10 maj 2015

Czyny przemawiają głośniej niż słowa - Rozdział 10

-Oliver?- Otworzyłem oczy, a mimo to przez chwilę nic nie widziałem. 
Kiedy mroczki przeszły rozejrzałem się najpierw po szpitalnym pokoju, a później mrużąc oczy spojrzałem na trzy osoby stojące przed łóżkiem, na którym leżałem. 
Pielęgniarka podeszła do aparatury stojącej po mojej lewej stronie, a mężczyzna ubrany w biały fartuch wraz z Kamilem stali przy moich nogach i wpatrywali się we mnie. 
Jako pierwszy głos zabrał lekarz.
-Wybudzaliśmy cię ze śpiączki- przeszedł od razu do rzeczy- trwała szesnaście dni. Możesz czuć się ospały i zmęczony przez dłuższy czas- zerknąłem na Kamila, który przysłuchiwał się mężczyźnie, ale myślę, że już to wszystko wie- kiedy tu trafiłeś od razu przeprowadziliśmy operację. Z żebrami jest już w miarę w porządku. Jeśli będziesz kontynuował smarowanie ran kremem po wyjściu ze szpitala- spojrzał na Kamila- to nie zostanie blizn.
-Mhm. Dziękujemy- najwyraźniej mężczyzna też miał go dość. Lekarz wraz z pielęgniarką wyszli zostawiając nas samych.
-Wszystko w porządku? 
Wystarczyło żeby wypowiedział te dwa słowa i do mojej głowy wróciły obrazy sprzed dwóch tygodni, a do oczu napłynęły mi łzy. Zacisnąłem mocno zęby i pokiwałem przecząco głową. 
Drzwi otworzyły się. Spojrzałem w bok i zobaczyłem Gabriela, który mocno sapał. Kiedy uspokoił oddech podszedł do łóżka przelotnie zerkając na Kamila, ale szybko skierował swój wzrok z powrotem na mnie.
-Jak się czujesz?- To chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem teraz usłyszeć.

" nie wiem, po co dali Ci ochroniarzy skoro to było pewne, że cię im ukradnę (...) Ten smarkacz nie przykładał się do pilnowania cię skoro tu jesteś, Ale zabawnie było obserwować jak się stara żeby nie stracić cię z pola widzenia (...) Chociaż trzeba powiedzieć, że temu całemu Gabrielowi udało się doskonale Ciebie oswoić po tym, co ci zrobiłem"

Zrzedła mi mina, kiedy przypomniałem sobie słowa Adama. Zmrużyłem oczy powodując, że kilka łez spłynęło po moim policzku, ale szybko je otarłem. Serce zaczęło mi szybciej bić i wszyscy mogli to usłyszeć, bo taką możliwość dawał maszyna, do której byłem podłączony. Odrzuciłem głowę do tyłu próbując złapać powietrze, ale nie mogłem. 
Jak na zawołanie do sali wbiegła pielęgniarka trzymając coś w dłoni. Przyłożyła mi jakąś maskę do ust i poczułem lekki ukłucie na ramieniu. Doskonale wiedziałem, co się dzieje.  Pikanie za moją głową wyrównało się, a ja się zrelaksowałem i spokojnie ułożyłem na materacu.
-Proszę wyjść- kobieta zwróciła się do Gabriela
-Dlaczego?
-Źle na niego działasz- odburknęła jakby zniesmaczona.
-Niech on sam zdecyduje czy mam zostać.
-Ma?- Zwróciła się do mnie, a ja pokiwałem przecząco głową. Gabriel posmutniał, ale posłusznie wyszedł.

Stał przede mną, a jego ślepia błyszczały odbijając światło księżyca. Zawróciłem i biegłem dalej przez las, ale w pewnym momencie potknąłem się i upadłem a kiedy odwróciłem się dostrzegłem, że stoi nade mną.
-Nigdy się mnie nie pozbędziesz
Usłyszałem dźwięk rozpinanego się zamka od spodni, a później był tylko ból

Obudziłem się z krzykiem. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem oddychać.
Kolejną noc Krzyczałem
I z każdą nocą coraz Głośniej
Głośniej 
Głośniej
I nie mogłem przestać. 
Drzwi otworzyły się i zobaczyłem Gabriela. Co on robi w szpitalu?
Chłopak podszedł do mnie z niepokojem wymalowanym na twarzy
Wyszeptał moje imię wyciągając do mnie dłoń, a ja zaskakując samego siebie chwyciłem ją i przyciągnąłem go bliżej. Dotknął mojego policzka natychmiastowo go rozgrzewając.
-Wszystko będzie dobrze...- Usiadł przy moim łóżko i zaczął masować zewnętrzną część mojej ręki- muszę ci coś powiedzieć. Będziesz na mnie zły-chyba już mi przeszło-, kiedy się do ciebie wprowadziłem. Wiesz, kiedy nasi ojcowie wyjechali... Dostałem zlecenie. Miałem robić za twojego ochroniarza- przyjrzał mi się, ale wyraz mojej twarzy nie zmienił się. Zmarszczył brwi- naprawdę cię polubiłem i... No przepraszam, że ci tego nie powiedziałem i wtedy nie wyszedłem za tobą tak jak powinienem. Gdyby nie ja to pewnie byś tu nie leżał. 
Mówił jeszcze dużo i długo, ale go nie słuchałem. Chyba tego potrzebowałem... Żeby ktoś nareszcie wyznał mi prawdę. 
Prawda
"Nie jestem twoim ojcem"- zabrzmiał mi w głowie głos Adama.
Jeśli on nie był moim ojcem to, kto nim jest?

*

-Proszę, recepta- lekarz wręczył mi trzy średniej wielkości kartki i poklepał mnie po ramieniu. Odskoczyłem spanikowany i uderzyłem plecami o drzwi gabinetu.
Kamil posłał mi zaniepokojone spojrzenie, a ja zmarszczyłem czoło wyczekując aż wyjdziemy na zewnątrz.
-Tak jak myślałem- zacmokał doktor i napisał coś na kolejnej kartce, po czym dał ją Kamilowi- to skierowanie do... Ośrodka. Wiem, że on nie mówi, ale pozwoli to mu się uspokoić. 
-Ośrodka?- Spojrzał na papier- pan żartuje?!
-To luźna propozycja- zabrzmiało to dwuznacznie- proszę to przemyśleć. Wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się do wyjścia. W pewnym momencie przypomniało mi się coś, więc wyciągnąłem z Kamila kieszeni telefon i wystukałem pytanie, „co ze szkołą?"
-Będziesz miał indywidualne zajęcia- uśmiechnął się delikatnie, a ja schyliłem głowę i wsiadłem do auta.
-Dzień dobry Oliverze- podniosłem głowę i patrząc na Mateusza mocno wbiłem się w oparcie siedzenia. Mężczyzna spojrzał zdziwiony na Kamila, ale on pokiwał tylko głową i odpalił auto. Zapiałem pasy i dostrzegłem, że obok mnie siedzi Gabriel. 
Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy zobaczył moją wystraszoną minę. Spojrzałem na Kamila, który obserwował mnie w lusterku. On już wiedział, że wszystko sprzed ponad roku się powtórzy, a ja chcąc nie chcąc musiałem pogodzić się z tym, co znowu zrobił mi Adam.
Poczułem dłoń Gabriela na swojej, ale odrzuciłem ją. 
Nie chciałem żeby ktokolwiek mnie dotykał. 
Żeby on mnie dotykał powodując za każdym razem niespokojne bicie serca.

*  

Jak to się stało? 
-Ale co?- Zapytał Kamil
Jak mnie znaleźliście?- Napisałem i podałem mu zeszyt.
Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać 
-Od razu po dowiedzeniu się, że zniknąłeś namierzyliśmy Twoją komórkę i kiedy pojechaliśmy w wskazane miejsce Adamowi udało się uciec zabierając ciebie z sobą. Jeden z naszych zdążył spisać numer rejestracji i po tygodniu znowu go prawie dorwaliśmy podrzucając pluskwę. Przez pewien czas siedzieliśmy mu na ogonie, ale okazało się, że jeździliśmy za nieodpowiednią osobą. Szukaliśmy przez dłuższy czas aż w końcu złapaliśmy was na kamerach...- Skończył i przypatrywał się mi a ja zacząłem się trząść- Oliver... Może ten szpital to dobry pomysł?- Zszokowany spojrzałem na niego- wyciszysz się... Przemyślisz wszystko i odpoczniesz od miasta i ludzi. To ci się przyda- skończył mówić, a ja przyznałem mu racje, bo to był dobry pomysł. 
Kamil podniósł się z tapczanu i podszedł do drzwi.

-Jeszcze coś- odwrócił się i uśmiechnął- jakiś Michał często przychodził i wypytywał o Ciebie.

1 komentarz:

  1. Witam,
    wszystko od początku, choć smutne, a może ponownie odbudują tą relacje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń