Tak opornie jak ten
rozdział nie pisało mi się nic nigdy. Pisałam go prawie trzy tygodnie, a mimo
to wyszedł okropnie, ale wstawiam, bo na lepszą jego wersje nie wpadnę.
***
Pod koniec czerwca
dotarło do mnie to jak bardzo nauka potrafi być męcząca. Oczywiście nie
dowiedziałem się tego obserwując chłopaków tylko siebie. Nastolatkowie rzadko
kiedy uczęszczali w zajęciach, większość czasu spędzaliśmy razem jeżdżąc gdzieś
lub siedząc w domu któregoś z nas.
W ostatnim tygodniu
przed rozpoczęciem wakacji żaden z trójki przyjaciół nie postawił stopy w
szkole, ale ja nadal musiałem się uczyć aż do pierwszego lipca. Przekichane.
Większość z moich nauczycieli odpuściła, ale jeden z nich uparcie, trzy razy w
tygodniu przesiadywał ze mną prawie dwie godziny. Tomek. Ile to ja był go nie
przeklinał w myślach on i tak punktualnie zjawiał się na lekcje angielskiego.
Mężczyzna nie wzbudzał we mnie żadnych podejrzeń od jakiegoś czasu, ale ja i
tak nie odważyłem odezwać się do niego ani razu.
Jeszcze tylko
godzina.
Tak powtarzałem sobie
na lekcji. Dzięki bogu ostatniej w tym roku, jeśli nie w ogóle gdyż coraz
częściej rozważałem powrót do liceum, aby normalnie napisać maturę i następnie
pójść na studia.
-Oliverze?-
Podniosłem wzrok znad zeszytu patrząc teraz w oczy Tomasza wyczekująco-
dlaczego się do mnie nie odezwiesz?- Niejednokrotnie zadawał mi to pytanie, ale
nigdy nie dostał odpowiedzi. Może czas to zmienić?
-Nie lubię mówić do
obcych- Nie lubię mówić do osób, które wsypują mi narkotyk do napoju, a
potem widząc mnie udają, że nic się nie stało.
Mężczyzna zrobił
dziwny wyraz twarzy, po czym zaczął pakować swoje rzeczy do torby.
Usłyszałem trzask
zamka w drzwiach, pod którymi po chwili stałem i rzuciłem się na Kamila tuląc
go mocno. Usłyszałem cichy śmiech.
-Dlaczego nie było
cię tak długo?- Zapytałem z żalem w głosie po odsunięciu się od niego. Marek
odchrząknął za moimi plecami.
-Miło pana widzieć-
nienawidziłem tego spokojnego, oficjalnego tonu, który słyszałem codziennie.
-Cześć- odpowiedział
mu z uśmiechem. Przesunął walizki gdzieś w kont. Zauważyłem, że dość nieźle się
opalił i był w całości, co oznaczało, że zadanie, które przydzielił mu Mateusz
nie było aż tak niebezpieczne. Ziewnął głośno- Marku już możesz iść do swoich
spraw. Mam nadzieję, że Oliver nie sprawiał problemów.
-Pierwszy raz
spotykam tak spokojnego nastolatka- śmieje się i w tym momencie przestaje być
straszny. W chwili, kiedy Kamil powiedział, że koniec jego zadania stał przede
mną zupełnie inny człowiek. Wydałem z siebie zduszony jęk, kiedy z salonu
wyszedł Tomek i bez słowa minął naszą trójkę wychodząc z domu. Kamil spojrzał
na niego dziwnie, po czym wrócił wzrokiem do mnie.
-Mam dla ciebie
prezent.
-Uh- jęknąłem
wystraszony. Za dobrze pamiętam jego ostatni prezent, przez który trafiłem do
szpitala.
*
-Wskakuj- kiwnął
głową w stronę wózka spożywczego.
-Może lepiej ja
popcham, a Ty będziesz wybierać towar?- Spojrzałem na niego krzywo gdyż wizja
siedzenia na metalowej kratce nie podobała mi się. W końcu zrobiliśmy tak jak
mówiłem- Gabriel szedł przede mną, ja pchałem wózek, w którym z każdą następną
minutą było coraz mniej miejsca. Robiliśmy cotygodniowe, większe zakupy do domu
Mateusza, chociaż nie wiem, po co aż tak duże skoro jego syn większość czasu
przebywa u mnie, a wątpię, aby nawet on zjadł aż taką ilość jedzenia. Była
sobota, więc ruch był większy niż zazwyczaj w tygodniu, ale nie przeszkadzało
mi to aż tak bardzo jak na przykład spojrzenia ludzi. Nie rozumiałem tego całego
fenomenu oceniania kogoś po zerknięciu na daną osobę, oceniania na podstawie
wyglądu. Mnie to nie dotyczy, ale zauważyłem, że większość ludzi niestety tak,
nawet tych starszych. Krępowało mnie takie zachowanie, ale co zrobię? Nic nie
zrobię. Z czasem zacząłem rzucać poszczególnym osobą pogardliwe spojrzenia, ale
to nie działało za bardzo, a nawet pogarszało sytuację. Kilka osób zmarszczyło
brwi lub prychnęło. Postanowiłem więc skupić się na Gabrielu, który bez słowa
maszerował między półkami co jakiś czas zatrzymując się, czytając etykiety lub
zerkając w moją stronę. Po kilku minutach zacząłem skupiać się tylko na nim, na
tym jak się porusza, w jaki sposób odgarnia włosy z czoła chcąc ułożyć je do
tyłu jednak pasma buntowały się i wracały na swoje miejsce. Zwracałem uwagę na
najdrobniejszy szczegół, jakim jest wsuwanie dolnej wargi pod górną, kiedy
myślał nad tym, jaki sos wybrać lub figlarny uśmieszek, kiedy wziął kilka
różnych, gdy nie mógł się zdecydować. Zaczęło mnie to fascynować i bawić. Nigdy
wcześniej nie poświęcałem takim rzeczom większej uwagi, bo nawet nie myślałem,
że może być to takie ciekawe. Zorientowałem się, że robię dokładnie to co mnie
denerwuje. Jednak obserwowanie kogoś z zainteresowaniem, a patrzenie i
ocenianie to dwie dość różne rzeczy.
W pewnym momencie
zatrzymaliśmy się między półką ze słodyczami, a kawami. Brunet odwrócił się w
moją stronę i po włożeniu czekolady do koszyka pocałował mnie przelotnie, po
czym bez słowa odwrócił się i szedł dalej, a ja za nim jakbym był jego ogonem.
Uwielbiam, kiedy obdarza mnie takimi drobnymi, z pozoru mało znaczącymi
gestami, bo to właśnie one sprawiają mi najwięcej przyjemności. Zagryzłem wargę
chcąc powstrzymać się od doskoczenia do niego i ponownego pocałunku i udało mi
się, ale po chwili znów się zatrzymaliśmy, a Gabi wlepił w coś swoje wielkie
oczy i uśmiechnął się.
-Który najlepszy?-
Zerknąłem na to co on i ujrzałem popularną linie żeli marki durex.
-Wiśniowy- znowu
zahaczyłem zębami o usta i uśmiechnąłem się. Gabriel chwycił wspomniany
przedmiot w ręce i wrzucił do wózka- po co to?- Uśmiechnął się, otoczył wózek i
położył mi ręce na biodrach, pocałował w czoło i spojrzał maślanymi oczyma w
moje- no co?- Zrobił zabawny dziubek i przekręcił usta w prawą stronę.
-Może… chciałbyś?-
Mina mi zrzedła, kiedy to powiedział.
Czy bym chciał? Tak,
z nim tak. Nawet bardzo. Mimowolnie przez te słowa podnieciłem się lekko i
chłopak pewnie to poczuł gdyż jego udo dotykało tamtych rejonów mojego ciała.
Jednak nie chciałbym zrobić tego bezmyślnie, z kimś nieodpowiednim. I mimo że
Gabi jest jak najbardziej odpowiedni mam pewne wątpliwości, bo najpierw
chciałbym odpowiedzieć mu na słowa „Kocham Cię” tym samym, a potem dopiero
uprawiać z nim seks. Nie na odwrót albo w ogóle bez pierwszego punktu.
Westchnąłem, a on
puścił mnie i zakończył swoją podróż między półkami.
-Weź prezerwatywy-
rozbrzmiał mój głos odważnie, a chłopak zatrzymał się w połowie kroku i
odwrócił głowę w moją stronę..
-Co?- Chyba chciał
się upewnić w tym, co właśnie powiedziałem.
-Mówię abyś wziął
prezerwatywy- mruknąłem mniej pewnie patrząc mu w oczy- nie mówię, że zrobimy
to od razu po powrocie do domu- cmoknąłem go w policzek, kontem oka dostrzegłem
wykrzywioną w niesmaku twarz starszej kobiety- jednak myślę, że niedługo, a bez
nich nie mam zamiaru chociażby się rozebrać- lekko pokiwałem przecząco głową.
Gabriel zaśmiał się, ale szybko zrobił to, co powiedziałem jakby bał się, że
się rozmyśle i zniknął gdzieś, a ja z ociąganiem pchałem dalej ciężki wózek po
drodze wkładając do niego paczkę chipsów.
-Okropieństwo- usłyszałem
z lewej strony, a kiedy tam spojrzałem miałem przed sobą wcześniej wspomnianą
starszą kobietę- tak przed ludźmi to nie ładnie.
-Przepraszam, ale co
konkretnie Pani nie pasuje?- Zapytałem nie będąc pewnym czy chodzi o to, że w
ogóle przymilałem się do Gabriela czy właśnie o to, że akurat do niego
-Oh, nie-
zachichotała, a ja skrzywiłem się słysząc ten okropnie zachrypnięty dźwięk-
chodzi mi o to, że tu są dzieci, a nie o twój homoseksualizm młodzieńcze.
-Dobrze- nie
obiecałem jej, że to się nie powtórzy, bo sam w to nie wierzyłem, ale przyjąłem
jej słowa do siebie i ulżyło mi wiedząc, że istnieją starsi ludzie tolerujący
odmienność, czego zapewnię nie było za czasów ich młodzieńczych lat. Oglądałem
mnóstwo filmów o tym jak jeszcze kilkanaście lat temu wszędzie panował rasizm i
homofobia. To aż zdumiewające ile podczas tych lat się zmieniło. Nie ma
podziału na kolor skóry aż tak znaczącego, aby wynikały z tego bunty. Nie ma
też aż tak dużej nietolerancji na osoby innej orientacji, a właśnie przeciwnie-
są parady równości. Nie mam na myśli kraju, w którym mieszkam gdzie są one
mniej lub bardziej udane, ale Amerykę.
-Oliver?- Obejrzałem
się do tyłu- coś ty taki zamyślony?- Zapytał Gabriel, a ja wzruszyłem
ramionami.
-Masz już wszystko?-
Wskazałem wózek
-Tak, wracajmy.
Aż do spakowania
zakupów nie byłem w stanie odwrócić wzroku od dwóch zakupionych przedmiotów
myśląc jednocześnie, co ja właśnie zrobiłem.
*
-Wyjazd jest za dwa
tygodnie- moja prawa brew poszybowała do góry, nie rozumiałem, o co mu chodzi-
nad jezioro- podpowiedział widząc moją dezorientację.
-Do tych domków?-
Dopytałem. Przytaknął- jedziemy sami?
-Gdzie się
wybieracie?- Zapytał Kamil wchodząc do kuchni.
-Z Gabrielem jedziemy
nad jezioro- podgryzłem policzki od wewnątrz czekając na to co on odpowie, ale
nie skomentował tego ani słowem i po wzięciu soku wrócił na górę, pewnie do
Mateusza. Odwróciłem się w stronę bruneta.
-To jedziemy sami?
-No, a z kim niby?
-Nie wiem. Myślałem o
chłopakach- położy dłonie na moich biodrach i pociągnął do przodu złączając
nasze usta. Mruknąłem cicho zarzucając mu dłonie na ramiona i krzyżując
nadgarstki.
-Sami- wyszeptał
wprost do mojego ucha podgryzając je po chwili. Zadrżałem i wyplątałem się z
jego objęcia kończąc wypakowywanie zakupów i wkładając żel wraz z kondomami do
kieszeni spodni.
Promienie słońca
wpadają przez samochodowe okno ogrzewając mi twarz. Przymykam oczy gdyż staje
się to niekomfortowe, a mimo to wychylam lekko głowę, aby poczuć przyjemny
wiatr, który rozwiewa ciemne pasma moich przydługich włosów łaskoczących mnie w
twarz.
-Ah, jak przyjemnie-
mamrocze nie będąc pewnym czy Gabriel mnie usłyszy, ale słyszy i odpowiada.
-Tak, mamy lato- jego
głośny śmiech rozbrzmiewa w aucie i wprawia mnie w stan upojenia. Patrzę na
niego, na to, co mocniejsze podmuchy wiatru wyprawiają z jego włosami, jak
mruży oczy, chociaż słońce do nich nie dociera, na żyły i włoski na jego
rękach, długie i zgrabne palce zaciskające się na kierownicy i znów na ciemne
oczy. Jest idealny według mnie.
-Co tak patrzysz?-
Kącik jego ust unosi się w górę, a oczy na krótką chwile spoglądają na mnie, po
czym znów na drogę. Jedziemy między jakimiś niesamowicie długimi polami.
-Jesteś przystojny-
odpowiadam i siadam w normalnej pozycji wpatrując się w horyzont.
-Tak?
-Tak- kiwam głową.
-A co na przykład
jest we mnie przystojnego?- Kontem oka widzę, że patrzy na mnie.
-Wszystko mi się
podoba, nie potrafię podać, co najbardziej.
-Niech ci będzie-
wytarmosił moje włosy- ja chyba przyzwyczaiłem się do twojego piękna…
-Tak właściwie to
gdzie jedziemy?- Bardzo chciałem zmienić temat, a chłopak nic wcześniej mi nie
powiedział o celu naszej podróży.
-Dowiesz się, kiedy
dojedziemy.
Telefon w mojej
kieszeni wibruje, więc wyciągam go i patrzę na wiadomość.
Michał: Siema, masz dzisiaj czas? :)
Ja: Jadę gdzieś z Gabrielem i nie wiem kiedy wrócę.
Michał: Dobra, a jutro?
Ja: Jutro ok. O ci chodzi?
Michał: To do jutra! Wpadnę po 19. Bądź sam :D
Ja: Powiedz o co chodzi?
Ja: Proszę
Ja: Michał!
Michał: :)
-Oliver, co się
dzieje?- Głos Gabriela wyrywa mnie z krótkiego zamyślenia.
-Nic- podrapałem się
po brodzie i znów spojrzałem w bok za okno. Wzdycham.
Podróż trwa długo, bo
aż dwie godziny, a ja z każdą następną minutą mam bardziej zdrętwiały tyłek niż
kiedykolwiek. Jednak nie mogłem narzekać gdyż widok zapierały dech w piersi. Z
każdym następnym kilometrem staję się coraz bardziej senny.
-Jesteśmy- mówi w
końcu, a ja podskakuje wyciągnięty z poł-snu. Szybko wychodzę na dwór, upadam
na kolana, ale podnoszę się i otrzepuje spodnie. Rozglądam się starając
dowiedzieć gdzie jesteśmy, ale widzę tylko pole zboża. Przeczesuje i ciągnę
lekko za włosy nie rozumiejąc o co chodzi. Słyszę dźwięk otwieranego bagażnika,
więc idę do Gabriela.
-Powiesz mi...?
-Piknik .
Ponownie się rozglądam.
-W zbożu?- Dotykam
jego ramienia. Chłopak prostuje się i kręci głową, a następnie wskazuje palcem
początek lasu i śmieje się
-Tam jest plaża. Nie podjadę
bliżej, bo nie ma jak.
Wyciąga duży koszyk i
koc, który mi podaje, zamyka wszystkie zamki w aucie, splata nasze ręce i
idziemy w wcześniej wskazanym kierunku. Patrzę na jasne niebo, na którym nie ma
nawet małej chmurki.
Wiatr układa nasze włosy, a słońce grzeje uśmiechnięte
twarze.
Za lasem, a właściwie
w lesie faktycznie jest jezioro, a wokół niego plaża oraz pomost na wodzie
ciągnący się z jednego końca na drugi przechodzący przez środek jeziora.
Wysokie drzewa z rozrzedzonymi liśćmi rzucają cień na kawałku opiaszczonego miejsca,
ale i tak jest tam bardzo ciepło- właśnie w tym miejscu rozkładany koc i
wszystko to co jest w koszu. Gabriel się przygotował robiąc stos kanapek,
czyszcząc owoce i robiąc sok. Uwielbiam każde jedzenie, które zrobi, bo zawsze
jest smakowite. I kolorowe.
Czuje się zażenowany
gdyż gdybym wiedział o tym sam bym coś przygotował, ale zdaje sobie sprawę, że
Gabriel chciał zrobić mi niespodziankę.
-No to co?- Mruknął
po kilku godzinach spędzonych na plaży- fajny pomysł na pierwszą randkę?
Z trudem przełykam
winogrono i zmuszam się do uśmiechu. Nie wiem czy szok przewyższa nad radością,
jaką czuje, ale jest to wspaniale uczucie.
-Bardzo fajny-
przyznaje w końcu.
Gabriel podnosi się, przyklękuje
i przybliża się do mnie, a ja wiedząc co chce zrobić uśmiecham się i zaczynam
go całować. Kładzie mi dłoń na policzku, zaciskam dłonie na jego koszulce,
odsuwa ręką przeszkodę, którą musi pokonać i kiedy kładę się na piasku zawisa
nade mną. Powoli brakuje nam tchu, odsuwa się i po złożeniu ostatniego szybkiego
pocałunku na moich ustach uśmiecha się.
-Kocham cię
Otwieram usta, aby
coś powiedzieć, ale nie wiedząc co tylko wzdycham.
*
Kamil siedzi w swoim gabinecie.
Pukam do drzwi i czekam aż usłyszę jego pozwolenie na wejście. Słyszę je, więc wchodzę
i siadam naprzeciwko niego. Patrzę jak kończy wypełniać jakieś dokumenty.
Wiecznie coś wypisuje, ale nie pytam co to jest, bo wiem że nie powinno mnie to
interesować.
-O co chodzi?- Pyta po
odłożeniu pióra i patrzy na mnie.
-Powiedz mi- gniotę
kant koszulki między palcami- jak wygląda normalny...- Odchrząkuję cicho. Moja
odwaga opuszcza moje ciało- seks dwójki chłopaków?
-Seks?- Powtarza.
***
Przechodzę kryzys i to bardzo odbija się na moim pisaniu,
które przychodzi mi z trudem. Rozdział dwudziesty pierwszy napisany jest w
jednej czwartej, a ja, pomimo że mam zaplanowane wszystko do ostatniego
rozdziału nie wiem jak odpowiednio ująć wszystko w słowa.
Jakoś ostatnio mało widzę komentarzy.
Czyta ktoś jeszcze to opowiadanie?
Oczywiście, że ktoś czyta! Wchodzę co niedzielę i sprawdzam czy jest nowy rozdział :) Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Od razu tu napiszę, że bardzo podoba mi się "W śnieżną noc" :D Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały i mam nadzieję, że będzie ci się wkrótce już lepiej pisało! :)
OdpowiedzUsuńDziekuje za slowa dotyczace W sniezna noc. Tak sie zastanawialam czy ktos sie interesuje tym opowiadaniem, bo tam mniej komentarzy (na bloggerze prawie wcale) niz przy Czynach..
UsuńJest troszke lepiej. Nasteony rozdzial juz napisany :))
Jasne że czyta! Jest bardzo interesujące i ze zniecierpliwieniem wyczekujemy kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńTak więc dużo weny i dużo czasu do pisania :)
pozdrawiam
Lexi
lexidee.blogspot.com / aleksandradee.deviantart.com
Dziekujee
UsuńOh, czasu akurat brakuje, ale kopniak motywacji jest, więc dam rade!
Pozdrawiam
Myślę że więcej ludzi czyta to opo niż ci się zdaje.
OdpowiedzUsuńNaprawdę spodobało mi się i wciągnęłam się, więc czekam z utęsknieniem i niecierpliwością na następne rozdziały ^^
Dziekuje ;**
UsuńCzytam :p I też czekam na "W śnieżną noc" :p
OdpowiedzUsuńWeny :p
*nieśmiało podnosi rękę, chociaż wie, że trochę za późno*
OdpowiedzUsuńJa czytam... A Ty pięknie piszesz :]