23 sie 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 20

Tak opornie jak ten rozdział nie pisało mi się nic nigdy. Pisałam go prawie trzy tygodnie, a mimo to wyszedł okropnie, ale wstawiam, bo na lepszą jego wersje nie wpadnę.

***

Pod koniec czerwca dotarło do mnie to jak bardzo nauka potrafi być męcząca. Oczywiście nie dowiedziałem się tego obserwując chłopaków tylko siebie. Nastolatkowie rzadko kiedy uczęszczali w zajęciach, większość czasu spędzaliśmy razem jeżdżąc gdzieś lub siedząc w domu któregoś z nas.
W ostatnim tygodniu przed rozpoczęciem wakacji żaden z trójki przyjaciół nie postawił stopy w szkole, ale ja nadal musiałem się uczyć aż do pierwszego lipca. Przekichane. Większość z moich nauczycieli odpuściła, ale jeden z nich uparcie, trzy razy w tygodniu przesiadywał ze mną prawie dwie godziny. Tomek. Ile to ja był go nie przeklinał w myślach on i tak punktualnie zjawiał się na lekcje angielskiego. Mężczyzna nie wzbudzał we mnie żadnych podejrzeń od jakiegoś czasu, ale ja i tak nie odważyłem odezwać się do niego ani razu.

Jeszcze tylko godzina.
Tak powtarzałem sobie na lekcji. Dzięki bogu ostatniej w tym roku, jeśli nie w ogóle gdyż coraz częściej rozważałem powrót do liceum, aby normalnie napisać maturę i następnie pójść na studia.
-Oliverze?- Podniosłem wzrok znad zeszytu patrząc teraz w oczy Tomasza wyczekująco- dlaczego się do mnie nie odezwiesz?- Niejednokrotnie zadawał mi to pytanie, ale nigdy nie dostał odpowiedzi. Może czas to zmienić?
-Nie lubię mówić do obcych- Nie lubię mówić do osób, które wsypują mi narkotyk do napoju, a potem widząc mnie udają, że nic się nie stało.
Mężczyzna zrobił dziwny wyraz twarzy, po czym zaczął pakować swoje rzeczy do torby.
Usłyszałem trzask zamka w drzwiach, pod którymi po chwili stałem i rzuciłem się na Kamila tuląc go mocno. Usłyszałem cichy śmiech.
-Dlaczego nie było cię tak długo?- Zapytałem z żalem w głosie po odsunięciu się od niego. Marek odchrząknął za moimi plecami.
-Miło pana widzieć- nienawidziłem tego spokojnego, oficjalnego tonu, który słyszałem codziennie.
-Cześć- odpowiedział mu z uśmiechem. Przesunął walizki gdzieś w kont. Zauważyłem, że dość nieźle się opalił i był w całości, co oznaczało, że zadanie, które przydzielił mu Mateusz nie było aż tak niebezpieczne. Ziewnął głośno- Marku już możesz iść do swoich spraw. Mam nadzieję, że Oliver nie sprawiał problemów.
-Pierwszy raz spotykam tak spokojnego nastolatka- śmieje się i w tym momencie przestaje być straszny. W chwili, kiedy Kamil powiedział, że koniec jego zadania stał przede mną zupełnie inny człowiek. Wydałem z siebie zduszony jęk, kiedy z salonu wyszedł Tomek i bez słowa minął naszą trójkę wychodząc z domu. Kamil spojrzał na niego dziwnie, po czym wrócił wzrokiem do mnie.
-Mam dla ciebie prezent.
-Uh- jęknąłem wystraszony. Za dobrze pamiętam jego ostatni prezent, przez który trafiłem do szpitala.

*

-Wskakuj- kiwnął głową w stronę wózka spożywczego.
-Może lepiej ja popcham, a Ty będziesz wybierać towar?- Spojrzałem na niego krzywo gdyż wizja siedzenia na metalowej kratce nie podobała mi się. W końcu zrobiliśmy tak jak mówiłem- Gabriel szedł przede mną, ja pchałem wózek, w którym z każdą następną minutą było coraz mniej miejsca. Robiliśmy cotygodniowe, większe zakupy do domu Mateusza, chociaż nie wiem, po co aż tak duże skoro jego syn większość czasu przebywa u mnie, a wątpię, aby nawet on zjadł aż taką ilość jedzenia. Była sobota, więc ruch był większy niż zazwyczaj w tygodniu, ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo jak na przykład spojrzenia ludzi. Nie rozumiałem tego całego fenomenu oceniania kogoś po zerknięciu na daną osobę, oceniania na podstawie wyglądu. Mnie to nie dotyczy, ale zauważyłem, że większość ludzi niestety tak, nawet tych starszych. Krępowało mnie takie zachowanie, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Z czasem zacząłem rzucać poszczególnym osobą pogardliwe spojrzenia, ale to nie działało za bardzo, a nawet pogarszało sytuację. Kilka osób zmarszczyło brwi lub prychnęło. Postanowiłem więc skupić się na Gabrielu, który bez słowa maszerował między półkami co jakiś czas zatrzymując się, czytając etykiety lub zerkając w moją stronę. Po kilku minutach zacząłem skupiać się tylko na nim, na tym jak się porusza, w jaki sposób odgarnia włosy z czoła chcąc ułożyć je do tyłu jednak pasma buntowały się i wracały na swoje miejsce. Zwracałem uwagę na najdrobniejszy szczegół, jakim jest wsuwanie dolnej wargi pod górną, kiedy myślał nad tym, jaki sos wybrać lub figlarny uśmieszek, kiedy wziął kilka różnych, gdy nie mógł się zdecydować. Zaczęło mnie to fascynować i bawić. Nigdy wcześniej nie poświęcałem takim rzeczom większej uwagi, bo nawet nie myślałem, że może być to takie ciekawe. Zorientowałem się, że robię dokładnie to co mnie denerwuje. Jednak obserwowanie kogoś z zainteresowaniem, a patrzenie i ocenianie to dwie dość różne rzeczy.
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się między półką ze słodyczami, a kawami. Brunet odwrócił się w moją stronę i po włożeniu czekolady do koszyka pocałował mnie przelotnie, po czym bez słowa odwrócił się i szedł dalej, a ja za nim jakbym był jego ogonem. Uwielbiam, kiedy obdarza mnie takimi drobnymi, z pozoru mało znaczącymi gestami, bo to właśnie one sprawiają mi najwięcej przyjemności. Zagryzłem wargę chcąc powstrzymać się od doskoczenia do niego i ponownego pocałunku i udało mi się, ale po chwili znów się zatrzymaliśmy, a Gabi wlepił w coś swoje wielkie oczy i uśmiechnął się.
-Który najlepszy?- Zerknąłem na to co on i ujrzałem popularną linie żeli marki durex.
-Wiśniowy- znowu zahaczyłem zębami o usta i uśmiechnąłem się. Gabriel chwycił wspomniany przedmiot w ręce i wrzucił do wózka- po co to?- Uśmiechnął się, otoczył wózek i położył mi ręce na biodrach, pocałował w czoło i spojrzał maślanymi oczyma w moje- no co?- Zrobił zabawny dziubek i przekręcił usta w prawą stronę.
-Może… chciałbyś?- Mina mi zrzedła, kiedy to powiedział.
Czy bym chciał? Tak, z nim tak. Nawet bardzo. Mimowolnie przez te słowa podnieciłem się lekko i chłopak pewnie to poczuł gdyż jego udo dotykało tamtych rejonów mojego ciała. Jednak nie chciałbym zrobić tego bezmyślnie, z kimś nieodpowiednim. I mimo że Gabi jest jak najbardziej odpowiedni mam pewne wątpliwości, bo najpierw chciałbym odpowiedzieć mu na słowa „Kocham Cię” tym samym, a potem dopiero uprawiać z nim seks. Nie na odwrót albo w ogóle bez pierwszego punktu.
Westchnąłem, a on puścił mnie i zakończył swoją podróż między półkami.
-Weź prezerwatywy- rozbrzmiał mój głos odważnie, a chłopak zatrzymał się w połowie kroku i odwrócił głowę w moją stronę..
-Co?- Chyba chciał się upewnić w tym, co właśnie powiedziałem.
-Mówię abyś wziął prezerwatywy- mruknąłem mniej pewnie patrząc mu w oczy- nie mówię, że zrobimy to od razu po powrocie do domu- cmoknąłem go w policzek, kontem oka dostrzegłem wykrzywioną w niesmaku twarz starszej kobiety- jednak myślę, że niedługo, a bez nich nie mam zamiaru chociażby się rozebrać- lekko pokiwałem przecząco głową. Gabriel zaśmiał się, ale szybko zrobił to, co powiedziałem jakby bał się, że się rozmyśle i zniknął gdzieś, a ja z ociąganiem pchałem dalej ciężki wózek po drodze wkładając do niego paczkę chipsów.
-Okropieństwo- usłyszałem z lewej strony, a kiedy tam spojrzałem miałem przed sobą wcześniej wspomnianą starszą kobietę- tak przed ludźmi to nie ładnie.
-Przepraszam, ale co konkretnie Pani nie pasuje?- Zapytałem nie będąc pewnym czy chodzi o to, że w ogóle przymilałem się do Gabriela czy właśnie o to, że akurat do niego
-Oh, nie- zachichotała, a ja skrzywiłem się słysząc ten okropnie zachrypnięty dźwięk- chodzi mi o to, że tu są dzieci, a nie o twój homoseksualizm młodzieńcze.
-Dobrze- nie obiecałem jej, że to się nie powtórzy, bo sam w to nie wierzyłem, ale przyjąłem jej słowa do siebie i ulżyło mi wiedząc, że istnieją starsi ludzie tolerujący odmienność, czego zapewnię nie było za czasów ich młodzieńczych lat. Oglądałem mnóstwo filmów o tym jak jeszcze kilkanaście lat temu wszędzie panował rasizm i homofobia. To aż zdumiewające ile podczas tych lat się zmieniło. Nie ma podziału na kolor skóry aż tak znaczącego, aby wynikały z tego bunty. Nie ma też aż tak dużej nietolerancji na osoby innej orientacji, a właśnie przeciwnie- są parady równości. Nie mam na myśli kraju, w którym mieszkam gdzie są one mniej lub bardziej udane, ale Amerykę.
-Oliver?- Obejrzałem się do tyłu- coś ty taki zamyślony?- Zapytał Gabriel, a ja wzruszyłem ramionami.
-Masz już wszystko?- Wskazałem wózek
-Tak, wracajmy.
Aż do spakowania zakupów nie byłem w stanie odwrócić wzroku od dwóch zakupionych przedmiotów myśląc jednocześnie, co ja właśnie zrobiłem.

*

-Wyjazd jest za dwa tygodnie- moja prawa brew poszybowała do góry, nie rozumiałem, o co mu chodzi- nad jezioro- podpowiedział widząc moją dezorientację.
-Do tych domków?- Dopytałem. Przytaknął- jedziemy sami?
-Gdzie się wybieracie?- Zapytał Kamil wchodząc do kuchni.
-Z Gabrielem jedziemy nad jezioro- podgryzłem policzki od wewnątrz czekając na to co on odpowie, ale nie skomentował tego ani słowem i po wzięciu soku wrócił na górę, pewnie do Mateusza. Odwróciłem się w stronę bruneta.
-To jedziemy sami?
-No, a z kim niby?
-Nie wiem. Myślałem o chłopakach- położy dłonie na moich biodrach i pociągnął do przodu złączając nasze usta. Mruknąłem cicho zarzucając mu dłonie na ramiona i krzyżując nadgarstki.
-Sami- wyszeptał wprost do mojego ucha podgryzając je po chwili. Zadrżałem i wyplątałem się z jego objęcia kończąc wypakowywanie zakupów i wkładając żel wraz z kondomami do kieszeni spodni. 

Promienie słońca wpadają przez samochodowe okno ogrzewając mi twarz. Przymykam oczy gdyż staje się to niekomfortowe, a mimo to wychylam lekko głowę, aby poczuć przyjemny wiatr, który rozwiewa ciemne pasma moich przydługich włosów łaskoczących mnie w twarz.
-Ah, jak przyjemnie- mamrocze nie będąc pewnym czy Gabriel mnie usłyszy, ale słyszy i odpowiada.
-Tak, mamy lato- jego głośny śmiech rozbrzmiewa w aucie i wprawia mnie w stan upojenia. Patrzę na niego, na to, co mocniejsze podmuchy wiatru wyprawiają z jego włosami, jak mruży oczy, chociaż słońce do nich nie dociera, na żyły i włoski na jego rękach, długie i zgrabne palce zaciskające się na kierownicy i znów na ciemne oczy. Jest idealny według mnie.
-Co tak patrzysz?- Kącik jego ust unosi się w górę, a oczy na krótką chwile spoglądają na mnie, po czym znów na drogę. Jedziemy między jakimiś niesamowicie długimi polami.
-Jesteś przystojny- odpowiadam i siadam w normalnej pozycji wpatrując się w horyzont.
-Tak?
-Tak- kiwam głową.
-A co na przykład jest we mnie przystojnego?- Kontem oka widzę, że patrzy na mnie.
-Wszystko mi się podoba, nie potrafię podać, co najbardziej.
-Niech ci będzie- wytarmosił moje włosy- ja chyba przyzwyczaiłem się do twojego piękna…
-Tak właściwie to gdzie jedziemy?- Bardzo chciałem zmienić temat, a chłopak nic wcześniej mi nie powiedział o celu naszej podróży.
-Dowiesz się, kiedy dojedziemy.
Telefon w mojej kieszeni wibruje, więc wyciągam go i patrzę na wiadomość.

Michał: Siema, masz dzisiaj czas?  :)
Ja: Jadę gdzieś z Gabrielem i nie wiem kiedy wrócę.
Michał: Dobra, a jutro?
Ja: Jutro ok. O ci chodzi?
Michał: To do jutra! Wpadnę po 19. Bądź sam :D
Ja: Powiedz o co chodzi?
Ja: Proszę 
Ja: Michał!
Michał: :)

-Oliver, co się dzieje?- Głos Gabriela wyrywa mnie z krótkiego zamyślenia.
-Nic- podrapałem się po brodzie i znów spojrzałem w bok za okno. Wzdycham. 

Podróż trwa długo, bo aż dwie godziny, a ja z każdą następną minutą mam bardziej zdrętwiały tyłek niż kiedykolwiek. Jednak nie mogłem narzekać gdyż widok zapierały dech w piersi. Z każdym następnym kilometrem staję się coraz bardziej senny.
-Jesteśmy- mówi w końcu, a ja podskakuje wyciągnięty z poł-snu. Szybko wychodzę na dwór, upadam na kolana, ale podnoszę się i otrzepuje spodnie. Rozglądam się starając dowiedzieć gdzie jesteśmy, ale widzę tylko pole zboża. Przeczesuje i ciągnę lekko za włosy nie rozumiejąc o co chodzi. Słyszę dźwięk otwieranego bagażnika, więc idę do Gabriela.
-Powiesz mi...?
-Piknik .
Ponownie się rozglądam.
-W zbożu?- Dotykam jego ramienia. Chłopak prostuje się i kręci głową, a następnie wskazuje palcem początek lasu i śmieje się 
-Tam jest plaża. Nie podjadę bliżej, bo nie ma jak.
Wyciąga duży koszyk i koc, który mi podaje, zamyka wszystkie zamki w aucie, splata nasze ręce i idziemy w wcześniej wskazanym kierunku. Patrzę na jasne niebo, na którym nie ma nawet małej chmurki.
 Wiatr układa nasze włosy, a słońce grzeje uśmiechnięte twarze. 

Za lasem, a właściwie w lesie faktycznie jest jezioro, a wokół niego plaża oraz pomost na wodzie ciągnący się z jednego końca na drugi przechodzący przez środek jeziora. Wysokie drzewa z rozrzedzonymi liśćmi rzucają cień na kawałku opiaszczonego miejsca, ale i tak jest tam bardzo ciepło- właśnie w tym miejscu rozkładany koc i wszystko to co jest w koszu. Gabriel się przygotował robiąc stos kanapek, czyszcząc owoce i robiąc sok. Uwielbiam każde jedzenie, które zrobi, bo zawsze jest smakowite. I kolorowe. 
Czuje się zażenowany gdyż gdybym wiedział o tym sam bym coś przygotował, ale zdaje sobie sprawę, że Gabriel chciał zrobić mi niespodziankę. 
-No to co?- Mruknął po kilku godzinach spędzonych na plaży- fajny pomysł na pierwszą randkę?
Z trudem przełykam winogrono i zmuszam się do uśmiechu. Nie wiem czy szok przewyższa nad radością, jaką czuje, ale jest to wspaniale uczucie.
-Bardzo fajny- przyznaje w końcu. 
Gabriel podnosi się, przyklękuje i przybliża się do mnie, a ja wiedząc co chce zrobić uśmiecham się i zaczynam go całować. Kładzie mi dłoń na policzku, zaciskam dłonie na jego koszulce, odsuwa ręką przeszkodę, którą musi pokonać i kiedy kładę się na piasku zawisa nade mną. Powoli brakuje nam tchu, odsuwa się i po złożeniu ostatniego szybkiego pocałunku na moich ustach uśmiecha się.
-Kocham cię 
Otwieram usta, aby coś powiedzieć, ale nie wiedząc co tylko wzdycham.

*

Kamil siedzi w swoim gabinecie. Pukam do drzwi i czekam aż usłyszę jego pozwolenie na wejście. Słyszę je, więc wchodzę i siadam naprzeciwko niego. Patrzę jak kończy wypełniać jakieś dokumenty. Wiecznie coś wypisuje, ale nie pytam co to jest, bo wiem że nie powinno mnie to interesować.
-O co chodzi?- Pyta po odłożeniu pióra i patrzy na mnie.
-Powiedz mi- gniotę kant koszulki między palcami- jak wygląda normalny...- Odchrząkuję cicho. Moja odwaga opuszcza moje ciało- seks dwójki chłopaków?
-Seks?- Powtarza.

***

Przechodzę kryzys i to bardzo odbija się na moim pisaniu, które przychodzi mi z trudem. Rozdział dwudziesty pierwszy napisany jest w jednej czwartej, a ja, pomimo że mam zaplanowane wszystko do ostatniego rozdziału nie wiem jak odpowiednio ująć wszystko w słowa.
Jakoś ostatnio mało widzę komentarzy.

Czyta ktoś jeszcze to opowiadanie? 

8 komentarzy:

  1. Oczywiście, że ktoś czyta! Wchodzę co niedzielę i sprawdzam czy jest nowy rozdział :) Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Od razu tu napiszę, że bardzo podoba mi się "W śnieżną noc" :D Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały i mam nadzieję, że będzie ci się wkrótce już lepiej pisało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za slowa dotyczace W sniezna noc. Tak sie zastanawialam czy ktos sie interesuje tym opowiadaniem, bo tam mniej komentarzy (na bloggerze prawie wcale) niz przy Czynach..
      Jest troszke lepiej. Nasteony rozdzial juz napisany :))

      Usuń
  2. Jasne że czyta! Jest bardzo interesujące i ze zniecierpliwieniem wyczekujemy kolejnych rozdziałów :)
    Tak więc dużo weny i dużo czasu do pisania :)
    pozdrawiam

    Lexi
    lexidee.blogspot.com / aleksandradee.deviantart.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujee
      Oh, czasu akurat brakuje, ale kopniak motywacji jest, więc dam rade!
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Myślę że więcej ludzi czyta to opo niż ci się zdaje.
    Naprawdę spodobało mi się i wciągnęłam się, więc czekam z utęsknieniem i niecierpliwością na następne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam :p I też czekam na "W śnieżną noc" :p
    Weny :p

    OdpowiedzUsuń
  5. *nieśmiało podnosi rękę, chociaż wie, że trochę za późno*
    Ja czytam... A Ty pięknie piszesz :]

    OdpowiedzUsuń