31 sie 2015

W śnieżną noc - Rozdział 6

-Ej, pedale! Szybciej tam!- Zawrzało we mnie, kiedy usłyszałem te słowa. Poderwałem się z krzesła i opierając dłonie o ladę, wychyliłem się sprawdzając, kto to powiedział. Ta sama trójka chłopaków, przed którą Krystian tak drżał, śmiała się, wymieniając pomysłami na co nowsze przezwiska. Prawdopodobnie pierwsze wyzwisko zostało użyte przez śniadego bruneta, który rżał najgłośniej.
Naprawdę mógłbym znieść wszystko, ale nie nietolerancję. Wiem, że obelga nie była skierowana do mnie ,tylko do kogoś innego, ale i tak to zadziałało na mnie jak płachta na byka.
Nagle wszystko stało się prawie jasne. Krystian reagował tak na nich, gdyż musieli obrażać go wcześniej, a jeśli tak się działo to to prawda, że on...
Odwróciłem się, patrząc na chłopaka, który stał przy maszynie do robienia jogurtów.
-Jesteś gejem?- Pytam, mając nadzieję, że moja twarz nie wyraża żadnych uczuć. Krystian napełnia plastikowe kubki chłodnym napojem i kładzie je na tace wraz z przykryciami i słomkami. Odwraca się, ale doskakuje do niego i chwytam tackę po odwrotnej stronie. Jego zielone oczy patrzą na mnie, pierwszy raz widzę, żeby był smutny.
-Jesteś?- Ponawiam pytanie.
-Tak- nie zaskakuje mnie to.
-Daj mi tę tackę- delikatnie szarpię za wspomniany przedmiot i lekko uśmiecham się do niego, chociaż wiem, że domyśli się, iż to wymuszony uśmiech. Odwracam się i wychodzę zza lady, kierując się do trójki chłopaków. Klnę, gdyż zauważam mundurki mojej szkoły, a skoro tam chodzą, to niemal na sto procent ich jeszcze spotkam. Czuje na sobie wzrok Krystiana, odwracam lekko głowę i faktycznie widzę go za ladą. Podchodzę do chłopaków i przed dwójką, która nie skierowała złego słowa do blondyna kładę jogurty. Brunet patrzy na mnie podejrzliwie
-Dobrze, że to ty podajesz, bo wiem, że nie zarażę się żadnym świństwem.
Jego znajomi nawet nie zdążyli się zaśmiać, kiedy ja wziąłem plastikowy kubek i wylałem jego zawartość na bruneta, a następnie chwyciłem za gardło i ściskając mocno odchyliłem go wraz z krzesłem do tyłu. Wybuchłem pod wpływem złości i zebrałem siły, aby zrobić właśnie te dwie rzeczy. Nie przemyślałem tego, że mają ogromną przewagę i że jeden chłopak odciągnie mnie od swojego kumpla, a drugi uderzy mnie w twarz. Klneli w moim kierunku, kiedy zjawił się Krystian i odciągnął ich ode mnie, a jakiś obcy mężczyzna wygonił z lokalu grożąc policją. Adrenalina wciąż krążyła w moich żyłach i nie docierały do mnie wszystkie bodźce aż do momentu, kiedy ocknąłem się roztrzęsiony, siedząc na blacie z przykładanym przez Krystiana chłodnym okładem do policzka. Za nim stał ten sam starszy mężczyzna, który odwrócił się, aby zamknąć kawiarnie. Czyżby to był właściciel?
-Zawsze bronisz prawa gejów?- Pyta z sarkazmem, a jego brwi suną w górę.
-Nie chce, abyś przez takie zachowanie coś sobie zrobił- odpowiadam dotykając jego łokcia i sunę ręką w dół do nadgarstka, aby sprawdzić czy pod koszulą nie ma ran lub blizn.
-Nie zrobię- zapewnił mnie, zmieniając okład. Nie zwróciłem uwagi na to, że mężczyzna, który stał za jego plecami gdzieś zniknął. Krystian chwycił mnie za brodę ciągnąc w górę. Patrzyłem w jego, kiedy chłodny materiał dotykał mojego policzka.
-Opowiedz mi o tej osobie- zachęcił. Wiedziałem, o co mu chodzi, o niedokończoną historię.
-Radek był w naszym wieku. Znaliśmy się od lat- odwróciłem wzrok od jego twarzy- popełnił samobójstwo przez dokuczanie mu, kiedy jego chłopak, w którym miał jedyne oparcie z nim zerwał- zacząłem płakać- nawet mi o tym nie mówił. Zostawił mnie- miałem problem z wzięciem wdechu.
-Kochałeś go?- Zapytał.
-Nie w taki sposób, o jakim myślisz- Krystian odsunął się, więc zszedłem z blatu, na którym siedziałem.
-W dzieciństwie mogłeś pić mniej mleka- powiedziałem zaczepnie.
-Chyba to ty powinieneś pić więcej, krasnoludku- śmieje się.
Idę po Szczypiora, który śpi pod ścianą. Odwiązuje jego smycz od nogi stołu i gwizdnięciem wybudzam go. Wychodzimy na świeże powietrze. Szybko się ściemniło i nie mam ochoty wracać do domu.
-Czekaj- odwracam się. Dobiegł do mnie Krystian zapinając bluzę na zamek- wrócę z tobą.
Idziemy, a ja dotykam spuchniętego policzka krzywiąc się. Oddaje smycz blondynowi, kiedy zauważa, że mam problem z utrzymaniem Szczypiora.
-Czasem zdarza mi się obronić prawa homoseksualistów- mówię, przerywając trwającą między nami ciszę. Czuje na sobie jego spojrzenie- swoje prawa- dodaje.

*

Dwa tygodnie minęły mi na nadrabianiu większości materiału. Nigdy nie miałem problemu z zapamiętywaniem czegokolwiek, więc część materiału nie musiałem nawet spisywać. Mój świat kręcił się wokół nauki, Szczypiora i Krystiana. Noce spędzałem albo na spaniu albo na myśleniu o Radku, a boisko od piłki nożnej omijałem szerokim łukiem, bojąc się zobaczyć tam tę zjawę. Przez dwa tygodnie niemal nic nie mówiłem poza udzielaniem nielicznych odpowiedzi pani Marysi, a z Krystianem porozumiewałem się bez słów. Dzięki naszym wyznaniom, nie wiedząc, kiedy zżyliśmy się tak, jakbyśmy znali się latami, a nie niecały miesiąc.
Mimo tych zmian nadal pozostałem sobą- cichym myślicielem, który płacze nocami do poduszki i ubiera się w za duże ciuchy zmarłego przyjaciela.

Rozbrzmiał dzwonek, ale wiedziałem, że gosposia otworzy drzwi Krystianowi, który jak zawsze przyszedł po mnie po drodze do szkoły. Wziąłem w jedną rękę torbę, a w drugą krawat i zbiegłem ze schodów do kuchni gdzie, z gofrem w ręku, blondyn prowadził rozmowę ze starszą kobietą. Kiedy mnie dostrzegł odłożył jedzenie na talerz i podszedł schylając się, aby zawiązać krawat. Równie dobrze sam mógłbym to zrobić, ale lubiłem te chwile, gdy był tak blisko i skupiony patrzył na swoje dłonie i moją szyje. Wszystko dookoła ucichło, a ja słyszałem bicie swojego serca i czułem jego chłodne palce na skórze.
-Wszystko dobrze? Zbladłeś- powiedział cicho, kończąc zawiązywać materiał. Pokiwałem głową i poszedłem po tosta, aby szybko zapchać sobie usta nie chcąc nic mówić. Szczypior zaskomlał pod moimi nogami dopraszając się ludzkiego jedzenia, ale pokazałem mu tylko język jak małe dziecko i pogłaskałem między uszami. Radek uwielbiał głaskać go tak dłuższy czas, po czym labrador często zasypiał z głową na jego kolanach. Pociągnąłem i przetarłem ręką wilgotny nos. Kiedy podniosłem głowę pani Marysi nie było, a Krystian patrzył na mnie z żalem w oczach. Niejednokrotnie już był świadkiem moich krótkich załamań i było mi trochę wstyd. Odwróciłem wzrok i wyminąłem go chwytając za łokieć.
-Idziemy do szkoły.
Chwycił mnie za ramiona i objął od tyłu.
-Niedługo nadejdzie ulga- przyłożył nos do mojej szyi, ale chwile później stał kilka kroków przede mną i uśmiechał się- gramy jutro mecz. Wpadniesz?
-Tak, z chęcią.

Zapomniałem przez chwile o chłopaku bardzo podobnym do Radka i trójce dupków, którzy tylko na mnie czekali, aby zemścić się za sytuację w kawiarni.

2 komentarze:

  1. nadrabiałam zaległości ale się urwało szkoda, ale znowu pewnie coś napiszesz:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    mam nadzieję, że jakoś obroni, Krystian go wspiera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń