-Ej, pedale! Szybciej
tam!- Zawrzało we mnie, kiedy usłyszałem te słowa. Poderwałem się z krzesła i
opierając dłonie o ladę, wychyliłem się sprawdzając, kto to powiedział. Ta sama
trójka chłopaków, przed którą Krystian tak drżał, śmiała się, wymieniając pomysłami
na co nowsze przezwiska. Prawdopodobnie pierwsze wyzwisko zostało użyte przez
śniadego bruneta, który rżał najgłośniej.
Naprawdę mógłbym
znieść wszystko, ale nie nietolerancję. Wiem, że obelga nie była skierowana do
mnie ,tylko do kogoś innego, ale i tak to zadziałało na mnie jak płachta na
byka.
Nagle wszystko stało
się prawie jasne. Krystian reagował tak na nich, gdyż musieli obrażać go
wcześniej, a jeśli tak się działo to to prawda, że on...
Odwróciłem się,
patrząc na chłopaka, który stał przy maszynie do robienia jogurtów.
-Jesteś gejem?-
Pytam, mając nadzieję, że moja twarz nie wyraża żadnych uczuć. Krystian
napełnia plastikowe kubki chłodnym napojem i kładzie je na tace wraz z
przykryciami i słomkami. Odwraca się, ale doskakuje do niego i chwytam tackę po
odwrotnej stronie. Jego zielone oczy patrzą na mnie, pierwszy raz widzę, żeby
był smutny.
-Jesteś?- Ponawiam
pytanie.
-Tak- nie zaskakuje
mnie to.
-Daj mi tę tackę-
delikatnie szarpię za wspomniany przedmiot i lekko uśmiecham się do niego,
chociaż wiem, że domyśli się, iż to wymuszony uśmiech. Odwracam się i wychodzę
zza lady, kierując się do trójki chłopaków. Klnę, gdyż zauważam mundurki mojej
szkoły, a skoro tam chodzą, to niemal na sto procent ich jeszcze spotkam. Czuje
na sobie wzrok Krystiana, odwracam lekko głowę i faktycznie widzę go za ladą.
Podchodzę do chłopaków i przed dwójką, która nie skierowała złego słowa do blondyna
kładę jogurty. Brunet patrzy na mnie podejrzliwie
-Dobrze, że to ty
podajesz, bo wiem, że nie zarażę się żadnym świństwem.
Jego znajomi nawet
nie zdążyli się zaśmiać, kiedy ja wziąłem plastikowy kubek i wylałem jego
zawartość na bruneta, a następnie chwyciłem za gardło i ściskając mocno
odchyliłem go wraz z krzesłem do tyłu. Wybuchłem pod wpływem złości i zebrałem
siły, aby zrobić właśnie te dwie rzeczy. Nie przemyślałem tego, że mają ogromną
przewagę i że jeden chłopak odciągnie mnie od swojego kumpla, a drugi uderzy
mnie w twarz. Klneli w moim kierunku, kiedy zjawił się Krystian i odciągnął ich
ode mnie, a jakiś obcy mężczyzna wygonił z lokalu grożąc policją. Adrenalina
wciąż krążyła w moich żyłach i nie docierały do mnie wszystkie bodźce aż do momentu,
kiedy ocknąłem się roztrzęsiony, siedząc na blacie z przykładanym przez
Krystiana chłodnym okładem do policzka. Za nim stał ten sam starszy mężczyzna,
który odwrócił się, aby zamknąć kawiarnie. Czyżby to był właściciel?
-Zawsze bronisz prawa
gejów?- Pyta z sarkazmem, a jego brwi suną w górę.
-Nie chce, abyś przez
takie zachowanie coś sobie zrobił- odpowiadam dotykając jego łokcia i sunę ręką
w dół do nadgarstka, aby sprawdzić czy pod koszulą nie ma ran lub blizn.
-Nie zrobię- zapewnił
mnie, zmieniając okład. Nie zwróciłem uwagi na to, że mężczyzna, który stał za
jego plecami gdzieś zniknął. Krystian chwycił mnie za brodę ciągnąc w górę.
Patrzyłem w jego, kiedy chłodny materiał dotykał mojego policzka.
-Opowiedz mi o tej
osobie- zachęcił. Wiedziałem, o co mu chodzi, o niedokończoną historię.
-Radek był w naszym
wieku. Znaliśmy się od lat- odwróciłem wzrok od jego twarzy- popełnił
samobójstwo przez dokuczanie mu, kiedy jego chłopak, w którym miał jedyne
oparcie z nim zerwał- zacząłem płakać- nawet mi o tym nie mówił. Zostawił mnie-
miałem problem z wzięciem wdechu.
-Kochałeś go?-
Zapytał.
-Nie w taki sposób, o
jakim myślisz- Krystian odsunął się, więc zszedłem z blatu, na którym
siedziałem.
-W dzieciństwie
mogłeś pić mniej mleka- powiedziałem zaczepnie.
-Chyba to ty
powinieneś pić więcej, krasnoludku- śmieje się.
Idę po Szczypiora,
który śpi pod ścianą. Odwiązuje jego smycz od nogi stołu i gwizdnięciem
wybudzam go. Wychodzimy na świeże powietrze. Szybko się ściemniło i nie mam
ochoty wracać do domu.
-Czekaj- odwracam
się. Dobiegł do mnie Krystian zapinając bluzę na zamek- wrócę z tobą.
Idziemy, a ja dotykam
spuchniętego policzka krzywiąc się. Oddaje smycz blondynowi, kiedy zauważa, że
mam problem z utrzymaniem Szczypiora.
-Czasem zdarza mi się
obronić prawa homoseksualistów- mówię, przerywając trwającą między nami ciszę.
Czuje na sobie jego spojrzenie- swoje prawa- dodaje.
*
Dwa tygodnie minęły
mi na nadrabianiu większości materiału. Nigdy nie miałem problemu z
zapamiętywaniem czegokolwiek, więc część materiału nie musiałem nawet spisywać.
Mój świat kręcił się wokół nauki, Szczypiora i Krystiana. Noce spędzałem albo
na spaniu albo na myśleniu o Radku, a boisko od piłki nożnej omijałem szerokim
łukiem, bojąc się zobaczyć tam tę zjawę. Przez dwa tygodnie niemal nic nie mówiłem
poza udzielaniem nielicznych odpowiedzi pani Marysi, a z Krystianem
porozumiewałem się bez słów. Dzięki naszym wyznaniom, nie wiedząc, kiedy
zżyliśmy się tak, jakbyśmy znali się latami, a nie niecały miesiąc.
Mimo tych zmian nadal
pozostałem sobą- cichym myślicielem, który płacze nocami do poduszki i ubiera
się w za duże ciuchy zmarłego przyjaciela.
Rozbrzmiał dzwonek,
ale wiedziałem, że gosposia otworzy drzwi Krystianowi, który jak zawsze
przyszedł po mnie po drodze do szkoły. Wziąłem w jedną rękę torbę, a w drugą
krawat i zbiegłem ze schodów do kuchni gdzie, z gofrem w ręku, blondyn
prowadził rozmowę ze starszą kobietą. Kiedy mnie dostrzegł odłożył jedzenie na
talerz i podszedł schylając się, aby zawiązać krawat. Równie dobrze sam mógłbym
to zrobić, ale lubiłem te chwile, gdy był tak blisko i skupiony patrzył na
swoje dłonie i moją szyje. Wszystko dookoła ucichło, a ja słyszałem bicie
swojego serca i czułem jego chłodne palce na skórze.
-Wszystko dobrze?
Zbladłeś- powiedział cicho, kończąc zawiązywać materiał. Pokiwałem głową i
poszedłem po tosta, aby szybko zapchać sobie usta nie chcąc nic mówić. Szczypior
zaskomlał pod moimi nogami dopraszając się ludzkiego jedzenia, ale pokazałem mu
tylko język jak małe dziecko i pogłaskałem między uszami. Radek uwielbiał
głaskać go tak dłuższy czas, po czym labrador często zasypiał z głową na jego
kolanach. Pociągnąłem i przetarłem ręką wilgotny nos. Kiedy podniosłem głowę
pani Marysi nie było, a Krystian patrzył na mnie z żalem w oczach.
Niejednokrotnie już był świadkiem moich krótkich załamań i było mi trochę
wstyd. Odwróciłem wzrok i wyminąłem go chwytając za łokieć.
-Idziemy do szkoły .
Chwycił mnie za
ramiona i objął od tyłu.
-Niedługo nadejdzie
ulga- przyłożył nos do mojej szyi, ale chwile później stał kilka kroków przede
mną i uśmiechał się- gramy jutro mecz. Wpadniesz?
-Tak , z
chęcią.
Zapomniałem przez
chwile o chłopaku bardzo podobnym do Radka i trójce dupków, którzy tylko na mnie czekali, aby zemścić się
za sytuację w kawiarni.
nadrabiałam zaległości ale się urwało szkoda, ale znowu pewnie coś napiszesz:-)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że jakoś obroni, Krystian go wspiera...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia