2 sie 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 17

Kamil gdzieś zniknął zaś ja cały czas tkwiłem w tej samem pozycji z poziomem czujności uruchomionym na maxa żeby w razie, kiedy Tomek wykona jeden, podejrzany ruch wycofać się.
I robi go, ale ja mimo wcześniejszych założeń nie ruszam się tylko kule się nie wiedząc, czego się spodziewać.
-Cieszę się z naszej współpracy- powiedział to tak jakbym był jego wspólnikiem, a nie uczniem. Marszczę brwi i patrzę na jego twarz, a później sylwetkę, ale nie dostrzegam żadnego, fałszywego skrzywienia rysu czy chociażby złego spojrzenia. Mężczyzna stoi prosto i pewnie, a na jego twarzy znajduje się lekki uśmiech.
Mimo to nie ufam mu i szybko odchodzę do swojego pokoju.

*

Lecę
Spadam
Krawędź tak łatwo przekroczyć
Jeden krok
Tyle wystarczy, aby ból przeważył nad smutkiem

*

Budzę się z koszmaru, ale ani nie krzyczę i nie mam problemu z oddychaniem. Jedynie, co mi przeszkadza to brak Gabriela obok, do którego obecności przyzwyczaiłem się. Chcąc jakoś zapełnić pustkę tarmoszę za ucho wielkiego miśka w celu wtargania go na łóżko, kiedy to mi się udaje obejmuje go wszystkimi kończynami tak samo jak wielokrotnie robiłem z Gabrielem. To nie to samo. Kilka godzin wiercę się na łóżku, ale dźwięk sms’a tylko zachęca mnie do wstania, więc robię to, biorę swój telefon i czytam wiadomość od Mateusza:
"Z Gabrielem jest źle"
Te słowa powodują przyśpieszenie mojego tętna.
Nie przejmując się tym skąd Mateusz ma mój numer ani dlaczego napisał właśnie do mnie szybko ubieram się w pierwsze lepsze ciuchy i biegnę do pokoju Kamila żeby dowiedzieć się gdzie mieszka brunet. Mężczyzny tam nie ma, więc pędzę do kuchni
-Podaj mi adres Gabriela- może to mój ton lub wyraz twarzy spowodował, że bez żadnego pytania spełnia moją prośbę i ku mojej uldze wiem gdzie jest podane miejsce.

Dzwonie kilkakrotnie dzwonkiem do drzwi i w końcu otwierają się i widzę Mateusza w piżamie.
-Co z nim?- Niemal krzyczę.
Mężczyzna mruży oczy i wpusza mnie do środka.
-Który to jego pokój?- Pytam, bo nigdy tu nie byłem. Wskazuje drzwi, idę w ich kierunku i otwieram.
Gabriel leży rozwalony na łóżku pochrapując cicho.
-Nie rozumiem- mruczę cicho. Chłopak wygląda normalnie, nic mu nie jest.
-Oliver?- Odwracam się i patrzę na Mateusza- chce z tobą porozmawiać.
Mrugam szybko kilkakrotnie, a on odchodzi, kieruje się za nim i znajdujemy się w jego biurze. Siada za biurkiem i ruchem ręki wskazuje mi fotel naprzeciwko
-Gabriel...- Zaczyna- bardzo się o ciebie martwi- podnoszę na niego swój wzrok- bardzo- powtarza.
-Nie rozumiem, do czego pan zmierza.
-Gabriel jest gejem wiesz to, prawda?- Podnosi głos.
-Wiem.
Kładzie jedną dłoń na biurku, wygląda to zabawnie gdyż ma zaspane spojrzenie i wygniecione ubranie.
-Wiesz jak to jest być złamanym psychicznie...- Mówi przypatrując mi się jakby spodziewał się najgorszej reakcji i chociaż w duchu żal rozrywa mnie na kawałeczki moja twarz nie ukazuje nawet jednej setnej tego, co czuje.
-Co ma z tym wspólnego Gabriel?- Pytam w końcu
-jeśli go zranisz to on tak będzie się czuć- chce zapytać, dlaczego, jak niby miałbym go zranić, ale przerywa mi głos Gabriela za plecami. Od kiedy tam stoi?
-tato...
-Oliver proszę wyjdź- mówi po chwili. Tak jak mówi tak robię. Zamykam drzwi, ale opieram się o nie po drugiej stronie i, chociaż nie chce, słyszę każde wypowiedziane przez nich słowo.
-Kiedy mu o tym powiesz?- Rozbrzmiewa głos Mateusza.
-Nie wiem
-Synu nie mogę patrzeć jak cię to rani.
-powiem mu- obiecuje- niedługo.

Siadam na brzegu jego łóżka. Jestem roztrzęsiony i zlękniony. Przychodzi Gabriel i kładzie się obok, a ja wspinam się i siadam na jego biodrach zginając nogi. Brunet umieszcza swoje ciepłe i duże dłonie na moich biodrach. Zaczyna drzeć mi broda i ręce, które kładę na jego klatce piersiowej tak samo jak głowę.
-Przepraszam- nie panuje nad głosem, przy nim nie muszę- naprawdę nie chciałem podsłuchiwać, mówiliście głośno...
Jego ręka sunie po moich plecach zachęcając do dalszej wypowiedzi. Biorę głęboki wdech.
-Nie zostawiaj mnie...
-Co? Nie!
-Nie wiem, o co chodzi- przerywam mu- ale mnie nie zostawiaj. Prawda jest taka, że bez ciebie sobie nie poradzę- nie łkam, a mimo to kilka łez spływa po moich policzkach i wsiąka w bluzkę Gabriela.
-Nie zostawię cię
Podnoszę głowę i patrzę na niego. Lustruje kilkakrotnie całą jego twarz.
-Powiem ci, o co chodzi- mówi- ale jeszcze nie teraz.
Kiwam głową i przytulam się do niego.

*

Całuje mnie po szyi, obojczyku, brzuchu i wszędzie tam gdzie wie, że w odpowiedzi dostanie głośne jęki. Zna moje słabe punkty i bezkarnie to wykorzystuje.
-Zrób to- niemal jęczę.
I robi to.
Unosimy się do nieba
I opadamy rozpalając się z każdą chwilą coraz bardziej
Wkraczamy do piekła
Temperatura sięga zenitu
Nasze ruchu są powolne, leniwe
Mamy całe życie dla siebie
-Kocham Cię, aniołku

*

Mam świadomość, że miałem naprawdę piękny sen, pierwszy raz w życiu, ale najgorsze jest to, że nic nie pamiętam.
-Co jest?- Pyta Kamil stawiając przede mną kubek z kawą i talerz z kromkami. Kręcę głową i upijam łyk boskiego naparu.
-Myślę, że powinieneś wrócić do biegania i ćwiczeń- mówi po kilku minutach ciszy- powinieneś wziąć się w garść.
-Już się wziąłem- odpowiadam spokojnie.
-Zaczęcie mówić to, co innego- zaprzecza- zrobiłeś progres odkąd trafiłeś do mnie, ale znów wróciłeś do początku i musisz to nadrabiać. Nic złego się już nie stanie, więc się nie zamartwiaj.
-Dlaczego mnie przygarnąłeś?- Nigdy o tym nie mówił.
Mężczyzna zamyślił się na chwile
-Zawsze chciałem mieć syna- uśmiecha się.
-Nie łatwiej się ożenić i spłodzić swojego?- Dopiero po wypowiedzeniu tych słów dociera do mnie, że mógł to źle odebrać jednak ku mojej uldze nie zrobił tego.
-Nie pociągają mnie kobiety
Kromka chleba wypada z mojej dłoni lądując na talerzu. Krztuszę się kawałkiem, który mam w ustach, ale biorę łyk kawy i polepsza mi się.
-Jesteś gejem?- Pytam, mimo że znam odpowiedz. Kiwa głową.
-A ty?
-Co ja?- Wybałuszam oczy.
-Jakiej jesteś orientacji?
-Nie wiem.. Nigdy się nawet nie zakochałem.
-Jesteś pewny?- Robi dziwny grymas.
-Chyba nawet nie wiem, co to znaczy...- Szepczę bardziej do kubka niż do Kamila- zakochać się. Kochać...
Nie zdaje sobie sprawy z tego, że mężczyzna myśli zupełnie inaczej.

*

Czuje doskonale jak szybko bije mi serce. Jestem cały zdrętwiały. Odkrywam nowy rodzaj strachu.
Pukam do drzwi. To głupie, przecież mogę użyć dzwonka, ale nie robię tego. Po chwili drzwi uchylają się i stoi przede mną jakiś starczy pan. Mruga patrząc mi w oczy, a ja orientuje się, jaki popełniłem błąd, więc szybko je mrużę i chrząkam chcąc pozbyć się guli z gardła.
-Dzień dobry. Jest Michał?- Mój głos jest cichy i niepewny dając tym samym facetowi do zrozumienia jak bardzo się boję.
-Kim jesteś?
-Oliver. Jestem kolegą z klasy Michała.
-Proszę- otwiera szerzej drzwi, więc wchodzę i chcę zdjąć buty, ale to niepotrzebne gdyż osoba, do której przyszedłem stoi naprzeciwko mnie.
-Przejdziemy się?- To on zadaje to pytanie. Nie widząc innej opcji przytakuje.

-Naprawdę miałem nadzieję, że nie będziesz pamiętać- mówi patrząc w niebo. Znajdujemy się na dachu, Michał leży na plecach z dłońmi splecionymi na karku i patrzy w niebo, a ja siedzę po turecku obok i patrzę na jego twarz. Wiatr wieje uderzając o moje plecy i rozwiewając moje włosy.
-Co czuje osoba zakochana?- Myślę, że on jest najodpowiedniejszą osobą do udzielenia odpowiedzi na to pytanie.
-Wiesz, że jesteś zakochany, gdy dobro tej osoby jest ważniejsze niż swoje- wyciąga rękę do góry tak jakby chciał dotknąć nieba- -Miłość to poświęcenie, ale nie tylko. Zrozumiesz, gdy się zakochasz.- Przesuwa swój wzrok z nieskończonego błękitu na mnie jego wyraz twarzy jest rozmarzony jakby był duszą gdzie indziej- i kiedy widzi go nieszczęśliwego serce mu się kraje z bezradności.
-Przepraszam-  nie wiem, co innego mógłbym powiedzieć, żadne słowa nie wydają się odpowiednie- jesteś moim kolegą, nie wydaje mi się, że to się zmieni.
-Wiem. To i tak nie miałoby sensu skoro ty kochasz kogoś innego.
Unoszę brew, ale nie pytam
Wolę nie znać odpowiedzi.
-Po prostu zostańmy przyjaciółmi.
-Nie- odpowiada błyskawicznie. Znów uśmiecha się lekko, niepewnie, smutno...- Bycie przyjaciółmi byłoby bolesne. Daj mi trochę czasu.
Kiedyś sam używałem tego wyrażenia i jestem niemal pewny, że tym razem oznaczają one pożegnanie.

*

Pierwszego dnia marca staję się coś nieprawdopodobnego. Siedzę w salonie na lekcji angielskiego, która jest nadzorowana przez Kamila- prosiłem go o to gdyż przy Tomku wciąż czuje się nieswojo. Uzupełniam luki na arkuszu, który wręczył mi jakiś czas temu, jednocześnie masuje obolałą łydkę po intensywnym treningu. Nagle rozbrzmiewa dzwonek do drzwi, zrywam się niemal natychmiast tak jakbym spodziewał się tego dzwonka. Rzeczywistość jest jednak inna otóż strasznie mi się nudzi. Podbiegam do drzwi i otwieram je nawet nie patrząc przez wizjer.
Gabriel przywiera do mnie całując mocno, niemal agresywnie i pcha do tyłu, aby spokojnie wejść i zamknąć drzwi. Zarzucam mu ręce na szyje i staje na czubkach palców kompletnie zapominając o wszechświecie, który upomina się po chwili w postaci chrząknięcia za plecami. Brunet oddala się lekko, ale nie patrzy za osobę stojąca za mną tylko prosto w moje oczy.
Wypowiada kilka słów, a ja mam wrażenie, że zemdleje. Czuje dziwne osłabienie, rozgoryczenie, a jednocześnie radość. Zdanie, które powiedział przez długi czas dudni mi w głowie nie dopuszczając do niej żadnych innych słów.
 -Wiem, kim jest twój prawdziwy ojciec

***

Miłej drugiej połowy wakacji kochani!
Pina.
Zapraszam na drugiego bloga:

2 komentarze:

  1. Czekam cierpliwie na to, aż Olivier w końcu uświadomi sobie, że to co czuje do Gabriela to miłość, już nie mogę się doczekać tego momentu :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11 maja, 2016

    Hej,
    ciekawe kiedy tak naprawdę zorientuje się, że kocha Gabriela no i jego ojciec...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń