-Oliver?- Otworzyłem oczy, a mimo to przez
chwilę nic nie widziałem.
Kiedy mroczki przeszły rozejrzałem się
najpierw po szpitalnym pokoju, a później mrużąc oczy spojrzałem na trzy osoby
stojące przed łóżkiem, na którym leżałem.
Pielęgniarka podeszła do aparatury
stojącej po mojej lewej stronie, a mężczyzna ubrany w biały fartuch wraz z
Kamilem stali przy moich nogach i wpatrywali się we mnie.
Jako pierwszy głos zabrał lekarz.
-Wybudzaliśmy cię ze śpiączki- przeszedł
od razu do rzeczy- trwała szesnaście dni. Możesz czuć się ospały i zmęczony
przez dłuższy czas- zerknąłem na Kamila, który przysłuchiwał się mężczyźnie,
ale myślę, że już to wszystko wie- kiedy tu trafiłeś od razu przeprowadziliśmy
operację. Z żebrami jest już w miarę w porządku. Jeśli będziesz kontynuował
smarowanie ran kremem po wyjściu ze szpitala- spojrzał na Kamila- to nie
zostanie blizn.
-Mhm. Dziękujemy- najwyraźniej mężczyzna
też miał go dość. Lekarz wraz z pielęgniarką wyszli zostawiając nas samych.
-Wszystko w porządku?
Wystarczyło żeby wypowiedział te dwa słowa
i do mojej głowy wróciły obrazy sprzed dwóch tygodni, a do oczu napłynęły mi
łzy. Zacisnąłem mocno zęby i pokiwałem przecząco głową.
Drzwi otworzyły się. Spojrzałem w bok i
zobaczyłem Gabriela, który mocno sapał. Kiedy uspokoił oddech podszedł do łóżka
przelotnie zerkając na Kamila, ale szybko skierował swój wzrok z powrotem na
mnie.
-Jak się czujesz?- To chyba
najgłupsze pytanie, jakie mogłem teraz usłyszeć.
" nie wiem, po co dali Ci ochroniarzy
skoro to było pewne, że cię im ukradnę (...) Ten smarkacz nie przykładał się do
pilnowania cię skoro tu jesteś, Ale zabawnie było obserwować jak się stara żeby
nie stracić cię z pola widzenia (...) Chociaż trzeba powiedzieć, że temu całemu
Gabrielowi udało się doskonale Ciebie oswoić po tym, co ci zrobiłem"
Zrzedła mi mina, kiedy przypomniałem sobie
słowa Adama. Zmrużyłem oczy powodując, że kilka
łez spłynęło po moim policzku, ale szybko je otarłem. Serce zaczęło mi szybciej
bić i wszyscy mogli to usłyszeć, bo taką możliwość dawał maszyna, do której
byłem podłączony. Odrzuciłem głowę do tyłu próbując złapać powietrze, ale nie
mogłem.
Jak na zawołanie do sali wbiegła
pielęgniarka trzymając coś w dłoni. Przyłożyła mi jakąś maskę do ust i poczułem
lekki ukłucie na ramieniu. Doskonale wiedziałem, co się dzieje.
Pikanie za moją głową wyrównało się, a ja się zrelaksowałem i spokojnie
ułożyłem na materacu.
-Proszę wyjść- kobieta zwróciła się do
Gabriela
-Dlaczego?
-Źle na niego działasz- odburknęła jakby
zniesmaczona.
-Niech on sam zdecyduje czy mam zostać.
-Ma?- Zwróciła się do mnie, a ja pokiwałem
przecząco głową. Gabriel posmutniał, ale posłusznie wyszedł.
Stał przede mną, a jego ślepia błyszczały
odbijając światło księżyca. Zawróciłem i biegłem dalej przez las, ale w pewnym
momencie potknąłem się i upadłem a kiedy odwróciłem
się dostrzegłem, że stoi nade mną.
-Nigdy się mnie nie pozbędziesz
Usłyszałem dźwięk rozpinanego się zamka od
spodni, a później był tylko ból
Obudziłem się z krzykiem. Nie mogłem się
ruszyć, nie mogłem oddychać.
Kolejną noc Krzyczałem
I z każdą nocą coraz Głośniej
Głośniej
Głośniej
I nie mogłem przestać.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłem
Gabriela. Co on robi w szpitalu?
Chłopak podszedł do mnie z niepokojem
wymalowanym na twarzy
Wyszeptał moje imię wyciągając do mnie
dłoń, a ja zaskakując samego siebie chwyciłem ją i przyciągnąłem go bliżej.
Dotknął mojego policzka natychmiastowo go rozgrzewając.
-Wszystko będzie dobrze...- Usiadł przy
moim łóżko i zaczął masować zewnętrzną część mojej ręki- muszę ci coś
powiedzieć. Będziesz na mnie zły-chyba już mi przeszło-, kiedy się do
ciebie wprowadziłem. Wiesz, kiedy nasi ojcowie wyjechali... Dostałem zlecenie.
Miałem robić za twojego ochroniarza- przyjrzał mi się, ale wyraz mojej twarzy
nie zmienił się. Zmarszczył brwi- naprawdę cię polubiłem i... No przepraszam,
że ci tego nie powiedziałem i wtedy nie wyszedłem za tobą tak jak powinienem.
Gdyby nie ja to pewnie byś tu nie leżał.
Mówił jeszcze dużo i długo, ale go nie
słuchałem. Chyba tego potrzebowałem... Żeby ktoś nareszcie wyznał mi prawdę.
Prawda
"Nie jestem twoim ojcem"- zabrzmiał mi w głowie głos
Adama.
Jeśli on nie był moim ojcem to, kto nim
jest?
*
-Proszę, recepta- lekarz wręczył mi trzy
średniej wielkości kartki i poklepał mnie po ramieniu. Odskoczyłem spanikowany
i uderzyłem plecami o drzwi gabinetu.
Kamil posłał mi zaniepokojone spojrzenie,
a ja zmarszczyłem czoło wyczekując aż wyjdziemy na zewnątrz.
-Tak jak myślałem- zacmokał doktor i
napisał coś na kolejnej kartce, po czym dał ją Kamilowi- to skierowanie do...
Ośrodka. Wiem, że on nie mówi, ale pozwoli to mu się uspokoić.
-Ośrodka?- Spojrzał na papier- pan
żartuje?!
-To luźna propozycja- zabrzmiało
to dwuznacznie- proszę to przemyśleć. Wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy
się do wyjścia. W pewnym momencie przypomniało mi się coś, więc wyciągnąłem z
Kamila kieszeni telefon i wystukałem pytanie, „co ze szkołą?"
-Będziesz miał indywidualne zajęcia-
uśmiechnął się delikatnie, a ja schyliłem głowę i wsiadłem do auta.
-Dzień dobry Oliverze- podniosłem głowę i
patrząc na Mateusza mocno wbiłem się w oparcie siedzenia. Mężczyzna spojrzał
zdziwiony na Kamila, ale on pokiwał tylko głową i odpalił auto. Zapiałem pasy i
dostrzegłem, że obok mnie siedzi Gabriel.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy
zobaczył moją wystraszoną minę. Spojrzałem na Kamila, który obserwował mnie w
lusterku. On już wiedział, że wszystko sprzed ponad roku się
powtórzy, a ja chcąc nie chcąc musiałem pogodzić się z tym, co znowu zrobił mi
Adam.
Poczułem dłoń Gabriela na swojej, ale
odrzuciłem ją.
Nie chciałem żeby ktokolwiek mnie dotykał.
Żeby on mnie dotykał powodując za każdym
razem niespokojne bicie serca.
*
Jak to się stało?
-Ale co?- Zapytał Kamil
Jak mnie znaleźliście?- Napisałem i podałem mu zeszyt.
Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać
-Od razu po dowiedzeniu się, że zniknąłeś
namierzyliśmy Twoją komórkę i kiedy pojechaliśmy w wskazane miejsce Adamowi
udało się uciec zabierając ciebie z sobą. Jeden z naszych zdążył spisać numer
rejestracji i po tygodniu znowu go prawie dorwaliśmy podrzucając pluskwę. Przez
pewien czas siedzieliśmy mu na ogonie, ale okazało się, że jeździliśmy za
nieodpowiednią osobą. Szukaliśmy przez dłuższy czas aż w końcu złapaliśmy was
na kamerach...- Skończył i przypatrywał się mi a ja zacząłem się trząść-
Oliver... Może ten szpital to dobry pomysł?- Zszokowany spojrzałem na niego-
wyciszysz się... Przemyślisz wszystko i odpoczniesz od miasta i ludzi. To ci
się przyda- skończył mówić, a ja przyznałem mu racje, bo to był dobry pomysł.
Kamil podniósł się z tapczanu i podszedł
do drzwi.
-Jeszcze coś- odwrócił się i uśmiechnął-
jakiś Michał często przychodził i wypytywał o Ciebie.
Witam,
OdpowiedzUsuńwszystko od początku, choć smutne, a może ponownie odbudują tą relacje...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia