15 lip 2015

See you - Rozdział 1

Jedyne, czego pragnę w życiu to to, aby budząc się nie trwała wieczna noc, ciemność.
Ciemność otacza mnie od urodzenia, taki się urodziłem i nikt nic nie mógł z tym zrobić.

Naciskam guzik wielkości mojego palca i słyszę mechaniczny, znienawidzony głos-Godzina siódma i pięć minut- wzdycham niechętnie, a mimo to podnoszę się.
Dwanaście kroków prosto, klamka, skręcić w lewo, trzy kroki i w prawo, klamka i jestem w łazience. Liczby i kroki to coś, co pamiętam, co muszę pamiętać, aby móc choć trochę być samodzielnym. Bycie niewidomym zawsze równa się byciu skazanym na łaskę innych. Irytuje mnie to, ale po siedemnastu latach przywykłem i mimo że w duchu przeklinam, wyzywam i krzyczę to dla świata wciąż jestem tylko spokojnym nastolatkiem, który nie ma wyboru. I nigdy nie będzie mieć.
Znów liczę kroki, następnie centymetry przestrzeni, w której moje ramiona mogą się swobodnie poruszać, aby nie uderzyć o szklaną szybę kabiny.
Wychodzę
Kroki
Kroki
Kroki
Dotykam materiału przygotowanych przez mamę ciuchów, którymi dzisiaj okazują się zwyczajne jeansowe spodenki i bawełniana bluzka. Nie mając większego, a raczej żadnego wyboru zakładam to, co mi przygotowała, ufając jej, że kolory pasują do siebie, jakiekolwiek barwy by nie były, przeczesuje ręką włosy, zakładam skarpetki i wychodzę.
-Oh!- Jęczę, czując, że pies tuż po moim wyjściu z łazienki zaskakuje mnie. Kocham tego zwierzaka. Kiedy nie ma specjalnej uprzęży jest energicznym psiakiem, lecz gdy tylko zostaje mu nałożona zmienia się nie do poznania. Wzdycham. Nawet zwierzęta muszą mi przypominać o tym, że jestem ślepy? Drapie Miśka za uchem i idę w kierunku kuchni skąd dochodzi smakowity zapach moich ulubionych tostów z serem.
-Dałaś szynkę?- Słyszę świst podczas szybkiego złapania powietrza przez mamę. Wiem, że ją wystraszyłem, za co przepraszam i zajmuję miejsce za stołem.
-Dała- zaskakuje mnie to, że słyszę głos Darka, uśmiecham się w kierunku skąd go usłyszałem, a przyjaciel śmieje się- nigdy cię nie wystraszę- czuję jego rękę na ramieniu, po chwili siada niedaleko mnie. Jego dłoń odnajduję moją pod stołem i łączy je ze sobą. Znam go od dziecka, a takie gesty są dla nas naturalne, przyjemne. Nie mogę nawiązywać kontaktu za pomocą spojrzenia, więc nadrabiam to dotykiem.
-Udawało ci się to zbyt często i w końcu przywykłem- drugą rękę kładę na krawędzi stołu, po chwili sunę nią po blacie, odnajduję talerz i biorę z niego jednego tosta wgryzając się w niego.
-Szkoda- mruczy, mocniej ściskając mnie pod stołem. 
Słyszę kroki, czuję pocałunek mamy składany na mojej głowie i jej słodki głos:
-Wrócę późno. Dasz sobie rade?- Zawsze zadaje to pytanie. Martwi się i rozumiem to aż nazbyt doskonale. Kiwam pewnie głową i kończę śniadanie. 
Trzask zamykanych drzwi informuje o wyjściu kobiety.
-Nie chciałem mówić tego przy Alicji, ale zielona koszulka totalnie do ciebie nie pasuje- zaczyna ciągnąc mnie w kierunku mojego pokoju. Kiedy tam wchodzimy puszcza moją dłoń i otwiera szafę. Słyszę jak przekłada ubrania, kilka spada na podłogę, a coś uderza mnie w twarz. Dotykam tego. Materiał- Załóż ją, jest świetna- macam koszulkę i czuję charakterystyczną dla nadruku szorstkość. Wiem, co przedstawia naklejka- wielką uśmiechniętą buźkę.
-Jaki to kolor?- Pytam, zdejmując z siebie koszulkę i po chwili nakładam tę drugą. Nie słyszę odpowiedzi. Nie słyszę nic. Wyciągam ręce do przodu- Darek?- Panikuję. Nie pilnuję tego przy nim i nie wiem, w jakim kierunku stoję. Łóżka, a może okna, szafy?-Darek?- Mój głos drży. Macham rękoma we wszystkie strony, ale przez jakiś czas nie natrafiam na nic poza powietrzem. W końcu czuję jego twardą pierś i kurczowo zaciskam dłonie na jego koszulce- Nie strasz mnie tak- uspokajam się, a on zanosi śmiechem.
-Jest błękitna- naciąga materiał na dole i przykłada swoje czoło do mojego. Wiem, że musi się nachylić, bo jest wyższy i śmieję się z tego. Czuję bijące od niego ciepło i samemu robi mi się gorąco.
-O. Mój. Boże- wymawiam każde słowo pojedynczo, żeby zaakcentować i podkreślić wagę okoliczności. Jego oddech otula moją twarz, kiedy pyta, co się stało- przecież dzisiaj jest drugi kwiecień, prawda?- Mruknął potakującą- dzisiaj mija czternaście lat- znów cichy pomruk z mojego strony.
Puszczam jego koszulkę i drżące dłonie podnoszę do góry, odsuwając od niego głowę. Czuje jak chwyta moje ręce i delikatnie przykłada do swojej twarzy. Uwielbiam te chwile, bo zawsze wydają się magiczne. Czekam aż drżenie ustanie i następnie dokładnie badam całą jego twarz. Jego skóra jest miękka, czuje delikatne kłucie w miejscach gdzie był niedawno ogolony młodzieńczy zarost. Omijam czoło i okolice oczu i wplątuje palce w jego włosy.
-Powinieneś iść do fryzjera- jego pasma mają około pięciu, może sześciu centymetrów, podczas gdy wiem, że zazwyczaj nosi o połowę krótsze.
-Jutro- szepcze, zachowując intymność tej chwili. Opuszczam jedne ramie a drugie przemieszczam, aby moja dłoń dotykała blizny ciągnącej się od lewej brwi, przez powiekę do środka lewego policzka. Zatrzymuję się na niej dłużej niż powinienem i wzdycham. Kciukiem dotykam jego ust, a on uśmiecha się jak zawsze, kiedy to robię. Zaprzestaje go dotykać i opuszczam głowę.
-Idziemy?- Pyta i chwyta mnie za dłoń.

*

-Zostaw- znam ten ton i nie śmie mu się sprzeciwić, więc nie przesuwam ręki z jego na łokieć. Zawsze to robię, gdy wchodzimy do jego szkoły, ale teraz tego nie chce. Dlaczego?
Idąc, czuję spojrzenia uczniów, przyzwyczaiłem się, ale oni chyba wciąż nie. Patrzą się na mnie, na moje oczy. Według wszystkim są piękne, tajemnicze, mroczne... Nie wiem tego, ale ufam im na słowo, bo nie mam innego wyboru.
Darek otwiera drzwi, czuję zapach książek, robimy dokładnie trzydzieści kroków i stajemy przed biurkiem pani Danusi.
-Dzień dobry, czy są nowe książki?- Słyszę szelest, przesuwanie krzesła na kółkach, a po chwili zostaje włożony mi do ręki blok kartek w oprawie. Dotykam okładki szukając charakterystycznych wypuklęć, a kiedy je znajduje uśmiecham się
-„Wichrowe wzgórza” Dziękuje.
-Proszę kochanieńki- obracam się w prawo robię sześć kroków i dotykając blatu ławki siadam na drewnianym krześle. Wiem, że za sześć godzin, kiedy Darek skończy lekcje zdrętwieją mi pośladki, ale nie przejmuje się tym.
-Do zobaczenia- tak samo jak mama składa pocałunek na mojej głowie i słyszę jego kroki, dźwięk zamykanych drzwi.
Czternaście lat minęło od naszego poznania się. Ten czas wystarczył, aby miedzy nami nawiązała się niesamowicie silna więź. Czasem mam wrażenie, że jest przy mnie z litości, ale wiem, że to nieprawda. Jest przy mnie, bo sam tego chce. 
Kocham go za to.
Naprawdę kocham.

2 komentarze:

  1. Jejku, jejku, jejku xd nie dość, ze bardzo podoba mi się jak piszesz to jeszcze robisz to ciekawie i tak mądrze...z wyczuciem xdd bardzo mi się podoba i czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    bardzo mnie to opowiadanie zaciekawiło, przepięknie, przyjaźń, smutno mi że nie widzi, ale ale...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń