pokazałem ci to miejsce sam je odkryłem kilka godzin przed tym.
Ocieram powiekę.
-Widziałem, jaki jesteś zamyślony, dlatego to
powiedziałem.
Zanoszę się płaczem wchodząc na odpowiednią
część dachu i siadam na rozgrzanej nawierzchni. Płacze gorzko nie mogąc tego
powstrzymać i kiedy czuje oplatające mnie ramiona przytulam się do Michała.
-Nie wiem co robić- mówię- nie wiem co robić…
Przyjaciel pachnie wanilią. Lubię ten zapach.
Uszczęśliwia. Cieszę się, że to właśnie on tutaj jest i że go poznałem. Cieszę
się, że ta głupia piłka spowodowała nasze spotkanie, bo gdyby nie ona nie
znałbym tak cudownej osoby, jaką jest Michał. Mam nadzieje, że znajdzie swoje
szczęście i odpowiednią osobę. Mam nadzieje, że powiedzie mu się z Tymkiem.
-Zrób to, co uważasz za odpowiednie, ale myśl
głównie o sobie i o tym co dla ciebie najważniejsze.
Niewiele pomaga mówiąc te słowa.
*
Dosłownie leżałem w stercie ciuchów, nie
wiedząc co powinienem spakować na wspólny wyjazd z Gabrielem i ile tego
spakować, bo nie wiedziałem na jak długo jedziemy nad jezioro. Wokół mnie
leżało mnóstwo bluzek, bluz i spodni. Kwestia bielizny nie była dla mnie jakoś
szczególnie trudna i jedynie to co znajdowało się przede mną sprawiało mi
problem. Nigdy nie jechałem nigdzie na wakacje i spakowanie się sprawiało mi ogromny
trud. W prawdzie było kilka sytuacji, kiedy musiałem się uszykować na dłuższy
pobyt poza domem, ale myślę, że szpitale i ośrodki leczenia psychiatrycznego
nie powinny być brane pod uwagę. Tak więc siedziałem, zakopany w własnych
ciuchach i czekałem na zbawienie, które nadeszło w postaci Michała. Chłopak
został na podwieczorku, kiedy, po rozmowie na dachu, zaproponowałem mu
naleśniki. Najwidoczniej poprzednie mu zasmakowały.
Wszedł pewnym krokiem do mojej sypialni i
rozejrzał się. Na dłuższą chwilę zawiesił oko na błękitnym t-shercie, po czym,
jakby chcąc wyrwać się z zadumy, potrząsnął głową. Westchnął, stawiając mnie do
pionu i rozczochrał moje włosy.
-Jak z dzieckiem- wyszeptał bardziej do
siebie. Postanowiłem zignorować te słowa w wielkim stylu i rzuciłem się na
łóżko. Chłopak potrząsnął przygotowaną torbą podróżną, aby uszykować w niej
miejsce- gdzie i na jak długo?
-Do domków nad jeziorem w lesie i nie wiem.
Obserwowałem przez kilkanaście minut jak,
siedząc na podłodze, składa wszystkie ubrania i niektóre układa w torbie, zaś
inne z powrotem do szafy. Był tak zaabsorbowany tym zajęciem, że nie dostrzegł
jak przez chwile stanął za nim Kamil z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy.
Zbyłem go machnięciem dłoni, a on wskazał palcem zegarek i drzwi od swojego
pokoju. Zrozumiałem, że mam niedługo do niego przyjść. Pokiwałem głową i
patrzyłem jak znika za drzwiami.
Michał po następnych minutach postawił torbę
pod nogami mojego łóżka i spojrzał na mnie z góry.
-Mam coś dla ciebie- powiedział z powagą.
-Co takiego, misiu?
Podszedł do drzwi i cicho je zamknął, po czym
wrócił do mnie i usiadł po turecku na brzegu łóżka. Podniosłem się i usadowiłem
tak samo jak on. Uśmiechnął się promiennie i wyciągnął coś z kieszeni spodenek.
Zsunąłem swój wzrok na dół i zamarłem widząc buteleczkę żelu i opakowanie
prezerwatyw.
-Oliver- zaczął- pamiętam co mi mówiłeś
ostatnio i- zaakcentował tę literę widząc, że chce mu przerwać- to tak na
wszelki wypadek, dobrze?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Chciałem się
śmiać, a jednocześnie coś ściskało mnie w żołądku. Ostatecznie pokiwałem
twierdząco głowa, a on włożył przedmioty pod jedną z koszulek i pożegnał się,
życząc udanego wyjazdu. Podszedłem do szafy i z wysuwanej szuflady wyciągnąłem
dwa, niemal identyczne, przedmioty. One także znalazły się w torbie. Po namyśle
postanowiłem iść do Kamila. Zapukałem do drzwi i poczekałem na pozwolenie,
które szybko dostałem. Jak zawsze wypełniał jakieś papiery, więc postanowiłem
przeczekać kilka minut i kiedy je odłożył i ściągnął okulary spojrzał na mnie
wzdychając.
-Mateusz dzwonił i powiedział, że Gabriel wyjechał,
więc powinien już tu być- potarł policzek i sięgnął do szuflady biurka.
Myślałem, że się zadławię, widząc kolejny żel
i prezerwatywy, jednak stałem niewzruszony czekając na jego przemowę, krótką
jak się okazało.
-Chociaż nie udzieliłem ci odpowiedzi na
twoje pytanie to myślę, że ty ją już znasz i ci się to przyda- rzucił w moim
kierunku lubrykant i kondomy, które jakimś cudem złapałem- Oliver?
-Tak?
-Do niczego się nie zmuszaj, ok?
Mówi to osoba, która przed chwilą dała mi
przedmioty potrzebne do przyjemniejszego zbliżenia.
Skinąłem mu głową i po powrocie do swojego
pokoju włożyłem prezent do torby, zapinając ją. Zabrałem ją na parter kładąc w
salonie i poszedłem do kuchni, aby przygotować posiłek na podróż.
Kilkanaście minut później rozbrzmiał dzwonek
do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem.
-Przepraszam, że tak długo, ale był jakiś
wypadek i droga…
Pocałowałem go zachłannie, stęskniony za
smakiem jego ust. Mruknął coś cicho i splótł palce naszych rąk ze sobą.
Uśmiechnąłem się co wyczuł dzięki swoim ustom. Odsunęliśmy się od siebie i
kręciło mi się w głowie. Co ten chłopak ze mną wyprawia?
-Zaraz wracam- szybko pobiegłem do pokoju,
aby z nocnej szafki wyciągnąć małe pudełeczko i włożyć je do kieszeni.
Poprawiłem koszulkę i rozczesałem splątane włosy. Chwile stałem w miejscu
czując jak szybko bije moje serce. Westchnąłem wracając do bruneta, przy którym
stał Kamil i coś do niego mówił- jestem- oznajmiłem.
-Jedziemy?- Zapytał Gabi. Pokiwałem głową i
przytuliłem Kamila, po czym wyszedłem na dwór trzymając na ramieniu swoją
torbę. Bałem się, że jeśli dam ją Gabrielowi to wyczuje co się w niej znajduje.
Słońce właśnie zachodziło, ale wciąż było
ciepło i trochę duszno przez letnią atmosferę. Czekała nas długa, nocna podróż.
Hej,
OdpowiedzUsuńwszystko się wyjaśniło, ciekawe jaką podejmie decyzję, och będą porządnie zabezpieczeni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia